[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzałam dla pewności, czy drzwi są zamknięte,po czym drżącymi rękami odwinęłam opakowanie  rzeczywiściebyła to ramka.Z grubego drewna, prosta, zawierała pojedynczezdjęcie: mój brzuch na wysokości wcięcia talii.Widoczny byłczarny stół poniżej.Na dole widać też było końcówki palcówMaxa, co wyglądało, jakby przyszpilał mnie w biodrach do blatu.Na mojej skórze widoczna była smuga światła, przypominająca ootwartych niedaleko drzwiach, o kimś, kto właśnie szedł przezpokój tuż za parawanem.Zapewne zrobił to zdjęcie zaraz po tym, jak zagłębił się wemnie.Zamknęłam oczy, przypominając sobie, jak się czułam,dochodząc.To było jak szok elektryczny, jakby cały prądpotrzebny do oświetlenia sali balowej przepłynął przeze mnie.Max palcami odsłonił moją łechtaczkę i głaskał ją.Doznanie byłotak intensywne, że chciałam zsunąć nogi, lecz on mruknął iprzytrzymał mnie biodrami.Wsunęłam zdjęcie z powrotem do koperty i schowałam dotorebki.Po mojej skórze rozlało się gorąco; nie mogłam nawetwłączyć klimatyzacji ani otworzyć okna na tak wysokim piętrze. Skąd wiedział?Czułam przygniatający mnie jego ciężar, tak bardzochciałam, żeby to było zdjęcie nas obojga, tak bardzo chciałam,żeby nas zobaczono.On to zrozumiał, może nawet lepiej niż jasama.Potykając się, usiadłam za biurkiem i spróbowałam ogarnąćsytuację.Jednak tuż przede mną leżał najświeższy numer  NewYork Post , otwarty na plotkarskiej stronie szóstej.Na samym środku widniał artykuł zatytułowany  Bóg seksu solo naimprezie.W sobotnią noc w Muzeum Sztuki Nowoczesnej milioner,playboy i finansista spróbował nowej strategii.Nie, nie chodziło o spojrzenie na sztukę i na pewno nie ozbiórkę pieniędzy (bądzmy szczerzy: z tym radzi sobie lepiej niżautomaty do gry w Las Vegas).W sobotni wieczór na corocznejimprezie dobroczynnej na rzecz Fundacji Alexa Lemonade MaxStella pojawił się& sam.Zapytany o partnerkę, odparł po prostu:  Mam nadzieję, żejest już w środku.Niestety fotografom zabroniono wstępu na imprezę.Następnym razem cię złapiemy, Mad Max.Zapatrzyłam się w gazetę.Wiedziałam, że George położył jątutaj celowo, żebym przeczytała tekst, a teraz zapewne śmieje sięw kułak.Drżącymi dłońmi złożyłam  New York Post i schowałam doszuflady.Dlaczego nie przyszło mi do głowy, że gdzieś mógł sięzaczaić fotograf? Ich całkowita nieobecność sama w sobie byłacudem.Max na pewno zdawał sobie z tego sprawę, ale ja nie, a cogorsza  nawet nie przyszło mi to do głowy. Cholera  wyszeptałam.Nagle z całą jasnością uświadomiłam sobie, że nasza gramusi się bezwarunkowo skończyć lub muszę odzyskaćprzynajmniej pozory panowania nad sobą.Uczucie ulgi już powszystkim to równia pochyła, a w tym pierwszym tygodniuuniknęłam już trzech wpadek.Uderzyłam w klawisz spacji, żeby obudzić laptopa, iwpisałam w wyszukiwarkę hasło  Stella & Sumner.Nie zdołałam powstrzymać uśmiechu.No jasne.Rockefeller Plaza trzydzieści.* * *Siedziba Stella & Sumner zajmowała połowę dwudziestego siódmego piętra w budynku GE, jednym z symboli miasta.Nawetja rozpoznałam go już z daleka.Jednak jak na tak znaną spółkę inwestycyjną potrzebowalizaskakująco mało miejsca.Z drugiej strony firma, która zajmujesię głównie gromadzeniem i inwestowaniem pieniędzy, niewymaga wiele: Max, Will, kilku niższych kierowników i parumaniaków matematyki.Serce waliło mi tak szybko, że musiałam odetchnąć głębokodziesięć razy, a potem weszłam do łazienki tuż obok biura, żebywziąć się w garść.Sprawdziłam, czy wszystkie kabiny są puste, po czymspojrzałam sobie w lustrze prosto w oczy. Jeśli już chcesz się z nim zabawiać, Saro, pamiętaj otrzech sprawach.Po pierwsze: on chce tego samego co ty  seksubez zobowiązań.Nie jesteś mu winna nic więcej.Po drugie: niebój się prosić o to, czego chcesz.I po trzecie&  wyprostowałamsię i zaczerpnęłam powietrza  używaj młodości.Baw się.Zapomnij o całej reszcie.W korytarzu szklane drzwi biura Stella & Sumner otworzyłysię automatycznie, kiedy się zbliżyłam, a starsza recepcjonistkapowitała mnie szczerym uśmiechem. Przyszłam do pana Maxa Stelli  odezwałam się,odwzajemniając uśmiech.Uśmiech i czoło kobiety wydały mi sięznajome.Spojrzałam w dół, na identyfikator: Brigid Stella.Niemożliwe, zatrudnił matkę jako recepcjonistkę? Jest pani umówiona, kochana?Mówiła z takim samym akcentem jak on.Ponowniespojrzałam na jej twarz. Właściwie nie.Miałam tylko nadzieję, że mogłabym znim porozmawiać przez minutę. Jak się pani nazywa? Sara Dillon.Uśmiechnęła się  dzięki Bogu, nie był to znaczący uśmiech spojrzała w ekran i kiwnęła do siebie głową, po czym podniosłasłuchawkę telefonu.  Mam tutaj panią Sarę Dillon.Chciałaby porozmawiać.Słuchała przez jakieś trzy sekundy, po czym odparła:  Dobrze.Odkładając słuchawkę, już kiwała głową. Tym korytarzem po prawej stronie.Ostatnie drzwi.Podziękowałam i poszłam tam, gdzie wskazywała.Zbliżającsię do drzwi, zobaczyłam Maxa stojącego w wejściu, opartego oframugę, z tak zadowolonym uśmieszkiem, że zatrzymałam siędobrych dziesięć kroków przed nim. Opanuj się  wyszeptałam.Wybuchnął śmiechem, obrócił się i wszedł do gabinetu.Podążyłam za nim i zamknęłam drzwi. Nie przyszłam tu w wiadomym celu  zaczęłam izatrzymałam się na moment. No dobrze, może i przyszłam tu wwiadomym celu.Ale nie przede wszystkim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl