[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łałował czasu, który musiał spędzać przy stole jedzeniu, ponieważ wtedy ogród był pozostawiony bez opieki, bez nadzoru.Bo, jakmówił wuj Charlesa.Meadowtill nie łamał sobie głowy nad tym, co ma zrobić, kiedy wyjrzy przez okno izobaczy świnię na swoim terytorium stary drań, który, jak sam Charles pamiętał, jeszcze zanim skazał się nainwalidzki fotel, zraził sobie całe sąsiedztwo, tak że nikt nie kiwnąłby palcem, żeby pomóc mu wypędzić świnięczy zrobić dla niego cokolwiek oprócz może ukrycia jego zwłok, w wypadku gdyby jego nieszcząsna, szarażona zrobiła to, co powinna była zrobić już przed laty: zamordowała go którejś nocy.Meadowfill nie myślał otym, co zrobi ze świnią.Nie potrzebował.Był szczęśliwy, może po raz pierwszy w swoim życiu.Wuj Charlesa,Gavin, mówił, że człowiek jest szczęśliwy, kiedy ma życie czymś wypełnione, kiedy jest w nim tyle do roboty,że między jednym zajęciem a następnym nie ma czasu przypominać sobie dnia wczorajszego ani bać się jutra.Oczywiście nie mogło to trwać długo, mówił wuj Gavin.Meadowfill z czasem musiał dojść do fazy, w którejwyjrzawszy przez okna i nie zobaczywszy świni w swoim ogrodzie umrze po prostu z zawiedzionej nadziei alboteż wyjrzawszy przez okno i zobaczywszy świnię umrze, bo nie będzie już miał po co żyć.Uratowała go bomba atomowa.Charles chciał przez to powiedzieć, że wreszcie Japończycy także skapi-tulowali i teraz żołnierze ze wszystkich stron mogli wracać do kobiet, z którymi zaczęli się żenić, jeszcze zanimucichło echo pierwszej bomby, rzuconej na Pearl Harbour, i od tego czasu nie przestawali się żenić, ilekroćmogli dostać przepustkę na dwa dni: wracali do domów, bądz do założonych już rodzin, bądz do tej resztykobiet, z którymi nie zdążyli się jeszcze ożenić, kiedy cena ich krwi była już w rękachrządu w formie pożyczek budowlanych (jak to określał wuj Charlesa: bohater, który przed rokiem ciskał ręcznegranaty w okopach na pierwszej linii frontu, leraz wynosił kubły śmieci z uliczek, gdzie rosły gmachy budowaneprzez Biuro Byłych Kombatantów); i teraz Jason Compson przeżywał udrękę, której, jak sądził, żaden człowieknie mógłby znieść ani wycierpieć.Istotnie, kiedy Charles wrócił we wrześniu 1945 roku, utracona posiadłośćJasona była już podzielona na sekcje, gdzie miały stanąć rzędy standardowych, przypominających pudełka odzapałek domków dla byłych kombatantów.W tydzień pózniej zjawił się Ratliff w biurze jego wuja i powiedziałim, jak brzmi oficjalna nazwa nowej dzielnicy: ,,Pole Euli".Nie żadna z nazw obmyślonych przez dawnątriumfującą ironię Jasona, jak Lotnisko Snopesa" czy Pole Zawiedzionych Nadziei Snopesa , lecz Pole Euli",gniazdko rodzinne imienia Euli.I Charles nie wiedział, czy Flem Snopes sam to tak nazwał, czy kto inny, cho-ciaż jeszcze długo potem pamiętał wyraz twarzy swego wuja, kiedy Ratliff im to powiedział.Ale nawet gdybynie to, Charles wolałby nadal wierzyć, że nie Flem, tylko przedsiębiorca budowlany i jego wspólnik, WatSnopes, wpadli na ten pomysł, bo Charles chciał nadal wierzyć, że istnieją rzeczy, przynajmniej jedna rzecz,której nawet Flem Snopes by nie zrobił, choćby nawet prawdziwą przyczyną było to, że samemu Flemowi wogóle na myśl by nie przyszło nazwać to tak czy inaczej, bo dla niego nie miało znaczenia, czy to majakąkolwiek nazwę, czy nie.Na Boże Narodzenie teren upstrzyły już małe domki, jaskrawo pomalowane ibłyszczące nowością, tak podobne jeden do drugiego (i mniej więcej tej samej trwałości) jak herbatniki czyrówno pokrajane kawałki piernika, a były żołnierz piechoty czy marynarz