[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zszedłem po schodkach do wody i zanurzyłem się z wolna aż po szyję wukropie.Wypuściłem z płuc powietrze w długim westchnieniu i poczułem, jak mięśnie niemalmi się rozpływają.Wyciągnąłem płasko nogi i nagle natrafiłem na czyjeś ciało.Zadrżałemlekko.Nie zaskoczyło mnie właściwie, że Katylina był już w wodzie przede mną.Siedzieliśmy twarzami do siebie przy przeciwległych ścianach basenu.Nasze łydki dotykałysię, ale nie cofnąłem nóg.Jestem zbyt zmęczony, by się ruszyć, powiedziałem sobie.Poprzezopary dostrzegłem, że Katylina się uśmiecha.Uniósł do ust kubek wina, wypił łyk ipowiedział: Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że tu jestem? To znaczy, w twojejłazni. Byłbym kiepskim gospodarzem, gdybym miał odmówić jakiemukolwiek gościowi tejprzyjemności odrzekłem, a w duchu dodałem, że Katylina zasłużył sobie na to, by dzielić zemną ten skromny dar, ponieważ bez niego nie miałbym dzisiaj powodu ani do świętowania,ani nawet do tak długiego zwlekania z zaśnięciem. Usłyszałem, jak niewolnicy przekazują sobie polecenie rozpalenia pod kotłem, i niemogłem się oprzeć pokusie.Ostatnio tyle podróżowałem, że pośladki mi stwardniały nakamień. Jęknął i przeciągnął się; jego ruch spowodował, że otarliśmy się łydkami. Gdzie Tongilius? spytałem. Już w łóżku i śpi jak niemowlę.Jak tam twój młyn? Już działa? Tak.Cudownie! Powinieneś tam być. To twój triumf, Gordianusie, nie mój.Musisz być bardzo dumny ze swego osiągnięcia. Czułem się bosko, kiedy obróciliśmy koło wodne i cała machina jakby zbudziła się dożycia.Chciałem po ciebie posłać, ale pomyślałem, że już śpisz. O to nie ma obawy.Ostatnio prawie w ogóle nie śpię.Nie mam na to czasu. Udaje ci się zatem znalezć dla siebie zajęcie? zapytałem zaciekawiony, myśląc, żeczłowiek, który dopiero co przegrał walkę o władzę, ma zazwyczaj nadmiar wolnego czasu. Jestem teraz bardziej zajęty niż kiedykolwiek.Chyba nie mniej, niż gdybym wygrał tewybory.Wątpię, czy jest w republice drugi człowiek z tak napiętym rozkładem zajęć. Och, jeden od razu przychodzi mi na myśl powiedziałem. Konsul.Tak, ale Cycero może sobie czasami pozwolić na spoczynek.Ma tylezastępczych oczu i uszu po całym Rzymie, że ma kto za niego patrzeć, gdy on zasypia.Przez dłuższą chwilę obserwowałem jego twarz poprzez mgiełkę pary; uznałem w końcu,że jego wzmianka o szpiegach Cycerona nie ma ukrytego znaczenia.Musi to być temat stalezaprzątający głowę Katyliny, niezależnie od towarzystwa, w jakim się znajduje.Krąg ludzi,którym mógł ufać, stale się zawężał.Nie tylko mięśnie miałem rozluznione poczułem, że i mój umysł jest zrelaksowany. Przybywasz z północy? zagadnąłem. Z Faesulae i Arretium. I wracasz do Rzymu? Jutro.Przez chwilę milczeliśmy.Woda nieco się ochłodziła; zastukałem w ścianę i po chwilizjawił się niewolnik.Kazałem mu dorzucić drew do pieca i przynieść nam po kubkurozcieńczonego wina. Musisz być tutaj bardzo szczęśliwy, Gordianusie. Powiedział to obojętnym tonem, jakzmęczony mężczyzna dzielący łaznię z innym zmęczonym mężczyzną po długim dniu,prowadzący zdawkową konwersację. Tak, jestem szczęśliwy. Ja sam nigdy nie zajmowałem się prowadzeniem gospodarstwa.Kiedyś miałem kilkaposiadłości nieopodal Rzymu, ale dawno je sprzedałem. To zajęcie mało przypomina owe bukoliczne sny sentymentalnych poetów.Zaśmiał się cicho. Tak.Przypuszczam, że rzeczywistość jest raczej kanciasta. Tak.Ciągle są jakieś problemy, małe i duże, zawsze więcej, niż możesz wepchnąć zpowrotem do puszki Pandory, choćbyś nie wiem jak ciężko pracował. Zarządzanie gospodarstwem niewiele chyba się różni od zarządzania republiką. Wjego głosie zabrzmiała nuta jednocześnie tęskna i gorzka. To kwestia skali odparłem. Oczywiście pewne problemy są zapewne takie same dlawszystkich mężczyzn: niepewność, czy można ufać niewolnikowi, usiłowanie zaspokojeniawymagań żony.Czyżbyś się uśmiechał, Katylino?.Próby właściwego postępowania wobecsyna, który myśli, że jest dorosły, ale wciąż jest tylko chłopcem. Ach, Meto.Masz więc z nim kłopoty? Od kiedy włożył męską togę, jakoś nie możemy się porozumieć.Jest dla mnie zagadką.Szczerze mówiąc, zagadką jest dla mnie mój własny stosunek do niego.Powtarzam sobie, żechłopak jest w trudnym wieku, ale zastanawiam się, czy to nie mój wiek jest tu problemem.Katylina roześmiał się. Ile masz lat? Czterdzieści siedem. Ja czterdzieści pięć.Naprawdę trudny wiek! Co zdążyliśmy osiągnąć, a co przed nami.Czy nie jest za pózno na zmianę kierunku? Summa summarum myślę, że trudniej byćczterdziestolatkiem niż szesnastolatkiem, choćby dlatego, że teraz widzi się wyrazniewszystkie możliwości, które już na zawsze są poza naszym zasięgiem.Jesteśmy dość starzy,by znudziła się nam własna wiedza i umiejętności, a pasje młodości ostygły i zalatywałystęchlizną.Tak starzy, że widzimy, jak przemija piękno, a śmierć zabiera więcej znajomych,niż ich pozostało żywych.A mimo to życie toczy się dalej.Pewne ambicje i apetyty maleją,za to na ich miejsce pojawiają się inne.Nieustannie toczy się koło codzienności: jemy,pijemy, śpimy, kopulujemy, borykamy się ze swarliwą naturą rodziców, małżonków, dzieci.Nie wiem, na czym polega twój problem z Metonem, ale myślę, że masz szczęście, że on jestprzy tobie.Mój syn odszedł.często chciałbym.zwłaszcza teraz.Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu.Czułem odprężenie nie tylko od gorącej wody, ale iwskutek wpadania w znajomą rolę.Katylina zmienił się od poprzedniej wizyty, kiedy takabsolutnie, wyrachowanie kontrolował wszystko, co działo się między nami.On czuł potrzebęmówienia, a ja jak przedtem dla wielu innych byłem dla niego słuchaczem, sitem, na któremógł rzucać wszystko, co go gnębiło: gorycz, żal, strach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zszedłem po schodkach do wody i zanurzyłem się z wolna aż po szyję wukropie.Wypuściłem z płuc powietrze w długim westchnieniu i poczułem, jak mięśnie niemalmi się rozpływają.Wyciągnąłem płasko nogi i nagle natrafiłem na czyjeś ciało.Zadrżałemlekko.Nie zaskoczyło mnie właściwie, że Katylina był już w wodzie przede mną.Siedzieliśmy twarzami do siebie przy przeciwległych ścianach basenu.Nasze łydki dotykałysię, ale nie cofnąłem nóg.Jestem zbyt zmęczony, by się ruszyć, powiedziałem sobie.Poprzezopary dostrzegłem, że Katylina się uśmiecha.Uniósł do ust kubek wina, wypił łyk ipowiedział: Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że tu jestem? To znaczy, w twojejłazni. Byłbym kiepskim gospodarzem, gdybym miał odmówić jakiemukolwiek gościowi tejprzyjemności odrzekłem, a w duchu dodałem, że Katylina zasłużył sobie na to, by dzielić zemną ten skromny dar, ponieważ bez niego nie miałbym dzisiaj powodu ani do świętowania,ani nawet do tak długiego zwlekania z zaśnięciem. Usłyszałem, jak niewolnicy przekazują sobie polecenie rozpalenia pod kotłem, i niemogłem się oprzeć pokusie.Ostatnio tyle podróżowałem, że pośladki mi stwardniały nakamień. Jęknął i przeciągnął się; jego ruch spowodował, że otarliśmy się łydkami. Gdzie Tongilius? spytałem. Już w łóżku i śpi jak niemowlę.Jak tam twój młyn? Już działa? Tak.Cudownie! Powinieneś tam być. To twój triumf, Gordianusie, nie mój.Musisz być bardzo dumny ze swego osiągnięcia. Czułem się bosko, kiedy obróciliśmy koło wodne i cała machina jakby zbudziła się dożycia.Chciałem po ciebie posłać, ale pomyślałem, że już śpisz. O to nie ma obawy.Ostatnio prawie w ogóle nie śpię.Nie mam na to czasu. Udaje ci się zatem znalezć dla siebie zajęcie? zapytałem zaciekawiony, myśląc, żeczłowiek, który dopiero co przegrał walkę o władzę, ma zazwyczaj nadmiar wolnego czasu. Jestem teraz bardziej zajęty niż kiedykolwiek.Chyba nie mniej, niż gdybym wygrał tewybory.Wątpię, czy jest w republice drugi człowiek z tak napiętym rozkładem zajęć. Och, jeden od razu przychodzi mi na myśl powiedziałem. Konsul.Tak, ale Cycero może sobie czasami pozwolić na spoczynek.Ma tylezastępczych oczu i uszu po całym Rzymie, że ma kto za niego patrzeć, gdy on zasypia.Przez dłuższą chwilę obserwowałem jego twarz poprzez mgiełkę pary; uznałem w końcu,że jego wzmianka o szpiegach Cycerona nie ma ukrytego znaczenia.Musi to być temat stalezaprzątający głowę Katyliny, niezależnie od towarzystwa, w jakim się znajduje.Krąg ludzi,którym mógł ufać, stale się zawężał.Nie tylko mięśnie miałem rozluznione poczułem, że i mój umysł jest zrelaksowany. Przybywasz z północy? zagadnąłem. Z Faesulae i Arretium. I wracasz do Rzymu? Jutro.Przez chwilę milczeliśmy.Woda nieco się ochłodziła; zastukałem w ścianę i po chwilizjawił się niewolnik.Kazałem mu dorzucić drew do pieca i przynieść nam po kubkurozcieńczonego wina. Musisz być tutaj bardzo szczęśliwy, Gordianusie. Powiedział to obojętnym tonem, jakzmęczony mężczyzna dzielący łaznię z innym zmęczonym mężczyzną po długim dniu,prowadzący zdawkową konwersację. Tak, jestem szczęśliwy. Ja sam nigdy nie zajmowałem się prowadzeniem gospodarstwa.Kiedyś miałem kilkaposiadłości nieopodal Rzymu, ale dawno je sprzedałem. To zajęcie mało przypomina owe bukoliczne sny sentymentalnych poetów.Zaśmiał się cicho. Tak.Przypuszczam, że rzeczywistość jest raczej kanciasta. Tak.Ciągle są jakieś problemy, małe i duże, zawsze więcej, niż możesz wepchnąć zpowrotem do puszki Pandory, choćbyś nie wiem jak ciężko pracował. Zarządzanie gospodarstwem niewiele chyba się różni od zarządzania republiką. Wjego głosie zabrzmiała nuta jednocześnie tęskna i gorzka. To kwestia skali odparłem. Oczywiście pewne problemy są zapewne takie same dlawszystkich mężczyzn: niepewność, czy można ufać niewolnikowi, usiłowanie zaspokojeniawymagań żony.Czyżbyś się uśmiechał, Katylino?.Próby właściwego postępowania wobecsyna, który myśli, że jest dorosły, ale wciąż jest tylko chłopcem. Ach, Meto.Masz więc z nim kłopoty? Od kiedy włożył męską togę, jakoś nie możemy się porozumieć.Jest dla mnie zagadką.Szczerze mówiąc, zagadką jest dla mnie mój własny stosunek do niego.Powtarzam sobie, żechłopak jest w trudnym wieku, ale zastanawiam się, czy to nie mój wiek jest tu problemem.Katylina roześmiał się. Ile masz lat? Czterdzieści siedem. Ja czterdzieści pięć.Naprawdę trudny wiek! Co zdążyliśmy osiągnąć, a co przed nami.Czy nie jest za pózno na zmianę kierunku? Summa summarum myślę, że trudniej byćczterdziestolatkiem niż szesnastolatkiem, choćby dlatego, że teraz widzi się wyrazniewszystkie możliwości, które już na zawsze są poza naszym zasięgiem.Jesteśmy dość starzy,by znudziła się nam własna wiedza i umiejętności, a pasje młodości ostygły i zalatywałystęchlizną.Tak starzy, że widzimy, jak przemija piękno, a śmierć zabiera więcej znajomych,niż ich pozostało żywych.A mimo to życie toczy się dalej.Pewne ambicje i apetyty maleją,za to na ich miejsce pojawiają się inne.Nieustannie toczy się koło codzienności: jemy,pijemy, śpimy, kopulujemy, borykamy się ze swarliwą naturą rodziców, małżonków, dzieci.Nie wiem, na czym polega twój problem z Metonem, ale myślę, że masz szczęście, że on jestprzy tobie.Mój syn odszedł.często chciałbym.zwłaszcza teraz.Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu.Czułem odprężenie nie tylko od gorącej wody, ale iwskutek wpadania w znajomą rolę.Katylina zmienił się od poprzedniej wizyty, kiedy takabsolutnie, wyrachowanie kontrolował wszystko, co działo się między nami.On czuł potrzebęmówienia, a ja jak przedtem dla wielu innych byłem dla niego słuchaczem, sitem, na któremógł rzucać wszystko, co go gnębiło: gorycz, żal, strach [ Pobierz całość w formacie PDF ]