[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz dostrzegli wyraznie postać człowieka, który pochylony,miarowymi ruchami wbijał w rozmiękłą ziemię ostrze łopaty i odrzucał na bokciężkie, zmieszane z trawą grudy.Z boku czerniały zwłoki psa.Polewski odbezpieczył pistolet.Ten dzwięk nagle - obudził czujnośćkopiącego człowieka.Drgnął, odwrócił się błyskawicznie, unosząc w góręłopatę.Zanim jednak zdążyli zareagować, ręka opadła mu, a twarz przybraławyraz zdumienia.Szczęsny zrozumiał, że Zalewski spodziewał się kogośinnego.I że na tego kogoś zamierzył się łopatą w braku innej broni.Pokłócilisię? - pomyślał.- Służba Bezpieczeństwa! Proszę odrzucić łopatę i podnieść ręce do góry -powiedział major.Zygmunt posłusznie uniósł ręce.Kapral sprawnymi ruchami obmacał good góry do dołu, spojrzał na Polewskiego i potrząsnął przecząco głową.- Zygmunt Zalewski? - spytał major, choć znał tę twarz z licznych zdjęć.- Tak - mruknął chłopak.- Może pan opuścić ręce.Pójdziemy do mieszkania.- Dlaczego zabił pan psa? - Szczęsny zwrócił na niego czarne, wąskieoczy.Zalewski nie odpowiedział.Opuścił głowę i stał nieruchomo, zezwieszonymi rękami.- Kto go zabił? Pies był chory?Znów żadnej odpowiedzi.Kapitan przykucnął obok martwego Kuby i wświetle latarki obejrzał głowę.Była przestrzelona.- Nie rusz! - warknął chłopak.- Idziemy - Polewski trącił go lekko w ramię.- Porozmawiamy w domu.Weszli do kuchni, stamtąd do pokoju.Major przywołał dwóchmilicjantów, którzy pilnowali Zalewskiego.Chłopak zresztą nie zdradzał chęciucieczki.Siadł w pokoju na krześle, zwiesił głowę i milczał.Nie reagował nażadne pytania, więc obaj oficerowie pozostawili go w spokoju, zajmując sięmieszkaniem.Kilku pracowników obstawiło willę, inni czuwali dokoła ogrodu.Drugi człowiek, który od pewnego czasu przebywał w willi, musiał więc byćgdzieś tutaj.Kiedy odsunęli tapczan i właz, spojrzeli na siebie.- Cholera! - zaklął Szczęsny.Skoczył, w dół, Polewski zsunął się za nim.Na podłodze, w całkowicie urządzonym i umeblowanym pokoju,pośrodku grubego dywanu leżał trup mężczyzny z głową zalaną krwią.Był toczłowiek około pięćdziesiątki, miał ciemne włosy, nos lekko zakrzywiony iotwarte, niebieskie oczy.- Cywil - powiedział Szczęsny.- Tak go opisał inżynier.- W każdym razie to chyba ten rzekomy pułkownik z kontrwywiadu.- Kto go zlikwidował? Zygmunt?- A któż by inny? Zresztą to się wyjaśni.Popatrz, radiostacja.Zdaje się,że znajdziemy tu wiele ciekawego materiału.- Major rozglądał się po pokoju,starając się niczego nie dotknąć, zanim fotograf i technicy nie wykonają swojejroboty.- Wracamy na górę.Wezwę ekipę śledczą.Zalewski spojrzał na nich, kiedy wrócili do kuchni.Twarz miał zaciętą,oczy jak z kamienia.- Kim jest ten człowiek, tam, na dole? Ten zabity? - Spytał kapitan, niespodziewając się zresztą odpowiedzi.Ale Zygmunt odparł spokojnym głosem:- Mój stryj.Leopold Zalewski.- I dodał obojętnie: - Ja go zabiłem.- Dlaczego?- Za Kubę! - krzyknął.Potem znów opuścił głowę i już się nie odzywał.Wśród wielu szpiegowskich dokumentów, fałszywych papierów idowodów, znalezli paszport obywatela Stanów Zjednoczonych AP, LeopoldaWillmana, współwłaściciela i przedstawiciela firmy: Louis Grant andWillman.W paszporcie znajdowała się polska wiza oraz adnotacje celne igraniczne, stwierdzające, że Mr.Leopold Willman przybył do Polski w celachhandlowych.Zdjęcie w paszporcie przedstawiało mężczyznę, którego zwłokiznalezli w