z odznaką demobilizacji, jedną rękąpopychającwózek dziecinny, a drugą przytrzymując usadowione na ramieniu drugie (albo trzecie) dziecko, czekał jui, żebywejść do środka, zanim ostatni malarz zdążył zdjąć fartuch.A na nowy rok wytyczona została główna arteria,która miała przebiegać przez całą długość terenów pana Snopesa łącznie z parcelą stanowiącą własność staregoMeadowfilla, i teraz otworzyły się przed Meadowfillem perspektywy rozrywki i napięcia, wobec których zwykłewkroczenie świni na jego terytorium byłoby czymś równie błahym, jak przekroczenie granicy przez ptaka czyżabę.Teraz bowiem jedno z wielkich towarzystw naftowych zamierzało odkupić teren, gdzie łączyły się parcelaMeadowfilla i dawna posiadłość Compsonów (obecnie Sno- pesów) to jest skrawek ziemi, zajęty przez ogródMeadowfilla z przylegającym do niego skrawkiem, gdzie mieściła się hodowla świń Resa Snopesa żebyzbudować tam stację benzynową.Do starego Meadowfilla należało niecałe trzynaście stóp kwadratowych terenu, który chciało zakupić to-warzystwo naftowe.W rzeczywistości, jak wiedziało całe miasto, jego prawa własności już nie istniały.Napoczątku drugiego okresu prezydentury Roosevelta był oczywiście jednym z pierwszych, którzy zgłosili się zżądaniem pomocy rządu, i ku swemu zdumieniu i oburzeniu dowiedział się, że biurokratyczny rząd federalnyabsolutnie i kategorycznie nie pozwalał mu być jednocześnie nędzarzem i właścicielem ziemi.Przyszedł więc doGavina, wybierając go spomiędzy innych adwokatów w Jefferson dla tej prostej przyczyny, że on, Meadowfill,wiedział, że po pięciu minutach doprowadzi Stevensa do takiej wściekłości, że ten nie zechce przyjąć żadnegohonorarium za zredagowanie aktu przepisania własności na jego dziewięcioletnią podówczas córkę (było to wroku 1934) [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.%7łałował czasu, który musiał spędzać przy stole jedzeniu, ponieważ wtedy ogród był pozostawiony bez opieki, bez nadzoru.Bo, jakmówił wuj Charlesa.Meadowtill nie łamał sobie głowy nad tym, co ma zrobić, kiedy wyjrzy przez okno izobaczy świnię na swoim terytorium stary drań, który, jak sam Charles pamiętał, jeszcze zanim skazał się nainwalidzki fotel, zraził sobie całe sąsiedztwo, tak że nikt nie kiwnąłby palcem, żeby pomóc mu wypędzić świnięczy zrobić dla niego cokolwiek oprócz może ukrycia jego zwłok, w wypadku gdyby jego nieszcząsna, szarażona zrobiła to, co powinna była zrobić już przed laty: zamordowała go którejś nocy.Meadowfill nie myślał otym, co zrobi ze świnią.Nie potrzebował.Był szczęśliwy, może po raz pierwszy w swoim życiu.Wuj Charlesa,Gavin, mówił, że człowiek jest szczęśliwy, kiedy ma życie czymś wypełnione, kiedy jest w nim tyle do roboty,że między jednym zajęciem a następnym nie ma czasu przypominać sobie dnia wczorajszego ani bać się jutra.Oczywiście nie mogło to trwać długo, mówił wuj Gavin.Meadowfill z czasem musiał dojść do fazy, w którejwyjrzawszy przez okna i nie zobaczywszy świni w swoim ogrodzie umrze po prostu z zawiedzionej nadziei alboteż wyjrzawszy przez okno i zobaczywszy świnię umrze, bo nie będzie już miał po co żyć.Uratowała go bomba atomowa.Charles chciał przez to powiedzieć, że wreszcie Japończycy także skapi-tulowali i teraz żołnierze ze wszystkich stron mogli wracać do kobiet, z którymi zaczęli się żenić, jeszcze zanimucichło echo pierwszej bomby, rzuconej na Pearl Harbour, i od tego czasu nie przestawali się żenić, ilekroćmogli dostać przepustkę na dwa dni: wracali do domów, bądz do założonych już rodzin, bądz do tej resztykobiet, z którymi nie zdążyli się jeszcze ożenić, kiedy cena ich krwi była już w rękachrządu w formie pożyczek budowlanych (jak to określał wuj Charlesa: bohater, który przed rokiem ciskał ręcznegranaty w okopach na pierwszej linii frontu, leraz wynosił kubły śmieci z uliczek, gdzie rosły gmachy budowaneprzez Biuro Byłych Kombatantów); i teraz Jason Compson przeżywał udrękę, której, jak sądził, żaden człowieknie mógłby znieść ani wycierpieć.Istotnie, kiedy Charles wrócił we wrześniu 1945 roku, utracona posiadłośćJasona była już podzielona na sekcje, gdzie miały stanąć rzędy standardowych, przypominających pudełka odzapałek domków dla byłych kombatantów.W tydzień pózniej zjawił się Ratliff w biurze jego wuja i powiedziałim, jak brzmi oficjalna nazwa nowej dzielnicy: ,,Pole Euli".Nie żadna z nazw obmyślonych przez dawnątriumfującą ironię Jasona, jak Lotnisko Snopesa" czy Pole Zawiedzionych Nadziei Snopesa , lecz Pole Euli",gniazdko rodzinne imienia Euli.I Charles nie wiedział, czy Flem Snopes sam to tak nazwał, czy kto inny, cho-ciaż jeszcze długo potem pamiętał wyraz twarzy swego wuja, kiedy Ratliff im to powiedział.Ale nawet gdybynie to, Charles wolałby nadal wierzyć, że nie Flem, tylko przedsiębiorca budowlany i jego wspólnik, WatSnopes, wpadli na ten pomysł, bo Charles chciał nadal wierzyć, że istnieją rzeczy, przynajmniej jedna rzecz,której nawet Flem Snopes by nie zrobił, choćby nawet prawdziwą przyczyną było to, że samemu Flemowi wogóle na myśl by nie przyszło nazwać to tak czy inaczej, bo dla niego nie miało znaczenia, czy to majakąkolwiek nazwę, czy nie.Na Boże Narodzenie teren upstrzyły już małe domki, jaskrawo pomalowane ibłyszczące nowością, tak podobne jeden do drugiego (i mniej więcej tej samej trwałości) jak herbatniki czyrówno pokrajane kawałki piernika, a były żołnierz piechoty czy marynarz z odznaką demobilizacji, jedną rękąpopychającwózek dziecinny, a drugą przytrzymując usadowione na ramieniu drugie (albo trzecie) dziecko, czekał jui, żebywejść do środka, zanim ostatni malarz zdążył zdjąć fartuch.A na nowy rok wytyczona została główna arteria,która miała przebiegać przez całą długość terenów pana Snopesa łącznie z parcelą stanowiącą własność staregoMeadowfilla, i teraz otworzyły się przed Meadowfillem perspektywy rozrywki i napięcia, wobec których zwykłewkroczenie świni na jego terytorium byłoby czymś równie błahym, jak przekroczenie granicy przez ptaka czyżabę.Teraz bowiem jedno z wielkich towarzystw naftowych zamierzało odkupić teren, gdzie łączyły się parcelaMeadowfilla i dawna posiadłość Compsonów (obecnie Sno- pesów) to jest skrawek ziemi, zajęty przez ogródMeadowfilla z przylegającym do niego skrawkiem, gdzie mieściła się hodowla świń Resa Snopesa żebyzbudować tam stację benzynową.Do starego Meadowfilla należało niecałe trzynaście stóp kwadratowych terenu, który chciało zakupić to-warzystwo naftowe.W rzeczywistości, jak wiedziało całe miasto, jego prawa własności już nie istniały.Napoczątku drugiego okresu prezydentury Roosevelta był oczywiście jednym z pierwszych, którzy zgłosili się zżądaniem pomocy rządu, i ku swemu zdumieniu i oburzeniu dowiedział się, że biurokratyczny rząd federalnyabsolutnie i kategorycznie nie pozwalał mu być jednocześnie nędzarzem i właścicielem ziemi.Przyszedł więc doGavina, wybierając go spomiędzy innych adwokatów w Jefferson dla tej prostej przyczyny, że on, Meadowfill,wiedział, że po pięciu minutach doprowadzi Stevensa do takiej wściekłości, że ten nie zechce przyjąć żadnegohonorarium za zredagowanie aktu przepisania własności na jego dziewięcioletnią podówczas córkę (było to wroku 1934) [ Pobierz całość w formacie PDF ]