[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gina podała kamień Kitty, a ta, wpatrując się w niego, rozpłynęła się wczułych uśmiechach, jakby miała do czynienia z najsłodszym zniemowląt.- Wydaje się nie mieć końca.- Podstawa wygląda jak wygląda, ale chyba taka była wtedy moda, żebynie wyostrzać koletu - a może w lalach sześćdziesiątych nie mieli jeszczena tyle rozwiniętej techniki szlifierskiej, żeby to zrobić? No, ale poza nią,wszystkie proporcje szlifu są niemalże idealne.Kitty przyjrzała się płaskiej tafli w centrum korony, jej fasclom,rondyście, i wreszcie podstawie.- Moja kolej - przerwał ciszę Erie.Podniósł tanzanit, tak żeby padało na niego wyłącznie naturalne światło,po czym zaczął nim obracać, trzymając go pomiędzy kciukiem a palcemwskazującym, chcąc wydobyć z niego jak najwięcej barw, energii i magii.Po chwili odłożył klejnot na coś w rodzaju postumentu, który skleciłnaprędce wolną ręką, udrapowawszy aksamitną sakiewkę naodwróconym do góry dnem plastikowym kubku.- Dziewczyny, oto nasza inspiracja na dziś! A teraz bierzmy się do roboty.Jak powiedział, tak też uczynili.Co jakiś czas któreś, mimowolnie lubnie, podnosiło głowę, by raz jeszcze nacieszyć się unikalnym odcieniembłękitu, feerią fioletów, grą błysków - pięknem w najczystszej postaci.Kamień wydawał się cicho buczeć, promieniować elektryzującym roze-drganiem, które rozlewało się po całym pomieszczeniu, otulającnarzędzia i muskając prądem dłonie pracujących artystów.Pozostaje pytanie, czy nawet jeśli go w końcu na coś przerobisz, będzieszw stanie go w ogóle sprzedać?- Zależy, czy w międzyczasie wygram w totka - stwierdziła Pctra.Nie było jeszcze wpół do czwartej, kiedy oznajmiła, że już ucieka.- A tanzanit ze mną.- To nie fair " jęknął Erie.- Hej, nie pokazuj jej języka! - warknęła Kitty.- Zabieram go prosto do swojej sypialni, a potem chcę wpaść domieszkania Roba - zanim spotkamy się w mieście - żeby przygotować jena wieczór.Rozsypię płatki róż, wstawię szampana do lodu, zmieniępościel, zostawię przy łóżku jedwabną opaskę na oczy - no wiecie, tesprawy.Udawała, że żartuje i przesadza, ale nie udało jej się ich zmylić - i takwidzieli, że naprawdę jej na tym zależy.- Ten facet na ciebie nie zasługuje - powiedziała Gina, ale tak łagodnymtonem, że Petra wzięła to za komplement.Kitty też nie miała serca sprowadzać przyjaciółki na ziemię, chociażwsadziła sobie palce do ust w teatralnym geście, mrugnęła przy tym zuśmiechem.- Cóż, miłej zabawy - jedynie w głosie Erica słychać było cierpkość.A wponiedziałek rano będziesz mogła zdać nam relację.Płatki róż.Czy można gdzieś je kupić osobno, czy naprawdę trzebawłasnoręcznie niszczyć kwiaty? A może teraz nie jest sezon na róże? Czyróże są w ogóle sezonowe? Ciekawe, ile wyjdzie płatków z tuzina? Amoże lepiej w razie czego kupić od razu dwa? Czy płatki będą jeszczepachnieć kilka godzin po zerwaniu, czy do wieczora zwiędną iwypłowieją? Czy można temu jakoś zaradzić? Trzeba by się było spytaćkwiaciarki, kwiaciarki albo kogoś z takiej agencji, co szykuje wesela.Albo autorki romansów.No, już nie fantazjuj tyle.Szampan.Tak właściwie zupełnie się nie znam na szampanie, bo za nimnie przepadam.Za to Rob owszem.Czy Bollinger to nie za bardzooczywisty wybór? Gdziekolwiek się pójdzie, tylko Bolly i Bolly.Mogłabym kupić różowego, pod kolor tych różanych płatków, ale wątpię,żeby Rob zwrócił uwagę na taki szczegół.Zresztą różowy jest pewnietylko dla dziewczyn czy coś.Boże, ile tego mają, a to przecież zwykłymonopolowy! Hm, jak to się wymawia? Mniejsza o to, przynajmniejsięgam do półki.Niech będzie - skoro tyle kosztuje, to musi być dobry.Wezmę z domu świeczkę Diptyque - i zapałki, pamiętaj, zapałki - i zapalęją, jak tylko wejdziemy do mieszkania.Hm.Mam! Czekoladki! Ręcznierobione trufle! Jest