[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kilkusekundach znikły w jego kłębach, a Celeste Preston o mało szlag na miejscu nie trafił zwściekłości.W drzwiach balkonowych stanęła tęga Tania o twarzy przypominającej księżyc wpełni.Widać było, że mobilizuje się wewnętrznie na gromy, jakie posypią się zaraz na jejgłowę.- Si, senora Preston?- Gdzieś ty się podziewała?! Myślałam, że nas bombardują! Co tu się, u diabła,wyprawia?- Nie wiem, senora.Chyba.- Cicho bądz! Daj mi lepiej drinka! - wpadła jej w słowo Celeste.- Cała chodzę znerwów!Tania wycofała się w głąb domu, żeby przygotować chlebo-dawczyni pierwszego wtym dniu drinka.Celeste stała na balkonie, zaciskając gniewnie dłonie na poręczy ozdobnej,kutej w żelazie balustrady.Z tej wysokości widziała stajnie, corall, padok - bezużytecznyteraz, bo wszystkie konie już zlicytowano.Asfaltowy podjazd okrążał wielki klomb ze spalonymi przez słońce badylami, w których trudno było rozpoznać piękne swego czasu,kiedy działał jeszcze system zraszający, peonie i stokrotki.Cytrynowożółta koszula nocnalepiła się Celeste do pleców; pot i upał podsyciły jej furię.Wycofała się w chłód sypialni,podeszła do różowego telefonu i starannie wymanicurowanym paznokciem wystukała naklawiaturze numer.- Tu biuro szeryfa - rozległ się w słuchawce śpiewny głos, głos chłopca.- ZastępcaChaffin przy aparacie.- Dawaj mi Vance'a - wpadła mu w słowo.- Eee.Szeryf Yance jest w tej chwili na patrolu.Czy to pani.- Celeste Preston.Chcę wiedzieć, co to za helikoptery latają nad moim domem o.-poszukała wzrokiem zegara na białym nocnym stoliczku -.o siódmej dwanaście rano! Tesukinsyny o mało nie zdmuchnęły mi dachu!- Helikoptery?- Umyj uszy, chłopcze! Przecież mówię wyraznie! Trzy helikoptery! Mało brakowało,a zaplątałyby mi się, cholera, w pościel! Co to ma znaczyć!- Eee.nie wiem, pani Preston.- W głosie zastępcy szeryfa pojawiły się nutkiniepokoju i Celeste wyobraziła go sobie, jak prostuje się za biurkiem.- Jeśli pani sobie życzy,mogę wywołać szeryfa Yance'a przez radio.- %7łyczę sobie.Powiedz mu, żeby się tu migiem pofatygował.- Nie czekając naodpowiedz odłożyła słuchawkę.Weszła Tania niosąc krwawą mary na jednej z ostatnich tac, jakie ostały się jeszcze zcennej srebrnej zastawy.Celeste wzięła szklaneczkę, łodygą selera wymieszała ziarenkapieprzu, i dwoma haustami wychyliła zawartość prawie do dna.Tania dodała dzisiaj więcejniż zwykle tabasco, ale Celeste nawet nie mrugnęła okiem.- Z kim mam dzisiaj przeprawę? - spytała, przesuwając rozkosznie chłodną ściankąszklaneczki po wysokim pomarszczonym czole.- Z nikim.Dziś ma pani czysty karnecik.- No i dzięki Bogu! Ta przeklęta banda krwiopijców nareszcie daje mi trochęodsapnąć, co?- Na poniedziałek rano jest pani umówiona z panami Wei-tzem i O'Connorem -przypomniała Tania.- O to będę się martwić w poniedziałek.Do tego czasu może mnie już zresztą nie byćna tym ziemskim padole. Dopiła drinka i odstawiła szklaneczkę na tacę.Przemknęło jej przez myśl, czyby niewrócić do łóżka, ale nerwy i tak nie pozwoliłyby jej teraz zasnąć.Ostatnie sześć miesięcybyło jednym pasmem prawnych korowodów, nie wspominając już o szkodach, jakich doznałajej ambicja.Czasami czuła się jak worek treningowy Pana Boga.Owszem, dopuściła się wżyciu wielu mało chwalebnych uczynków, ale teraz pokutowała za nie z nawiązką.- Coś jeszcze? - spytała Tania.Patrzyła na chlebodawczynię nieruchomymi,beznamiętnymi oczyma.- Nie, to wszystko.- Ale zanim Tania zdążyła dojść do masywnych, lśniącychsekwojowych drzwi, Celeste coś się przypomniało.- Chwileczkę.Zaczekaj.- Tak, senora?- Nie chciałam ci przed chwilą skakać do gardła.To przez te.no wiesz, takie terazczasy.- Rozumiem, seńora.- Cieszę się.Słuchaj, gdyby ciebie i Miguela naszła kiedyś ochota, żeby dobrać się dobarku, to się nie krępujcie.- Wzruszyła ramionami.- Szkoda, żeby tyle alkoholu sięzmarnowało.- Będę pamiętała, pani Preston.Celeste wiedziała, że nie będzie.Ani Tania, ani jej mąż nie pili, a zresztą ktoś musiałtu zachowywać trzezwość umysłu, choćby po to, żeby odganiać ludzkie sępy.Twardospojrzała Tani w oczy.- Wiesz, przez te trzydzieści cztery lata zwracałaś się zawsze do mnie albo  paniPreston", albo  seńora".Nigdy nie korciło cię, żeby powiedzieć do mnie po prostu  Celeste"?Tania zawahała się chwilę, potem pokręciła głową.- Ani razu, seńora.Celeste wybuchnęła śmiechem; był to serdeczny śmiech kobiety, której nieobce sątrudy życia, która niegdyś szczyciła się brudem pod paznokciami po zawodach rodeo i którazdawała sobie sprawę, że zwycięstwo i porażka to dwie strony tego samego medalu.- Szczera jesteś, Taniu! Wiem, że nigdy nie ceniłaś mnie wyżej od bąka puszczonegoprzez jaszczurkę, ale porządna z ciebie kobieta.- Uśmiech zniknął.- Doceniam, że zostaliścietutaj na tych kilka ostatnich miesięcy, choć nie musieliście przecież.- Pan Preston był dla nas zawsze bardzo dobry.Chcieliśmy spłacić ten dług.- I spłaciliście.- Przymrużyła oczy.- Ale powiedz mi, tak z ręką na sercu: czypierwsza pani Preston lepiej by sobie dała radę w tej gównianej sytuacji?Twarz Tani pozbawiona była wszelkich emocji. - Nie - odparła w końcu.- Pierwsza pani Preston była piękną i dobrą kobietą, alebrakowało jej pani odwagi.Celeste odchrząknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl