[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co? A tak, tak.Dobrze.Powiedz mi, Rand, wie-dzia eś, że Drake spotyka się z Maya? Inez jest dość za-niepokojona.Drake i Maya? Naprawdę?Naprawdę.Teoretycznie nikt o niczym nie wie,a praktycznie wszyscy wiedzą, lecz nic nie mówią.Typowe.To jak z krostą na nosie.Wszyscy ją wi-dzą, lecz nikt jej nie komentuje.Rand zamkną teczkę,po czym postawi ją na pod odze obok krzes a.AleW czym problem? Sądzi em, że Inez lubi mojego m od-szego braciszka.Joe pociągną yk zimnej lemoniady.SAMOTNY WILK95Owszem, lubi.Marco też go lubi, ale oboje martwiąsię o córkę.Chcą jej oszczędzić cierpień.Bądz co bądz,komandos nie siedzi za biurkiem od dziewiątej do piątej.Wykonuje znacznie bardziej niebezpieczną pracę niż naprzyk ad lekarz czy prawnik.No, bez przesady.Rand pokaza w uśmiechu zęby.Na prawnika czyha mnóstwo niebezpieczeństw.Może siędzgnąć w palec d ugopisem, ubrudzić atramentem.Joe pokręci z rozbawieniem g ową.Dobra, dobra.Ale mówiąc poważnie, myślisz, żepowinienem porozmawiać z Drakiem?A co mama uwa.Zresztą mniejsza z tym.Czypowinieneś porozmawiać z Drakiem? Chyba nie, tato.Drake i Maya są dorośli i mogą robić, co im się żywniepodoba.Nie muszą nikogo pytać o zgodę.Joe odstawi szklankę na stó , po czym odchyli sięw krześle.Ja też tak sądzę.A teraz druga sprawa.Rozmawia-eś z Sophie?Tak.Wczoraj na lunchu odpar Rand.I muszęprzyznać, że trochę mnie wystraszy a.Nie przywyk emwidzieć jej bez uśmiechu.Ale ona wydobrzeje, prawda,tato?Podobno czas leczy wszystkie rany.Rand skiną g ową.Podobno.Aha, dosta em dziś rano raport policjina temat tego napastnika.Pomyśla em sobie, że wspo-mnę ci o tym, zanim cokolwiek powiem Sophie.Otóżrysopis się zgadza, w aściwie wszystko się zgadza,oprócz jednej rzeczy.Facet nie żyje.Przedawkowa96 KASEYMICHAELSnarkotyki.Znaleziono go kilka przecznic od miejsca,gdzie napadnięto Sophie, ale policja nie od razu skoja-rzy a jedno z drugim.Psiakrew.Joe zmarszczy czo o.Prawdę mó-wiąc, nie wiem, czy to dobrze, czy zle.Może Sophiewola aby, żeby staną przed sądem.Wątpię, tato.Chyba tak jest najlepiej.Sophie szyb-ciej zapomni o tym paskudnym wydarzeniu i z trochęmniejszym lękiem będzie patrzeć w przysz ość.A skoromowa o jej przysz ości, jak się miewa River? Sądzisz,że tym razem im się uda?Mam nadzieję, synu.Poprosi em go, aby trzy razyw tygodniu wozi ją na fizykoterapię do Prosperino.Nieodmówi.W aśnie teraz tam są.Jeżeli to nie przyniesieefektu, może zaniknę ich na kilka dni w jednym pokojui nie otworzę drzwi, dopóki nie uświadomią sobie tego,co my wszyscy wiemy od dawna.Chryste! Jak mog aprzyjąć oświadczyny takiego bubka jak Chet Wallace?Ale coś mi się wydaje, że straci a do niego serce na d ugoprzed.przed tym zajściem w alejce.Jestem o tym absolutnie przekonany rzek Rand,lecz nie wyjaśni , skąd to wie.No dobrze.Wsta odsto u.Zajrzę jeszcze do mamy.Nie pojawi a się wczorajna lunchu, a ponieważ wkrótce czeka mnie wyjazd.Pójdę się pożegnać.Joe również wsta od sto u.Idz, idz, mama na pewno się ucieszy.Ostatnio ca-ymi dniami planuje moje przyjęcie urodzinowe.Zapowiada się huczne wydarzenie.A ty nie bardzoza czymś takim przepadasz, co?SAMOTNY WILK 97To prawda, ale skoro mama jest szczęśliwa.W innej części domu Meredith Colton zamknę a oknoi z uśmiechem na twarzy podesz a do toaletki.Wszystko toczy się po jej myśli.Przyjęcie zosta o do-k adnie zaplanowane.Joe jest zbyt stary i zbyt zmęczony,aby się jej sprzeciwić w jakiejkolwiek sprawie.Przynaj-mniej dotąd się nie sprzeciwia.Jednakże ostatnio coraz mniej chętnie dawa się wo-dzić za nos.Od czasu napadu na Sophie zaczą przejawiaćniezadowolenie, tak jakby ból córki uświadomi mu, żeon też cierpi i pragnie zmienić coś w swoim życiu.Me-redith poczu a lekki strach.A nuż zechce się jej pozbyć?Każe jej się wynieść z domu tak jak wtedy, gdy powie-dzia a mu o Teddym?Tamtego wieczoru, kiedy stwierdzi , że ona jest matkąjego dzieci, z których nie wszystkie on sp odzi , zacho-wa się dość paskudnie.Ale kiedy oznajmij, że oszala a.Nie, tego by o już za wiele! Jakim prawem kwestionowajej poczytalność? O ile wcześniej mia a jeszcze pewnewahania, to teraz znik y.Podję a decyzję.Musi chronićsiebie i synów.Nagle pomyśla a sobie, że coś z najnowszej kolekcjiDonny Karan świetnie się nada na strój ża obny dla zroz-paczonej wdowy.Wciąż nie rozumiem, dlaczego musia o wypaść naciebie rzek a Sophie, opierając się o drzwi samochodu,którym River wióz ją do Prosperino.Nie wiem.może dlatego, że mnie lubisz?98 KASEY MICHAELS _____Odwróciwszy g owę, wbi a w niego gniewne spojrze-nie.By y to pierwsze s owa, jakie us ysza a z jego ust,odkąd rozstali się w stajni.Specjalnie chcia ją zdener-wować i wiedzia , jak najlepiej osiągnąć cel.Psiakrew, nie to mia am na myśli.Wiem, Soph, ale kiedyś musimy o tym pogadać.Chyba że chcesz, abym nabawi się amnezji i wyrzuciwszystko z pamięci?To nie by oby g upie burknę a, osuwając się niżejna siedzeniu.Piękny krajobraz, który mijali po drodze,nie wzbudza jej zachwytu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Co? A tak, tak.Dobrze.Powiedz mi, Rand, wie-dzia eś, że Drake spotyka się z Maya? Inez jest dość za-niepokojona.Drake i Maya? Naprawdę?Naprawdę.Teoretycznie nikt o niczym nie wie,a praktycznie wszyscy wiedzą, lecz nic nie mówią.Typowe.To jak z krostą na nosie.Wszyscy ją wi-dzą, lecz nikt jej nie komentuje.Rand zamkną teczkę,po czym postawi ją na pod odze obok krzes a.AleW czym problem? Sądzi em, że Inez lubi mojego m od-szego braciszka.Joe pociągną yk zimnej lemoniady.SAMOTNY WILK95Owszem, lubi.Marco też go lubi, ale oboje martwiąsię o córkę.Chcą jej oszczędzić cierpień.Bądz co bądz,komandos nie siedzi za biurkiem od dziewiątej do piątej.Wykonuje znacznie bardziej niebezpieczną pracę niż naprzyk ad lekarz czy prawnik.No, bez przesady.Rand pokaza w uśmiechu zęby.Na prawnika czyha mnóstwo niebezpieczeństw.Może siędzgnąć w palec d ugopisem, ubrudzić atramentem.Joe pokręci z rozbawieniem g ową.Dobra, dobra.Ale mówiąc poważnie, myślisz, żepowinienem porozmawiać z Drakiem?A co mama uwa.Zresztą mniejsza z tym.Czypowinieneś porozmawiać z Drakiem? Chyba nie, tato.Drake i Maya są dorośli i mogą robić, co im się żywniepodoba.Nie muszą nikogo pytać o zgodę.Joe odstawi szklankę na stó , po czym odchyli sięw krześle.Ja też tak sądzę.A teraz druga sprawa.Rozmawia-eś z Sophie?Tak.Wczoraj na lunchu odpar Rand.I muszęprzyznać, że trochę mnie wystraszy a.Nie przywyk emwidzieć jej bez uśmiechu.Ale ona wydobrzeje, prawda,tato?Podobno czas leczy wszystkie rany.Rand skiną g ową.Podobno.Aha, dosta em dziś rano raport policjina temat tego napastnika.Pomyśla em sobie, że wspo-mnę ci o tym, zanim cokolwiek powiem Sophie.Otóżrysopis się zgadza, w aściwie wszystko się zgadza,oprócz jednej rzeczy.Facet nie żyje.Przedawkowa96 KASEYMICHAELSnarkotyki.Znaleziono go kilka przecznic od miejsca,gdzie napadnięto Sophie, ale policja nie od razu skoja-rzy a jedno z drugim.Psiakrew.Joe zmarszczy czo o.Prawdę mó-wiąc, nie wiem, czy to dobrze, czy zle.Może Sophiewola aby, żeby staną przed sądem.Wątpię, tato.Chyba tak jest najlepiej.Sophie szyb-ciej zapomni o tym paskudnym wydarzeniu i z trochęmniejszym lękiem będzie patrzeć w przysz ość.A skoromowa o jej przysz ości, jak się miewa River? Sądzisz,że tym razem im się uda?Mam nadzieję, synu.Poprosi em go, aby trzy razyw tygodniu wozi ją na fizykoterapię do Prosperino.Nieodmówi.W aśnie teraz tam są.Jeżeli to nie przyniesieefektu, może zaniknę ich na kilka dni w jednym pokojui nie otworzę drzwi, dopóki nie uświadomią sobie tego,co my wszyscy wiemy od dawna.Chryste! Jak mog aprzyjąć oświadczyny takiego bubka jak Chet Wallace?Ale coś mi się wydaje, że straci a do niego serce na d ugoprzed.przed tym zajściem w alejce.Jestem o tym absolutnie przekonany rzek Rand,lecz nie wyjaśni , skąd to wie.No dobrze.Wsta odsto u.Zajrzę jeszcze do mamy.Nie pojawi a się wczorajna lunchu, a ponieważ wkrótce czeka mnie wyjazd.Pójdę się pożegnać.Joe również wsta od sto u.Idz, idz, mama na pewno się ucieszy.Ostatnio ca-ymi dniami planuje moje przyjęcie urodzinowe.Zapowiada się huczne wydarzenie.A ty nie bardzoza czymś takim przepadasz, co?SAMOTNY WILK 97To prawda, ale skoro mama jest szczęśliwa.W innej części domu Meredith Colton zamknę a oknoi z uśmiechem na twarzy podesz a do toaletki.Wszystko toczy się po jej myśli.Przyjęcie zosta o do-k adnie zaplanowane.Joe jest zbyt stary i zbyt zmęczony,aby się jej sprzeciwić w jakiejkolwiek sprawie.Przynaj-mniej dotąd się nie sprzeciwia.Jednakże ostatnio coraz mniej chętnie dawa się wo-dzić za nos.Od czasu napadu na Sophie zaczą przejawiaćniezadowolenie, tak jakby ból córki uświadomi mu, żeon też cierpi i pragnie zmienić coś w swoim życiu.Me-redith poczu a lekki strach.A nuż zechce się jej pozbyć?Każe jej się wynieść z domu tak jak wtedy, gdy powie-dzia a mu o Teddym?Tamtego wieczoru, kiedy stwierdzi , że ona jest matkąjego dzieci, z których nie wszystkie on sp odzi , zacho-wa się dość paskudnie.Ale kiedy oznajmij, że oszala a.Nie, tego by o już za wiele! Jakim prawem kwestionowajej poczytalność? O ile wcześniej mia a jeszcze pewnewahania, to teraz znik y.Podję a decyzję.Musi chronićsiebie i synów.Nagle pomyśla a sobie, że coś z najnowszej kolekcjiDonny Karan świetnie się nada na strój ża obny dla zroz-paczonej wdowy.Wciąż nie rozumiem, dlaczego musia o wypaść naciebie rzek a Sophie, opierając się o drzwi samochodu,którym River wióz ją do Prosperino.Nie wiem.może dlatego, że mnie lubisz?98 KASEY MICHAELS _____Odwróciwszy g owę, wbi a w niego gniewne spojrze-nie.By y to pierwsze s owa, jakie us ysza a z jego ust,odkąd rozstali się w stajni.Specjalnie chcia ją zdener-wować i wiedzia , jak najlepiej osiągnąć cel.Psiakrew, nie to mia am na myśli.Wiem, Soph, ale kiedyś musimy o tym pogadać.Chyba że chcesz, abym nabawi się amnezji i wyrzuciwszystko z pamięci?To nie by oby g upie burknę a, osuwając się niżejna siedzeniu.Piękny krajobraz, który mijali po drodze,nie wzbudza jej zachwytu [ Pobierz całość w formacie PDF ]