[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wjego żyłach pulsowało życie, serce Juliana biło dla Desari.- Cóż za zuchwalec! - prychnęła z udawanym oburzeniem.W jednej chwili jego żartobliwe przechwałki przestały mieć znaczenie.Była głodna, jej146ciało domagało się pożywienia.Pożądanie przeszyło ją jak błyskawica, zmieniając całewnętrze w płynną lawę, która niecnie spłynęła gorącym strumieniem w dół.Julian złapał ją w swe silne ramiona i uniósł razem z wiatrem przez las, z dala odwszelkich istot, na bezludną szmaragdową wyspę pośrodku małego jeziora.Władczym poca-łunkiem odnalazł ustami jej spragnione, jedwabiste wargi.Ręce Desari ściągały z niego ubranie, domagając się jego nagości.Dłonie przesuwały siępieszczotliwie po jego ramionach, klatce piersiowej, żebrach i szerokich plecach.Palcebadały skórę Juliana, żeby się upewnić, że potyczka z nieumarłym nie zostawiła żadnychtrwałych śladów, że został całkowicie wyleczony.Desari zaczęło przeszkadzać ubranie, drażniło nadwrażliwą nagle skórę.Zrzuciła je zsiebie w jednej chwili i między nią a Julianem nie było już nic.Zamykając ją w swoich ra-mionach, czuł, że tak właśnie jest dobrze.Przywarła do niego mocniej, chcąc go poczuć,pragnąc, by zanurkował w niej, zanurzył się głęboko.Po tylu latach bez kogoś, kogo miałabytylko dla siebie, bez szansy na dzieci i prawdziwą miłość Desari każdego wieczoru budziła sięradosna.Kogoś, kto potrzebowałby ciebie, poprawił ją.Głos miał zachrypnięty, jego ręceprowadziły własne, indywidualne poszukiwania.Opadł przed nią na kolana, patrząc namroczne, uwodzicielskie piękno, ogień i płomienie, które w niej płonęły.Była częścią nocy,ich świata, lśniła niczym księżyc i gwiazdy.Julian pewnie chwycił jej smukłe biodra i przyciągnął do siebie, żeby móc zbadaćkażdy centymetr jej atłasowych ud.Odnajdywał wszystkie wgłębienia, jej ciało już tkwiłona wieczność w jego pamięci.Czuł, jakby czas się dla niego zatrzymał, pozwalając mu nachwilę, która mogłaby trwać wiecznie, zatonąć bez reszty w cudowności tej kobiety.W jejsprężystych mięśniach, miękkiej skórze, błyszczących jedwabistych włosach, uwodzicielskimblasku czarnych jak węgiel oczu, nawet w jej długich atramentowych rzęsach i trójkącieczarnych loków, który stał na straży jej ognia.Była tak piękna, cud światła i dobroci, że nimmrugnął powiekami, w jego oczach przez chwilę lśniły łzy.Oparł głowę na jej udach, wdychając kuszący zapach, podczas gdy wiatr szeptał swojetajemnice, lekkimi muśnięciami drażniąc ich ciała.Desari była stworzeniem nocy, równiedzikim i głodnym, jak on sam.Była jego drugą połówką, a mimo to jakaś jego część niepotrafiła pojąć, że nie zniknie, nie wyda go na pastwę straszliwego osamotnienia, całkowitejbeznadziei.Odnalazł ustami jej gorące jedwabiste uda, znacząc długi szlak pocałunków w podzięceza to, co mu zostało dane.Wciąż był pod wrażeniem tego, co mu szeptała, gdy leżał ciężko147ranny, swym głosem miękkim i gardłowym, czystym i nie do odparcia.Ten głos nie mógłkłamać.Rzeczywiście myślała to, co mu obiecywała, całą sobą.Gdyby prześlizgnął się na drugąstronę, poszłaby za nim.Zawsze razem.Nie jesteś sam.Pójdę za tobą.Jej oddanie byłoogromne, większe niż kiedykolwiek mógł o tym marzyć.Ścisnął mocniej drobne pośladki iprzyciągnął ją do siebie.Kusiło go jej ciepło, dziki zapach wzywał, żeby zaspokoił jejpragnienie.Julian chciał dla niej tylko rozkoszy, żeby wszystko było idealne - noc, dotyk jegoust, rąk, jego męskość w jej wnętrzu spajająca ich razem, tak jak to zostało zapisane u zaraniadziejów.Desari krzyknęła, gdy tylko dotknął jej ustami.Wydawało się, że jej ciało nie należy doniej, tylko do jego pieszczot, do jego dotyku.Do pocałunków i śmiałych poszukiwań.Odnaj-dował miejsca tak tajemne, że sama nie miała pojęcia o ich istnieniu, miejsca takiej rozkoszy,że mogła tylko czekać bezradnie, kiedy ekstaza zalewała jej ciało.Żeby nie odpłynąć, musiałazacisnąć palce na jego gęstych złotych włosach.Unosiła się, szybowała nad ziemią, a jejciałem wstrząsały dreszcze rozkoszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wjego żyłach pulsowało życie, serce Juliana biło dla Desari.- Cóż za zuchwalec! - prychnęła z udawanym oburzeniem.W jednej chwili jego żartobliwe przechwałki przestały mieć znaczenie.Była głodna, jej146ciało domagało się pożywienia.Pożądanie przeszyło ją jak błyskawica, zmieniając całewnętrze w płynną lawę, która niecnie spłynęła gorącym strumieniem w dół.Julian złapał ją w swe silne ramiona i uniósł razem z wiatrem przez las, z dala odwszelkich istot, na bezludną szmaragdową wyspę pośrodku małego jeziora.Władczym poca-łunkiem odnalazł ustami jej spragnione, jedwabiste wargi.Ręce Desari ściągały z niego ubranie, domagając się jego nagości.Dłonie przesuwały siępieszczotliwie po jego ramionach, klatce piersiowej, żebrach i szerokich plecach.Palcebadały skórę Juliana, żeby się upewnić, że potyczka z nieumarłym nie zostawiła żadnychtrwałych śladów, że został całkowicie wyleczony.Desari zaczęło przeszkadzać ubranie, drażniło nadwrażliwą nagle skórę.Zrzuciła je zsiebie w jednej chwili i między nią a Julianem nie było już nic.Zamykając ją w swoich ra-mionach, czuł, że tak właśnie jest dobrze.Przywarła do niego mocniej, chcąc go poczuć,pragnąc, by zanurkował w niej, zanurzył się głęboko.Po tylu latach bez kogoś, kogo miałabytylko dla siebie, bez szansy na dzieci i prawdziwą miłość Desari każdego wieczoru budziła sięradosna.Kogoś, kto potrzebowałby ciebie, poprawił ją.Głos miał zachrypnięty, jego ręceprowadziły własne, indywidualne poszukiwania.Opadł przed nią na kolana, patrząc namroczne, uwodzicielskie piękno, ogień i płomienie, które w niej płonęły.Była częścią nocy,ich świata, lśniła niczym księżyc i gwiazdy.Julian pewnie chwycił jej smukłe biodra i przyciągnął do siebie, żeby móc zbadaćkażdy centymetr jej atłasowych ud.Odnajdywał wszystkie wgłębienia, jej ciało już tkwiłona wieczność w jego pamięci.Czuł, jakby czas się dla niego zatrzymał, pozwalając mu nachwilę, która mogłaby trwać wiecznie, zatonąć bez reszty w cudowności tej kobiety.W jejsprężystych mięśniach, miękkiej skórze, błyszczących jedwabistych włosach, uwodzicielskimblasku czarnych jak węgiel oczu, nawet w jej długich atramentowych rzęsach i trójkącieczarnych loków, który stał na straży jej ognia.Była tak piękna, cud światła i dobroci, że nimmrugnął powiekami, w jego oczach przez chwilę lśniły łzy.Oparł głowę na jej udach, wdychając kuszący zapach, podczas gdy wiatr szeptał swojetajemnice, lekkimi muśnięciami drażniąc ich ciała.Desari była stworzeniem nocy, równiedzikim i głodnym, jak on sam.Była jego drugą połówką, a mimo to jakaś jego część niepotrafiła pojąć, że nie zniknie, nie wyda go na pastwę straszliwego osamotnienia, całkowitejbeznadziei.Odnalazł ustami jej gorące jedwabiste uda, znacząc długi szlak pocałunków w podzięceza to, co mu zostało dane.Wciąż był pod wrażeniem tego, co mu szeptała, gdy leżał ciężko147ranny, swym głosem miękkim i gardłowym, czystym i nie do odparcia.Ten głos nie mógłkłamać.Rzeczywiście myślała to, co mu obiecywała, całą sobą.Gdyby prześlizgnął się na drugąstronę, poszłaby za nim.Zawsze razem.Nie jesteś sam.Pójdę za tobą.Jej oddanie byłoogromne, większe niż kiedykolwiek mógł o tym marzyć.Ścisnął mocniej drobne pośladki iprzyciągnął ją do siebie.Kusiło go jej ciepło, dziki zapach wzywał, żeby zaspokoił jejpragnienie.Julian chciał dla niej tylko rozkoszy, żeby wszystko było idealne - noc, dotyk jegoust, rąk, jego męskość w jej wnętrzu spajająca ich razem, tak jak to zostało zapisane u zaraniadziejów.Desari krzyknęła, gdy tylko dotknął jej ustami.Wydawało się, że jej ciało nie należy doniej, tylko do jego pieszczot, do jego dotyku.Do pocałunków i śmiałych poszukiwań.Odnaj-dował miejsca tak tajemne, że sama nie miała pojęcia o ich istnieniu, miejsca takiej rozkoszy,że mogła tylko czekać bezradnie, kiedy ekstaza zalewała jej ciało.Żeby nie odpłynąć, musiałazacisnąć palce na jego gęstych złotych włosach.Unosiła się, szybowała nad ziemią, a jejciałem wstrząsały dreszcze rozkoszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]