[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.185 ROZDZIAA XIVMinęła zima.Tengel i Silje często spoglądali w dół alei lipowej w nadziei, że ujrzą szczególnego gościa,swą przybraną córkę Sol.Nic o niej nie słyszeli od chwili, gdy wyruszyła z domu zeszłejjesieni.Obydwoje ukradkiem obserwowali jej lipę.Dopóki drzewo było zdrowe, oddychali z ulgą.Jeszcze jedno lato.I znów jesień.Przyszedł na świat pierwszy wnuk Silje, Tengela i Charlotty.Liv bez kłopotów urodziłaładnego chłopca, który otrzymał imię Tarald.Nazwany tak został na cześć dumnegodziadka, który nie pozwolił dać chłopcu imienia Tengel, zbyt pełnego bólu, jak uzasadniał.Silje nic nie mówiła, ale myślała swoje.Może jej biedna córka poradzi sobie ze swoimikłopotami teraz, kiedy wydała na świat dziecko? Wydawała się taka szczęśliwa, spokojna ipogodna, kiedy była z Dagiem.Silje często wspominała słowa Hanny: Z twoich dzieci będzie wielka radość, ale i wielkismutek.Czy to właśnie był ten smutek? Tragiczne małżeństwo Liv wraz ze wszystkim, co się z tymwiązało?Kiedy wspomniała o tym Tengelowi, odwrócił się na pięcie.Nie chciał jej odpowiedzieć.Bo Liv była teraz szczęśliwa.Prawdopodobnie uważał jej tragedię za zbyt krótkotrwałą, byzakładać, że to koniec niepowodzeń.Silje jednak była skłonna uparcie podtrzymywać swoją wersję.Teraz już nic złego nie mogłosię im przydarzyć!Pod dotykiem cudownych dłoni Tengela Klaus wkrótce wyzdrowiał.Pracując naGrastensholm sprawiał wrażenie szczęśliwego.Nigdy nie wspomniał ni słowem o swejogromnej tęsknocie.Dla niego nie istniała żadna inna dziewczyna oprócz Sol.On takżeczęsto wypatrywał jej na drodze.Liv była naprawdę szczęśliwa.Dag zawarł z nią umowę; obiecał, że nigdy nie będzie jejganić, nawet jeżeli nie poradzi sobie z czymś w domu.Umowa tak naprawdę była zupełnieniepotrzebna, bo trudno znalezć lepszą gospodynię od Liv.Dag przypuszczał, żeBereniusem kierować musiała wybujała ambicja.Chciał być najlepszy i całkowiciezdominować innych ludzi, dlatego krytykował wszystkich bez wyjątku, nawet jeżeli okazalisię o wiele lepsi od niego.186 Pewnego zimowego wieczora, kiedy po świecie hulał wicher, a Tengel i Silje odpoczywaliprzy kominku, ktoś ciężko załomotał do drzwi.Tengel wstał, by otworzyć.Przed drzwiami stała kobieta, opatulona w płaszcze i szale.- Sol! - zawołał Tengel.- Wejdz, wejdz do środka, moje drogie dziecko!Krańcowo wyczerpana przekroczyła próg przytulnej sieni.Otoczyły ją ramiona obojgarodziców; oczy Silje wypełniły się łzami.Sol napawała się widokiem witraża, który Silje dostała kiedyś od malarza Benedykta.Przyglądała się portretom czwórki dzieci namalowanym przez samą Silje.Pamiętała, jakpozując do portretu nie mogła usiedzieć w miejscu, jak Silje ją za to łajała.Ale obrazy byłypiękne.- Tak bardzo za tobą tęskniliśmy, dziecko - wydusiła Silje przez śmiech zmieszany ze łzami.- A więc tym razem przybywasz sama? Nie masz ze sobą żadnej Mety ani Klausa?- Nie, nie jestem sama - pokornie odparła Sol.- Jest za mną jeszcze ktoś.Czy mogę.?- Tak, przyprowadz swego protegowanego - uśmiechnął się Tengel.- W taką noc nikt niemoże zostać na dworze.Sol wyszła i po chwili wróciła, niosąc tłumoczek, który niepewnie wyciągnęła przed siebie.- To Sunniva - powiedziała z drżącym uśmiechem.- Czy ona może wejść?Silje poczuła, że ziemia usuwa jej się spod stóp.- To twoje dziecko?- Tak.Nie pozwoliła się zabić, ojcze.Próbowałam wszystkich ziół, jakie miałam, ale chciałażyć.- Cieszymy się, że jest z nami - powiedziała Silje łamiącym się głosem.- Nasza drugawnuczka!- Druga?- Tak.Pierwszy był wnuk.Liv i Dag mają chłopca.Chyba mniej więcej w tym samym wieku.- Sunniva urodziła się dwudziestego dziewiątego sierpnia - powiedziała szybko Sol.187 - A Tarald dwudziestego czwartego tego samego miesiąca - uśmiechnęła się Silje szeroko.-Było okropne zamieszanie, bo gospodyni z Eikeby również leżała w połogu, a dzieckookazało się zle ułożone, więc Tengel musiał jezdzić tam i z powrotem między Eikeby aGrastensholm.- W Eikeby? Dziecko tam to żadna nowina! Ona rodzi trzy razy do roku.Czy temuczłowiekowi zdaje się, że jest królikiem? Ale czy wszystko skończyło się dobrze?- Tak, tak, w końcu przyszła na świat maleńka dziewczynka, biedne stworzonko.A ty?Nazwałaś swoją córkę Sunniva.Aadnie.- Tak, po mojej matce.I zarazem na twoją cześć, Silje.- Dziękuję - Silje była wzruszona.- Och, jaka ona śliczna! Jak mały elf! Widziałeś kiedy cośtakiego, Tengelu? Ale do kogo ona jest podobna?- Do swego ojca - odparła Sol sucho.- Wydaje mi się, że skądś znam tę twarz - zamyśliła się Silje.- Gdzie, na Boga, mogłam jąwidzieć?- Jest bardzo ładna - stwierdził Tengel, który wreszcie otrząsnął się z szoku.- Nigdy bymjednak nie pomyślał, że ty, Sol, będziesz mieć taką błękitnooką, jasnowłosą córkę.- Czy ona może tu zostać? - zapytała Sol cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl