[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepewnie dotknęłamzaciśniętej na żelaznym pręcie pięści, obawiając się, że rozpłynie się, niczym ulotnysen.Ale tak się nie stało.Jego ręka była jak najbardziej prawdziwa.Mój oddechprzyspieszył gwałtownie.On tu był.On naprawdę tu był…– Nate! – wychrypiałam, przyciskając się do zimnej kraty.Cofnął się gwałtownie, pozostawiając na miejscu jedynie pobielałą od uściskudłoń.– Co ty tu robisz?! Złapią cię! Wracaj natychmiast na Ziemię! – wyrzucałam zsiebie, nie przejmując się opanowaną maską, którą przybrał na twarzy.– Spokojnie, święty Piotr nam pomaga.– Mimo szczerych chęci, w głosieIciriel także pobrzmiewało napięcie.– Musimy porozmawiać – wycedził oschle Nate.Zamarłam.Chłód, jaki przez niego przemawiał, brzmiał dokładnie tak, jakwtedy, gdy się poznaliśmy.Widząc moje odrętwienie, kontynuował:– Przyleciałem, żeby powiedzieć ci, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć.Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się nad sensem jego słów.– Chcesz, żebym zgodziła się na ultimatum, prawda? – spytałamrozdrażniona.To by pasowało.Iciriel ściągnęła go, żeby mnie do tego przekonał,narażając przy tym własne życie.Posłałam jej mordercze spojrzenie.– Nie przyjmęgo.Nawet nie ma mowy…– Jeszcze nie skończyłem – przerwał mi szorstko.Zamilkłam.Nie podobał mi się ton jego głosu.Całkowicie wyprany z uczuć.312– Chcę, żebyś przyjęła ultimatum, ponieważ ja wracam do Upadłych –poinformował mnie zwięźle.Spojrzałam na niego przerażona.Chyba nie mówił poważnie…– Nie możesz! Oni cię zabiją! – Kilkoro aniołów z sąsiednich cel przetoczyłozaspanym wzrokiem po ścianach, przysłuchując się nam z zainteresowaniem.Wśródnich dostrzegłam zmartwionego Anaela.– Uspokój się – mruknął zirytowany Nate.– Przecież nie robiłbym tego,gdyby chcieli mnie zabić – wyjaśnił cierpko.– Dostałem drugą szansę.Drugą szansę.Zamyśliłam się.To było dziwne, Upadli byli raczej równiebezwzględni, co aniołowie.Nic do siebie nie pasowało.Ale bardziej uderzyło mniecoś innego…– Przecież mówiłeś, że nie chcesz już być jednym z nich – wyszeptałam,wbijając wzrok w posadzkę.Westchnął głęboko, zdradzając swoją frustrację.Nigdy się tak niezachowywał.Nie poznawałam go.– I ty naprawdę w to uwierzyłaś? Jestem Upadłym i zawsze nim będę! Niewyzbędę się swojej natury!Wpatrywałam się w niego oniemiałym wzrokiem, szukając choć cienia emocjina jego twarzy.Bezskutecznie.Skryty pod osłoną niedostępności, patrzył mi prostow oczy.Mój umysł powoli zaczął przyswajać wypowiedziane przez niego słowa.– Więc skoro wracasz, to oznacza, że… – zaczęłam, starając się zrozumieć.– Tak – odparł.– Ja już podjąłem decyzję.Głos uwiązł mi w gardle.Nie chciałam tego słuchać.– Nate, nie… – ścisnęłam mocniej jego dłoń.– To koniec, Amitiel.To wszystko było głupie, ja byłem głupi, ale teraz jużwiem…– Przestań! Nie mów tak! – Panika przejęła nade mną kontrolę.– Musisz spojrzeć prawdzie w oczy.Jestem twoim bratem – oświadczyłstanowczo, gromiąc mnie wzrokiem.– Wiem, ale…313Prychnął głośno, uśmiechając się nerwowo, choć doskonale wiedziałam, żenie było mu do śmiechu.– Nic nie rozumiesz?! Nie kocham cię! Słyszysz? Nie potrafię już spojrzeć naciebie tak, jak wcześniej.Po prostu już cię nie kocham!Poczułam, jak ziemia osuwa mi się spod stóp.Puściłam jego dłoń.Wypowiedziane słowa wbijały się w moją świadomość, tępiąc wszystko inne.Mroczna pustka szybko zajęła myśli, budząc do życia uśpione pokłady bólu.Chciałam coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle.Przez ten cały czas brałam uczucia Nate’a za najpewniejszą rzecz na świecie.Wiedziałam, że nie powinny mieć one racji bytu, ale myślałam, że tak jak i ja niemógł inaczej.Myliłam się.Widocznie on potrafił przyjąć do wiadomości, że jestemjego siostrą i pogodzić się z tym faktem.Ale ja nie umiałam.Czekał na moją reakcję.Przyjrzałam mu się uważniej.Podkrążone oczynadawały jego twarzy niezdrowego wyglądu.Nie mogłam natomiast odczytać jegouczuć.Skrupulatnie je ukrywał.Być może nie chciał mnie zranić…Ze zdziwieniem poczułam coś ciepłego na policzku.Samotna łza spłynęła poskórze, pozostawiając gorący ślad [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Niepewnie dotknęłamzaciśniętej na żelaznym pręcie pięści, obawiając się, że rozpłynie się, niczym ulotnysen.Ale tak się nie stało.Jego ręka była jak najbardziej prawdziwa.Mój oddechprzyspieszył gwałtownie.On tu był.On naprawdę tu był…– Nate! – wychrypiałam, przyciskając się do zimnej kraty.Cofnął się gwałtownie, pozostawiając na miejscu jedynie pobielałą od uściskudłoń.– Co ty tu robisz?! Złapią cię! Wracaj natychmiast na Ziemię! – wyrzucałam zsiebie, nie przejmując się opanowaną maską, którą przybrał na twarzy.– Spokojnie, święty Piotr nam pomaga.– Mimo szczerych chęci, w głosieIciriel także pobrzmiewało napięcie.– Musimy porozmawiać – wycedził oschle Nate.Zamarłam.Chłód, jaki przez niego przemawiał, brzmiał dokładnie tak, jakwtedy, gdy się poznaliśmy.Widząc moje odrętwienie, kontynuował:– Przyleciałem, żeby powiedzieć ci, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć.Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się nad sensem jego słów.– Chcesz, żebym zgodziła się na ultimatum, prawda? – spytałamrozdrażniona.To by pasowało.Iciriel ściągnęła go, żeby mnie do tego przekonał,narażając przy tym własne życie.Posłałam jej mordercze spojrzenie.– Nie przyjmęgo.Nawet nie ma mowy…– Jeszcze nie skończyłem – przerwał mi szorstko.Zamilkłam.Nie podobał mi się ton jego głosu.Całkowicie wyprany z uczuć.312– Chcę, żebyś przyjęła ultimatum, ponieważ ja wracam do Upadłych –poinformował mnie zwięźle.Spojrzałam na niego przerażona.Chyba nie mówił poważnie…– Nie możesz! Oni cię zabiją! – Kilkoro aniołów z sąsiednich cel przetoczyłozaspanym wzrokiem po ścianach, przysłuchując się nam z zainteresowaniem.Wśródnich dostrzegłam zmartwionego Anaela.– Uspokój się – mruknął zirytowany Nate.– Przecież nie robiłbym tego,gdyby chcieli mnie zabić – wyjaśnił cierpko.– Dostałem drugą szansę.Drugą szansę.Zamyśliłam się.To było dziwne, Upadli byli raczej równiebezwzględni, co aniołowie.Nic do siebie nie pasowało.Ale bardziej uderzyło mniecoś innego…– Przecież mówiłeś, że nie chcesz już być jednym z nich – wyszeptałam,wbijając wzrok w posadzkę.Westchnął głęboko, zdradzając swoją frustrację.Nigdy się tak niezachowywał.Nie poznawałam go.– I ty naprawdę w to uwierzyłaś? Jestem Upadłym i zawsze nim będę! Niewyzbędę się swojej natury!Wpatrywałam się w niego oniemiałym wzrokiem, szukając choć cienia emocjina jego twarzy.Bezskutecznie.Skryty pod osłoną niedostępności, patrzył mi prostow oczy.Mój umysł powoli zaczął przyswajać wypowiedziane przez niego słowa.– Więc skoro wracasz, to oznacza, że… – zaczęłam, starając się zrozumieć.– Tak – odparł.– Ja już podjąłem decyzję.Głos uwiązł mi w gardle.Nie chciałam tego słuchać.– Nate, nie… – ścisnęłam mocniej jego dłoń.– To koniec, Amitiel.To wszystko było głupie, ja byłem głupi, ale teraz jużwiem…– Przestań! Nie mów tak! – Panika przejęła nade mną kontrolę.– Musisz spojrzeć prawdzie w oczy.Jestem twoim bratem – oświadczyłstanowczo, gromiąc mnie wzrokiem.– Wiem, ale…313Prychnął głośno, uśmiechając się nerwowo, choć doskonale wiedziałam, żenie było mu do śmiechu.– Nic nie rozumiesz?! Nie kocham cię! Słyszysz? Nie potrafię już spojrzeć naciebie tak, jak wcześniej.Po prostu już cię nie kocham!Poczułam, jak ziemia osuwa mi się spod stóp.Puściłam jego dłoń.Wypowiedziane słowa wbijały się w moją świadomość, tępiąc wszystko inne.Mroczna pustka szybko zajęła myśli, budząc do życia uśpione pokłady bólu.Chciałam coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle.Przez ten cały czas brałam uczucia Nate’a za najpewniejszą rzecz na świecie.Wiedziałam, że nie powinny mieć one racji bytu, ale myślałam, że tak jak i ja niemógł inaczej.Myliłam się.Widocznie on potrafił przyjąć do wiadomości, że jestemjego siostrą i pogodzić się z tym faktem.Ale ja nie umiałam.Czekał na moją reakcję.Przyjrzałam mu się uważniej.Podkrążone oczynadawały jego twarzy niezdrowego wyglądu.Nie mogłam natomiast odczytać jegouczuć.Skrupulatnie je ukrywał.Być może nie chciał mnie zranić…Ze zdziwieniem poczułam coś ciepłego na policzku.Samotna łza spłynęła poskórze, pozostawiając gorący ślad [ Pobierz całość w formacie PDF ]