willi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Teraz dostrzegli wyraznie postać człowieka, który pochylony,miarowymi ruchami wbijał w rozmiękłą ziemię ostrze łopaty i odrzucał na bokciężkie, zmieszane z trawą grudy.Z boku czerniały zwłoki psa.Polewski odbezpieczył pistolet.Ten dzwięk nagle - obudził czujnośćkopiącego człowieka.Drgnął, odwrócił się błyskawicznie, unosząc w góręłopatę.Zanim jednak zdążyli zareagować, ręka opadła mu, a twarz przybraławyraz zdumienia.Szczęsny zrozumiał, że Zalewski spodziewał się kogośinnego.I że na tego kogoś zamierzył się łopatą w braku innej broni.Pokłócilisię? - pomyślał.- Służba Bezpieczeństwa! Proszę odrzucić łopatę i podnieść ręce do góry -powiedział major.Zygmunt posłusznie uniósł ręce.Kapral sprawnymi ruchami obmacał good góry do dołu, spojrzał na Polewskiego i potrząsnął przecząco głową.- Zygmunt Zalewski? - spytał major, choć znał tę twarz z licznych zdjęć.- Tak - mruknął chłopak.- Może pan opuścić ręce.Pójdziemy do mieszkania.- Dlaczego zabił pan psa? - Szczęsny zwrócił na niego czarne, wąskieoczy.Zalewski nie odpowiedział.Opuścił głowę i stał nieruchomo, zezwieszonymi rękami.- Kto go zabił? Pies był chory?Znów żadnej odpowiedzi.Kapitan przykucnął obok martwego Kuby i wświetle latarki obejrzał głowę.Była przestrzelona.- Nie rusz! - warknął chłopak.- Idziemy - Polewski trącił go lekko w ramię.- Porozmawiamy w domu.Weszli do kuchni, stamtąd do pokoju.Major przywołał dwóchmilicjantów, którzy pilnowali Zalewskiego.Chłopak zresztą nie zdradzał chęciucieczki.Siadł w pokoju na krześle, zwiesił głowę i milczał.Nie reagował nażadne pytania, więc obaj oficerowie pozostawili go w spokoju, zajmując sięmieszkaniem.Kilku pracowników obstawiło willę, inni czuwali dokoła ogrodu.Drugi człowiek, który od pewnego czasu przebywał w willi, musiał więc byćgdzieś tutaj.Kiedy odsunęli tapczan i właz, spojrzeli na siebie.- Cholera! - zaklął Szczęsny.Skoczył, w dół, Polewski zsunął się za nim.Na podłodze, w całkowicie urządzonym i umeblowanym pokoju,pośrodku grubego dywanu leżał trup mężczyzny z głową zalaną krwią.Był toczłowiek około pięćdziesiątki, miał ciemne włosy, nos lekko zakrzywiony iotwarte, niebieskie oczy.- Cywil - powiedział Szczęsny.- Tak go opisał inżynier.- W każdym razie to chyba ten rzekomy pułkownik z kontrwywiadu.- Kto go zlikwidował? Zygmunt?- A któż by inny? Zresztą to się wyjaśni.Popatrz, radiostacja.Zdaje się,że znajdziemy tu wiele ciekawego materiału.- Major rozglądał się po pokoju,starając się niczego nie dotknąć, zanim fotograf i technicy nie wykonają swojejroboty.- Wracamy na górę.Wezwę ekipę śledczą.Zalewski spojrzał na nich, kiedy wrócili do kuchni.Twarz miał zaciętą,oczy jak z kamienia.- Kim jest ten człowiek, tam, na dole? Ten zabity? - Spytał kapitan, niespodziewając się zresztą odpowiedzi.Ale Zygmunt odparł spokojnym głosem:- Mój stryj.Leopold Zalewski.- I dodał obojętnie: - Ja go zabiłem.- Dlaczego?- Za Kubę! - krzyknął.Potem znów opuścił głowę i już się nie odzywał.Wśród wielu szpiegowskich dokumentów, fałszywych papierów idowodów, znalezli paszport obywatela Stanów Zjednoczonych AP, LeopoldaWillmana, współwłaściciela i przedstawiciela firmy: Louis Grant andWillman.W paszporcie znajdowała się polska wiza oraz adnotacje celne igraniczne, stwierdzające, że Mr.Leopold Willman przybył do Polski w celachhandlowych.Zdjęcie w paszporcie przedstawiało mężczyznę, którego zwłokiznalezli w willi [ Pobierz całość w formacie PDF ]