[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nic dziwnego.Jeżeli sięgnę do wspomnień i usiłuję sobieuzmysłowić kto wówczas należał do OW, a znałem tam chybawszystkich, bo była to dziwna konspiracja dobrych znajomych,nie wiem czy poza Niteckim i mną, żyje ktoś jeszcze w Polsce.Wiem, że kilka osób jest za granicą.Reszta prawdopodobniezginęła. Podczas tej wielkiej wsypy w 1941 roku? Przede wszystkim wówczas.Kto wtedy ocalał, miał dużoinnych okazji do rozstania się z życiem w następnych latachokupacji.Nie było to takie trudne nawet dla najspokojniejszychludzi, a cóż dopiero mówić o nas, ściganych przez gestapo? Co było przyczyną wsypy? Nie wiem.W każdym razie była ona kompletna.Gestapomiało bodaj pełny spis członków organizacji.Ocaleli tylkonieliczni, których nie zastano w domu lub tacy jak ja, którychzdołano ostrzec. Pana ostrzeżono? Tak.Właśnie Nitecki.Przybiegł do mnie wieczorem już pogodzinie policyjnej, uprzedzając, że w jego domu jest gestapo.Pobiegliśmy do kilku innych członków organizacji i dzięki temuudało nam się ocalić kilkanaście osób.Nie wszystkich jednakzdążyliśmy ostrzec w porę, bo gestapo było szybsze od nas.Pózniej prześladowano nas z całą zaciętością.Jeszcze jesienią1944 roku nachodzono moje dawne mieszkanie sprawdzającczy przypadkiem nie wróciłem do domu. Nasza organizacja kontynuował inżynier RyszardCiwniak chociaż nie miała zielonego pojęcia o konspiracji,składała się z ludzi odważnych i zdecydowanych na wszystko.Nie stalismy z bronią u nogi , lecz dokonaliśmy szereguudanych akcji.Zlikwidowano paru granatowych policjantów,zajmujących się wydawaniem ukrywających się %7łydów.Zastrzeliliśmy Niemca, urzędnika Arbeitsamtu i sprzątnęliśmyparu gestapowców.Ostatnim naszym większym wyczynembyło, już po wybuchu wojny ze Związkiem Radzieckim,wysadzenie transportu czołgow na linii Kraków - Tarnów.Byłto jeden z pierwszych tego rodzaju sabotaży.Dlatego teżgestapo z taką zaciętością dążyło do likwidowania naszej grupy. Czy wsypa poprzedzona była jakimiś mniej- szymiaresztowaniami? Raczej nie.Były wprawdzie aresztowania, dotknęły one,jak mi się wydaje, naszą górę , lecz miały charakter raczejprzypadkowy.Kogoś złapano w jednej z licznych obław.Innywpadł, bo miał przy sobie gazetkę.Ktoś wyjechał wMiechowskie i złapano go, gdy niósł na stację 20 kilogramów rąbanki.Gestapo ani razu nie zorientowało się w prawdziwejroli aresztowanych.Niektórzy pojechali wtedy do Rzeszy naroboty, bodaj dwóch trafiło do Oświęcimia, kilku udało sięwykupić.Aresztowania te miały zresztą miejsce na paręmiesięcy przed pogromem, który nastąpił w sierpniu 1941 roku. A czy mógłby pan powiedzieć coś o Niteckim? To mnienajbardziej interesuje. Stanisława znałem sprzed wojny, ze studiów naPolitechnice Warszawskiej, bo Kraków nie miał wtedypolitechniki.Była to jednak bardzo luzna znajomość.Studiowaliśmy wprawdzie na tym samym wydziale ipochodziliśmy z tego samego miasta, ale ja byłem o dwa latawyżej. Pan ukończył politechnikę przed wojną? Nie.Nie zdążyłem.Dopiero po wojnie zdawałem ostatnioegzaminy.Nitecki mnie ,,przeskoczył , bo podobno w czasieokupacji zdawał na kompletach.W Krakowie spotkaliśmy siędopiero w OW.Nie wiem kto go tam wprowadził.Wspólniebraliśmy udział w kilku akcjach.Bardzo odważny.Nie traciłzimnej krwi nawet w decydujących momentach.Doskonale strzelał.Gdyby nie to, że nasza placówka założonabyła i kierowana przez zawodowych wojskowych, którzy w dośćlekceważący sposób odnosili się do tej garstki cywili" jakąstanowiła tam młodzież akademicka, Stanisław niewątpliwiewybiłby się szybko.Wiem, że to mocno go gryzło.Z ironiąopowiadał, że po przeprowadzeniu zamachu na jednego z hitle-rowców z Ajrbeitsamtu, zamachu który udał się tylko dziękibrawurze Niteckiego, awansowano go do stopnia kaprala Prędzej zginą, niż się doczekam choćby jednej gwiazdki powtarzał z goryczą. A jak się przedstawiały jego sprawy materialne? Jak najgorzej.Jego ojciec Już nie żył, matka pracowała napoczcie i zarabiała grosze.Nitecki dosłownie bidował.Organizacja pomagała mu materialnie, ale były to niewielkiekwoty.Za dużo, aby umrzeć, za mało, żeby żyć. Jego stosunki z kierownictwem organizacji nie były więc zadobre? Raczej zdecydowanie złe.Poza żalem, że jest niedoceniany,Stanisław miał pretensje do kierownictwa za zbytniąostrożność i bezczynność.Uważał również, że powinniśmyzrobić parę akcji celem zdobycia środków pieniężnych napotrzeby organizacji.Opracował kilka planów takich akcji, aledowództwo nie zgodziło się na tego rodzaju przedsięwzięcia Miały to być po prostu napady na jakieś niemieckieinstytucje? Tak.Zdaje się, że Nitecki planował napad na wagonpocztowy, w którym miało się znajdować kilka milionówzłotych wiezionych z Krakowa do Tarnowa na wypłatę pensji.Pózniej wiele organizacji w ten sposób zaopatrywało się wpieniądze.W Warszawie słynna była akcja Gwardii Ludowej naKomunalną Kasę Oszczędności przy ulicy Czackiego, a pózniejuprowadzenie karetki w której przewożono pieniądze BankuEmisyjnego.Ale wtedy, gdy z taką propozycją wystąpił Nitecki,była ona zupełną nowością i przypuszczam, że właśnie dlategodowództwo nie zgodziło się na jej realizację.Bo większegoryzyka nie było. Czy Nitecki wtedy dużo się bawił? Może pił lub grał wkarty? Ale skądże! Za co? Najwyżej mógł o tym mówić.Nierazdosłownie nie miał co do gęby włożyć. Czy używał wtedy swojego prawdziwego nazwiska? Nie.Miał fałszywe papiery, ale nie pamiętam na jakienazwisko.Wyprowadził się od matki i mieszkał gdzieś naKazimierzu.Nazwa ulicy także uleciała mi z głowy. Przecież z tego co pan przedtem opowiadał nikt wasjeszcze nie szukał? Tak.Ale Stanisław martwił się o matkę.Obawiał się, że wrazie jakiejkolwiek wsypy, represje mogą i ją dotknąć.Chciałtego uniknąć i dlatego wyrobił sobie lewe papiery.Bardzomatkę kochał, pamiętam jak rozpaczał, gdy na wiosnę 1941roku nagle umarta na atak serca.Wtedy było mu obojętnejakiego nazwiska używa, ale zdaje się, że pozostał przy tymprzybranym. A jak to było z samą wsypą? Nic jej nie zapowiadało.Po wysadzeniu transportuwojskowego, co narobiło bardzo dużo szumu, na jakiś czas przywarowaliśmy" i siedzieliśmy cicho jak myszy pod miotłą.