[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hayward patrzyła, jak Pendergast wyciąga z walizki zestaw do oczyszczania wody i kilka innychprzedmiotów i upycha je w licznych kieszeniach swego kombinezonu bojowego.Na koniec wyjął jeszczedwa starannie zaspawane plastykowe woreczki.Wewnątrz znajdowały się paski czegoś, co przypominałoczarne rzemienne sznurówki. Pemikan wyjaśnił. Co takiego? Filet mignon pocięty na paski, wysuszony i ubity z owocami, jagodami i orzechami.Zawiera wszystkiepotrzebne człowiekowi witaminy, składniki mineralne oraz proteiny.Co dziwniejsze, to jest nawet zjadliwe.Jak dotąd nikt nie wymyślił lepszej suszonej żywności na długie wyprawy niż Indianie Ameryki Północnej.Lewis i Clark żywili się takimi racjami przez wiele miesięcy. No cóż, wygląda na to, że ma pan dość prowiantu powiedziała Hayward, kręcąc głową.Zakładając, że się pan nie zgubi.Pendergast rozpiął suwak i odchylił połę kurtki polowej, ukazując podszewkę. To być może najcenniejsze, co mam obecnie przy sobie: mapy.Tak jak lotnicy z drugiej wojnyświatowej, ja również naniosłem je na podszewkę mojej bluzy. Wskazał ruchem głowy skomplikowaną- 116 -sieć linii, tuneli i poziomów, nakreśloną pewną ręką na kremowym materiale.Zapiął suwak bluzy i nagle, jakby o czymś sobie przypomniał, sięgnął do kieszeni i podał policjantce pękkluczy. Zamierzałem okleić je taśmą, żeby nie brzęczały.Po namyśle stwierdziłem, że będzie lepiej, jeśli je dlamnie przechowasz.Z innej kieszeni wyjął swój portfel i legitymację FBI, po czym podał je policjantce. Proszę je przekazać sierżantowi D Agoście.Tam, na dole, nie będą mi potrzebne.Kilkoma szybkimi ruchami obmacał całe ubranie, jakby upewniając się, że zabrał wszystko, co mogłobyć mu potrzebne.Następnie znów odwrócił się w stronę klapy i zwinnie wślizgnął w wąską rynnę. Z góry dziękuję za odniesienie mojego bagażu powiedział, wskazując na walizkę. Nie ma sprawy odrzekła Hayward. Czekam na pocztówkę.Klapa blokująca wylot ciasnej czarnej rynny opadła niemal bezgłośnie, a Hayward zablokowała jąenergicznym ruchem nadgarstka.32Margo, prawie nie mrugając, obserwowała miareczkowanie.Z każdą kolejną kroplą, drżącą i spadającądo roztworu, oczekiwała pojawienia się przebarwienia.Z tyłu, za nią, słychać było cichy oddech Frocka; onrównież wpatrywał się w urządzenie.Dzwięk ten uświadomił jej, że mimowolnie wstrzymała oddech.Nagle roztwór rozkwitł jasnożółtą barwą.Margo przekręciła szklany kurek zamykający, powstrzymując przepływ roztworu, i zaznaczyła poziomna podziałce menzurki.Cofnęła się o krok, ze świadomością, że oto powróciło tak dobrze jej znane i niemile wspominaneodczucie niepokój graniczący nieomal z trwogą.Stojąc w bezruchu, przypomniała sobie dramat, który rozegrał się w innym laboratorium, niespełna stostóp dalej w głąb korytarza, osiemnaście miesięcy temu.Wtedy także byli tu tylko we dwoje, czekając przygenetycznym ekstrapolatorze Grega Kawakity i obserwując, jak program wymienia cechy fizyczne istoty,która stanie się pózniej znana jako Mbwun Bestia z Muzeum.Przypomniała sobie, jak nieomal przeklinała Johna Whittleseya, naukowca, którego ekspedycja zaginęław ostępach puszczy amazońskiej.Whittleseya, który przypadkiem użył jako wypełniacza do skrzyń zartefaktami włókien pewnej wodnej rośliny, po czym odesłał swoje zbiory do muzeum.Ani Whittlesey, aninikt inny nie wiedział, że Mbwun był uzależniony od tych właśnie roślin.Aby przeżyć, potrzebował zawartychw nich hormonów.Gdy środowisko naturalne bestii zostało kompletnie zniszczone, ta udała się naposzukiwanie jedynego ocalałego zapasu roślin, włókien, którymi wypełniono skrzynie.Jak na ironię, zostałyone jednak zamknięte w specjalnej strefie chronionej, w podziemiach muzeum, co zmusiło stworzenie doposzukania substytutu najbardziej zbliżonego pod względem zawartości hormonów do owych fatalnychwłókien roślinnych i odnalazło go było nim podwzgórze ludzkiego mózgu.Patrząc na żółty roztwór, Margo uświadomiła sobie, że prócz lęku przepełnia ją coś jeszcze rozczarowanie.Działo się tu coś dziwnego, coś nie wyjaśnionego.Podobnie czuła się, gdy truchło Mbwunazostało wywiezione zaledwie kilka godzin po krwawej rzezi podczas otwarcia wystawy Przesądy.Załadowano je do furgonu na rządowych numerach i odtąd nikt go nie widział.Choć Margo nie chciała tegoprzyznać, w głębi duszy była pewna, że nigdy nie uda im się odkryć całej prawdy, poznać kulisów tej historiii zrozumieć, czym naprawdę był Mbwun.W owym czasie liczyła na to, że dane jej będzie ujrzeć wynikiautopsji, raport patologa, coś, co przede wszystkim pozwoliłoby wyjaśnić, w jaki sposób bestia trafiła domuzeum.A także dlaczego miała tak wysoki procent genów ludzkich.Aaknęła czegoś, czegokolwiek, co- 117 -pozwoliłoby na zamknięcie tej historii lub przynajmniej odpędziłoby nękające ją, zwłaszcza nocami,koszmary.Teraz już wiedziała, że teoria Frocka, według której Mbwun był swoistą anomalią genetyczną, nigdy jejw pełni nie przekonała.Wbrew woli zmusiła się, by powrócić myślami do tych paru chwil, kiedy sama miałaokazję ujrzeć to stworzenie, gnające przez mroczny korytarz z wyrazem triumfu w złych, dzikich oczach, domiejsca, gdzie stała wraz z agentem Pendergastem.Ten stwór wyglądał raczej na hybrydę niż na anomalię.Ale dlaczego mógł być hybrydą?Skrzypnięcie kół wózka starego profesora wyrwało ją z zamyślenia. Spróbujmy jeszcze raz powiedział. Dla pewności. Już ją mam odrzekła Margo. Moja droga powiedział z uśmiechem Frock jesteś zbyt młoda, aby być pewna czegokolwiek.Pamiętaj, wyniki wszystkich eksperymentów muszą być powtarzalne.Nie chcę cię rozczarować, aleobawiam się, że to wszystko jest jedynie stratą czasu, który mogliśmy spożytkować na badanie zwłok Bittermana.Margo znów zaczęła przygotowywać miareczkowanie i z irytacją przełknęła ślinę.W tym tempie narezultat jej znalezisk w zniszczonym laboratorium Kawakity przyjdzje im czekać wiele tygodni.Frock słynął zdokładności i staranności przeprowadzanych eksperymentów naukowych i, jak zawsze zresztą, zdawał sięnie zważać na czas, który w tym przypadku odgrywał rolę kluczową.Jak wielu wielkich naukowców, ontakże był zajęty samym sobą, zainteresowany bardziej własną pracą i teoriami niż opiniami innych.Pamiętaławspólne spotkania, kiedy był jeszcze jej promotorem, podczas których opowiadał jedną po drugiej swojerozmaite przygody z Afryki, Australii i Ameryki Południowej, w których brał udział, zanim stał się kaleką.Nawet wtedy poświęcał więcej czasu własnym opowieściom aniżeli rozmowom na temat jej badań.Pracowali przez wiele godzin nad miareczkowaniami i programami regresji liniowej, usiłując wycisnąćcoś z włókien, które znalazła w starym magazynie.Margo obserwowała roztwór, rozmasowując dłońmidolną część pleców.D Agosta był pewien, że włókna zawierały jakiś psychoaktywny narkotyk.Jak dotądjednak nie odkryli niczego, co potwierdzałoby jego teorię.Gdybyśmy tylko zachowali choć próbki tamtychoryginalnych włókien, pomyślała Margo, moglibyśmy przeprowadzić badania porównawcze.JednakżeCentrum Zwalczania Chorób Zakaznych zażądało zniszczenia wszystkich oryginalnych włókien.Zmuszono jąnawet do oddania, w celu spalenia, torebki, w której kiedyś przenosiła niewielką ich ilość.No właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Hayward patrzyła, jak Pendergast wyciąga z walizki zestaw do oczyszczania wody i kilka innychprzedmiotów i upycha je w licznych kieszeniach swego kombinezonu bojowego.Na koniec wyjął jeszczedwa starannie zaspawane plastykowe woreczki.Wewnątrz znajdowały się paski czegoś, co przypominałoczarne rzemienne sznurówki. Pemikan wyjaśnił. Co takiego? Filet mignon pocięty na paski, wysuszony i ubity z owocami, jagodami i orzechami.Zawiera wszystkiepotrzebne człowiekowi witaminy, składniki mineralne oraz proteiny.Co dziwniejsze, to jest nawet zjadliwe.Jak dotąd nikt nie wymyślił lepszej suszonej żywności na długie wyprawy niż Indianie Ameryki Północnej.Lewis i Clark żywili się takimi racjami przez wiele miesięcy. No cóż, wygląda na to, że ma pan dość prowiantu powiedziała Hayward, kręcąc głową.Zakładając, że się pan nie zgubi.Pendergast rozpiął suwak i odchylił połę kurtki polowej, ukazując podszewkę. To być może najcenniejsze, co mam obecnie przy sobie: mapy.Tak jak lotnicy z drugiej wojnyświatowej, ja również naniosłem je na podszewkę mojej bluzy. Wskazał ruchem głowy skomplikowaną- 116 -sieć linii, tuneli i poziomów, nakreśloną pewną ręką na kremowym materiale.Zapiął suwak bluzy i nagle, jakby o czymś sobie przypomniał, sięgnął do kieszeni i podał policjantce pękkluczy. Zamierzałem okleić je taśmą, żeby nie brzęczały.Po namyśle stwierdziłem, że będzie lepiej, jeśli je dlamnie przechowasz.Z innej kieszeni wyjął swój portfel i legitymację FBI, po czym podał je policjantce. Proszę je przekazać sierżantowi D Agoście.Tam, na dole, nie będą mi potrzebne.Kilkoma szybkimi ruchami obmacał całe ubranie, jakby upewniając się, że zabrał wszystko, co mogłobyć mu potrzebne.Następnie znów odwrócił się w stronę klapy i zwinnie wślizgnął w wąską rynnę. Z góry dziękuję za odniesienie mojego bagażu powiedział, wskazując na walizkę. Nie ma sprawy odrzekła Hayward. Czekam na pocztówkę.Klapa blokująca wylot ciasnej czarnej rynny opadła niemal bezgłośnie, a Hayward zablokowała jąenergicznym ruchem nadgarstka.32Margo, prawie nie mrugając, obserwowała miareczkowanie.Z każdą kolejną kroplą, drżącą i spadającądo roztworu, oczekiwała pojawienia się przebarwienia.Z tyłu, za nią, słychać było cichy oddech Frocka; onrównież wpatrywał się w urządzenie.Dzwięk ten uświadomił jej, że mimowolnie wstrzymała oddech.Nagle roztwór rozkwitł jasnożółtą barwą.Margo przekręciła szklany kurek zamykający, powstrzymując przepływ roztworu, i zaznaczyła poziomna podziałce menzurki.Cofnęła się o krok, ze świadomością, że oto powróciło tak dobrze jej znane i niemile wspominaneodczucie niepokój graniczący nieomal z trwogą.Stojąc w bezruchu, przypomniała sobie dramat, który rozegrał się w innym laboratorium, niespełna stostóp dalej w głąb korytarza, osiemnaście miesięcy temu.Wtedy także byli tu tylko we dwoje, czekając przygenetycznym ekstrapolatorze Grega Kawakity i obserwując, jak program wymienia cechy fizyczne istoty,która stanie się pózniej znana jako Mbwun Bestia z Muzeum.Przypomniała sobie, jak nieomal przeklinała Johna Whittleseya, naukowca, którego ekspedycja zaginęław ostępach puszczy amazońskiej.Whittleseya, który przypadkiem użył jako wypełniacza do skrzyń zartefaktami włókien pewnej wodnej rośliny, po czym odesłał swoje zbiory do muzeum.Ani Whittlesey, aninikt inny nie wiedział, że Mbwun był uzależniony od tych właśnie roślin.Aby przeżyć, potrzebował zawartychw nich hormonów.Gdy środowisko naturalne bestii zostało kompletnie zniszczone, ta udała się naposzukiwanie jedynego ocalałego zapasu roślin, włókien, którymi wypełniono skrzynie.Jak na