[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewnił jej oczywiście opiekę, prosząc najbardziej64 Joanna Waynepostawnego ze swych pracowników, aby towarzy-szył jej podczas jego nieobecności.Niestety nieudało mu się niczego nowego ustalić, podobniezresztą jak Latimerowi i detektywowi Bennigano-wi.%7ładen z nich nie przybliżył się w znaczącysposób do rozwiązania zagadki zabójstwa senatora.Po barmanie słuch kompletnie zaginął.Na nożuwidniały tylko i wyłącznie odciski palców Jessiki,zaś ciemnowłosa kobieta z hotelowego baru niezostała zidentyfikowana.Wiadomo było także po-nad wszelką wątpliwość, że ktoś celowo przeciąłprzewody hamulcowe w wypożyczonym przezJessicę aucie.Latimer wciąż z uporem maniakaoskarżał ją o morderstwo, twardo utrzymując, że toona przecięła przewody, by odwrócić od siebiepodejrzenia.Oświadczył nawet, że gdyby jej Con-ner nie uratował, sama by się wydostała z tonącegosamochodu.Tylko że szeryf nie widział śmiertelnego przera-żenia w jej oczach, gdy tkwiła zatrzaśnięta w zanu-rzającym się coraz głębiej aucie.Nie trzymał jejw ramionach, gdy drżała na całym ciele, przekona-na, iż to nie wiatr, lecz morderca wybił szybęw sypialni.Jessica była ponad wszelką wątpliwośćniewinna.Tylko tego Conner był stuprocentowopewien.Tego oraz faktu, iż przebywanie z nią podjednym dachem coraz bardziej działało na niego.Przywołał się do porządku.To ostatnia rzecz,o której powinien rozmyślać w czasie pogrzebubrata.Tymczasem ceremonia przy grobie dobiegłakońca.Susan szlochała cicho, zaś Sheila, wdowa poCienie przeszłości 65zmarłym, wpatrywała się tępo przed siebie.Niepłakała, ale widać było, że jest zdruzgotana.Pod rękętrzymała ją siostra, która przyjechała z daleka, by jąwesprzeć w tak trudnych chwilach.NajwidoczniejMarcus i Sheila byli z sobą silnie związani, skoro anijego skoki w bok, ani jej rozrzutność i gwałtownytemperament nie zdołały zniszczyć małżeństwa.Conner odwrócił się i ruszył w kierunku samo-chodu, by nikt nie zdążył go dogonić i złożyćkondolencji.Marzył o jak najszybszym powrocie dodomu, zaszyciu się w czterech ścianach, z dala odznajomych, krewnych i obcych, którzy mimoniewątpliwie dobrych chęci rozdrapywali świeżąranę wspominkami o zmarłym bracie.Był już naparkingu, gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.Odwrócił się.Sheila patrzyła na niego wilgotnymi,zaczerwienionymi oczyma.Zabawne, że zwróciłw takim momencie uwagę na jej jak zawsze perfek-cyjny makijaż, bez śladu rozmazanego od łez tuszu. Zajedziesz do nas, Conner? Od czterech lat nie przekroczyłem waszegoprogu.Nie wydaje mi się, żeby wizyta w dzisiej-szym dniu była stosowna. Bardziej stosowna niż pospieszny powrót dodomu, w którym czeka zabójczyni twojego rodzo-nego brata. Jessica Lewis nie zabiła Marcusa. To ty tak uważasz.Nawet nie zaprzeczysz, żejest u ciebie? Nie ma to chyba sensu, prawda? Skąd siędowiedziałaś?66 Joanna Wayne Nieważne skąd, ważne, że wiem.A jeśli jawiem, to inni też wiedzą.Równie dobrze mógłbyśnapluć na trumnę brata.A niech to! Powinien był przewidzieć, że sprawasię wyda.Beth na pewno nie pisnęła słowa, więcpodejrzenie padało na Latimera, Bennigana i kierow-nika hotelu.Conner gotów był się założyć, że toszeryf nie zdołał utrzymać języka za zębami. %7łyczę sobie, żeby ta kobieta wyniosła sięz twojego domu twardo zażądała bratowa. I tonatychmiast. To ja decyduję, kto u mnie mieszka, a nie ty,Sheilo. W takim razie powinieneś to przeczytać. Wyjęła z portmonetki złożoną kartkę papieru. Znalazłam to dziś w skrytce w mercedesie Mar-cusa.Było wepchnięte na tyle głęboko, że policja niezauważyła podczas przeszukania. Nie interesuje mnie, co znalazłaś, myszkującw rzeczach mojego brata. A ja myślę, że akurat to cię zainteresuje.Dotyczy pewnej randki. Marcus nie żyje.Odpuść już sobie. Tym razem nie mogę.Ani ty.To dowód na to,że twój gość był zamieszany w śmierć mojego męża.Conner miał złe przeczucia.Nagle mu się zdało,jakby grunt usuwał mu się spod nóg.Chciał sięodwrócić, wsiąść do auta i odjechać, ale wbrew sobieprzyjął podany mu liścik i przeczytał.Do samegokońca.Do podpisu:Kochająca JessicaROZDZIAA PITYBędę w Bankstown, zatrzymam się Mountain ViewHotel.Nie mogę się doczekać spotkania z Tobą.Marzęo kolejnej nocy w Twych ramionach.Conner przeczytał te słowa kilka razy, wyob-rażając sobie Jessicę w objęciach Marcusa.Wściek-łość go rozsadzała, miał chęć uderzyć pięścią w dachsamochodu, ale ostatkiem silnej woli zdołał siępowstrzymać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zapewnił jej oczywiście opiekę, prosząc najbardziej64 Joanna Waynepostawnego ze swych pracowników, aby towarzy-szył jej podczas jego nieobecności.Niestety nieudało mu się niczego nowego ustalić, podobniezresztą jak Latimerowi i detektywowi Bennigano-wi.%7ładen z nich nie przybliżył się w znaczącysposób do rozwiązania zagadki zabójstwa senatora.Po barmanie słuch kompletnie zaginął.Na nożuwidniały tylko i wyłącznie odciski palców Jessiki,zaś ciemnowłosa kobieta z hotelowego baru niezostała zidentyfikowana.Wiadomo było także po-nad wszelką wątpliwość, że ktoś celowo przeciąłprzewody hamulcowe w wypożyczonym przezJessicę aucie.Latimer wciąż z uporem maniakaoskarżał ją o morderstwo, twardo utrzymując, że toona przecięła przewody, by odwrócić od siebiepodejrzenia.Oświadczył nawet, że gdyby jej Con-ner nie uratował, sama by się wydostała z tonącegosamochodu.Tylko że szeryf nie widział śmiertelnego przera-żenia w jej oczach, gdy tkwiła zatrzaśnięta w zanu-rzającym się coraz głębiej aucie.Nie trzymał jejw ramionach, gdy drżała na całym ciele, przekona-na, iż to nie wiatr, lecz morderca wybił szybęw sypialni.Jessica była ponad wszelką wątpliwośćniewinna.Tylko tego Conner był stuprocentowopewien.Tego oraz faktu, iż przebywanie z nią podjednym dachem coraz bardziej działało na niego.Przywołał się do porządku.To ostatnia rzecz,o której powinien rozmyślać w czasie pogrzebubrata.Tymczasem ceremonia przy grobie dobiegłakońca.Susan szlochała cicho, zaś Sheila, wdowa poCienie przeszłości 65zmarłym, wpatrywała się tępo przed siebie.Niepłakała, ale widać było, że jest zdruzgotana.Pod rękętrzymała ją siostra, która przyjechała z daleka, by jąwesprzeć w tak trudnych chwilach.NajwidoczniejMarcus i Sheila byli z sobą silnie związani, skoro anijego skoki w bok, ani jej rozrzutność i gwałtownytemperament nie zdołały zniszczyć małżeństwa.Conner odwrócił się i ruszył w kierunku samo-chodu, by nikt nie zdążył go dogonić i złożyćkondolencji.Marzył o jak najszybszym powrocie dodomu, zaszyciu się w czterech ścianach, z dala odznajomych, krewnych i obcych, którzy mimoniewątpliwie dobrych chęci rozdrapywali świeżąranę wspominkami o zmarłym bracie.Był już naparkingu, gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.Odwrócił się.Sheila patrzyła na niego wilgotnymi,zaczerwienionymi oczyma.Zabawne, że zwróciłw takim momencie uwagę na jej jak zawsze perfek-cyjny makijaż, bez śladu rozmazanego od łez tuszu. Zajedziesz do nas, Conner? Od czterech lat nie przekroczyłem waszegoprogu.Nie wydaje mi się, żeby wizyta w dzisiej-szym dniu była stosowna. Bardziej stosowna niż pospieszny powrót dodomu, w którym czeka zabójczyni twojego rodzo-nego brata. Jessica Lewis nie zabiła Marcusa. To ty tak uważasz.Nawet nie zaprzeczysz, żejest u ciebie? Nie ma to chyba sensu, prawda? Skąd siędowiedziałaś?66 Joanna Wayne Nieważne skąd, ważne, że wiem.A jeśli jawiem, to inni też wiedzą.Równie dobrze mógłbyśnapluć na trumnę brata.A niech to! Powinien był przewidzieć, że sprawasię wyda.Beth na pewno nie pisnęła słowa, więcpodejrzenie padało na Latimera, Bennigana i kierow-nika hotelu.Conner gotów był się założyć, że toszeryf nie zdołał utrzymać języka za zębami. %7łyczę sobie, żeby ta kobieta wyniosła sięz twojego domu twardo zażądała bratowa. I tonatychmiast. To ja decyduję, kto u mnie mieszka, a nie ty,Sheilo. W takim razie powinieneś to przeczytać. Wyjęła z portmonetki złożoną kartkę papieru. Znalazłam to dziś w skrytce w mercedesie Mar-cusa.Było wepchnięte na tyle głęboko, że policja niezauważyła podczas przeszukania. Nie interesuje mnie, co znalazłaś, myszkującw rzeczach mojego brata. A ja myślę, że akurat to cię zainteresuje.Dotyczy pewnej randki. Marcus nie żyje.Odpuść już sobie. Tym razem nie mogę.Ani ty.To dowód na to,że twój gość był zamieszany w śmierć mojego męża.Conner miał złe przeczucia.Nagle mu się zdało,jakby grunt usuwał mu się spod nóg.Chciał sięodwrócić, wsiąść do auta i odjechać, ale wbrew sobieprzyjął podany mu liścik i przeczytał.Do samegokońca.Do podpisu:Kochająca JessicaROZDZIAA PITYBędę w Bankstown, zatrzymam się Mountain ViewHotel.Nie mogę się doczekać spotkania z Tobą.Marzęo kolejnej nocy w Twych ramionach.Conner przeczytał te słowa kilka razy, wyob-rażając sobie Jessicę w objęciach Marcusa.Wściek-łość go rozsadzała, miał chęć uderzyć pięścią w dachsamochodu, ale ostatkiem silnej woli zdołał siępowstrzymać [ Pobierz całość w formacie PDF ]