[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nasz przyjaciel, inspektor Japp, przeprowadzi na ten temat szczegółowe śledztwo.— Czy pan się ze mną zgadza, monsieur Poirot? Poirot wahał się przez chwilę, potem powiedział:— Zgadzam się, że był… że musiała istnieć jakaś psychologiczna przyczyna, że nikt nie widział mordercy… Ale ja idę trochę innym tropem.Czuję, że wrażenia wzrokowe mogą być mylące.Niech pan zamknie oczy, przyjacielu, zamiast szeroko je otwierać.Proszę użyć oczu swojego umysłu, a nie ciała.Niech zaczną pracować pańskie małe, szare komórki… Niech pan dzięki nim zobaczy, co się naprawdę wydarzyło.Fournier spojrzał na niego z zaciekawieniem.— Nie nadążam za panem, monsieur Poirot.— Ponieważ próbuje pan wyciągnąć wnioski z rzeczy, które pan widzi.Nic nie jest tak mylące jak obserwacja.Fournier znów potrząsnął głową i rozłożył ręce.— Poddaję się.Jednak nie nadążam za pańskim tokiem myśli.— Nasz przyjaciel Giraud poradziłby panu.żeby pan nie zwracał uwagi na moje gadanie.Powiedziałby:.Zabieraj się do roboty.Siedzieć spokojnie w fotelu i myśleć, to metoda tego starego pryka.którego szczytowa wydajność już minęła”.Ale, mówię panu, młody pies czasem tak bardzo podnieci się zapachem tropu, że może pobiec za daleko… I jego uwaga zostanie skierowana w innym kierunku.Niech to będzie dla pana dobrą radą…I oparłszy się wygodnie Poirot zamknął oczy, być może dlatego, że chciał pomyśleć, jednak z całą pewnością w pięć minut później pogrążył się w twardym śnie.Po przybyciu do Paryża udali się prosto na rue Joliette 3.Rue Joliette leży na południe od Sckwany.Numer 3 nie odróżniał się niczym specjalnym od innych domów.Przyjął ich wiekowy dozorca i mrukliwie przywitał Fourniera.— No więc znowu mamy tu policję! Nic tylko kłopoty.To tylko wystawia temu domowi złą opinie.I narzekając wrócił do swojego mieszkania.— Pójdziemy do biura Giselle — rzekł Fournier.— Jest na pierwszym piętrze.Wyjmując z kieszeni klucz wyjaśnił, że policja francuska, czekając na wyniki przesłuchania w Anglii, była na tyle ostrożna, że zamknęła i opieczętowała drzwi.— Niestety, obawiam się — rzekł Fournier — że nie znajdziemy tu nic, co mogłoby nam pomóc.Zdjął plombę, otworzył drzwi i weszli do środka.Biuro Madame Giselle było małe i zagracone.W kącie stal staromodny sejf, solidne biurko i kilka starych wyściełanych krzeseł.Jedyne okno było brudne i wydawało się całkiem możliwe, że nigdy go nie otwierano.Rozglądając się dookoła, Fournier wzruszył ramionami.— Widzi pan? — rzekł.— Nic.Absolutnie nic.Poirot okrążył biurko, usiadł na krześle i spojrzał przez blat na Poumiera.Delikatnie przesunął ręką po blacie biurka, a potem pod spodem.— Tu jest dzwonek — rzekł.— Tak, to dzwonek do stróżówki.— Ach, przezorność.Klienci Madame mogli czasami być nieprzyjemni.Wysunął kilka szuflad.Zawierały papier listowy, kalendarz, pióra i ołówki, ale żadnych dokumentów czy czegoś natury osobistej.Poirot przejrzał je pobieżnie.— Nie chcę pana obrażać i nie będę przeprowadzał dokładnej rewizji.Jeżeli było coś do znalezienia, to z pewnością pan już znalazł.— Spojrzał na sejf.— Niezbyt pewny, co?— Nieco staromodny — zgodził się Fournier.— Był pusty?— Tak.Ta przeklęta służąca wszystko zniszczyła.— Ach tak, służąca.Zaufana służąca.Musimy się z nią zobaczyć.Ten pokój, jak pan twierdzi, nic nam nie powie.To znaczące, nie uważa pan?— Co pan ma na myśli mówiąc, że to znaczące, monsieur Poirot?— Uważam, że brak tu czegoś osobistego… i to wydaje mi się interesujące.— Była kobietą pozbawioną sentymentów — rzekł sucho Fournier.Poirot wstał.— Idziemy — oświadczył — zobaczyć się z tą służącą… z zaufaną służącą.Elise Grandier była niską, tęgą kobietą w średnim wieku, z czerwoną twarzą i małymi chytrymi oczkami, które tam i z powrotem biegały od twarzy Fourniera do twarzy jego towarzysza.— Niech pani siada, mademoiselle Grandier — rzekł Fournier.— Dziękuję, monsieur.Usiadła zupełnie opanowana.— Monsieur Poirot i ja wróciliśmy dzisiaj z Londynu.Śledztwo… przesłuchanie w sprawie śmierci Madame… odbyło się wczoraj.Nie ma żadnych wątpliwości, że Madame została otruta.Francuzka potrząsnęła poważnie głową.— To co pan mówi jest straszne, monsieur.Madame została otruta? Komu w ogóle mogłoby się coś takiego przyśnić?— I właśnie dlatego przypuszczamy, że mogłaby nam pani pomóc, mademoiselle.— Naturalnie, monsieur.To oczywiste, że zrobię wszystko, aby pomóc policji.Ale ja nic nie wiem — absolutnie nic.— Wie pani, że Madame miała wrogów? — zapytał ostro Fournier.— To nieprawda.Dlaczego Madame miałaby mieć wrogów?— Niech pani przestanie, mademoiselle Grandicr — rzekł sucho Fournier.— Zawód lichwiarki… zawsze pociąga za sobą jakieś nieprzyjemności.— Prawda, że czasem klienci Madame nie zachowywali się tak jak należy — zgodziła się Elise [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.— Nasz przyjaciel, inspektor Japp, przeprowadzi na ten temat szczegółowe śledztwo.— Czy pan się ze mną zgadza, monsieur Poirot? Poirot wahał się przez chwilę, potem powiedział:— Zgadzam się, że był… że musiała istnieć jakaś psychologiczna przyczyna, że nikt nie widział mordercy… Ale ja idę trochę innym tropem.Czuję, że wrażenia wzrokowe mogą być mylące.Niech pan zamknie oczy, przyjacielu, zamiast szeroko je otwierać.Proszę użyć oczu swojego umysłu, a nie ciała.Niech zaczną pracować pańskie małe, szare komórki… Niech pan dzięki nim zobaczy, co się naprawdę wydarzyło.Fournier spojrzał na niego z zaciekawieniem.— Nie nadążam za panem, monsieur Poirot.— Ponieważ próbuje pan wyciągnąć wnioski z rzeczy, które pan widzi.Nic nie jest tak mylące jak obserwacja.Fournier znów potrząsnął głową i rozłożył ręce.— Poddaję się.Jednak nie nadążam za pańskim tokiem myśli.— Nasz przyjaciel Giraud poradziłby panu.żeby pan nie zwracał uwagi na moje gadanie.Powiedziałby:.Zabieraj się do roboty.Siedzieć spokojnie w fotelu i myśleć, to metoda tego starego pryka.którego szczytowa wydajność już minęła”.Ale, mówię panu, młody pies czasem tak bardzo podnieci się zapachem tropu, że może pobiec za daleko… I jego uwaga zostanie skierowana w innym kierunku.Niech to będzie dla pana dobrą radą…I oparłszy się wygodnie Poirot zamknął oczy, być może dlatego, że chciał pomyśleć, jednak z całą pewnością w pięć minut później pogrążył się w twardym śnie.Po przybyciu do Paryża udali się prosto na rue Joliette 3.Rue Joliette leży na południe od Sckwany.Numer 3 nie odróżniał się niczym specjalnym od innych domów.Przyjął ich wiekowy dozorca i mrukliwie przywitał Fourniera.