[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taki świadek nie zdarzał się często. - A gdybyście chcieli wiedzieć, czy mam alibi - podjął dyrektor tym samymwyniosłym tonem - to go nie mam.Czekałem na Nelly u siebie w domu.Sam.Uprzedziłamnie, że będzie pracować do pózna.- Czy była z kimś umówiona?- Nic mi nie mówiła.- Nie niepokoił się pan jej nieobecnością?- Czasami zdarzało się, że pracowała do świtu.Badania były dla niej rzecząnajważniejszą.Między innymi dlatego tak ją kochałem i podziwiałem.Jeanne przyglądała mu się przez kilka sekund.Teraz już zrozumiała, jakimczłowiekiem był naprawdę.Jego zewnętrzny spokój świadczył o niezwykłej sile ducha.Zmierć Nelly nie była mu obojętna.Przeciwnie.Pamięć o niej wyryła się w jego wnętrzu.Epitafium w marmurze.Zwrócone do wnętrza.Taine zerwał się z krzesła.- Dziękuję, panie doktorze.Za kilka dni poproszę pana do mojego biura w TGI wNanterre.- Chce pan jeszcze raz mnie przesłuchać?- Nie.Podpisze pan zeznanie.Tymczasem obecny tu kapitan Reischenbach sprawdzipewne szczegóły.- Na przykład, że nie mam alibi?- No właśnie.- Chciałabym zadać panu ostatnie pytanie - powiedziała Jeanne, także wstając.Sekretarka spojrzała na Taine'a z wahaniem, czy ma nadal notować.Zdążyła już wstaći schowała notes do teczki.Taine dał jej znak, żeby nie robiła już notatek.- Czy bada się kariotypy w innych okolicznościach? Na przykład u dorosłych?- Tak, przy badaniu krwi - odparł Pavois, nie ruszając się z miejsca.- Kiedy szukamyprzyczyn bezpłodności.- Bezpłodność można odkryć w kariotypie?- Tak.Niektóre układy chromosomów świadczą o zdolności rozrodczej.Możemyrównież szukać potwierdzeń genetycznych w związku z kłopotami dzieci w nauce.Sprawdzamy wówczas kariotyp i niekiedy określamy rodzaj patologii u danego dziecka.Jeanne wróciła do swego pierwszego pomysłu.Bezpłodna kobieta, której kariotypzostał wykonany w laboratorium Pavois.Niezrównoważona psychicznie kobieta, którapragnęła się zemścić, a zjadając Nelly Barjac, zabrała jednocześnie jej płodność.Jak jednakwyjaśnić zabójstwo drugiej ofiary, pielęgniarki? No i niezwykłą siłę mordercy?Kiedy Pavois wstał, potwierdziło się to, co można było przypuszczać: miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu i był potężny jak tur.Ubrany był w powyciągany, jaskrawozielonyT-shirt z napisem  No logo" i w beżowe płócienne spodnie.Jego tors zdeformowanego atletyprzypominał ogromną gruszkę.- Nie jestem ekspertem - rzekł kpiącym tonem - ale wydaje mi się, że to bestialstwojest dziełem seryjnego zabójcy.Przez cały rok pokazują takie rzeczy w telewizji.Dlaczego tonie miałoby się wydarzyć w rzeczywistości?Nikt nie odpowiedział.Trudno było ukryć prawdę, że poruszali się po omacku.A tendrwiący olbrzym działał im na nerwy.Otworzył drzwi, wciąż się uśmiechając.Wyszli w milczeniu.Pavois pożegnał ich gestem i usiadł za biurkiem.W windzie Francois Taine odezwał się do Jeanne:- Dziwny facet.Co o nim myślisz?- Sprawdz, czy nie ukradziono płynu amniotycznego.- Gdzie?- W laboratorium.- Kto miałby go ukraść?- Morderca.- W jakim celu?Jeanne nie odpowiedziała na to pytanie.- Przeczesz dzielnicę.Skontaktuj się z BAC.Zabójca wymknął się stąd o świcie.Niewyjechał na latającym spodku.Może gdzieś go kontrolowano.- Byłby to prawdziwy cud.- Zdarzają się i takie cuda.Drzwi windy otworzyły się.Taine wyszedł tyłem.Otrząsnął się już po szokudoznanym w podziemiu.- Dobra, sprawdzę, co trzeba - rzekł - a kiedy otrzymam raporty z autopsji, zadzwoniędo ciebie.Moglibyśmy zjeść razem lunch, co ty na to?Jeanne skrzywiła się.Potwierdzały się jej podejrzenia.Francois Taine liczył na to, żewykorzysta te ludożercze zbrodnie, żeby ją uwieść.Czy było z nią aż tak zle, że można ją przywabić za pośrednictwem trupa?12.Godzina dwudziesta trzydzieści. Jeanne wróciła do TGI, ale odwołała umówione spotkania.Nie czuła się na siłach.Załatwiła tylko bieżące sprawy i podpisała wezwanie do sądu na nazwisko Michela Dunanta,drania przeżywającego okres godowy, który zatruł ołowiem całą kamienicę.Przejrzałapobieżnie inne akta.Nie miała jednak ochoty zagłębiać się w sprawę Timoru Wschodniego.Zrobi to jutro.Przetrzymała tak, udając, że pracuje, do godziny, kiedy miała wizytę u swojegopsychiatry.Tylko seans u terapeuty mógł ją naprawdę postawić na nogi.Teraz była już u siebie.Robił się wieczór, a wciąż ciężkie od chmur niebo groziłodeszczem w nocy.Stała bez ruchu w kuchni, w mokrym żakiecie, wpatrzona w chińskiejedzenie, które kupiła z nawyku, choć nie miała wcale apetytu.Znowu ujrzała martwą kobietę.Torturowaną.Pociętą.Częściowo zjedzoną.Jejprzezroczyste oczy w zmiażdżonej twarzy.Jej ręce i nogi nie na swoim miejscu.Jejwnętrzności.I oczywiście te znaki na ścianach, których czerń przywodziła na myśl olejsamochodowy.Przypomniała sobie także zbytnio białe, zbytnio aseptyczne sale laboratorium.Nieruchomą twarz Bernarda Pavois za okularami marki Elvis Costello. Nelly zniknęła wswej doczesnej postaci, ale jej dusza kontynuuje wędrówkę we wszechświecie".Nagle poczuła ostry ból w brzuchu, któremu towarzyszył gwałtowny skurcz.Nachyliłasię nad zlewem, żeby zwymiotować.Nie udało się.Odkręciła kran i podsunęła twarz podstrumień zimnej wody.Wyprostowała się.Chwyciła kosz na śmieci i wrzuciła do niegochińszczyznę.Doznała dziwnego wrażenia, że ukończyła posiłek.Kosz na śmieci czy żołądek- niewielka różnica.Poszła do sypialni, żeby się przebrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl