[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona także chciała, by Eugene na szeroką skalę rozwinął rodzinny biznes, ale mąż nie słuchałżadnego z nich.Sfrustrowana i wciąż niezadowolona, kłóciła się z mężem, co prowadziło dotego, że Eugene uciekał do Maine, a ona, jeszcze bardziej nieszczęśliwa, zostawała sama.Na miejscu był za to John.Doszło do tego zupełnie spontanicznie, w pewien deszczowy piątkowy wieczór, krótkopo rodzinnej sprzeczce.Eugene spakował Pam i wyjechał z nią na weekend do Maine, pozo-stawiając Patrycję samą w domu.Kiedy John wrócił z firmy, zastał ją pogrążoną w rozpaczy.Ponieważ był dżentelmenem, pozwolił, by płacząc oparła się na jego ramieniu.Objął ją w pasiei zaczął machinalnie gładzić po plecach.Wtedy poczuł, że coś się stało.Ruchy jego rąk przesta-ły być tak niewinne i przyłapał się na tym, że z rosnącym pożądaniem dotyka jej ciała, którebyło delikatne i piękne.Musnął usta Patrycji, potem jeszcze raz.Nie potrafił już myśleć racjo-nalnie, nie kontrolował się.Zareagował jak każdy normalny, dwudziestoośmioletni mężczyzna.Choć orgazm, który przeżył tej nocy, nie był tak upojny i gwałtowny jak zazwyczaj, jed-nak posiadał w sobie coś niepowtarzalnego.Zaspokoił czarną stronę jego duszy, wzbudził per-wersyjną radość.Właśnie przyprawił rogi własnemu ojcu.SR Rozdział piątyMamo? - wołała Pam już od progu.- Mamo? - Zanim drzwi zdążyły się za nią zamknąć,upuściła torbę na podłogę i rzuciła się w stronę dużego pokoju, ale nie zastała w nim Patrycji.Nie było jej też w buduarze ani w bibliotece.- Mamo? - Wetknęła głowę do kuchni.- Hettie,mamy nie ma w domu?Hettie, olbrzymia i bardzo ciemna Jamajka, była wspaniale gotującą kucharką.- Ależ tak, panienko Pamelo.Jest na górze.Ucięła sobie drzemkę.- Podsunęła talerz wstronę dziewczyny.- Racuszki.Zrobiłam specjalnie dla panienki.Pam uśmiechnęła się do kucharki, pospiesznie chwyciła placek z talerza i wyszła wpy-chając go do ust.Przebiegła korytarz i była w połowie schodów, kiedy na górze pojawił sięJohn i zagrodził jej drogę.Był ostatnią osobą, którą chciała teraz widzieć.- Co ty tutaj robisz? - zapytała.- Mieszkam tu.- Powinieneś być w pracy.- Przesunęła się na bok, by go ominąć, ale on oparł rękę ościanę.- Musiałem się przebrać.W Parker House wydają cocktail party.Pam przesunęła się na drugą stronę, ale on chwycił za mahoniową balustradę.- Odsuń się, John.Muszę iść na górę.- Skąd ten pośpiech?- Muszę zobaczyć się z matką.- Ona teraz odpoczywa.Pam spróbowała przemknąć mu pod ramieniem, ale była już na to zbyt duża.W ciągukilku ostatnich miesięcy znacznie urosła, co może by jej przeszkadzało, gdyby nie Eugene.Byłdumny z jej wzrostu i twierdził, że odziedziczyła go po nim.Więc doszła do prostego wniosku,że lepiej być wysoką i szczupłą niż jakąś małą pokraką.Jednak mimo swego wzrostu nie mogła jeszcze spojrzeć bratu prosto w oczy.Nie dorów-nywała mu też siłą fizyczną.Czuła się niepewnie.W dodatku John nie wyglądał tak porządniejak zawsze.Chociaż miał na sobie ubranie, które nosił do pracy, koszula była rozpięta, a spodniej widać było gołe piersi.Zmierzwione włosy opadały mu na czoło.- Muszę z nią porozmawiać.Proszę cię, John, przepuść mnie.- A o czym chcesz z nią rozmawiać?SR - Nie twój interes.- O co chodzi, Pam?Nie zamierzała dzielić się z nim tą informacją.