[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To znaczy Willa Burrowsa?- Tak, Setha Jeromea - odparł krótko.Wierzchem dłoni otarł załzawione oko, a potemstrzelił niezdarnie palcami, wykorzystując do tego kikuty kciuka i palcawskazującego.254DRAKE I ELLIOTT- Co.? - Sara usłyszała za sobą stukot i odwróciła głowę.Przez otwarte drzwiprzemknął jakiś cień.Był to Aowca, olbrzymi kot, który przyszedł jej z pomocą na powierzchni.Zwierzęzatrzymało się na moment, rozejrzało dokoła i wciągnęło powietrze w nozdrza, poczym podbiegło do boku Sary i zaczęło ocierać się o jej nogę z taką czułością i siłą,że aż przesunęło krzesło.- To ty! - wykrzyknęła kobieta.Była na równi zaskoczona, co uradowana jegowidokiem.Przypuszczała, że Styksowie zabili go jeszcze na powierzchni, wpodziemnej komnacie.Wydawało się jednak, że stało się coś wręcz przeciwnego:obok niej stało teraz stworzenie zupełnie różne od budzącego litość okazu, którywidziała w Górnoziemiu.Sądząc po sposobie poruszania się i wyglądzie kota, musiał być on należyciekarmiony.Dostrzegła to, gdy zwierzak oddalał się na chwilę, chcąc obwąchać jakiśprzedmiot w rogu pokoju.Opatrzono mu także ranę na łopatce; szary bandażopasujący pierś Aowcy utrzymywał w miejscu opatrunek z gazy nałożony narozcięcie.Ktoś sprawił mu również nowiutką skórzaną obrożę, a ponieważ w Koloniinikt by tego nie zrobił, Sara domyśliła się, że zwierzę przebywa pod opieką Styksów,a nie Kolonistów.- Nazywa się Bartleby.Uznaliśmy, że może być pomocny - oświadczył Styks.- Bartleby - powtórzyła Sara, a potem spojrzała pytająco na starego Styksa.- To oczywiste, że zwierzę będzie chciało odnalezć dawnego pana, czyli twojegosyna, a wykorzysta do tego niezwykle czuły węch - wyjaśnił mężczyzna.- Ach, tak - skinęła głową.- To prawda.- Pomoc Aowcy mogła się okazaćnieoceniona podczas poszukiwań w Głębi, tym bardziej że zapach Cala był dla kotaogromną zachętą do działania.Sara uśmiechnęła się do Styksa, a potem zawołała:255TUNELE.GABIEJ- Bartleby, do nogi!Kot posłusznie wrócił do jej boku, usiadł i spojrzał na nią, oczekując następnejkomendy.Pomasowała szorstką skórę na szerokiej głowie zwierzęcia.- Więc tak się nazywasz.Bartleby?Kot mrugnął do niej wielkimi oczami i zaczął mruczeć basowo, przebierając wmiejscu przednimi łapami.- Razem odnajdziemy Cala, prawda, Bartleby? - Uśmiech znikł nagle z twarzy Sary.-A przy okazji wypłoszymy z nory wielkiego szczura.W różanym ogrodzie przed Humphrey House kilka gołębi usiadło na stoliku, naktórym kucharki regularnie zostawiały dla nich kawałki czerstwego chleba i inneresztki z kuchni.Pani Burrows podniosła wzrok znad czasopisma, leżącego przed niąna stole, i próbowała skupić na ptakach spojrzenie czerwonych, opuchniętych oczu.- A niech to! Nie mogę nawet normalnie patrzeć, nie mówiąc już o czytaniu! -zrzędziła, mrużąc raz jedno, raz drugie oko.- Wstrętny, wstrętny wirus!Od tygodnia telewizyjne serwisy informacyjne donosiły o wybuchu nowejtajemniczej epidemii, która pojawiła się najpierw w Londynie, a potemrozprzestrzeniła w błyskawicznym tempie po całym kraju.Sięgnęła nawet takodległych miejsc, jak Stany Zjednoczone i Daleki Wschód.Eksperci mówili, że choćchoroba ta, będąca czymś w rodzaju megazapalenia spojówek, nie trwa długo, bozaledwie cztery do pięciu dni, to tempo, w jakim się rozprzestrzenia, daje poważnepowody do obaw.Media określały chorobę mianem Ultrawirusa", ponieważ miałniezwykłą zdolność przenoszenia się zarówno w wodzie,DRAKE I ELLIOTTjak i w powietrzu.Było to naprawdę niezwykłe połączenie, które umożliwiałozarazkom wędrówkę na wielkie odległości.Według tych samych ekspertów nawet gdyby rząd zdecydował się wyprodukowaćszczepionkę, proces pełnej identyfikacji wirusa i wytworzenie surowicy w ilościwystarczającej dla wszystkich mieszkańców Anglii mogły potrwać kilka miesięcy,jeśli nie lat.Naukowe wywody jednak wcale nie interesowały pani Burrows - to niedogodnościzwiązane z nową chorobą wyprowadzały ją z równowagi.Opuściwszy łyżkę do miskiz kaszą, znów zaczęła trzeć oczy.Poprzedniego wieczoru czuła się wyśmienicie, ale gdy na korytarzu rozbrzmiałporanny dzwonek, zaczęło się prawdziwe piekło.Bez ustanku dokuczały jej obolałezatoki, a owrzodzony język i gardło doprowadzały ją niemal do szaleństwa.Wszystko to jednak okazało się niczym w porównaniu z próbą otwarcia oczu, kiedyto przekonała się, że są sklejone tak mocno, iż nie może nic zobaczyć.Dopiero poprzemyciu ich obficie ciepłą wodą, klnąc przy tym jak szewc, udało się jej rozchylićnieco powieki.Mimo tych zabiegów wciąż miała wrażenie, że oczy pokrywaskorupa, którą można tylko zdrapać lub zetrzeć.Siedząc teraz przy stole, pani Burrows jęknęła żałośnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- To znaczy Willa Burrowsa?- Tak, Setha Jeromea - odparł krótko.Wierzchem dłoni otarł załzawione oko, a potemstrzelił niezdarnie palcami, wykorzystując do tego kikuty kciuka i palcawskazującego.254DRAKE I ELLIOTT- Co.? - Sara usłyszała za sobą stukot i odwróciła głowę.Przez otwarte drzwiprzemknął jakiś cień.Był to Aowca, olbrzymi kot, który przyszedł jej z pomocą na powierzchni.Zwierzęzatrzymało się na moment, rozejrzało dokoła i wciągnęło powietrze w nozdrza, poczym podbiegło do boku Sary i zaczęło ocierać się o jej nogę z taką czułością i siłą,że aż przesunęło krzesło.- To ty! - wykrzyknęła kobieta.Była na równi zaskoczona, co uradowana jegowidokiem.Przypuszczała, że Styksowie zabili go jeszcze na powierzchni, wpodziemnej komnacie.Wydawało się jednak, że stało się coś wręcz przeciwnego:obok niej stało teraz stworzenie zupełnie różne od budzącego litość okazu, którywidziała w Górnoziemiu.Sądząc po sposobie poruszania się i wyglądzie kota, musiał być on należyciekarmiony.Dostrzegła to, gdy zwierzak oddalał się na chwilę, chcąc obwąchać jakiśprzedmiot w rogu pokoju.Opatrzono mu także ranę na łopatce; szary bandażopasujący pierś Aowcy utrzymywał w miejscu opatrunek z gazy nałożony narozcięcie.Ktoś sprawił mu również nowiutką skórzaną obrożę, a ponieważ w Koloniinikt by tego nie zrobił, Sara domyśliła się, że zwierzę przebywa pod opieką Styksów,a nie Kolonistów.- Nazywa się Bartleby.Uznaliśmy, że może być pomocny - oświadczył Styks.- Bartleby - powtórzyła Sara, a potem spojrzała pytająco na starego Styksa.- To oczywiste, że zwierzę będzie chciało odnalezć dawnego pana, czyli twojegosyna, a wykorzysta do tego niezwykle czuły węch - wyjaśnił mężczyzna.- Ach, tak - skinęła głową.- To prawda.- Pomoc Aowcy mogła się okazaćnieoceniona podczas poszukiwań w Głębi, tym bardziej że zapach Cala był dla kotaogromną zachętą do działania.Sara uśmiechnęła się do Styksa, a potem zawołała:255TUNELE.GABIEJ- Bartleby, do nogi!Kot posłusznie wrócił do jej boku, usiadł i spojrzał na nią, oczekując następnejkomendy.Pomasowała szorstką skórę na szerokiej głowie zwierzęcia.- Więc tak się nazywasz.Bartleby?Kot mrugnął do niej wielkimi oczami i zaczął mruczeć basowo, przebierając wmiejscu przednimi łapami.- Razem odnajdziemy Cala, prawda, Bartleby? - Uśmiech znikł nagle z twarzy Sary.-A przy okazji wypłoszymy z nory wielkiego szczura.W różanym ogrodzie przed Humphrey House kilka gołębi usiadło na stoliku, naktórym kucharki regularnie zostawiały dla nich kawałki czerstwego chleba i inneresztki z kuchni.Pani Burrows podniosła wzrok znad czasopisma, leżącego przed niąna stole, i próbowała skupić na ptakach spojrzenie czerwonych, opuchniętych oczu.- A niech to! Nie mogę nawet normalnie patrzeć, nie mówiąc już o czytaniu! -zrzędziła, mrużąc raz jedno, raz drugie oko.- Wstrętny, wstrętny wirus!Od tygodnia telewizyjne serwisy informacyjne donosiły o wybuchu nowejtajemniczej epidemii, która pojawiła się najpierw w Londynie, a potemrozprzestrzeniła w błyskawicznym tempie po całym kraju.Sięgnęła nawet takodległych miejsc, jak Stany Zjednoczone i Daleki Wschód.Eksperci mówili, że choćchoroba ta, będąca czymś w rodzaju megazapalenia spojówek, nie trwa długo, bozaledwie cztery do pięciu dni, to tempo, w jakim się rozprzestrzenia, daje poważnepowody do obaw.Media określały chorobę mianem Ultrawirusa", ponieważ miałniezwykłą zdolność przenoszenia się zarówno w wodzie,DRAKE I ELLIOTTjak i w powietrzu.Było to naprawdę niezwykłe połączenie, które umożliwiałozarazkom wędrówkę na wielkie odległości.Według tych samych ekspertów nawet gdyby rząd zdecydował się wyprodukowaćszczepionkę, proces pełnej identyfikacji wirusa i wytworzenie surowicy w ilościwystarczającej dla wszystkich mieszkańców Anglii mogły potrwać kilka miesięcy,jeśli nie lat.Naukowe wywody jednak wcale nie interesowały pani Burrows - to niedogodnościzwiązane z nową chorobą wyprowadzały ją z równowagi.Opuściwszy łyżkę do miskiz kaszą, znów zaczęła trzeć oczy.Poprzedniego wieczoru czuła się wyśmienicie, ale gdy na korytarzu rozbrzmiałporanny dzwonek, zaczęło się prawdziwe piekło.Bez ustanku dokuczały jej obolałezatoki, a owrzodzony język i gardło doprowadzały ją niemal do szaleństwa.Wszystko to jednak okazało się niczym w porównaniu z próbą otwarcia oczu, kiedyto przekonała się, że są sklejone tak mocno, iż nie może nic zobaczyć.Dopiero poprzemyciu ich obficie ciepłą wodą, klnąc przy tym jak szewc, udało się jej rozchylićnieco powieki.Mimo tych zabiegów wciąż miała wrażenie, że oczy pokrywaskorupa, którą można tylko zdrapać lub zetrzeć.Siedząc teraz przy stole, pani Burrows jęknęła żałośnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]