X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wokó� twojego taty.-Skoro wszystko jest takie niejednoznaczne, podejrzewam, że policja z San Francisconic nie zrobi.Po rozmowie z Bostonem na pewno dojdą do wniosku, że to Marlin.Niebędą mieli żadnych wątpliwości.Najwyżej pokręcą g�ową nad raportem Ralpha.-Myślę, że poświęcą mu więcej uwagi.Wszyscy reprezentujemy prawo.Mamy �apaćz�ych facetów, nawet jeśli to wymaga otwarcia puszki z robakami.-Muszę zadzwonić do Douglasa, ostrzec go.To nie może być prawda.Nie chcia�am,żeby do tego dosz�o.Savich przewróci� oczami.-Może cię zrozumiem za jakieś trzydzieści lat, Sherlock.Zrób, co musisz.Chodz.Mam jeszcze plany na dzisiaj.-Jakie?Mój przyjaciel James Quinlan gra na saksie w klubie Bonhomie na Houtton Street,należącym do panny Lily, nader zasobnej czarnej damy, która podziwia jego ty�ek i marzycielskie oczy równie szczerze jak jego grę.On przychodzi tam co najmniej raz albo dwarazy w tygodniu.Sally, jego żona, uwielbia ten lokal.Marvin, wykidaj�o, nazywają lalką.W�aściwie on nazywa wszystkie kobiety lalkami.Ale Sally jest naprawdę fajną lalką.Nigdynie zapomnę, jak barman Fuzz da� im butelkę wina na prezent ślubny.Mia�a prawdziwykorek.Zadziwiające.Wszystko to by�o dziwne.Lacey powiedzia�a powoli, zadowolona, szczęśliwa z nawetkrótkiej odmiany:-Więc chodzisz tam, żeby go s�uchać? Nagle zrobi� zak�opotaną minę.Unika� jejspojrzenia.Odchrząkną� i mrukną�:-No, tak.K�ama�.Przechyli�a g�owę na bok.-Zabierzesz mnie kiedyś ze sobą? Ja też chętnie go pos�ucham.No i nigdy niespotka�am Sally Quinlan.S�ysza�am, że jest doradcą senatora.Aha.Tak, jasne.Może kiedyś.Zobaczymy.Nie odpowiedzia�a.Zbliżali się już do jejdomu.Sierp księżyca prześwitywa� przez gotyckie chmury - cienkie i wiotkie, uk�adające sięw ponure obrazy.By�a dopiero ósma trzydzieści, ch�odny wieczór z lekkim wiatrem.-Powinnaś zostawiać zapalone świat�o.-FBI nie p�aci mi aż tak dobrze, Dillon.To by kosztowa�o majątek.-Masz system alarmowy?-Nie.Cóż to? Nagle zaczą�eś się martwić? Jeszcze niedawno wyśmiewa�eś się z moichzamków.-Tak, i ciekawi�o mnie, dlaczego osoba, która stawi�a czo�o Mar-linowi jak prawdziwawojowniczka, potrzebuje w domu więcej zamków, niż prezydent ma ochroniarzy.-To zupe�nie co innego.-Domyślam się.I nie opowiesz mi o tym?-Nie mam nic do opowiadania.O co ci chodzi�o z tym systemem alarmowym?-Ktoś próbowa� cię przejechać.To trochę zmienia postać rzeczy.Znowu do tegowrócili.-To by� wypadek.-Możliwe.-Dobranoc, Dillon. ROZDZIA� 20Lacey otworzy�a frontowe drzwi i wesz�a do ma�ego przedpokoju.Wyciągnę�a rękę iprzekręci�a kontakt.Zwiat�o zamigota�o, a po chwili zaświeci�o równo.Odwróci�a się, żebyzamknąć za sobą drzwi - zasuwa, dwa �ańcuchy.Z nawyku zajrza�a do salonu i kuchni, zanimprzesz�a do sypialni.Wszystko wygląda�o tak, jak powinno.Zatrzyma�a się nagle.Powoli od�oży�a na pod�ogę gimnastyczny pantofel, któryw�aśnie zdję�a.Odwróci�a się i nads�uchiwa�a.Nic.To tylko nerwy.Przypomnia�a sobie tę odleg�ą noc w mieszkaniu na trzecim piętrze,kiedy obudzi�a się, s�ysząc ha�as, i ma�o nie umar�a ze strachu.Potem wzię�a się w garść iposz�a sprawdzić, kto ha�asuje.To by�a mysz.Ma�a g�upia myszka, tak przerażona, że niewiedzia�a nawet, dokąd ma uciekać.I tej nocy nastąpi� prze�om.Zdję�a strój gimnastyczny i ruszy�a do �azienki.Zanim wesz�a pod prysznic,przekręci�a zamek w drzwiach, śmiejąc się z siebie.Idiotka, powiedzia�a g�ośno, zwolni�azamek i wesz�a pod prysznic.Gorąca, gorąca woda.Cudowne uczucie.Dillon ma�o jej nie zabi�, ale gorąca wodapomaga�a.Czu�a, jak obola�e mięśnie nóg jęczą z ulgi.Powiedzia� jej, że ćwiczenia chronią go przed nadmiernym stresem.Oraz dająwspaniale cia�o, ale tego mu nie powiedzia�a.Zaczyna�a się zastanawiać, czy nie mia� trochęracji z tym stresem.Przez godzinę treningu nie poświęci�a ani jednej myśli MarlinowiJonesowi czy niejednoznacznemu raportowi Dzikiego Ralpha Yorka.Jakieś dziesięć minut pózniej wysz�a spod prysznica do zaparowanej �azienki.Owinę�ag�owę grubym ręcznikiem z egipskiej bawe�ny, a potem przetar�a lustro końcem drugiegoręcznika.Spojrza�a na zamaskowaną twarz tuż za nią.Wrzask uwiąz� jej w gardle.Zamar�a.Nie oddycha�a, nie mog�a oddychać, dopókiświszczące powietrze nie wylecia�o jej z ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi uД№Еєytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerД‚Е‚w w celu dopasowania treД№В›ci do moich potrzeb. PrzeczytaД№В‚em(am) Politykę prywatnoД№В›ci. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerД‚Е‚w w celu personalizowania wyД№В›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treД№В›ci marketingowych. PrzeczytaД№В‚em(am) Politykę prywatnoД№В›ci. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.