laki sklep w Islington, zaraz koło Roba, mogę tamzajrzeć po drodze.Co by tu jeszcze.Czy Rob ma wiaderko do szampana?Muzyka! Nie umiem obsługiwać jego iPoda, więc lepiej wsadzę już dowieży jakieś CD i jak pózniej przyjdziemy razem, wcisnę tylko play".Ale fajnie! Już samo planowanie jest przyjemne.Mam nadzieję, że mu teżsię wszystko spodoba.Może nawet się wzruszy? Może powie mi, że jaktak na to wszystko patrzy, to jeszcze bardziej mnie kocha?A może jednak przesadzam? Zirytuję go tylko? Może uzna, że to zupełnienie w jego stylu? Tyle że to lak bardzow moim stylu.Ech, może powinnam po prostu pojechać prosto do Soho inie zawracać sobie niczym głowy?Ale na kilka minut przed szóstą Petra ląduje jednak pod drzwiamimieszkania Roba, uginając się pod ciężarem siatek, w których mawszystko to, co sobie wymarzyła, wszystko, na co tylko było ją stać, iparę rzeczy, na które z pewnością stać jej nie było, wszystko to, dziękiczemu urodziny jej ukochanego mają przejść do historii ich związku.Tenwieczór po prostu nie może się nie udać.Petra jest z siebie dumna.Podekscytowana otwiera kluczem drzwi.Coś jest nie tak.Z miejsca, instynktownie, wyczuwa, że coś jest bardzonic lak.Rozgląda się niespokojnie.Wszystko z pozoru wyglądanormalnie.Ale tylko z pozoru.Bo koło kanapy leżą, porzucone niedbale,dwie pary butów, a niejedna, i tylko jedna z nich należy do Roba.A możeobie? Może te szpilki też są jego? Przez moment Petra pozwala sobiesamej łudzić się, że może olo właśnie odkryła jego sekret, jakieśwstydliwe, długo skrywane skłonności, i że to właściwie nic takiego,powie Robowi, że nie ma sprawy, że to akceptuje, że to nawet zabawne.Ale prawda za bardzo kłuje w oczy i faza ta, niestety, trwa tylko kilkasekund.Tylko kilka sekund, chociaż Petra czepia się jej jak tonącybrzytwy, bo wie, że tylko kilka sekund dzieli ją od momentu, w którym jejświat legnie w gruzach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Gina podała kamień Kitty, a ta, wpatrując się w niego, rozpłynęła się wczułych uśmiechach, jakby miała do czynienia z najsłodszym zniemowląt.- Wydaje się nie mieć końca.- Podstawa wygląda jak wygląda, ale chyba taka była wtedy moda, żebynie wyostrzać koletu - a może w lalach sześćdziesiątych nie mieli jeszczena tyle rozwiniętej techniki szlifierskiej, żeby to zrobić? No, ale poza nią,wszystkie proporcje szlifu są niemalże idealne.Kitty przyjrzała się płaskiej tafli w centrum korony, jej fasclom,rondyście, i wreszcie podstawie.- Moja kolej - przerwał ciszę Erie.Podniósł tanzanit, tak żeby padało na niego wyłącznie naturalne światło,po czym zaczął nim obracać, trzymając go pomiędzy kciukiem a palcemwskazującym, chcąc wydobyć z niego jak najwięcej barw, energii i magii.Po chwili odłożył klejnot na coś w rodzaju postumentu, który skleciłnaprędce wolną ręką, udrapowawszy aksamitną sakiewkę naodwróconym do góry dnem plastikowym kubku.- Dziewczyny, oto nasza inspiracja na dziś! A teraz bierzmy się do roboty.Jak powiedział, tak też uczynili.Co jakiś czas któreś, mimowolnie lubnie, podnosiło głowę, by raz jeszcze nacieszyć się unikalnym odcieniembłękitu, feerią fioletów, grą błysków - pięknem w najczystszej postaci.Kamień wydawał się cicho buczeć, promieniować elektryzującym roze-drganiem, które rozlewało się po całym pomieszczeniu, otulającnarzędzia i muskając prądem dłonie pracujących artystów.Pozostaje pytanie, czy nawet jeśli go w końcu na coś przerobisz, będzieszw stanie go w ogóle sprzedać?- Zależy, czy w międzyczasie wygram w totka - stwierdziła Pctra.Nie było jeszcze wpół do czwartej, kiedy oznajmiła, że już ucieka.- A tanzanit ze mną.- To nie fair " jęknął Erie.- Hej, nie pokazuj jej języka! - warknęła Kitty.