[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero: Gratulor, gratulor".Wyszedłem z izbysenatorskiej, byłem u Szelinga, tam jadłem z nim; posłowie też interimprzyjechali na Pragę.Więc że gospody były pozastępowane, nie moglimieć stancyej.Wszedłem do senatu i stanąłem w oczach królowi, któryzawoławszy mię, spytał: Cóż tam?" Powiem, że już przyjechali, alegospody nie mogą mieć.Kazał tedy Scypionowi2 ze mną, żeby kilkurugować z gospod i tam, na Pradze, stanąć do dalszej dyspozycyej.I taksię stało.Nazajutrz posłano po nich karetę królewską i dano nam stancyą wedworku jednego Francuza; tameśmy stali.Mnie zaś król na kożdy dzieńkazał bywać u siebie dla konferencyej i pieniędzy też na wiwendę.Nieskąpo mi było pieniędzy, bo i z Daniej miałem, i od króla niedawnowziąłem 500 czerwonych złotych i Moskwę prowadząc, wziąłem17.000; a więc, że to łatwo przyszło, nie bardzo się też ich i szanowało.Napawaliśmy się często z dworskimi, jako to przy Warszawie prędkodostanie kompaniej i znajomości.1Szeling był dworzaninem królewskim.2Jerzy Scypio był chorążym wendeńskim.Mazepa już był króla przeprosił o owo szalbierstwo grodzieńskie iznowu przyjechał do dworu; chodziliśmy bok o bok jeden wedledrugiego, bo lubo to jedno oskarżenie nie uczyniło mi nic złego iowszem nabawiło mię chleba i dobrej sławy, czego i sami związkowizazdrościli, drudzy też winszowali, ale przecie na niego mi mrucznobywało, a zwłaszcza podpitemu, jako to zwyczajnie, najbardziejwtenczas na oczy lezą wszystkie offensy1.Jednego czasu przyszedłemprzed pokój, przed ten ostatni, gdzie król był.Zastałem go tam; nie było,tylko kilka dworskich; przyszedłem tedy dobrze podpity i mówię doowego Mazepy: Czołem, panie asawuła!" On też zaraz, jako to byłasztuka napuszysta, odpowie: Czołem, panie kapral!", z tej racyej, żemię to Niemcy wartowali w Grodnie; a ja, niewiele myśląc, jak go wytnąpięścią w gębę, a potem odskoczę się zaraz.Porwie się on za rękojeść, jateż także; skoczyli: Stój, stój! król to tu za drzwiami".%7ładen dworskiprzy nim się nie oponował2, bo go też nie bardzo nawidzieli, że to byłtrochę szalbierz, a do tego Kozak, niedawno nobilitowany.Moje teżwiedzieli słuszną do niego urazę i respektowali mię, bom się był już znimi pokumał i nie kurczyłem się też dla nich w kożdym posiedzeniu.Uczynił się tedy rozruch.Wszedł tedy jeden do pokoju i mówi: Mścikrólu, pan Pasek dał w gębę Mazepie".A król go też zaraz w gębę: Niepraw lada czego, kiedy cię nie pytają".Biskup się zdumiał, widząc, że tocapitale, spodziewał się, że na mnie będą jakie insultus, przystąpiwszysię do mnie i mówi: Nie znam Wści, ale dla Boga życzę, uchodz Wść,bo to kryminał wielki w pokoju królewskim jego dworzaninowi dać wgębę".Ja odpowiem: WM.M.Pan nie wiesz, co mi ten zdrajca winien".Znowu biskup: Jakożkolwiek, ale na tym miejscu nie godzi sięporywać; uchodz Wść, póko jest czas a póko się król nie dowie".Jamówię: Nie pójdę".Mazepa poszedł z pokoju ledwie nie z płaczem; nietak go bolało uderzenie, jako [że]1Offensa - uraza.2Oponować - protestować, tu - ujmować się.się za nim dworscy nie ujęli, jako za kolegą.Powiedam tedy biskupowioriginem praetensionis, aż wyszedł podkomorzy koronny, dając znaćbiskupowi, że już może wniść do króla.Idąc pogroził mi palcem odnosa; jam się domyślił, że to tam już wiedzą.Weszli oni do króla, ajam też poszedł do gospody.Nazajutrz sobotni dzień był, nie poszedłemna zamek; bałem się przecie, a zwłaszcza po trzezwości insza jużczłowiekowi rekolekcya1.Pytam się z daleka, jezli się do króla niedoniesło.Powiedają mi, że wie król o tym, ale się nie gniewa i owszemuderzył po gębie pazia, co mu o tym powiedział, mówiąc: Naż też itobie, kiedyć się tam nie dostało; nie powiedaj mi lada czego".Wniedzielę poszedłem do podkomorzego i pytam, jeżeli się tam królowimogę pokazać.Powiedział mi, że król o gniewie i nie myśli i owszemmówił: Nie dziwuję mu się, bo to kalumnia2 bardziej boli, niżelirana; jeszcze dobrze, że się gdzie w drodze nie potkali.Dobrze też, żeMazepa tym tego zbył; niech na drugi raz wie, jako to fałszywe udawaćrzeczy".Jam też poszedł, kiedy królestwo jedli.Obaczywszy miękról rzecze: Daj go Bogu, spysznieliście, już was czwarty dzień niewidzę; ale widzę, trzeba was i z panami posłami cienko chować, to wysię będziecie często prezentowali w pokoju".Odpowiem: I tak ci,miłościwy królu, narzekają, choć mają dosyć ludzkości i traktamentu W.K.Mści; gdyby ich subtelniej3 chować, nie osiedziałbym ci się tam znimi".Potem w inszych materyach dyszkurował z różnymi.Jam jużrad, że się na mnie i nie zmarszczył o owego Mazepę.Stało posłów,żolnierzów siła.Wtem dano wety.A był tam niedzwiadek, alias informa człowiek, circiter lat 13 mający, krórego w Litwie parkanystawiając, Marcin Ogiński4 żywcem osocznikom kazał do sieci nagnać izłapać z wielką strzelców szkodą, bo go niedzwiedzie srogo bronili,osobliwie jedna wiel-1Rekolekcja - rozwaga.2Kalumnia - oszczerstwo.3Subtelniej - delikatniej, cieniej.4Marcin Ogiński - wojewoda trocki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Dopiero: Gratulor, gratulor".Wyszedłem z izbysenatorskiej, byłem u Szelinga, tam jadłem z nim; posłowie też interimprzyjechali na Pragę.Więc że gospody były pozastępowane, nie moglimieć stancyej.Wszedłem do senatu i stanąłem w oczach królowi, któryzawoławszy mię, spytał: Cóż tam?" Powiem, że już przyjechali, alegospody nie mogą mieć.Kazał tedy Scypionowi2 ze mną, żeby kilkurugować z gospod i tam, na Pradze, stanąć do dalszej dyspozycyej.I taksię stało.Nazajutrz posłano po nich karetę królewską i dano nam stancyą wedworku jednego Francuza; tameśmy stali.Mnie zaś król na kożdy dzieńkazał bywać u siebie dla konferencyej i pieniędzy też na wiwendę.Nieskąpo mi było pieniędzy, bo i z Daniej miałem, i od króla niedawnowziąłem 500 czerwonych złotych i Moskwę prowadząc, wziąłem17.000; a więc, że to łatwo przyszło, nie bardzo się też ich i szanowało.Napawaliśmy się często z dworskimi, jako to przy Warszawie prędkodostanie kompaniej i znajomości.1Szeling był dworzaninem królewskim.2Jerzy Scypio był chorążym wendeńskim.Mazepa już był króla przeprosił o owo szalbierstwo grodzieńskie iznowu przyjechał do dworu; chodziliśmy bok o bok jeden wedledrugiego, bo lubo to jedno oskarżenie nie uczyniło mi nic złego iowszem nabawiło mię chleba i dobrej sławy, czego i sami związkowizazdrościli, drudzy też winszowali, ale przecie na niego mi mrucznobywało, a zwłaszcza podpitemu, jako to zwyczajnie, najbardziejwtenczas na oczy lezą wszystkie offensy1.Jednego czasu przyszedłemprzed pokój, przed ten ostatni, gdzie król był.Zastałem go tam; nie było,tylko kilka dworskich; przyszedłem tedy dobrze podpity i mówię doowego Mazepy: Czołem, panie asawuła!" On też zaraz, jako to byłasztuka napuszysta, odpowie: Czołem, panie kapral!", z tej racyej, żemię to Niemcy wartowali w Grodnie; a ja, niewiele myśląc, jak go wytnąpięścią w gębę, a potem odskoczę się zaraz.Porwie się on za rękojeść, jateż także; skoczyli: Stój, stój! król to tu za drzwiami".%7ładen dworskiprzy nim się nie oponował2, bo go też nie bardzo nawidzieli, że to byłtrochę szalbierz, a do tego Kozak, niedawno nobilitowany.Moje teżwiedzieli słuszną do niego urazę i respektowali mię, bom się był już znimi pokumał i nie kurczyłem się też dla nich w kożdym posiedzeniu.Uczynił się tedy rozruch.Wszedł tedy jeden do pokoju i mówi: Mścikrólu, pan Pasek dał w gębę Mazepie".A król go też zaraz w gębę: Niepraw lada czego, kiedy cię nie pytają".Biskup się zdumiał, widząc, że tocapitale, spodziewał się, że na mnie będą jakie insultus, przystąpiwszysię do mnie i mówi: Nie znam Wści, ale dla Boga życzę, uchodz Wść,bo to kryminał wielki w pokoju królewskim jego dworzaninowi dać wgębę".Ja odpowiem: WM.M.Pan nie wiesz, co mi ten zdrajca winien".Znowu biskup: Jakożkolwiek, ale na tym miejscu nie godzi sięporywać; uchodz Wść, póko jest czas a póko się król nie dowie".Jamówię: Nie pójdę".Mazepa poszedł z pokoju ledwie nie z płaczem; nietak go bolało uderzenie, jako [że]1Offensa - uraza.2Oponować - protestować, tu - ujmować się.się za nim dworscy nie ujęli, jako za kolegą.Powiedam tedy biskupowioriginem praetensionis, aż wyszedł podkomorzy koronny, dając znaćbiskupowi, że już może wniść do króla.Idąc pogroził mi palcem odnosa; jam się domyślił, że to tam już wiedzą.Weszli oni do króla, ajam też poszedł do gospody.Nazajutrz sobotni dzień był, nie poszedłemna zamek; bałem się przecie, a zwłaszcza po trzezwości insza jużczłowiekowi rekolekcya1.Pytam się z daleka, jezli się do króla niedoniesło.Powiedają mi, że wie król o tym, ale się nie gniewa i owszemuderzył po gębie pazia, co mu o tym powiedział, mówiąc: Naż też itobie, kiedyć się tam nie dostało; nie powiedaj mi lada czego".Wniedzielę poszedłem do podkomorzego i pytam, jeżeli się tam królowimogę pokazać.Powiedział mi, że król o gniewie i nie myśli i owszemmówił: Nie dziwuję mu się, bo to kalumnia2 bardziej boli, niżelirana; jeszcze dobrze, że się gdzie w drodze nie potkali.Dobrze też, żeMazepa tym tego zbył; niech na drugi raz wie, jako to fałszywe udawaćrzeczy".Jam też poszedł, kiedy królestwo jedli.Obaczywszy miękról rzecze: Daj go Bogu, spysznieliście, już was czwarty dzień niewidzę; ale widzę, trzeba was i z panami posłami cienko chować, to wysię będziecie często prezentowali w pokoju".Odpowiem: I tak ci,miłościwy królu, narzekają, choć mają dosyć ludzkości i traktamentu W.K.Mści; gdyby ich subtelniej3 chować, nie osiedziałbym ci się tam znimi".Potem w inszych materyach dyszkurował z różnymi.Jam jużrad, że się na mnie i nie zmarszczył o owego Mazepę.Stało posłów,żolnierzów siła.Wtem dano wety.A był tam niedzwiadek, alias informa człowiek, circiter lat 13 mający, krórego w Litwie parkanystawiając, Marcin Ogiński4 żywcem osocznikom kazał do sieci nagnać izłapać z wielką strzelców szkodą, bo go niedzwiedzie srogo bronili,osobliwie jedna wiel-1Rekolekcja - rozwaga.2Kalumnia - oszczerstwo.3Subtelniej - delikatniej, cieniej.4Marcin Ogiński - wojewoda trocki [ Pobierz całość w formacie PDF ]