[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ipodobnie jak w wypadku każdej innej umiejętności, trzeba ćwiczyć ićwiczyć, aż stanie się to instynktowne.Wciśnij głowę w ramiona, wyceluj wtę dwulitrową butelkę.Strzelił.Spudłował. Wyrównaj pozycję, zwróć stopy w stronę celu.Naprowadz celowniktrochę niżej.Tym razem zahaczył o cel. Okej, zraniłem pustą butelkę po dietetycznej pepsi.Zostanępochwalony i nagrodzony?Teraz się uśmiechnęła, lecz blado, bez wewnętrznego światła. Szybko się uczysz, a ja mam piwo.Spróbuj jeszcze parę razy.274RLTPomyślał, że już mu wychodzi, i utwierdził się w przekonaniu, żenawet gdy mu wychodzi, wcale go to nie pociąga. Co za hałas! Zabezpieczył broń i rozładował tak, jak mupokazywała. No i masz teraz na podwórku kupę martwych sztuk dorecyklingu.Myślę, że strzelanie do puszek i butelek bardzo się różni odstrzelania do żywej istoty z krwi i kości.Potrafiłabyś wycelować doczłowieka i pociągnąć za spust? Tak.Człowiek, który chciał mnie zabić dla własnej przyjemności,poraził mnie prądem, ogłuszył, związał, zakneblował i zamknął w bagażnikusamochodu. Spokojne niebieskie oczy miotały pociski jak jej pistolet.Gdybym miała wtedy broń, użyłabym jej bez wahania.Jeżeli ktoś spróbujeznów mi to zrobić, pociągnę za spust bez sekundy zastanowienia.Trochę żałował, że udzieliła mu odpowiedzi takiej właśnie, jakąspodziewał się usłyszeć.Oddał jej berettę. Obyś nie musiała się nigdy przekonywać, że masz rację.Fionaschowała pistolet do kabury, wzięła torbę i zaczęła zbierać zużytemagazynki. Wolałabym nie udowadniać, że ją mam.Ale czuję się lepiej. To już coś. Przepraszam, że cię przestraszyłam.Nie pomyślałam, że podjedzieszi usłyszysz strzały. Pochyliła się, poczochrała Jawsa. Wytrzymałeś to,prawda? Nie boisz się dużego hałasu.Psy ratownicy muszą znosić głośnedzwięki bez popłochu.Przyniosę ci piwo, kiedy pozbieram cele.Pomyślał, jakie to dziwne, że nauczył się jej humorów.Czuł się z tymdziwnie i trochę nieswojo. A masz wino?275RLT Pewnie. Pozbieram te trupy.Ty nalej wina i zdobądz zamówienie tym swoimseksownym głosem.Mam ochotę na spaghetti. Nie mam seksownego głosu. Ależ masz.Wziął torbę i przeszedł przez prowizoryczną strzelnicę.Kiedyskończył zbieranie, Fiona siedziała na tylnym tarasie, a na stoliczku stałykieliszki z czerwonym winem. Za jakieś czterdzieści pięć minut.Mają spiętrzenie zamówień poinformowała. Mogę zaczekać. Usiadł, podniósł kieliszek. Tutaj chyba teżprzydałyby ci się porządne fotele. Przepraszam.Potrzebuję minuty. Oplotła ramionami najbliżejsiedzącego psa, wtuliła w niego twarz i zaszlochała.Simon wstał, wszedł do domu i przyniósł papierowe ręczniki. Wszystko było dobrze, dopóki coś robiłam. Cały czas obejmowałaPecka. Niepotrzebnie przestałam. Powiedz, gdzie odłożyłaś pistolet, to ci go przyniosę, żebyśpostrzelała jeszcze do puszek po zupie.Potrząsnęła głową i zaczerpnęła tchu. Nie, chyba już sobie ulżyłam.Boże, nienawidzę tego.Dzięki bąknęła, kiedy wcisnął jej do ręki papierowe ręczniki. Ja też tego nienawidzę.Co cię tak rozstroiło? Było tu FBI.Agent specjalny Don Tawney, ten ze śledztwa wsprawie Perry'ego.Bardzo mi pomógł w tamtym czasie, więc było mi terazłatwiej przez wszystko przejść razem z nim.Ma nowego partnera, kobietę.276RLTJest uderzająco piękna, jak w telewizyjnej wersji FBI.Nie lubi psów.Pochyliła się i pocałowała Pecka między uszami. Nie wie, co traci.Sięgnęła po wino i sączyła je powoli. Ożywają duchy przeszłości, ale byłam na to przygotowana.W FBIwiedzą, skąd pochodzi szal, który mi przysłano.Pasuje do tych, któreznaleziono przy trzech ofiarach.Ten sam producent, ta sama partia farby.Sprawca kupił dwanaście szali w jednym sklepie, niedaleko więzienia.Niedaleko Perry'ego.To gasi promyk nadziei, że ktoś zrobił mi tylkoobrzydliwy kawał.Wściekłość jak ogień paliła trzewia Simona. I co oni robią? Prowadzą postępowanie, sprawdzają, badają możliwości.To, cozwykle się robi.Obserwują Perry'ego, monitorują jego kontakty,korespondencję, opierając się na założeniu, że on zna zabójcę.Skontaktująsię pewnie z tobą, bo powiedziałam, że tu nocujesz.Skrzyżowała nogi, przyciągnęła je do siebie. Przyszło mi na myśl, że przysparzam ci roboty.Zwykle jest inaczej,nie trzeba mi z reguły żadnej pomocy, bo sama umiem się sobą zająć, i to miodpowiada.Ale teraz.Więc jeżeli chciałbyś wziąć sobie wolne,zrozumiem. Wcale nie. Ależ tak. Odwróciła głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy, a jemuwydało się, że dostrzega w nich słaby błysk. Pomyślałabym, że jesteśzimnym, samolubnym draniem i tchórzem, ale bym zrozumiała. Jestem zimnym, samolubnym draniem, ale nie tchórzem.277RLT Nie jesteś ani tym, ani tym.No, może jest w tobie coś z drania, ale tododaje ci uroku.Simonie, znów zaginęła kobieta.Pasuje do wzoru, do typu. Gdzie? W południowośrodkowym Oregonie, trochę na północ od granicy zKalifornią.Wiem, przez co ona teraz przechodzi.Boi się, jest zagubiona,jakaś jej cząstka nie może, nie chce uwierzyć, że to się przydarzyło.Wiem,że jeśli nie znajdzie jakiegoś wyjścia, jeśli los nie pokrzyżuje planówmordercy, za kilka dni znajdą jej ciało w płytkim grobie, z czerwonymszalem wokół szyi i numerem na dłoni.Musi zobaczyć coś innego pomyślał.Kontrola oznacza wtłoczenieemocji w ramy logiki. Czemu Perry wybierał wysportowane studentki? Co? Myślałaś o tym, FBI też, psychiatrzy mieliby sporo do powiedzeniana ten temat. Tak.Jego matka była w takim typie.Uprawiała lekką atletykę,biegała.Podobno niewiele brakowało, a wybrano by ją do reprezentacjiolimpijskiej, kiedy była w college'u.Zaszła w ciążę, nie rozwijałazainteresowań, nie pracowała zawodowo, tylko została niezadowolonąmatką dwojga dzieci, żoną bardzo religijnego człowieka.Aż pewnego dniazostawiła męża i dzieci.Po prostu odeszła. Zaginęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ipodobnie jak w wypadku każdej innej umiejętności, trzeba ćwiczyć ićwiczyć, aż stanie się to instynktowne.Wciśnij głowę w ramiona, wyceluj wtę dwulitrową butelkę.Strzelił.Spudłował. Wyrównaj pozycję, zwróć stopy w stronę celu.Naprowadz celowniktrochę niżej.Tym razem zahaczył o cel. Okej, zraniłem pustą butelkę po dietetycznej pepsi.Zostanępochwalony i nagrodzony?Teraz się uśmiechnęła, lecz blado, bez wewnętrznego światła. Szybko się uczysz, a ja mam piwo.Spróbuj jeszcze parę razy.274RLTPomyślał, że już mu wychodzi, i utwierdził się w przekonaniu, żenawet gdy mu wychodzi, wcale go to nie pociąga. Co za hałas! Zabezpieczył broń i rozładował tak, jak mupokazywała. No i masz teraz na podwórku kupę martwych sztuk dorecyklingu.Myślę, że strzelanie do puszek i butelek bardzo się różni odstrzelania do żywej istoty z krwi i kości.Potrafiłabyś wycelować doczłowieka i pociągnąć za spust? Tak.Człowiek, który chciał mnie zabić dla własnej przyjemności,poraził mnie prądem, ogłuszył, związał, zakneblował i zamknął w bagażnikusamochodu. Spokojne niebieskie oczy miotały pociski jak jej pistolet.Gdybym miała wtedy broń, użyłabym jej bez wahania.Jeżeli ktoś spróbujeznów mi to zrobić, pociągnę za spust bez sekundy zastanowienia.Trochę żałował, że udzieliła mu odpowiedzi takiej właśnie, jakąspodziewał się usłyszeć.Oddał jej berettę. Obyś nie musiała się nigdy przekonywać, że masz rację.Fionaschowała pistolet do kabury, wzięła torbę i zaczęła zbierać zużytemagazynki. Wolałabym nie udowadniać, że ją mam.Ale czuję się lepiej. To już coś. Przepraszam, że cię przestraszyłam.Nie pomyślałam, że podjedzieszi usłyszysz strzały. Pochyliła się, poczochrała Jawsa. Wytrzymałeś to,prawda? Nie boisz się dużego hałasu.Psy ratownicy muszą znosić głośnedzwięki bez popłochu.Przyniosę ci piwo, kiedy pozbieram cele.Pomyślał, jakie to dziwne, że nauczył się jej humorów.Czuł się z tymdziwnie i trochę nieswojo. A masz wino?275RLT Pewnie. Pozbieram te trupy.Ty nalej wina i zdobądz zamówienie tym swoimseksownym głosem.Mam ochotę na spaghetti. Nie mam seksownego głosu. Ależ masz.Wziął torbę i przeszedł przez prowizoryczną strzelnicę.Kiedyskończył zbieranie, Fiona siedziała na tylnym tarasie, a na stoliczku stałykieliszki z czerwonym winem. Za jakieś czterdzieści pięć minut.Mają spiętrzenie zamówień poinformowała. Mogę zaczekać. Usiadł, podniósł kieliszek. Tutaj chyba teżprzydałyby ci się porządne fotele. Przepraszam.Potrzebuję minuty. Oplotła ramionami najbliżejsiedzącego psa, wtuliła w niego twarz i zaszlochała.Simon wstał, wszedł do domu i przyniósł papierowe ręczniki. Wszystko było dobrze, dopóki coś robiłam. Cały czas obejmowałaPecka. Niepotrzebnie przestałam. Powiedz, gdzie odłożyłaś pistolet, to ci go przyniosę, żebyśpostrzelała jeszcze do puszek po zupie.Potrząsnęła głową i zaczerpnęła tchu. Nie, chyba już sobie ulżyłam.Boże, nienawidzę tego.Dzięki bąknęła, kiedy wcisnął jej do ręki papierowe ręczniki. Ja też tego nienawidzę.Co cię tak rozstroiło? Było tu FBI.Agent specjalny Don Tawney, ten ze śledztwa wsprawie Perry'ego.Bardzo mi pomógł w tamtym czasie, więc było mi terazłatwiej przez wszystko przejść razem z nim.Ma nowego partnera, kobietę.276RLTJest uderzająco piękna, jak w telewizyjnej wersji FBI.Nie lubi psów.Pochyliła się i pocałowała Pecka między uszami. Nie wie, co traci.Sięgnęła po wino i sączyła je powoli. Ożywają duchy przeszłości, ale byłam na to przygotowana.W FBIwiedzą, skąd pochodzi szal, który mi przysłano.Pasuje do tych, któreznaleziono przy trzech ofiarach.Ten sam producent, ta sama partia farby.Sprawca kupił dwanaście szali w jednym sklepie, niedaleko więzienia.Niedaleko Perry'ego.To gasi promyk nadziei, że ktoś zrobił mi tylkoobrzydliwy kawał.Wściekłość jak ogień paliła trzewia Simona. I co oni robią? Prowadzą postępowanie, sprawdzają, badają możliwości.To, cozwykle się robi.Obserwują Perry'ego, monitorują jego kontakty,korespondencję, opierając się na założeniu, że on zna zabójcę.Skontaktująsię pewnie z tobą, bo powiedziałam, że tu nocujesz.Skrzyżowała nogi, przyciągnęła je do siebie. Przyszło mi na myśl, że przysparzam ci roboty.Zwykle jest inaczej,nie trzeba mi z reguły żadnej pomocy, bo sama umiem się sobą zająć, i to miodpowiada.Ale teraz.Więc jeżeli chciałbyś wziąć sobie wolne,zrozumiem. Wcale nie. Ależ tak. Odwróciła głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy, a jemuwydało się, że dostrzega w nich słaby błysk. Pomyślałabym, że jesteśzimnym, samolubnym draniem i tchórzem, ale bym zrozumiała. Jestem zimnym, samolubnym draniem, ale nie tchórzem.277RLT Nie jesteś ani tym, ani tym.No, może jest w tobie coś z drania, ale tododaje ci uroku.Simonie, znów zaginęła kobieta.Pasuje do wzoru, do typu. Gdzie? W południowośrodkowym Oregonie, trochę na północ od granicy zKalifornią.Wiem, przez co ona teraz przechodzi.Boi się, jest zagubiona,jakaś jej cząstka nie może, nie chce uwierzyć, że to się przydarzyło.Wiem,że jeśli nie znajdzie jakiegoś wyjścia, jeśli los nie pokrzyżuje planówmordercy, za kilka dni znajdą jej ciało w płytkim grobie, z czerwonymszalem wokół szyi i numerem na dłoni.Musi zobaczyć coś innego pomyślał.Kontrola oznacza wtłoczenieemocji w ramy logiki. Czemu Perry wybierał wysportowane studentki? Co? Myślałaś o tym, FBI też, psychiatrzy mieliby sporo do powiedzeniana ten temat. Tak.Jego matka była w takim typie.Uprawiała lekką atletykę,biegała.Podobno niewiele brakowało, a wybrano by ją do reprezentacjiolimpijskiej, kiedy była w college'u.Zaszła w ciążę, nie rozwijałazainteresowań, nie pracowała zawodowo, tylko została niezadowolonąmatką dwojga dzieci, żoną bardzo religijnego człowieka.Aż pewnego dniazostawiła męża i dzieci.Po prostu odeszła. Zaginęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]