[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powitany przez Sowę usiadł i zobaczył coś naprawdę dziwnego, nawet dla oczu czarodzieja.Milknący i Słodycz pogrążeni byli w rozmowie bez słów, najwyrazniej zafascynowani sobąnawzajem.W sali sypialnej znajdowała się jedynie głowa smoka, lecz dziwne skalne światłoodbijające się od jego łusek sprawiało, że wydawał się solidniejszy niż kiedykolwiek przedtem.Gdy Ferragamo się poruszył, smok się odwrócił, aby na niego spojrzeć.Najwyrazniejdowiedział się już sporo od Milknącego, ale w jego błyszczących oczach wciąż jeszczemalowały się pytania i Słodycz wiercił się niecierpliwie. Nasz przyjaciel spoza życzyłby sobie poznać twoje myśli na przyszłość powiedziałpustelnik.Uśmiechał się, gdy to mówił, lecz Ferragamo odczuwał niewytłumaczalną niechęćprzed wyjawieniem swoich planów temu stworzeniu i nie odzywał się.Milknący odwrócił się do smoka i po jeszcze jednej bezdzwięcznej wymianie zdań Słodyczpotrząsnął głową i znowu spojrzał na Ferragama. Czym on jest? Skąd przybywa? zapytał czarodziej. Spoza odparł Milknący tonem, który znaczył, że pytanie skąd" nie ma absolutnie żadnegosensu. Czy powiedziałeś mu, co mamy zamiar zrobić? Jaka będzie przyszłość? zdziwił się Milknący i wzruszył ramionami. Kto to wie? Rozumiem to jako nie powiedział Ferragamo, przynajmniej raz wdzięczny za niejasnysposób wyrażania się pustelnika.Zwrócił się do Słodyczy: Powiedz Yve, że to, co zdarzy się tutaj, winno zdarzyć się już dawno.Jeśli ona lubktokolwiek inny chce pomóc, to dobrze, ale nie mają żadnego sensu próby powstrzymywaniamnie& nas poprawił się, spoglądając na Milknącego. Powiedz Lukowi, żeby rozważyłprecedensy dodał po chwili milczenia.Jego słowa tylko zmieszały smoka, który po jeszcze jednej krótkiej konsultacji z pustelnikiemwycofał się.Milknący odprowadził go wzrokiem, a potem usiadł na ziemi ze skrzyżowanyminogami.Jego prastare oczy jaśniały z podniecenia.Z zakamarków kozich skór, które okrywałyjego ciało, wydobył worek z księżycowymi jagodami.Rozwiązawszy rzemienie wyjął jedenowoc i podał go Ferragamowi. Tak po prostu? pomyślał czarodziej, a potem: Dlaczego nie?" Wziął jagodę i włożył ją doust.Delikatnie zmiażdżył skórkę zębami i powoli, kropelka po kropelce, wyssał sok.Gdy touczynił, ogarnęła go potężna fala ciepła i mrowiący prąd mocy przeniknął jego ciało.Przezchwilę czuł się oszołomiony, przepełniony nieskończonym optymizmem i niezwyciężony.Potemzmusił się, by zapanować nad całym procesem, tak by zmagazynować bezmierne rzekinapływającej energii, ująć ją w karby i podporządkować swemu groznemu celowi musiał gookreślić jasno i uczynić dominującym. Koria nie żyje" przypomniał sobie i to mu wystarczyło, by pozostać spokojnym izdecydowanym.Choć już jej nie było, miłość, jaką do niej czuł, osłaniała go i dawała mu siłę.Milknący przyjrzał się uważnie swojemu towarzyszowi, a potem.najwyrazniej zadowolony,wyjął następną księżycową jagodę. Za szybko pomyślał Ferragamo. Jeszcze nie jestem gotowy".Ale pustelnik miał inny plan.W przeszłości zawsze wzbraniał się zjeść cokolwiek, cozawierało jagody, twierdząc, że jest zbyt biały".O ile można się było zorientować,nawiązywał do czasu, odległego o całe stulecia, kiedy to spożył znaczną ilość wyciągu zksiężycowych jagód.Zdarzenie to na zawsze odizolowało go od kontaktu ze zwykłymi ludzmi.Teraz Milknący włożył jagodę do ust i zgryzł ją, jak gdyby nie było w niej więcej mocy niż wzwykłym winogronie.Gdy przepełniony mocą sok wypełnił jego usta, oczy pustelnika rozjarzyłysię, a ciało zadrżało, lecz on sam uśmiechnął się szeroko, jak gdyby stanowiło to największąprzyjemność jego życia.Ferragamo przyglądał mu się, zdumiony nieustanną zdolnością jegoprzyjaciela do zaskakiwania innych.Milknący, odrzucając głowę do tyłu, chichotał z radości.Do jego chichotu dołączył się niespójny chór głosów Atlanty, Kirta i Sowy.Gdy następnego dnia po południu Mark i inni przybyli do pieczary, większość jagód była jużzjedzona.Ani Ferragamo, ani Milknący nie spali tej nocy; w rzeczy samej żaden z nich nie byłnawet świadom upływu czasu.Gdy podróżnicy wprowadzali zmęczone konie na ostatnie strome zbocze, cieszyli sięperspektywą schronienia i ciepła.Wyjeżdżali z Gwiazdzistego Wzgórza pospiesznie, toteż niebyli przygotowani do spędzenia nocy w pokrytych śniegiem górach, trafnie zwanych GóramiMroznego Wiatru.Nikt jednak nie wyszedł, aby ich powitać.Luk, który stał się faktycznym przywódcą grupy,zajął się wszystkim: umieścił konie w stajni" i poskładał w jednym miejscu te kilka rzeczy,które ze sobą przywiezli.Kai i Yve ruszyli na poszukiwania Ferragama, podczas gdy Markodszukał tylko pierwszą z brzegu wolną grotę i osunął się tam ciężko na ziemię.Były król wpadłw głębokie przygnębienie i nic nie mogło podnieść go na duchu.Nie potrafił uwolnić się oduczucia, że abdykacja i odwrót do pieczary oznaczają zdradę jego wyspy, poddanych i samegosiebie.Widzę, że przygotowujesz się do wniesienia swego zwykłego, istotnego wkładu do prac.Przestań mi dokuczać, Długowłosy! warknął Mark. Jestem tutaj, czyż nie?Tak.To już coś.Ale wszyscy inni zajęci są czymś użytecznym odparł kot, wskazując nakrzątaninę w głównej grocie.Mój udział w tym już się skończył.Twój też, gdybyś był tylko w stanie to przyznać.Nic niemożemy im pomóc, jeśli chodzi o Rytuał Yzalbe.- W głosie Marka brzmiał smutek i znużenie.Chciałbym, żeby to się już skończyło.Przynajmniej raz Długowłosy nie znalazł żadnej odpowiedzi, a Markowi, wbrew logice, zrobiłosię przykro, że nawet nieugięty koci duch zmarniał wraz z jego własnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Powitany przez Sowę usiadł i zobaczył coś naprawdę dziwnego, nawet dla oczu czarodzieja.Milknący i Słodycz pogrążeni byli w rozmowie bez słów, najwyrazniej zafascynowani sobąnawzajem.W sali sypialnej znajdowała się jedynie głowa smoka, lecz dziwne skalne światłoodbijające się od jego łusek sprawiało, że wydawał się solidniejszy niż kiedykolwiek przedtem.Gdy Ferragamo się poruszył, smok się odwrócił, aby na niego spojrzeć.Najwyrazniejdowiedział się już sporo od Milknącego, ale w jego błyszczących oczach wciąż jeszczemalowały się pytania i Słodycz wiercił się niecierpliwie. Nasz przyjaciel spoza życzyłby sobie poznać twoje myśli na przyszłość powiedziałpustelnik.Uśmiechał się, gdy to mówił, lecz Ferragamo odczuwał niewytłumaczalną niechęćprzed wyjawieniem swoich planów temu stworzeniu i nie odzywał się.Milknący odwrócił się do smoka i po jeszcze jednej bezdzwięcznej wymianie zdań Słodyczpotrząsnął głową i znowu spojrzał na Ferragama. Czym on jest? Skąd przybywa? zapytał czarodziej. Spoza odparł Milknący tonem, który znaczył, że pytanie skąd" nie ma absolutnie żadnegosensu. Czy powiedziałeś mu, co mamy zamiar zrobić? Jaka będzie przyszłość? zdziwił się Milknący i wzruszył ramionami. Kto to wie? Rozumiem to jako nie powiedział Ferragamo, przynajmniej raz wdzięczny za niejasnysposób wyrażania się pustelnika.Zwrócił się do Słodyczy: Powiedz Yve, że to, co zdarzy się tutaj, winno zdarzyć się już dawno.Jeśli ona lubktokolwiek inny chce pomóc, to dobrze, ale nie mają żadnego sensu próby powstrzymywaniamnie& nas poprawił się, spoglądając na Milknącego. Powiedz Lukowi, żeby rozważyłprecedensy dodał po chwili milczenia.Jego słowa tylko zmieszały smoka, który po jeszcze jednej krótkiej konsultacji z pustelnikiemwycofał się.Milknący odprowadził go wzrokiem, a potem usiadł na ziemi ze skrzyżowanyminogami.Jego prastare oczy jaśniały z podniecenia.Z zakamarków kozich skór, które okrywałyjego ciało, wydobył worek z księżycowymi jagodami.Rozwiązawszy rzemienie wyjął jedenowoc i podał go Ferragamowi. Tak po prostu? pomyślał czarodziej, a potem: Dlaczego nie?" Wziął jagodę i włożył ją doust.Delikatnie zmiażdżył skórkę zębami i powoli, kropelka po kropelce, wyssał sok.Gdy touczynił, ogarnęła go potężna fala ciepła i mrowiący prąd mocy przeniknął jego ciało.Przezchwilę czuł się oszołomiony, przepełniony nieskończonym optymizmem i niezwyciężony.Potemzmusił się, by zapanować nad całym procesem, tak by zmagazynować bezmierne rzekinapływającej energii, ująć ją w karby i podporządkować swemu groznemu celowi musiał gookreślić jasno i uczynić dominującym. Koria nie żyje" przypomniał sobie i to mu wystarczyło, by pozostać spokojnym izdecydowanym.Choć już jej nie było, miłość, jaką do niej czuł, osłaniała go i dawała mu siłę.Milknący przyjrzał się uważnie swojemu towarzyszowi, a potem.najwyrazniej zadowolony,wyjął następną księżycową jagodę. Za szybko pomyślał Ferragamo. Jeszcze nie jestem gotowy".Ale pustelnik miał inny plan.W przeszłości zawsze wzbraniał się zjeść cokolwiek, cozawierało jagody, twierdząc, że jest zbyt biały".O ile można się było zorientować,nawiązywał do czasu, odległego o całe stulecia, kiedy to spożył znaczną ilość wyciągu zksiężycowych jagód.Zdarzenie to na zawsze odizolowało go od kontaktu ze zwykłymi ludzmi.Teraz Milknący włożył jagodę do ust i zgryzł ją, jak gdyby nie było w niej więcej mocy niż wzwykłym winogronie.Gdy przepełniony mocą sok wypełnił jego usta, oczy pustelnika rozjarzyłysię, a ciało zadrżało, lecz on sam uśmiechnął się szeroko, jak gdyby stanowiło to największąprzyjemność jego życia.Ferragamo przyglądał mu się, zdumiony nieustanną zdolnością jegoprzyjaciela do zaskakiwania innych.Milknący, odrzucając głowę do tyłu, chichotał z radości.Do jego chichotu dołączył się niespójny chór głosów Atlanty, Kirta i Sowy.Gdy następnego dnia po południu Mark i inni przybyli do pieczary, większość jagód była jużzjedzona.Ani Ferragamo, ani Milknący nie spali tej nocy; w rzeczy samej żaden z nich nie byłnawet świadom upływu czasu.Gdy podróżnicy wprowadzali zmęczone konie na ostatnie strome zbocze, cieszyli sięperspektywą schronienia i ciepła.Wyjeżdżali z Gwiazdzistego Wzgórza pospiesznie, toteż niebyli przygotowani do spędzenia nocy w pokrytych śniegiem górach, trafnie zwanych GóramiMroznego Wiatru.Nikt jednak nie wyszedł, aby ich powitać.Luk, który stał się faktycznym przywódcą grupy,zajął się wszystkim: umieścił konie w stajni" i poskładał w jednym miejscu te kilka rzeczy,które ze sobą przywiezli.Kai i Yve ruszyli na poszukiwania Ferragama, podczas gdy Markodszukał tylko pierwszą z brzegu wolną grotę i osunął się tam ciężko na ziemię.Były król wpadłw głębokie przygnębienie i nic nie mogło podnieść go na duchu.Nie potrafił uwolnić się oduczucia, że abdykacja i odwrót do pieczary oznaczają zdradę jego wyspy, poddanych i samegosiebie.Widzę, że przygotowujesz się do wniesienia swego zwykłego, istotnego wkładu do prac.Przestań mi dokuczać, Długowłosy! warknął Mark. Jestem tutaj, czyż nie?Tak.To już coś.Ale wszyscy inni zajęci są czymś użytecznym odparł kot, wskazując nakrzątaninę w głównej grocie.Mój udział w tym już się skończył.Twój też, gdybyś był tylko w stanie to przyznać.Nic niemożemy im pomóc, jeśli chodzi o Rytuał Yzalbe.- W głosie Marka brzmiał smutek i znużenie.Chciałbym, żeby to się już skończyło.Przynajmniej raz Długowłosy nie znalazł żadnej odpowiedzi, a Markowi, wbrew logice, zrobiłosię przykro, że nawet nieugięty koci duch zmarniał wraz z jego własnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]