ironię, zostałyone jednak zamknięte w specjalnej strefie chronionej, w podziemiach muzeum, co zmusiło stworzenie doposzukania substytutu najbardziej zbliżonego pod względem zawartości hormonów do owych fatalnychwłókien roślinnych i odnalazło go było nim podwzgórze ludzkiego mózgu.Patrząc na żółty roztwór, Margo uświadomiła sobie, że prócz lęku przepełnia ją coś jeszcze rozczarowanie.Działo się tu coś dziwnego, coś nie wyjaśnionego.Podobnie czuła się, gdy truchło Mbwunazostało wywiezione zaledwie kilka godzin po krwawej rzezi podczas otwarcia wystawy Przesądy.Załadowano je do furgonu na rządowych numerach i odtąd nikt go nie widział.Choć Margo nie chciała tegoprzyznać, w głębi duszy była pewna, że nigdy nie uda im się odkryć całej prawdy, poznać kulisów tej historiii zrozumieć, czym naprawdę był Mbwun.W owym czasie liczyła na to, że dane jej będzie ujrzeć wynikiautopsji, raport patologa, coś, co przede wszystkim pozwoliłoby wyjaśnić, w jaki sposób bestia trafiła domuzeum.A także dlaczego miała tak wysoki procent genów ludzkich.Aaknęła czegoś, czegokolwiek, co- 117 -pozwoliłoby na zamknięcie tej historii lub przynajmniej odpędziłoby nękające ją, zwłaszcza nocami,koszmary.Teraz już wiedziała, że teoria Frocka, według której Mbwun był swoistą anomalią genetyczną, nigdy jejw pełni nie przekonała.Wbrew woli zmusiła się, by powrócić myślami do tych paru chwil, kiedy sama miałaokazję ujrzeć to stworzenie, gnające przez mroczny korytarz z wyrazem triumfu w złych, dzikich oczach, domiejsca, gdzie stała wraz z agentem Pendergastem.Ten stwór wyglądał raczej na hybrydę niż na anomalię.Ale dlaczego mógł być hybrydą?Skrzypnięcie kół wózka starego profesora wyrwało ją z zamyślenia. Spróbujmy jeszcze raz powiedział. Dla pewności. Już ją mam odrzekła Margo. Moja droga powiedział z uśmiechem Frock jesteś zbyt młoda, aby być pewna czegokolwiek.Pamiętaj, wyniki wszystkich eksperymentów muszą być powtarzalne.Nie chcę cię rozczarować, aleobawiam się, że to wszystko jest jedynie stratą czasu, który mogliśmy spożytkować na badanie zwłok Bittermana.Margo znów zaczęła przygotowywać miareczkowanie i z irytacją przełknęła ślinę.W tym tempie narezultat jej znalezisk w zniszczonym laboratorium Kawakity przyjdzje im czekać wiele tygodni.Frock słynął zdokładności i staranności przeprowadzanych eksperymentów naukowych i, jak zawsze zresztą, zdawał sięnie zważać na czas, który w tym przypadku odgrywał rolę kluczową.Jak wielu wielkich naukowców, ontakże był zajęty samym sobą, zainteresowany bardziej własną pracą i teoriami niż opiniami innych.Pamiętaławspólne spotkania, kiedy był jeszcze jej promotorem, podczas których opowiadał jedną po drugiej swojerozmaite przygody z Afryki, Australii i Ameryki Południowej, w których brał udział, zanim stał się kaleką.Nawet wtedy poświęcał więcej czasu własnym opowieściom aniżeli rozmowom na temat jej badań.Pracowali przez wiele godzin nad miareczkowaniami i programami regresji liniowej, usiłując wycisnąćcoś z włókien, które znalazła w starym magazynie.Margo obserwowała roztwór, rozmasowując dłońmidolną część pleców.D Agosta był pewien, że włókna zawierały jakiś psychoaktywny narkotyk.Jak dotądjednak nie odkryli niczego, co potwierdzałoby jego teorię.Gdybyśmy tylko zachowali choć próbki tamtychoryginalnych włókien, pomyślała Margo, moglibyśmy przeprowadzić badania porównawcze.JednakżeCentrum Zwalczania Chorób Zakaznych zażądało zniszczenia wszystkich oryginalnych włókien.Zmuszono jąnawet do oddania, w celu spalenia, torebki, w której kiedyś przenosiła niewielką ich ilość.No właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]