- To nic ważnego.- Zanadto się spieszysz, żeby to nie było coś ważnego.Nie mogłaś przynajmniej zdjąćpłaszcza?Ostatnią rzeczą, o której teraz myślała, był płaszcz.- Przepuść mnie, John! - Odwróciła twarz w górę schodów.- Mamo? Mamo!- Powiedziałem ci, że odpoczywa.- Tylko ją o coś zapytam.- Wzięła głęboki oddech i jeszcze raz krzyknęła głośno: - Ma-mo!- Zamknij się i zostaw ją w spokoju.- John chwycił ją potężną dłonią za ramię i zacząłsprowadzać w dół schodów.- Puść mnie.- Opierała się i wyrywała.Po chwili, kiedy ją wreszcie uwolnił, popatrzyłana niego z wściekłością.- Jakim prawem tak mnie szarpiesz? Co ty sobie wyobrażasz, że kimjesteś? Na pewno nie moim ojcem ani strażnikiem.To moja matka.Mam prawo się z nią zoba-czyć, kiedy chcę!- Nie, jeśli ma coś innego na głowie.- Zawsze ma coś innego na głowie, bo ty przychodzisz do domu i zajmujesz ją gadaniemo pracy.No więc, moja sprawa jest ważna.Muszę o tym natychmiast porozmawiać.Nie mogę ztym czekać.- Będziesz musiała, księżniczko, ponieważ nie pójdziesz na górę, zanim.- John? - zawołała Patrycja ze szczytu schodów.Miała na sobie jedwabny szlafrok i pal-cami rozczesywała włosy.- W porządku, John.O co chodzi, Pamelo?Dziewczyna usłyszała w głosie matki zniecierpliwienie i obarczyła za to winą brata.- Chciałam cię o coś zapytać, ale on mi nie pozwolił.- Znowu spróbowała się przedrzećna górę, ale John ciałem zagrodził jej drogę.Nie musiał tego robić, bo matka nie spała.Pamzdała sobie sprawę, że Johnowi ta zabawa sprawia przyjemność.Cieszył się, że ją zezłościł.Natychmiast przestała się z nim szamotać i zeszła na dół.- Claflinowie zaproponowali mi wy-jazd wraz z nimi na weekend do North Conway.Wyjeżdżają zaraz po obiedzie i wracają w nie-dzielę wieczorem.Mogę jechać?- Co to jest North Conway? - zapytała Patrycja.SR - Oni tam mają dom.Niecałe pięć minut od gór, jak mówi Laurie.- Narty - podpowiedział Patrycji John.- Nie możesz jechać - rzucił w stronę Pam.- Nieumiesz jezdzić na nartach.Połamałabyś nogi.Ignorując go, Pam zwróciła się do matki.- Tam jest szkółka narciarska.Wezmę lekcje.To samo zrobi Laurie.Proszę cię, mamo.Zawsze chciałam się nauczyć jezdzić na nartach.- To nieprawda - sprzeczał się John.- Ale wszystkie nastolatki marzą, że na stoku natknąsię na Jeana Claude'a Killy.Nie łudz się, jego tam nie będzie, księżniczko, natomiast chłopcywyśmieją cię, kiedy się będziesz przewracała.- Odezwał się dzwonek u drzwi wejściowych.-Powinnaś była nauczyć się jezdzić na nartach, jak byłaś mała.- Skrzywił usta, widząc, że Pamodwraca się i biegnie do drzwi.- Na Boga, dziewczyno, mamy odzwiernego.Nie przejmując się etykietą, Pam sama otworzyła drzwi.- Hillary - odetchnęła z ulgą.Pomimo przykrych początków znajomości, zostały przyja-ciółkami.Wprawdzie Hillary, w przeciwieństwie do innych znajomych Pam, nie miała nicwspólnego ze stylem dzieci kwiatów, a odkąd poszła do college'u, wyszlachetniała i nabrałaogłady.Zdaniem Pam wyglądała prześlicznie.Ciemne oczy, włosy z przedziałkiem na środku,spływające swobodnie na ramiona.Spod płaszcza wyłaniała się króciutka sukienka, taka, jakiejPam nie mogłaby włożyć.- Tak się cieszę, że jesteś.Umiesz jezdzić na nartach?Hillary popatrzyła na nią ze zdumieniem, potem zerknęła na Johna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl