[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niedobrze, Vlad.Kiedy byłeś na herbatce u Cesarzowej, doszło do parunaprawdę ostrych starć między werbownikami i mieszkańcami.Podobnozabitych zostało dwóch, a poranionych z tuzin gwardzistów.- A ilu ludzi?- Pojęcia nie mam.To znaczy jednak, iż wypadki nabierają tempa.Tu jestspokój, ale w porcie i w okolicach Małych Wrót Zmierci pojawiły się oznakikłopotów.- A konkretnie co?- Plakaty.Teckle zbierają się w grupy i obrzucają gwardzistów czym się da,zbudowano parę barykad, ale te padły błyskawicznie.- Ktoś ucierpiał?- Poważnie jeszcze nie.- I o co chodzi? O przymusowy zaciąg?- Nie.O aresztowanie Kelly'ego.- Proszę, proszę!- No właśnie.Potrząsnąłem głową, zastanawiając się, czy naprawdę znam choć w połowie tomiasto i jego mieszkańców tak, jak sądziłem.Wyglądało na to, że przynajmniejczęścią władają niewidzialne siły, wobec których wszyscy, łącznie z Cesarzową,byliśmy bezsilni.Działy się rzeczy, których nie potrafiłem zrozumieć, nie mogłemkontrolować i mogłem nie przetrwać.A Cawti siedziała w samym ich środku.W końcu przerwałem milczenie:- Myślę, że lepiej będzie, jak się stąd ruszę, Kragar.Mam pewną sprawę, zktórą nie chciałbym zwlekać.- Oczywiście, Vlad.Przekaż dziadkowi pozdrowienia ode mnie.- Przekażę.- I uważaj.To, że ja się przeważnie domyślam, gdzie się udajesz, nie znaczy, żepodwładni Boralinoiego nie są w stanie tego przewidzieć.- Będę uważał, Kragar.Powodzenia w wypełnianiu nowych obowiązków.Prychnął, ale powiedział:- Będę go potrzebował.Wyszedłem, nadal myśląc o Kiju.Coś mi się przypomniało, więc stanąłem przy biurku Melestava i poprosiłem,by sprawdził nazwy zatopionych statków.Co prawda było mało prawdopodobne,by którymś był Chorba's Pride, ale byłem ciekaw.Okazało się, że go niezatopiono, i świadomość, że Trice i Yinta nadal żyją, poprawiła mi samopoczucie.Wysłałem Roczę i Loiosha, by sprawdzili okolicę, i skierowałem się ku drzwiom.Za plecami usłyszałem głuche łupnięcie i odwróciłem się, odruchowo sięgając121po broń.Zobaczyłem Melestava leżącego na podłodze i rozejrzałem się.Niedostrzegłem żadnego zagrożenia.Loiosh wrócił i krążył nad moją głową.teżniczego nie zauważył.Dopiero w tym momencie zarejestrowałem, że Melestavtrzyma w dłoni sztylet, i uświadomiłem sobie nasze wzajemne położenie, gdy padł.I zauważyłem Kragara stojącego nad jego ciałem.- Kurwa! - powiedziałem z uczuciem.- Zaplanował to sobie doskonale, Vlad.- Tylko nie zauważył ciebie.Zacząłem trząść się i kląć równocześnie.Dawno śmierć nie zajrzała mi w oczy z tak bliska.Ale nie to było najgorsze.Melestav nie tylko parokrotnie uratował mi życie, alesam zginął, robiąc to.A teraz próbował mnie zabić dla pieniędzy.Bo taka była brutalna prawda.To Boralinoi i inni chcieli mojej śmiercidlatego, że wydusiłem odpowiedz z przedstawiciela domu na dworze i groziłemczłonkowi rady.On zrobił to tylko dlatego, że mu dobrze zapłacono.Ciszę, jaka zapadła, gdy skończyłem kląć, przerwał Kragar:- Lepiej tu nie stój, Vlad.Ja się zajmę sprzątaniem, a ty idz tam, gdzie miałeś.Posłuchałem go bez słowa.Dzwonki zadzwoniły jak zwykle, gdy odsunąłem zasłonę zastępującą drzwi wsklepie dziadka.Usłyszałem jego głos:- Wejdz, Vladimir.Napijesz się herbaty?