[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów przerwała i patrzyła na swoją słuchaczkę.Starej pani Pohlmannbrakowało słów.Zadowolona z tego, co osiągnęła, Adelaidekontynuowała:- Poza tym niedawno w Lipsku byłam świadkiem podobnychwydarzeń.Jak sobie przypominacie, szwagierka Helmbrechta tuż przednaszym wyjazdem również leżała w okropnych bólach porodowych.Wtedy Magdalena obróciła swoje czary na dobre.Uratowała matkę idziecko, żeby w ten sposób wkraść się w łaski naszego szanownegoprzyjaciela i przedstawić się jemu i nam wszystkim w korzystnymświetle.Na własnej skórze doświadczyłam przy tej okazji, jakoszałamiająco działają te tajemnicze zioła.Uwierzcie mi: nikt nie madosyć siły, by przeciwstawić się temu oszołomieniu.Człowiek bezwolniepoddaje się temu, co Magdalena mu przeznaczyła.- Zaczerpnęłapowietrza, spojrzała przy tym najpierw na wdowę po kupcu, potem naHelmbrechta i z powrotem na nią.Od dawna mogła być pewnaskuteczności swojego opowiadania.Z triumfem rzuciła Magdalenieostatnie spojrzenie.- Jeśli to wam nie starczy, to poczekajcie cierpliwiejeszcze chwilę.Przyniosę skrzynkę, której Magdalena tak pilnie strzeże.Znajdziemy w niej nie tylko zioła, o których mówiłam, ale też o dobrytuzin więcej osobliwych tynktur.A do tego czasu - zrobiła znaczącąprzerwę - obejrzyjcie sobie złoto czarownic, które zawsze nosi na szyi.-Skinęła w kierunku Magdaleny.- Nie kłopocz się.- Magdalena z trudem zmusiła się, by zachowaćspokój.Palce, które obejmowały bursztyn na jej szyi, zacisnęły się.Lodowate ciarki przeleciały jej po plecach.Nic by nie pomogłogłośne oburzanie się na mrożące krew w żyłach oskarżenia Adelaide.Tylko rozwagą mogła przeciwstawić się kuzynce.- Ten bursztyn tutaj jest jedynie talizmanem, który podarował mikiedyś mój mąż.A skrzynkę, droga Adelaide, możesz zostawić tam, gdziejest.- Jeszcze raz zawahała się, by wyciągnąć ostatnią kartę atutową.Nadal uważała za nikczemne zdradzanie sekretu Adelaide.Z drugiejstrony, nie miała wyboru.Musiała za nikczemność odpłacić tym samym.-Zamiast grzebać w moich rzeczach, powinnaś dobrej pani Pohlmannopowiedzieć lepiej o swoim dzieciństwie w bamberskiej aptece.Zaskoczy ją, jak dobrze akurat ty się znasz na leczniczych środkach iziołach, nie mówiąc już o narkotykach odurzających zmysły.Twojarodzina została dlatego.- Zamknij gębę, ty nędzna żołdacka córko! - Adelaide wymierzyła jejsiarczysty policzek.Na tym by się nie zakończyło, gdyby stara pani Pohlmann niezareagowała na ujawnienie tej tajemnicy inaczej, niż można się byłospodziewać.Zdecydowanie oderwała Adelaide od Magdaleny.- Jesteście więc córką aptekarza? Z pewnością czegoś nauczyliście sięod swoich rodziców.To przecież wy możecie pomóc mojej biednejsynowej.Czego tu jeszcze stoicie? Chodzcie ze mną i obejrzyjcie ją!Popchnęła Adelaide w kierunku swojego wozu i wciąż do niejmówiła.Nic nie pozostało ze zgorszenia, jakie Adelaide wywołała w niejswoją podniecającą kąpielą w szpreewaldzkiej gospodzie.- Jak dobrze, że na czas wpadliście na trop czarów tej Grohnert.Jeśliznacie czarodziejskie środki, których użyła, z pewnością będziecie znaliantidotum, żeby wyrwać moją biedną synową z tego nieszczęścia.Proszę,droga Steinackerowo, miejcie litość i pomóżcie nam, zanim będzie zapózno! Kto wie, co ta niegodziwa kobieta tam z tyłu jeszcze knuje.- Zmieszne! - Obydwie kobiety mimo tego okrzyku nie poświęciłyMagdalenie najmniejszej uwagi.Ogarnęła ją bezradność.Akurat jejrozpaczliwa próba, by wyjawić mroczne pochodzenie Adelaide, tylkowszystko pogorszyła.Azy napłynęły jej do oczu.- Co z wami? -Jeszczeraz próbowała skłonić Helmbrechta do jakiejś wypowiedzi.-Wy teżuważacie mnie za złą czarownicę?Gdy nadal się nie ruszył i nie widać było, by zabierał się do udzieleniajej wsparcia, o które błagała, w jakikolwiek inny sposób, poddała się.Tonie był pierwszy raz w ostatnich tygodniach, kiedy musiała przyznać, żeAdelaide zwyciężyła.Ale tym razem miało to dalekosiężne skutki.- Co teraz zamierzacie? Z miejsca spalić mnie jako czarownicę?!-Wyzywająco zawołała za starą panią Pohlmann, która akurat dotarławraz z Adelaide do swojego wozu.Staruszka, przerażona, odwróciła się.Z szeroko otwartymi bezbarwnymi oczami tępo się w nią wpatrywała.-Nad tym się chyba jeszcze nie zastanawialiście, co? -W Magdalenie zkażdym słowem rosła wściekłość.- Kto wie, kiedy zaatakuję następnymrazem.Macie w sobie jeszcze przynajmniej tyle chrześcijańskich uczuć,żeby choć zawieść mnie na najbliższą plebanię i tam oskarżyć?Oszczędzcie sobie trudu.Najbliższe miasto to Toruń.Ale tam z powoduSzwedów mają inne troski, niż palić czarownice.Trudna rada.Takszybko nie znajdziecie żadnego księdza ani innego sędziego, którywytoczy mi proces.Wdowa po kupcu zbladła jeszcze bardziej, Adelaide sprawiaławrażenie bezradnej.- Uczynię wam w dobrej wierze pewną propozycję:pozwólcie odejść mnie i mojej córce.Spakujemy nasze rzeczy i opuścimywas od razu, o ile zagwarantujecie nam osobiste bezpieczeństwo.Jeśli niespadnie nam włos z głowy, z naszej strony nikt nie ucierpi.Ani stara pani Pohlmann, ani Adelaide nie były w stanie od-powiedzieć.Również Helmbrecht nic nie rzekł.Wciąż milcząc, tkwił naswoim miejscu trzy kroki za nią.Magdalena potraktowała to jako zgodę iszybko pospieszyła obok obydwu kobiet do swojego wozu.Im szybciejsię spakuje, tym większa szansa, że naprawdę zgodzą się na tępropozycję.Gdy dotarła do wozu, poczuła, jakby z jej barków spadł wielotonowyciężar.Musiała się zatrzymać i zaczerpnąć powietrza, zanim mogła sięwdrapać na wóz.Spojrzała przy tym na las.Ruch między czarnymicieniami krzaków przyciągnął jej uwagę.Przymknęła oczy i usiłowałarozpoznać, co to było.Być może Carlotta i Mathias próbowali w końcupogrzebać krwawe tobołki, tak jak mieli to zrobić przedtem.Wówczaslepiej będzie, jeśli przestanie się tam wpatrywać na oczach wszystkich.Szybko się odwróciła.Zebranie swoich rzeczy we wnętrzu wozu nie zabrało jej dużo czasu.Zbyt wiele nie mogła ze sobą wziąć.Carlotta i ona będą teraz szłypiechotą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Znów przerwała i patrzyła na swoją słuchaczkę.Starej pani Pohlmannbrakowało słów.Zadowolona z tego, co osiągnęła, Adelaidekontynuowała:- Poza tym niedawno w Lipsku byłam świadkiem podobnychwydarzeń.Jak sobie przypominacie, szwagierka Helmbrechta tuż przednaszym wyjazdem również leżała w okropnych bólach porodowych.Wtedy Magdalena obróciła swoje czary na dobre.Uratowała matkę idziecko, żeby w ten sposób wkraść się w łaski naszego szanownegoprzyjaciela i przedstawić się jemu i nam wszystkim w korzystnymświetle.Na własnej skórze doświadczyłam przy tej okazji, jakoszałamiająco działają te tajemnicze zioła.Uwierzcie mi: nikt nie madosyć siły, by przeciwstawić się temu oszołomieniu.Człowiek bezwolniepoddaje się temu, co Magdalena mu przeznaczyła.- Zaczerpnęłapowietrza, spojrzała przy tym najpierw na wdowę po kupcu, potem naHelmbrechta i z powrotem na nią.Od dawna mogła być pewnaskuteczności swojego opowiadania.Z triumfem rzuciła Magdalenieostatnie spojrzenie.- Jeśli to wam nie starczy, to poczekajcie cierpliwiejeszcze chwilę.Przyniosę skrzynkę, której Magdalena tak pilnie strzeże.Znajdziemy w niej nie tylko zioła, o których mówiłam, ale też o dobrytuzin więcej osobliwych tynktur.A do tego czasu - zrobiła znaczącąprzerwę - obejrzyjcie sobie złoto czarownic, które zawsze nosi na szyi.-Skinęła w kierunku Magdaleny.- Nie kłopocz się.- Magdalena z trudem zmusiła się, by zachowaćspokój.Palce, które obejmowały bursztyn na jej szyi, zacisnęły się.Lodowate ciarki przeleciały jej po plecach.Nic by nie pomogłogłośne oburzanie się na mrożące krew w żyłach oskarżenia Adelaide.Tylko rozwagą mogła przeciwstawić się kuzynce.- Ten bursztyn tutaj jest jedynie talizmanem, który podarował mikiedyś mój mąż.A skrzynkę, droga Adelaide, możesz zostawić tam, gdziejest.- Jeszcze raz zawahała się, by wyciągnąć ostatnią kartę atutową.Nadal uważała za nikczemne zdradzanie sekretu Adelaide.Z drugiejstrony, nie miała wyboru.Musiała za nikczemność odpłacić tym samym.-Zamiast grzebać w moich rzeczach, powinnaś dobrej pani Pohlmannopowiedzieć lepiej o swoim dzieciństwie w bamberskiej aptece.Zaskoczy ją, jak dobrze akurat ty się znasz na leczniczych środkach iziołach, nie mówiąc już o narkotykach odurzających zmysły.Twojarodzina została dlatego.- Zamknij gębę, ty nędzna żołdacka córko! - Adelaide wymierzyła jejsiarczysty policzek.Na tym by się nie zakończyło, gdyby stara pani Pohlmann niezareagowała na ujawnienie tej tajemnicy inaczej, niż można się byłospodziewać.Zdecydowanie oderwała Adelaide od Magdaleny.- Jesteście więc córką aptekarza? Z pewnością czegoś nauczyliście sięod swoich rodziców.To przecież wy możecie pomóc mojej biednejsynowej.Czego tu jeszcze stoicie? Chodzcie ze mną i obejrzyjcie ją!Popchnęła Adelaide w kierunku swojego wozu i wciąż do niejmówiła.Nic nie pozostało ze zgorszenia, jakie Adelaide wywołała w niejswoją podniecającą kąpielą w szpreewaldzkiej gospodzie.- Jak dobrze, że na czas wpadliście na trop czarów tej Grohnert.Jeśliznacie czarodziejskie środki, których użyła, z pewnością będziecie znaliantidotum, żeby wyrwać moją biedną synową z tego nieszczęścia.Proszę,droga Steinackerowo, miejcie litość i pomóżcie nam, zanim będzie zapózno! Kto wie, co ta niegodziwa kobieta tam z tyłu jeszcze knuje.- Zmieszne! - Obydwie kobiety mimo tego okrzyku nie poświęciłyMagdalenie najmniejszej uwagi.Ogarnęła ją bezradność.Akurat jejrozpaczliwa próba, by wyjawić mroczne pochodzenie Adelaide, tylkowszystko pogorszyła.Azy napłynęły jej do oczu.- Co z wami? -Jeszczeraz próbowała skłonić Helmbrechta do jakiejś wypowiedzi.-Wy teżuważacie mnie za złą czarownicę?Gdy nadal się nie ruszył i nie widać było, by zabierał się do udzieleniajej wsparcia, o które błagała, w jakikolwiek inny sposób, poddała się.Tonie był pierwszy raz w ostatnich tygodniach, kiedy musiała przyznać, żeAdelaide zwyciężyła.Ale tym razem miało to dalekosiężne skutki.- Co teraz zamierzacie? Z miejsca spalić mnie jako czarownicę?!-Wyzywająco zawołała za starą panią Pohlmann, która akurat dotarławraz z Adelaide do swojego wozu.Staruszka, przerażona, odwróciła się.Z szeroko otwartymi bezbarwnymi oczami tępo się w nią wpatrywała.-Nad tym się chyba jeszcze nie zastanawialiście, co? -W Magdalenie zkażdym słowem rosła wściekłość.- Kto wie, kiedy zaatakuję następnymrazem.Macie w sobie jeszcze przynajmniej tyle chrześcijańskich uczuć,żeby choć zawieść mnie na najbliższą plebanię i tam oskarżyć?Oszczędzcie sobie trudu.Najbliższe miasto to Toruń.Ale tam z powoduSzwedów mają inne troski, niż palić czarownice.Trudna rada.Takszybko nie znajdziecie żadnego księdza ani innego sędziego, którywytoczy mi proces.Wdowa po kupcu zbladła jeszcze bardziej, Adelaide sprawiaławrażenie bezradnej.- Uczynię wam w dobrej wierze pewną propozycję:pozwólcie odejść mnie i mojej córce.Spakujemy nasze rzeczy i opuścimywas od razu, o ile zagwarantujecie nam osobiste bezpieczeństwo.Jeśli niespadnie nam włos z głowy, z naszej strony nikt nie ucierpi.Ani stara pani Pohlmann, ani Adelaide nie były w stanie od-powiedzieć.Również Helmbrecht nic nie rzekł.Wciąż milcząc, tkwił naswoim miejscu trzy kroki za nią.Magdalena potraktowała to jako zgodę iszybko pospieszyła obok obydwu kobiet do swojego wozu.Im szybciejsię spakuje, tym większa szansa, że naprawdę zgodzą się na tępropozycję.Gdy dotarła do wozu, poczuła, jakby z jej barków spadł wielotonowyciężar.Musiała się zatrzymać i zaczerpnąć powietrza, zanim mogła sięwdrapać na wóz.Spojrzała przy tym na las.Ruch między czarnymicieniami krzaków przyciągnął jej uwagę.Przymknęła oczy i usiłowałarozpoznać, co to było.Być może Carlotta i Mathias próbowali w końcupogrzebać krwawe tobołki, tak jak mieli to zrobić przedtem.Wówczaslepiej będzie, jeśli przestanie się tam wpatrywać na oczach wszystkich.Szybko się odwróciła.Zebranie swoich rzeczy we wnętrzu wozu nie zabrało jej dużo czasu.Zbyt wiele nie mogła ze sobą wziąć.Carlotta i ona będą teraz szłypiechotą [ Pobierz całość w formacie PDF ]