- Zabieram go prosto do swojej sypialni, a potem chcę wpaść domieszkania Roba - zanim spotkamy się w mieście - żeby przygotować jena wieczór.Rozsypię płatki róż, wstawię szampana do lodu, zmieniępościel, zostawię przy łóżku jedwabną opaskę na oczy - no wiecie, tesprawy.Udawała, że żartuje i przesadza, ale nie udało jej się ich zmylić - i takwidzieli, że naprawdę jej na tym zależy.- Ten facet na ciebie nie zasługuje - powiedziała Gina, ale tak łagodnymtonem, że Petra wzięła to za komplement.Kitty też nie miała serca sprowadzać przyjaciółki na ziemię, chociażwsadziła sobie palce do ust w teatralnym geście, mrugnęła przy tym zuśmiechem.- Cóż, miłej zabawy - jedynie w głosie Erica słychać było cierpkość.A wponiedziałek rano będziesz mogła zdać nam relację.Płatki róż.Czy można gdzieś je kupić osobno, czy naprawdę trzebawłasnoręcznie niszczyć kwiaty? A może teraz nie jest sezon na róże? Czyróże są w ogóle sezonowe? Ciekawe, ile wyjdzie płatków z tuzina? Amoże lepiej w razie czego kupić od razu dwa? Czy płatki będą jeszczepachnieć kilka godzin po zerwaniu, czy do wieczora zwiędną iwypłowieją? Czy można temu jakoś zaradzić? Trzeba by się było spytaćkwiaciarki, kwiaciarki albo kogoś z takiej agencji, co szykuje wesela.Albo autorki romansów.No, już nie fantazjuj tyle.Szampan.Tak właściwie zupełnie się nie znam na szampanie, bo za nimnie przepadam.Za to Rob owszem.Czy Bollinger to nie za bardzooczywisty wybór? Gdziekolwiek się pójdzie, tylko Bolly i Bolly.Mogłabym kupić różowego, pod kolor tych różanych płatków, ale wątpię,żeby Rob zwrócił uwagę na taki szczegół.Zresztą różowy jest pewnietylko dla dziewczyn czy coś.Boże, ile tego mają, a to przecież zwykłymonopolowy! Hm, jak to się wymawia? Mniejsza o to, przynajmniejsięgam do półki.Niech będzie - skoro tyle kosztuje, to musi być dobry.Wezmę z domu świeczkę Diptyque - i zapałki, pamiętaj, zapałki - i zapalęją, jak tylko wejdziemy do mieszkania.Hm.Mam! Czekoladki! Ręcznierobione trufle! Jest laki sklep w Islington, zaraz koło Roba, mogę tamzajrzeć po drodze.Co by tu jeszcze.Czy Rob ma wiaderko do szampana?Muzyka! Nie umiem obsługiwać jego iPoda, więc lepiej wsadzę już dowieży jakieś CD i jak pózniej przyjdziemy razem, wcisnę tylko play".Ale fajnie! Już samo planowanie jest przyjemne.Mam nadzieję, że mu teżsię wszystko spodoba.Może nawet się wzruszy? Może powie mi, że jaktak na to wszystko patrzy, to jeszcze bardziej mnie kocha?A może jednak przesadzam? Zirytuję go tylko? Może uzna, że to zupełnienie w jego stylu? Tyle że to lak bardzow moim stylu.Ech, może powinnam po prostu pojechać prosto do Soho inie zawracać sobie niczym głowy?Ale na kilka minut przed szóstą Petra ląduje jednak pod drzwiamimieszkania Roba, uginając się pod ciężarem siatek, w których mawszystko to, co sobie wymarzyła, wszystko, na co tylko było ją stać, iparę rzeczy, na które z pewnością stać jej nie było, wszystko to, dziękiczemu urodziny jej ukochanego mają przejść do historii ich związku.Tenwieczór po prostu nie może się nie udać.Petra jest z siebie dumna.Podekscytowana otwiera kluczem drzwi.Coś jest nie tak.Z miejsca, instynktownie, wyczuwa, że coś jest bardzonic lak.Rozgląda się niespokojnie.Wszystko z pozoru wyglądanormalnie.Ale tylko z pozoru.Bo koło kanapy leżą, porzucone niedbale,dwie pary butów, a niejedna, i tylko jedna z nich należy do Roba.A możeobie? Może te szpilki też są jego? Przez moment Petra pozwala sobiesamej łudzić się, że może olo właśnie odkryła jego sekret, jakieśwstydliwe, długo skrywane skłonności, i że to właściwie nic takiego,powie Robowi, że nie ma sprawy, że to akceptuje, że to nawet zabawne.Ale prawda za bardzo kłuje w oczy i faza ta, niestety, trwa tylko kilkasekund.Tylko kilka sekund, chociaż Petra czepia się jej jak tonącybrzytwy, bo wie, że tylko kilka sekund dzieli ją od momentu, w którym jejświat legnie w gruzach [ Pobierz całość w formacie PDF ]