X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż może popra�wiłby ci się humor, gdybyś odwiedził jeden z tych domówpublicznych w zakazanych dzielnicach, w których tak częstobywasz.Z jakiegoś powodu myśl o przelotnej rozkoszy w ramio�nach nierządnicy wcale go nie pociągała.Zwłaszcza teraz,kiedy czuł jeszcze na ustach słodycz pocałunku Caroline.Jednym łykiem wypił resztę brandy, ale nawet palącyalkohol nie zatarł tego smaku.- Jedyna rzecz, która by mi poprawiła humor, to szybkipowrót panny Caroline Cabot do domu, do Surrey.- Z twojego tonu wnoszę, że panna Cabot nie zamierzaw najbliższych dniach wrócić do swego wiejskiego domu.- Właśnie.Zdaje się, że ona i jej urocze siostry dotrzyma�ją nam w tym tygodniu towarzystwa w Wiltshire.Julian wyprostował się i zamrugał powiekami.Teresa Medeiros Po północy - W tym tygodniu? Jesteś pewien, że to nie za wcześnie?Spodziewałem się, że wyjedziemy dopiero w przyszłymtygodniu.A co z Duvalierem? Skąd masz pewność, żepodąży za nami?- Och, nie obawiaj się.Udało nam się pobudzić jegociekawość.- Adrian spojrzał bratu prosto w oczy.Bezwahania przekazał mu złą wiadomość.- Dziś w nocy byłw parku Vauxhall.Julian znieruchomiał.- Widziałeś go? - wyszeptał niemal bezgłośnie.Adrian przypomniał sobie, jak usiłował podejść Duvalie-ra, który z kolei śledził niczego nieświadomą Caroline.Po�trząsnął głową.- Nie musiałem go widzieć.Wyczułem go na odległość.Ale kiedy byłem już blisko tego łajdaka, rozpłynął sięw mroku.Dopiero pózniej zdał sobie sprawę, że zniknięcie Duvalie-ra było wręcz błogosławieństwem.Gdyby zobaczył, jaknamiętnie całuje Caroline, z ich planów nic by nie wyszło.- Obawiam się, że nie mamy wyboru.Musimy jak naj�szybciej wyjechać z Londynu - oświadczył ponuro.- Nietylko Duvalier krążył dziś po parku.Larkin robi się corazbardziej dociekliwy.Jeśli go nie zmylimy, to wylądujemyw więzieniu Newgate jeszcze przed balem.A nie muszę cimówić, jakie by to miało tragiczne konsekwencje.- Potarłdłonią podbródek.- I tak mam coś do załatwienia w Wilts-hire.Dostałem dzisiaj wiadomość od Wilbury'ego, że ktoś- albo coś - zabija zwierzęta gospodarskie w Nettlesham.Farmerzy są przerażeni.- To nie ja - odrzekł Julian.- Nigdy nie lubiłem smakubaraniny.- Odwrócił wzrok, ale Adrian zdążył spostrzecTeresa Medeiros 96 Po północy w jego oczach cień wątpliwości.- Wiem, jakie to musi byćdla ciebie trudne.Ale nie spiszesz mnie na straty, prawda?- spytał lekkim tonem, żeby ukryć, jak ciężko mu zadawaćtakie pytanie.Adrian podszedł do brata.Choć w pierwszym odruchuchciał zmierzwić jego ciemne włosy, to jednak tylko lekkozacisnął mu rękę na ramieniu i zaczekał, aż Julian na niegospojrzy.- Nigdy nie spiszę cię na straty, Jules.Na pewno.I niechBóg ma w swojej opiece każdego, kto będzie chciał stanąć mina drodze.Julian uniósł brew.- Nawet pannę Caroline Cabot?- Zwłaszcza tę pannę - odrzekł Adrian, choć serce ścis�nęło mu się z żalu. eszcz dzwonił o szyby okien powozu.Caroline nieDwidziała przez nie nic, prócz własnego odbicia.Wy�tężyła wzrok, żeby zobaczyć krajobraz Wiltshire, ale napróżno.Wszystko zasłaniał deszcz i zapadające ciemności.Niebo przecięła błyskawica, zalewając okolicę nieziems�kim, oślepiającym światłem.Mogłaby przysiąc, że przezchwilę mignęła jej przed oczami sylwetka pochylonego jez�dzca, galopującego na koniu obok powozu.Potem znówzapadły ciemności i widziała w szybie tylko własną zamyś�loną twarz.Zaniepokojona opuściła mahoniowe żaluzje i oparła sięo poduszki wyściełające ławeczkę.W eleganckim powoziewicehrabiego nie czuło się tanich perfum i zastarzałegoodoru dymu tytoniowego, tylko zapach skóry, rumu i jakąśnieokreśloną woń męskiej obecności.Elegancji dopełniałymosiężne okucia lamp z mlecznego szkła.Portia siedziała skulona naprzeciw niej, opierając głowęna ramieniu Vivienne.Delikatne kołysanie resorowanegopojazdu i bębnienie kropel deszczu o dach ukołysały jądo snu.Przynajmniej wszystkie przebywały w ciepłym i suchymwnętrzu.Caroline mogła sobie tylko wyobrażać, jakich nie-Teresa Medeiros 98 Po północy wygód doświadcza stangret i lokaje jadący na zewnątrz.Deszcz padał nieustannie, odkąd powóz wicehrabiego wcze�snym popołudniem zatrzymał się przed drzwiami domu cio�tki, żeby je zabrać do zamku.Ku wielkiemu rozczarowaniuVivienne, a uldze Caroline, Kane wyjechał do Wiltshiredzień wcześniej, żeby uprzedzić służbę o przybyciu gości.Dwa razy zatrzymywali się, żeby zmienić konie.Musiałybrodzić po kostki w błocie, żeby przejść przez dziedzinieczajazdu, ogrzać się przy kominku i wypić filiżankę herbaty.Caroline wątpiła, czy podróżując w tym tempie, dotrą dozamku Trevelyan przed północą.A może gospodarzowi właśnie o to chodziło?Odpędziła od siebie tę niedorzeczną myśl.Adrian Kanebył człowiekiem zdecydowanym i władczym, ale na pewnonie potrafił kontrolować pogody.Zerknęła na Vivienne, która cierpliwie wyszywała jakąśmakatkę w mdłym świetle lampy podróżnej.Nadarzyła sięokazja, żeby wybadać, jak bardzo Kane zawładnął sercemsiostry.Portia spała głęboko, pochrapując lekko przez roz�chylone usta.- Na pewno nie możesz się już doczekać tej wizyty i baluna zamku - zagadnęła ostrożnie Caroline.- O, tak.- Vivienne wbiła igłę w materiał, nawet niepodnosząc wzroku znad robótki.Caroline westchnęła cicho.Wydobyć jakąkolwiek infor�mację z Vivienne było równie trudno, jak zmusić Portię,żeby nie wyrzucała z siebie każdej myśli, jaka jej tylkoprzyszła do głowy.- Lord Trevelyan wydaje się tobą bardzo zauroczony.Siostra uśmiechnęła się skromnie.- Chyba powinnam być wdzięczna losowi, prawda? TakiTeresa MedeirosPo północy99 konkurent to marzenie każdej dziewczyny: szarmancki, in�teligentny, elokwentny, dobry.I potrafi świetnie całować.Caroline zagryzła wargę, od�czuwając wyrzuty sumienia na wspomnienie gorących, na�miętnych ust Kane'a.Jeszcze raz zerknęła na Portię, żeby się upewnić, że naj�młodsza siostra nie podgląda ich spod spuszczonych rzęs.- Powiedz mi, Vivienne.Nie mogę opanować ciekawo�ści.Czy przez cały ten czas, który spędziliście razem,wicehrabia próbował kiedykolwiek.hm.bardziej się dociebie zbliżyć?Vivienne podniosła wzrok znad robótki.Na jej policzkiwystąpił rumieniec, podkreślony przez biel zatkniętej zauchem róży.Pochyliła się lekko do przodu, a Portia cichostęknęła i przesunęła głowę na poduszki oparcia.Przybita Caroline oczekiwała, że zaraz usłyszy opowieśćo tym, jak to Kane w każdej sposobnej chwili uczy młodekobiety, jak się całować.- Raz.- zaczęła Vivienne konfidencjonalnym szeptem,patrząc na starszą siostrę rozszerzonymi z przejęcia oczami- raz, kiedy wysiadaliśmy z powozu, potknęłam się, a lordTrevelyan położył mi rękę na ramieniu, żeby mnie pod�trzymać.Ze względu na okoliczności musiałam mu wyba�czyć tę niestosowną śmiałość.Caroline poczuła coś w rodzaju ulgi, choć sama przed sobąnie chciała tego przyznać.- To bardzo wielkodusznie z twojej strony.- Następnesłowa dobrała bardzo starannie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.