%7ładnych aresztowań nie było, nikt też nie zauważył, że jestśledzony.Słowem kompletny spokój.Nie robiono nawetżadnych zebrań i odpraw [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Nic dziwnego.Jeżeli sięgnę do wspomnień i usiłuję sobieuzmysłowić kto wówczas należał do OW, a znałem tam chybawszystkich, bo była to dziwna konspiracja dobrych znajomych,nie wiem czy poza Niteckim i mną, żyje ktoś jeszcze w Polsce.Wiem, że kilka osób jest za granicą.Reszta prawdopodobniezginęła. Podczas tej wielkiej wsypy w 1941 roku? Przede wszystkim wówczas.Kto wtedy ocalał, miał dużoinnych okazji do rozstania się z życiem w następnych latachokupacji.Nie było to takie trudne nawet dla najspokojniejszychludzi, a cóż dopiero mówić o nas, ściganych przez gestapo? Co było przyczyną wsypy? Nie wiem.W każdym razie była ona kompletna.Gestapomiało bodaj pełny spis członków organizacji.Ocaleli tylkonieliczni, których nie zastano w domu lub tacy jak ja, którychzdołano ostrzec. Pana ostrzeżono? Tak.Właśnie Nitecki.Przybiegł do mnie wieczorem już pogodzinie policyjnej, uprzedzając, że w jego domu jest gestapo.Pobiegliśmy do kilku innych członków organizacji i dzięki temuudało nam się ocalić kilkanaście osób.Nie wszystkich jednakzdążyliśmy ostrzec w porę, bo gestapo było szybsze od nas.Pózniej prześladowano nas z całą zaciętością.Jeszcze jesienią1944 roku nachodzono moje dawne mieszkanie sprawdzającczy przypadkiem nie wróciłem do domu. Nasza organizacja kontynuował inżynier RyszardCiwniak chociaż nie miała zielonego pojęcia o konspiracji,składała się z ludzi odważnych i zdecydowanych na wszystko.Nie stalismy z bronią u nogi , lecz dokonaliśmy szereguudanych akcji.Zlikwidowano paru granatowych policjantów,zajmujących się wydawaniem ukrywających się %7łydów.Zastrzeliliśmy Niemca, urzędnika Arbeitsamtu i sprzątnęliśmyparu gestapowców.Ostatnim naszym większym wyczynembyło, już po wybuchu wojny ze Związkiem Radzieckim,wysadzenie transportu czołgow na linii Kraków - Tarnów.Byłto jeden z pierwszych tego rodzaju sabotaży.Dlatego teżgestapo z taką zaciętością dążyło do likwidowania naszej grupy. Czy wsypa poprzedzona była jakimiś mniej- szymiaresztowaniami? Raczej nie.Były wprawdzie aresztowania, dotknęły one,jak mi się wydaje, naszą górę , lecz miały charakter raczejprzypadkowy.Kogoś złapano w jednej z licznych obław.Innywpadł, bo miał przy sobie gazetkę.Ktoś wyjechał wMiechowskie i złapano go, gdy niósł na stację 20 kilogramów rąbanki.Gestapo ani razu nie zorientowało się w prawdziwejroli aresztowanych.Niektórzy pojechali wtedy do Rzeszy naroboty, bodaj dwóch trafiło do Oświęcimia, kilku udało sięwykupić.Aresztowania te miały zresztą miejsce na paręmiesięcy przed pogromem, który nastąpił w sierpniu 1941 roku. A czy mógłby pan powiedzieć coś o Niteckim? To mnienajbardziej interesuje. Stanisława znałem sprzed wojny, ze studiów naPolitechnice Warszawskiej, bo Kraków nie miał wtedypolitechniki.Była to jednak bardzo luzna znajomość.Studiowaliśmy wprawdzie na tym samym wydziale ipochodziliśmy z tego samego miasta, ale ja byłem o dwa latawyżej. Pan ukończył politechnikę przed wojną? Nie.Nie zdążyłem.Dopiero po wojnie zdawałem ostatnioegzaminy.Nitecki mnie ,,przeskoczył , bo podobno w czasieokupacji zdawał na kompletach.W Krakowie spotkaliśmy siędopiero w OW.Nie wiem kto go tam wprowadził.Wspólniebraliśmy udział w kilku akcjach.Bardzo odważny.Nie traciłzimnej krwi nawet w decydujących momentach.Doskonale strzelał.Gdyby nie to, że nasza placówka założonabyła i kierowana przez zawodowych wojskowych, którzy w dośćlekceważący sposób odnosili się do tej garstki cywili" jakąstanowiła tam młodzież akademicka, Stanisław niewątpliwiewybiłby się szybko.Wiem, że to mocno go gryzło.Z ironiąopowiadał, że po przeprowadzeniu zamachu na jednego z hitle-rowców z Ajrbeitsamtu, zamachu który udał się tylko dziękibrawurze Niteckiego, awansowano go do stopnia kaprala Prędzej zginą, niż się doczekam choćby jednej gwiazdki powtarzał z goryczą. A jak się przedstawiały jego sprawy materialne? Jak najgorzej.Jego ojciec Już nie żył, matka pracowała napoczcie i zarabiała grosze.Nitecki dosłownie bidował.Organizacja pomagała mu materialnie, ale były to niewielkiekwoty.Za dużo, aby umrzeć, za mało, żeby żyć. Jego stosunki z kierownictwem organizacji nie były więc zadobre? Raczej zdecydowanie złe.Poza żalem, że jest niedoceniany,Stanisław miał pretensje do kierownictwa za zbytniąostrożność i bezczynność.Uważał również, że powinniśmyzrobić parę akcji celem zdobycia środków pieniężnych napotrzeby organizacji.Opracował kilka planów takich akcji, aledowództwo nie zgodziło się na tego rodzaju przedsięwzięcia Miały to być po prostu napady na jakieś niemieckieinstytucje? Tak.Zdaje się, że Nitecki planował napad na wagonpocztowy, w którym miało się znajdować kilka milionówzłotych wiezionych z Krakowa do Tarnowa na wypłatę pensji.Pózniej wiele organizacji w ten sposób zaopatrywało się wpieniądze.W Warszawie słynna była akcja Gwardii Ludowej naKomunalną Kasę Oszczędności przy ulicy Czackiego, a pózniejuprowadzenie karetki w której przewożono pieniądze BankuEmisyjnego.Ale wtedy, gdy z taką propozycją wystąpił Nitecki,była ona zupełną nowością i przypuszczam, że właśnie dlategodowództwo nie zgodziło się na jej realizację.Bo większegoryzyka nie było. Czy Nitecki wtedy dużo się bawił? Może pił lub grał wkarty? Ale skądże! Za co? Najwyżej mógł o tym mówić.Nierazdosłownie nie miał co do gęby włożyć. Czy używał wtedy swojego prawdziwego nazwiska? Nie.Miał fałszywe papiery, ale nie pamiętam na jakienazwisko.Wyprowadził się od matki i mieszkał gdzieś naKazimierzu.Nazwa ulicy także uleciała mi z głowy. Przecież z tego co pan przedtem opowiadał nikt wasjeszcze nie szukał? Tak.Ale Stanisław martwił się o matkę.Obawiał się, że wrazie jakiejkolwiek wsypy, represje mogą i ją dotknąć.Chciałtego uniknąć i dlatego wyrobił sobie lewe papiery.Bardzomatkę kochał, pamiętam jak rozpaczał, gdy na wiosnę 1941roku nagle umarta na atak serca.Wtedy było mu obojętnejakiego nazwiska używa, ale zdaje się, że pozostał przy tymprzybranym. A jak to było z samą wsypą? Nic jej nie zapowiadało.Po wysadzeniu transportuwojskowego, co narobiło bardzo dużo szumu, na jakiś czas przywarowaliśmy" i siedzieliśmy cicho jak myszy pod miotłą.%7ładnych aresztowań nie było, nikt też nie zauważył, że jestśledzony.Słowem kompletny spokój.Nie robiono nawetżadnych zebrań i odpraw [ Pobierz całość w formacie PDF ]