[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet na szpilkach była od niego niższa o dobrekilkanaście centymetrów; czuła się przytłoczona pochyloną nad sobąmasywną sylwetką.Ręka True przyciągnęła ją do siebie, a ustaspotkały się z jej ustami.Naparła rękami na ramiona Gallaghera, próbując go od siebieodepchnąć.W innych okolicznościach ten pocałunek mógłby jąucieszyć, mogłaby nawet odpowiedzieć na tak śmiałe zaloty Trueumiał całować: jego usta były ciepłe, oddech przyjemny, językdelikatnie pieścił wargi Milli, lecz nie wpychał się nachalnie dośrodka.Przyciśnięta do ciała Gallaghera, czuła jego erekcję.Odwróciła głowę i szarpnęła się mocniej, mężczyzna puścił ją isię cofnął.181an43usoladnacs- Mówiłeś, że się wycofujesz? - parsknęła, rozumiejąc, żeGallagher nie przyjął jej odmowy do wiadomości.- Tak jest - odparł, jego twarz była nieruchoma, oczy zmrużone.- Ale chciałem przedtem posmakować ciebie.I chciałem, żebyś typosmakowała mnie.Jeżeli kiedykolwiek zmienisz zdanie, po prostumi to powiedz.Ta samcza pewność siebie nie była sama w sobie odpychająca,ale gwałtowność True uruchomiła dzwonki alarmowe w głowie Milli inakazała jej jak najszybciej kończyć tę konwersację.Wyjęła klucze iotworzyła drzwi.- Dobranoc - powiedziała, wchodząc do środka i zamykającdrzwi za sobą na zamek.Wszystko praktycznie jednym ruchem.Była tak zdenerwowana, że dobrą chwilę zajęło jejuświadomienie sobie, iż coś jest nie tak.W przedpokoju było ciemno.Milla zamarła; mrok niemal fizycznie naparł na nią ze wszystkichstron, gdy uświadomiła sobie, że nie jest w domu sama.-13-182an43usoladnacsRip nie pojechał do domu.Poprosił taksówkarza o zawiezieniedo szpitala.Użył swojej karty identyfikacyjnej, żeby wjechać naparking dla personelu.Wysiadł tam z samochodu, każąc kierowcyzaczekać.Obejrzał zaparkowane auta; nie zaskoczyło go to, że nieznalazł pośród nich własnego samochodu.Był zmartwiony irozczarowany, lecz nie zaskoczony Przypiął do klapy swójidentyfikator i wszedł do środka, na ostry dyżur.- Przyjęto dziś na oddział Felicię DAngelo? - spytałpielęgniarkę siedzącą przy komputerze.Dziewczyna szybkowprowadziła nazwisko.- Nie, panie doktorze.Mamy Ramona D'Angelo, ale nie Felicię.Dla pewności Rip poprosił jeszcze taksówkarza o zawiezienie dodrugiego szpitala, w którym pracowała Susanna i on sam.Powtórzyłtę samą procedurę: okazało się, że i tu na parkingu nie ma jegosamochodu, a w szpitalu nie leży Felicia DAngelo.Miał nadzieję, wielką nadzieję, że Susanna jednak czeka naniego w domu.%7łe to fałszywe wezwanie na pager i ta jej historyjka sączęścią misternego planu mającego na celu skojarzenie ze sobą Milli iTrue Gallaghera.Mimo wszystko wciąż miał nadzieję.Ale dom był ciemny, w żadnym z okien nie paliło się światło.Zapłacił sowicie taksówkarzowi, potem powlókł się do drzwifrontowych i otworzył je.Mechanicznym ruchem wyłączył alarm izapalił światła183an43usoladnacsZastanawiał się, jaką bajkę opowie mu Susanna po powrocie dodomu.Zastanawiał się, gdzie ona może być.Zastanawiał się, co onma, do cholery, teraz zrobić.**Może True nie wrócił jeszcze do samochodu, może usłyszy jejkrzyk.Myśli galopowały przez głowę Milli usiłującej z całych siłopanować własne, ściśnięte do granic możliwości gardło.Ale czułasię jak w koszmarnym śnie: chcesz krzyczeć, ale nie jesteś w staniewydobyć z siebie głosu.Jedyny dzwięk, jaki udało jej się wycisnąć zgardła, brzmiał jak cichy pisk przerażonej myszy Zresztą momentalnieurwał się, gdy czyjaś dłoń zakryła jej usta, a twarde, stalowe ciałoprzyparło ją do ściany- śśś - syknął niski głos.- Nie krzycz.To tylko ja.Tylko on? No dobrze, wiedziała już, że to Diaz - świetnie.Jakośnie odebrało jej to chęci do wycia z przerażenia.Fizycznie czuła, jakjej serce tłucze się w klatce piersiowej.Prawie cieszyła się z tegowbicia w ścianę, bo nie sądziła, by roztrzęsione kolana dały radę jąteraz utrzymać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nawet na szpilkach była od niego niższa o dobrekilkanaście centymetrów; czuła się przytłoczona pochyloną nad sobąmasywną sylwetką.Ręka True przyciągnęła ją do siebie, a ustaspotkały się z jej ustami.Naparła rękami na ramiona Gallaghera, próbując go od siebieodepchnąć.W innych okolicznościach ten pocałunek mógłby jąucieszyć, mogłaby nawet odpowiedzieć na tak śmiałe zaloty Trueumiał całować: jego usta były ciepłe, oddech przyjemny, językdelikatnie pieścił wargi Milli, lecz nie wpychał się nachalnie dośrodka.Przyciśnięta do ciała Gallaghera, czuła jego erekcję.Odwróciła głowę i szarpnęła się mocniej, mężczyzna puścił ją isię cofnął.181an43usoladnacs- Mówiłeś, że się wycofujesz? - parsknęła, rozumiejąc, żeGallagher nie przyjął jej odmowy do wiadomości.- Tak jest - odparł, jego twarz była nieruchoma, oczy zmrużone.- Ale chciałem przedtem posmakować ciebie.I chciałem, żebyś typosmakowała mnie.Jeżeli kiedykolwiek zmienisz zdanie, po prostumi to powiedz.Ta samcza pewność siebie nie była sama w sobie odpychająca,ale gwałtowność True uruchomiła dzwonki alarmowe w głowie Milli inakazała jej jak najszybciej kończyć tę konwersację.Wyjęła klucze iotworzyła drzwi.- Dobranoc - powiedziała, wchodząc do środka i zamykającdrzwi za sobą na zamek.Wszystko praktycznie jednym ruchem.Była tak zdenerwowana, że dobrą chwilę zajęło jejuświadomienie sobie, iż coś jest nie tak.W przedpokoju było ciemno.Milla zamarła; mrok niemal fizycznie naparł na nią ze wszystkichstron, gdy uświadomiła sobie, że nie jest w domu sama.-13-182an43usoladnacsRip nie pojechał do domu.Poprosił taksówkarza o zawiezieniedo szpitala.Użył swojej karty identyfikacyjnej, żeby wjechać naparking dla personelu.Wysiadł tam z samochodu, każąc kierowcyzaczekać.Obejrzał zaparkowane auta; nie zaskoczyło go to, że nieznalazł pośród nich własnego samochodu.Był zmartwiony irozczarowany, lecz nie zaskoczony Przypiął do klapy swójidentyfikator i wszedł do środka, na ostry dyżur.- Przyjęto dziś na oddział Felicię DAngelo? - spytałpielęgniarkę siedzącą przy komputerze.Dziewczyna szybkowprowadziła nazwisko.- Nie, panie doktorze.Mamy Ramona D'Angelo, ale nie Felicię.Dla pewności Rip poprosił jeszcze taksówkarza o zawiezienie dodrugiego szpitala, w którym pracowała Susanna i on sam.Powtórzyłtę samą procedurę: okazało się, że i tu na parkingu nie ma jegosamochodu, a w szpitalu nie leży Felicia DAngelo.Miał nadzieję, wielką nadzieję, że Susanna jednak czeka naniego w domu.%7łe to fałszywe wezwanie na pager i ta jej historyjka sączęścią misternego planu mającego na celu skojarzenie ze sobą Milli iTrue Gallaghera.Mimo wszystko wciąż miał nadzieję.Ale dom był ciemny, w żadnym z okien nie paliło się światło.Zapłacił sowicie taksówkarzowi, potem powlókł się do drzwifrontowych i otworzył je.Mechanicznym ruchem wyłączył alarm izapalił światła183an43usoladnacsZastanawiał się, jaką bajkę opowie mu Susanna po powrocie dodomu.Zastanawiał się, gdzie ona może być.Zastanawiał się, co onma, do cholery, teraz zrobić.**Może True nie wrócił jeszcze do samochodu, może usłyszy jejkrzyk.Myśli galopowały przez głowę Milli usiłującej z całych siłopanować własne, ściśnięte do granic możliwości gardło.Ale czułasię jak w koszmarnym śnie: chcesz krzyczeć, ale nie jesteś w staniewydobyć z siebie głosu.Jedyny dzwięk, jaki udało jej się wycisnąć zgardła, brzmiał jak cichy pisk przerażonej myszy Zresztą momentalnieurwał się, gdy czyjaś dłoń zakryła jej usta, a twarde, stalowe ciałoprzyparło ją do ściany- śśś - syknął niski głos.- Nie krzycz.To tylko ja.Tylko on? No dobrze, wiedziała już, że to Diaz - świetnie.Jakośnie odebrało jej to chęci do wycia z przerażenia.Fizycznie czuła, jakjej serce tłucze się w klatce piersiowej.Prawie cieszyła się z tegowbicia w ścianę, bo nie sądziła, by roztrzęsione kolana dały radę jąteraz utrzymać [ Pobierz całość w formacie PDF ]