— No więc znowu mamy tu policję! Nic tylko kłopoty.To tylko wystawia temu domowi złą opinie.I narzekając wrócił do swojego mieszkania.— Pójdziemy do biura Giselle — rzekł Fournier.— Jest na pierwszym piętrze.Wyjmując z kieszeni klucz wyjaśnił, że policja francuska, czekając na wyniki przesłuchania w Anglii, była na tyle ostrożna, że zamknęła i opieczętowała drzwi.— Niestety, obawiam się — rzekł Fournier — że nie znajdziemy tu nic, co mogłoby nam pomóc.Zdjął plombę, otworzył drzwi i weszli do środka.Biuro Madame Giselle było małe i zagracone.W kącie stal staromodny sejf, solidne biurko i kilka starych wyściełanych krzeseł.Jedyne okno było brudne i wydawało się całkiem możliwe, że nigdy go nie otwierano.Rozglądając się dookoła, Fournier wzruszył ramionami.— Widzi pan? — rzekł.— Nic.Absolutnie nic.Poirot okrążył biurko, usiadł na krześle i spojrzał przez blat na Poumiera.Delikatnie przesunął ręką po blacie biurka, a potem pod spodem.— Tu jest dzwonek — rzekł.— Tak, to dzwonek do stróżówki.— Ach, przezorność.Klienci Madame mogli czasami być nieprzyjemni.Wysunął kilka szuflad.Zawierały papier listowy, kalendarz, pióra i ołówki, ale żadnych dokumentów czy czegoś natury osobistej.Poirot przejrzał je pobieżnie.— Nie chcę pana obrażać i nie będę przeprowadzał dokładnej rewizji.Jeżeli było coś do znalezienia, to z pewnością pan już znalazł.— Spojrzał na sejf.— Niezbyt pewny, co?— Nieco staromodny — zgodził się Fournier.— Był pusty?— Tak.Ta przeklęta służąca wszystko zniszczyła.— Ach tak, służąca.Zaufana służąca.Musimy się z nią zobaczyć.Ten pokój, jak pan twierdzi, nic nam nie powie.To znaczące, nie uważa pan?— Co pan ma na myśli mówiąc, że to znaczące, monsieur Poirot?— Uważam, że brak tu czegoś osobistego… i to wydaje mi się interesujące.— Była kobietą pozbawioną sentymentów — rzekł sucho Fournier.Poirot wstał.— Idziemy — oświadczył — zobaczyć się z tą służącą… z zaufaną służącą.Elise Grandier była niską, tęgą kobietą w średnim wieku, z czerwoną twarzą i małymi chytrymi oczkami, które tam i z powrotem biegały od twarzy Fourniera do twarzy jego towarzysza.— Niech pani siada, mademoiselle Grandier — rzekł Fournier.— Dziękuję, monsieur.Usiadła zupełnie opanowana.— Monsieur Poirot i ja wróciliśmy dzisiaj z Londynu.Śledztwo… przesłuchanie w sprawie śmierci Madame… odbyło się wczoraj.Nie ma żadnych wątpliwości, że Madame została otruta.Francuzka potrząsnęła poważnie głową.— To co pan mówi jest straszne, monsieur.Madame została otruta? Komu w ogóle mogłoby się coś takiego przyśnić?— I właśnie dlatego przypuszczamy, że mogłaby nam pani pomóc, mademoiselle.— Naturalnie, monsieur.To oczywiste, że zrobię wszystko, aby pomóc policji.Ale ja nic nie wiem — absolutnie nic.— Wie pani, że Madame miała wrogów? — zapytał ostro Fournier.— To nieprawda.Dlaczego Madame miałaby mieć wrogów?— Niech pani przestanie, mademoiselle Grandicr — rzekł sucho Fournier.— Zawód lichwiarki… zawsze pociąga za sobą jakieś nieprzyjemności.— Prawda, że czasem klienci Madame nie zachowywali się tak jak należy — zgodziła się Elise [ Pobierz całość w formacie PDF ]