[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Patrizia przeniosła się do Nowego Jorku, któregoś wieczoruLizzie oznajmiła jej przez telefon, że wraca do malowania. Może kiedyś, ktośzechce wystawić moje prace" - zażartowała, lecz Patrizia odłożyła słuchawkę zuczuciem, że w jakiś sposób obraziła matkę.A może dopiero teraz, patrząc wstecz, była w stanie zrozumieć, jak trudnobyło Lizzie mieć córkę, która zamierzała zostać artystką? Owej Lizzie, którajako nastolatka ślęczała nad biografiami wielkich malarzy i zgłębiała barwypalety Renoira, Lizzie, która mając lat dwadzieścia parę sama chciała malować?Czasem Patrizia zastanawiała się, jak matka przeżyła rezygnację ze swej pasji -najpierw z malarstwa, potem z konserwacji dzieł sztuki.Jak się czuła, chodząccodziennie do pracy, gdzie nie mogła wykorzystać nawet ułamka swoichmożliwości? Czy pogodziła się z faktem, że takie jest życie, czy też żałowałastraconych szans, bezpowrotnie przepuszczonych okazji?- 130 -SRPatrizia przypomniała sobie, jak jasny i dziewczęcy był głos Lizzie wniektóre poranki, jak nieznajomo dzwięczał jej śmiech.Ten głos i śmiechsprawiały, że Patrizia czuła się tak, jakby wcale nie znała swojej matki, jakbytwarz, którą Lizzie na co dzień ukazywała córce, była jedynie przybraną maską,wygodną tożsamością.Jakby prawdziwa Lizzie, ukazująca się na mgnienie wśmiechu i porannym brzmieniu głosu, owa młoda, uparta i nieco szalona Lizzie,pozostała gdzie indziej, być może we Włoszech, pochylona nad stołem,czyszcząca obraz, myśląca o Masim.Oczywiście, w życiu matki byli obecni mężczyzni.Na przykład brodaty Ron w muszce, o profesorskich manierach, albolekko przygarbiony, nudnawy Peter, oraz inni adoratorzy.Ale Lizzie nie byłazakochana w żadnym z nich; jak kiedyś wyznała Patrizii, wolała być sama, niżwiązać się z kimś, kto nie budzi w niej żadnych emocji.Wczesnym rankiem w drzwiach domku gościnnego zjawił się Masi,niosąc na tacy kilka butli wody, na wypadek, gdyby w nocy zachciało ci siępić".Przeszedł się po pokojach, sprawdzając, czy wszystko w porządku, ażwreszcie, zadowolony, skinął na Patrizię, aby usiadła na kanapie w saloniku.- Pewnie się dziwisz, dlaczego pozwalam ci korzystać z mojej pracowni -rzekł z poważną miną.- I pewnie zadasz sobie pytanie, kim jest ten człowiek.Czy proponuje mieszkanie u siebie każdej napotkanej osobie? Czy zupełnie muodbiło? - To potoczne określenie najwyrazniej sprawiło mu przyjemność.-Odpowiedz brzmi: nie.Ale chyba oboje możemy wyświadczyć sobie przysługę.- Jaką przysługę?- Cóż, jeżeli twoja praca będzie dostatecznie dobra, kto wie?Zapadła cisza.- Kto wie co? - zapytała wreszcie Patrizia, lecz Masi nie odpowiadał.- Daj mi znać, jeżeli będziesz czegoś potrzebowała.- Wszystko mogę kupić pózniej w miasteczku.- odparła, lecz urwała,widząc zniecierpliwioną minę Masiego.- 131 -SR- Jesteś moim gościem - rzekł krótko.- Dostarczę ci wszystkiego, cotrzeba.Wychodząc, poinformował Patrizię, że został niespodziewanie wezwanydo Rzymu i że wróci następnego dnia wieczorem.- Przepraszam, że nie zostawiam ci samochodu - powiedział, dodając, żew garażu jest stary rower.- Oglądałem go dziś rano.Opony są - zrobił kółko zkciuka i palca wskazującego - w doskonałym stanie.Jednak nie tylko Masi zajmował myśli Patrizii, lecz także Andrea.Andrea- samo wymawianie jego imienia, głośno lub po cichu, sprawiało jej dziwną,prawie grzeszną przyjemność.Nie zapomniała, że umówiła się z nim na kolacjęw pensione Monte Christo".Po odejściu ojca długo deliberowała nad tym, cona siebie włożyć, i w końcu zdecydowała się na prostą czarną sukienkę,podkreślającą jej ciemne oczy.O siódmej wieczorem podniecenie i niepokójPatrizii sięgnęły takich wyżyn, że schodząc na dół, do miasteczka, omal niewpadła pod samochód.Pod wpływem wymówek Andrei kupiła małe rozmówki włoskie, czując,że to nie fair, by cały ciężar kontaktu spoczywał wyłącznie na nim.Wiedziałajuż, jak po włosku powiedzieć miska" (la scodella), talerz" (il piatto), serwetka" (il tavogliolo) i stół" (il tavolo) [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Gdy Patrizia przeniosła się do Nowego Jorku, któregoś wieczoruLizzie oznajmiła jej przez telefon, że wraca do malowania. Może kiedyś, ktośzechce wystawić moje prace" - zażartowała, lecz Patrizia odłożyła słuchawkę zuczuciem, że w jakiś sposób obraziła matkę.A może dopiero teraz, patrząc wstecz, była w stanie zrozumieć, jak trudnobyło Lizzie mieć córkę, która zamierzała zostać artystką? Owej Lizzie, którajako nastolatka ślęczała nad biografiami wielkich malarzy i zgłębiała barwypalety Renoira, Lizzie, która mając lat dwadzieścia parę sama chciała malować?Czasem Patrizia zastanawiała się, jak matka przeżyła rezygnację ze swej pasji -najpierw z malarstwa, potem z konserwacji dzieł sztuki.Jak się czuła, chodząccodziennie do pracy, gdzie nie mogła wykorzystać nawet ułamka swoichmożliwości? Czy pogodziła się z faktem, że takie jest życie, czy też żałowałastraconych szans, bezpowrotnie przepuszczonych okazji?- 130 -SRPatrizia przypomniała sobie, jak jasny i dziewczęcy był głos Lizzie wniektóre poranki, jak nieznajomo dzwięczał jej śmiech.Ten głos i śmiechsprawiały, że Patrizia czuła się tak, jakby wcale nie znała swojej matki, jakbytwarz, którą Lizzie na co dzień ukazywała córce, była jedynie przybraną maską,wygodną tożsamością.Jakby prawdziwa Lizzie, ukazująca się na mgnienie wśmiechu i porannym brzmieniu głosu, owa młoda, uparta i nieco szalona Lizzie,pozostała gdzie indziej, być może we Włoszech, pochylona nad stołem,czyszcząca obraz, myśląca o Masim.Oczywiście, w życiu matki byli obecni mężczyzni.Na przykład brodaty Ron w muszce, o profesorskich manierach, albolekko przygarbiony, nudnawy Peter, oraz inni adoratorzy.Ale Lizzie nie byłazakochana w żadnym z nich; jak kiedyś wyznała Patrizii, wolała być sama, niżwiązać się z kimś, kto nie budzi w niej żadnych emocji.Wczesnym rankiem w drzwiach domku gościnnego zjawił się Masi,niosąc na tacy kilka butli wody, na wypadek, gdyby w nocy zachciało ci siępić".Przeszedł się po pokojach, sprawdzając, czy wszystko w porządku, ażwreszcie, zadowolony, skinął na Patrizię, aby usiadła na kanapie w saloniku.- Pewnie się dziwisz, dlaczego pozwalam ci korzystać z mojej pracowni -rzekł z poważną miną.- I pewnie zadasz sobie pytanie, kim jest ten człowiek.Czy proponuje mieszkanie u siebie każdej napotkanej osobie? Czy zupełnie muodbiło? - To potoczne określenie najwyrazniej sprawiło mu przyjemność.-Odpowiedz brzmi: nie.Ale chyba oboje możemy wyświadczyć sobie przysługę.- Jaką przysługę?- Cóż, jeżeli twoja praca będzie dostatecznie dobra, kto wie?Zapadła cisza.- Kto wie co? - zapytała wreszcie Patrizia, lecz Masi nie odpowiadał.- Daj mi znać, jeżeli będziesz czegoś potrzebowała.- Wszystko mogę kupić pózniej w miasteczku.- odparła, lecz urwała,widząc zniecierpliwioną minę Masiego.- 131 -SR- Jesteś moim gościem - rzekł krótko.- Dostarczę ci wszystkiego, cotrzeba.Wychodząc, poinformował Patrizię, że został niespodziewanie wezwanydo Rzymu i że wróci następnego dnia wieczorem.- Przepraszam, że nie zostawiam ci samochodu - powiedział, dodając, żew garażu jest stary rower.- Oglądałem go dziś rano.Opony są - zrobił kółko zkciuka i palca wskazującego - w doskonałym stanie.Jednak nie tylko Masi zajmował myśli Patrizii, lecz także Andrea.Andrea- samo wymawianie jego imienia, głośno lub po cichu, sprawiało jej dziwną,prawie grzeszną przyjemność.Nie zapomniała, że umówiła się z nim na kolacjęw pensione Monte Christo".Po odejściu ojca długo deliberowała nad tym, cona siebie włożyć, i w końcu zdecydowała się na prostą czarną sukienkę,podkreślającą jej ciemne oczy.O siódmej wieczorem podniecenie i niepokójPatrizii sięgnęły takich wyżyn, że schodząc na dół, do miasteczka, omal niewpadła pod samochód.Pod wpływem wymówek Andrei kupiła małe rozmówki włoskie, czując,że to nie fair, by cały ciężar kontaktu spoczywał wyłącznie na nim.Wiedziałajuż, jak po włosku powiedzieć miska" (la scodella), talerz" (il piatto), serwetka" (il tavogliolo) i stół" (il tavolo) [ Pobierz całość w formacie PDF ]