- Naturalnie, noish-pa.Pocałowałem go w policzek i przywitałem się z jego familiarem Ambrusem,białowłosym kotem o krótkiej sierści.Herbata miała wyrazny cytrynowy posmaki była doskonała.Dziadkowi lekko trzęsły się ręce, gdy ją nalewał, kiedy siedliśmyw jego salonie.Rocza i Loiosh przysiadły obok Ambrusa, ale nawet niepróbowałem zgadywać, o czym rozmawiają.- O czym myślisz? - spytał dziadek.- Co się tu dzieje, noish-pa? Chodzi mi o Imperium i tych rebeliantów.- Pytasz o to starego człowieka? Skąd ktoś taki ma wiedzieć? - spytał,uśmiechając się równocześnie.- No dobrze.Sytuacja wygląda tak: elfy chcąwyruszyć na wojnę z powodów, o których nikomu tu nie powiedzieli.Do tegopotrzebują marynarzy, więc wysłali tu werbowników, którzy wyłapują młodychmężczyzn i kobiety jak to zwykle podczas poboru.Ale tym razem biorą za dużoludzi i nie pozwalają się nawet pożegnać z rodzinami.A okręty, na które pakujązłapanych, odpływają natychmiast.Wszyscy są wkurzeni, niektórzy walczą zelfami próbującymi ich zabrać.A ci forradalomartok mówią wszystkim, że wojnato tylko urugy.jak to się mówi?- Pretekst?- Właśnie.Pretekst do wprowadzenia wojska na ulice.Wołają, żeby sięorganizować przeciwko temu, i wszyscy zaczynają mówić, że będą walczyć.Apotem władze aresztują Kelly'ego i teraz wszyscy krzyczą, że albo go uwolnią,albo oni zniszczą miasto.- To wszystko dzieje się za szybko.122 - Bo takie sprawy tak właśnie się dzieją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Niedobrze, Vlad.Kiedy byłeś na herbatce u Cesarzowej, doszło do parunaprawdę ostrych starć między werbownikami i mieszkańcami.Podobnozabitych zostało dwóch, a poranionych z tuzin gwardzistów.- A ilu ludzi?- Pojęcia nie mam.To znaczy jednak, iż wypadki nabierają tempa.Tu jestspokój, ale w porcie i w okolicach Małych Wrót Zmierci pojawiły się oznakikłopotów.- A konkretnie co?- Plakaty.Teckle zbierają się w grupy i obrzucają gwardzistów czym się da,zbudowano parę barykad, ale te padły błyskawicznie.- Ktoś ucierpiał?- Poważnie jeszcze nie.- I o co chodzi? O przymusowy zaciąg?- Nie.O aresztowanie Kelly'ego.- Proszę, proszę!- No właśnie.Potrząsnąłem głową, zastanawiając się, czy naprawdę znam choć w połowie tomiasto i jego mieszkańców tak, jak sądziłem.Wyglądało na to, że przynajmniejczęścią władają niewidzialne siły, wobec których wszyscy, łącznie z Cesarzową,byliśmy bezsilni.Działy się rzeczy, których nie potrafiłem zrozumieć, nie mogłemkontrolować i mogłem nie przetrwać.A Cawti siedziała w samym ich środku.W końcu przerwałem milczenie:- Myślę, że lepiej będzie, jak się stąd ruszę, Kragar.Mam pewną sprawę, zktórą nie chciałbym zwlekać.- Oczywiście, Vlad.Przekaż dziadkowi pozdrowienia ode mnie.- Przekażę.- I uważaj.To, że ja się przeważnie domyślam, gdzie się udajesz, nie znaczy, żepodwładni Boralinoiego nie są w stanie tego przewidzieć.- Będę uważał, Kragar.Powodzenia w wypełnianiu nowych obowiązków.Prychnął, ale powiedział:- Będę go potrzebował.Wyszedłem, nadal myśląc o Kiju.Coś mi się przypomniało, więc stanąłem przy biurku Melestava i poprosiłem,by sprawdził nazwy zatopionych statków.Co prawda było mało prawdopodobne,by którymś był Chorba's Pride, ale byłem ciekaw.Okazało się, że go niezatopiono, i świadomość, że Trice i Yinta nadal żyją, poprawiła mi samopoczucie.Wysłałem Roczę i Loiosha, by sprawdzili okolicę, i skierowałem się ku drzwiom.Za plecami usłyszałem głuche łupnięcie i odwróciłem się, odruchowo sięgając121po broń.Zobaczyłem Melestava leżącego na podłodze i rozejrzałem się.Niedostrzegłem żadnego zagrożenia.Loiosh wrócił i krążył nad moją głową.teżniczego nie zauważył.Dopiero w tym momencie zarejestrowałem, że Melestavtrzyma w dłoni sztylet, i uświadomiłem sobie nasze wzajemne położenie, gdy padł.I zauważyłem Kragara stojącego nad jego ciałem.- Kurwa! - powiedziałem z uczuciem.- Zaplanował to sobie doskonale, Vlad.- Tylko nie zauważył ciebie.Zacząłem trząść się i kląć równocześnie.Dawno śmierć nie zajrzała mi w oczy z tak bliska.Ale nie to było najgorsze.Melestav nie tylko parokrotnie uratował mi życie, alesam zginął, robiąc to.A teraz próbował mnie zabić dla pieniędzy.Bo taka była brutalna prawda.To Boralinoi i inni chcieli mojej śmiercidlatego, że wydusiłem odpowiedz z przedstawiciela domu na dworze i groziłemczłonkowi rady.On zrobił to tylko dlatego, że mu dobrze zapłacono.Ciszę, jaka zapadła, gdy skończyłem kląć, przerwał Kragar:- Lepiej tu nie stój, Vlad.Ja się zajmę sprzątaniem, a ty idz tam, gdzie miałeś.Posłuchałem go bez słowa.Dzwonki zadzwoniły jak zwykle, gdy odsunąłem zasłonę zastępującą drzwi wsklepie dziadka.Usłyszałem jego głos:- Wejdz, Vladimir.Napijesz się herbaty?- Naturalnie, noish-pa.Pocałowałem go w policzek i przywitałem się z jego familiarem Ambrusem,białowłosym kotem o krótkiej sierści.Herbata miała wyrazny cytrynowy posmaki była doskonała.Dziadkowi lekko trzęsły się ręce, gdy ją nalewał, kiedy siedliśmyw jego salonie.Rocza i Loiosh przysiadły obok Ambrusa, ale nawet niepróbowałem zgadywać, o czym rozmawiają.- O czym myślisz? - spytał dziadek.- Co się tu dzieje, noish-pa? Chodzi mi o Imperium i tych rebeliantów.- Pytasz o to starego człowieka? Skąd ktoś taki ma wiedzieć? - spytał,uśmiechając się równocześnie.- No dobrze.Sytuacja wygląda tak: elfy chcąwyruszyć na wojnę z powodów, o których nikomu tu nie powiedzieli.Do tegopotrzebują marynarzy, więc wysłali tu werbowników, którzy wyłapują młodychmężczyzn i kobiety jak to zwykle podczas poboru.Ale tym razem biorą za dużoludzi i nie pozwalają się nawet pożegnać z rodzinami.A okręty, na które pakujązłapanych, odpływają natychmiast.Wszyscy są wkurzeni, niektórzy walczą zelfami próbującymi ich zabrać.A ci forradalomartok mówią wszystkim, że wojnato tylko urugy.jak to się mówi?- Pretekst?- Właśnie.Pretekst do wprowadzenia wojska na ulice.Wołają, żeby sięorganizować przeciwko temu, i wszyscy zaczynają mówić, że będą walczyć.Apotem władze aresztują Kelly'ego i teraz wszyscy krzyczą, że albo go uwolnią,albo oni zniszczą miasto.- To wszystko dzieje się za szybko.122 - Bo takie sprawy tak właśnie się dzieją [ Pobierz całość w formacie PDF ]