[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego każdego wieczora po przedstawieniu była wyczerpana.W ciągu kilku godzin przeżywała całeżycie, ale jej ciało nie wiedziało, że to tylko na niby.Teraz jej ciało odebrało fantazję Jacoba tak, jakby rozegrała się naprawdę.- Julianne.- Oderwał się od jej ust i zaczął całować policzki, powieki i skroń.W uszach wciąż słyszałaecho swego imienia.Musiała odpowiedzieć.Tracąc dech, wyszeptała jego imię.Wyśpiewała je.Sprawił, że znów pragnęła.Chciała robić oburzające rzeczy.Nieprzyzwoite, niegrzeczne wspaniałerzeczy.Jego palce doprowadziły ją na skraj rozkoszy.Ciało napięło się w oczekiwaniu na spełnienie, a umysłwędrował po ciemnych zakamarkach, mających tylko jedno wyjście.Innym mężczyznom nie pozwalała się poznać do końca.Jacob na to nie pozwalał.Jego dotyk sprawiał,że nie potrafiła się hamować.Obnażał jej duszę kawałek po kawałku.Nie potrafiła tego powstrzymać, nie potrafiła się ukryć.Z jej ust wydarł się jęk pożądania.Jacob mruknął w odpowiedzi i dalej doprowadzał ją na skraj. Mocniej, szybciej - błagała w myślach.Balansowała na krawędzi przez kilka szybkich uderzeń serca, a potem jej ciało porzuciło rzeczywistośći opadła wprost do fantazji Jacoba.Jego usta były wszędzie, a ona kwitła pod ich dotykiem.Doszła.Ciałem wstrząsnęły dreszcze spełnienia.Krzyknęła głośniej, niż powinna, ale nie potrafiła sięopanować.Jej serce waliło jak oszalałe, a ciało jeszcze nie zaczęło dochodzić do siebie.Jego pocałunek i zręczny dotyk przedłużyły jej szczytowanie, sprawiając, że ekstaza trwała dłużej, niżkiedykolwiek uważała to za możliwe.I kiedy myślała, że to koniec, jej ciałem wstrząsnął nowy spazm.Kiedy wreszcie szaleństwo ustało, pozostał już tylko jego ciepły pocałunek na jej wargach i dotykciepłej dłoni przykrywającej jej kobiecość przez cienki materiał bielizny.Policzki miała wilgotne od łez,które uciekły spod jej mocno zaciśniętych powiek.W jakiś sposób jej rozbite na kawałki ciało znówstanowiło całość.Była wstrząśnięta, ale pełna spokoju.Zrównoważona, ale rozbita w sposób, o istnieniu jakiego nie miałapojęcia.Nagle z zaskoczeniem odkryła, że powóz się zatrzymał.- Już dotarliśmy? - spytała drżącym głosem.- Myślę, że możemy bez wahania rzec, że jedno z nas dotarło na sam szczyt - odparł z szelmowskimuśmiechem i ucałował ją w czoło.- Ale tak, dotarliśmy do rezydencji lorda Digory ego.Nie martw się.Stoimy tutaj nie dłużej niż kilka minut. Kilka minut! Każdy mijający ich przechodzień, mógł słyszeć jej krzyki.Odepchnęła jego ramię, by nietrzymał dłoni na najbardziej intymnej części jej ciała.- Wszystko jest w porządku, Julianne - zapewnił ją miękko, jakby zwracał się do przestraszonej klaczy.-Potrzebujesz chwili, żeby się pozbierać.Najlepsi spośród nas przychodzą na takie spotkaniaodpowiednio spóznieni.- Podczas gdy ja dochodzę zbyt wcześnie.- Słowa uciekły jej z ust, nim zdołała się nad nimizastanowić.Jacob zaczął się śmiać.- Czy to był żart? Nie sądziłem, że cię na to stać.- Nie, to nie żart - rzuciła.Wypełnił swoją fantazją jej umysł i obnażył duszę.Dlaczego zatemzachowywał się tak, jakby nie stało się nic godnego uwagi? Jak gdyby chodziło tylko o jej ciało? -Dlaczego mi to zrobiłeś?- Zrobiłem to z tobą - poprawił.- A nie tobie.O ile dobrze pamiętam, nie oponowałaś.Wiedziałem, żenie będziemy mieli czasu na nic więcej, ale dzielenie z tobą twej zmysłowości sprawia mi niezwykłąprzyjemność.- Kosmyk włosów uciekł z jej misternej fryzury.Delikatnie założył jej go za ucho.- Tobędzie trudny wieczór - dodał miękko.- Pomyślałem, że jeśli się trochę rozluznisz, łatwiej goprzetrwasz.Rozluzni się? Była teraz niewyobrażalnie nabuzowana.Doświadczyła spełnienia, które miało mocodmienienia jej życia, i nadal czuła pulsowanie w łonie.Chciała poczuć Jacoba w sobie.Gdybypozwoliła, aby kontrolę przejęło jej ciało, już dawno nakazałaby woznicy zrobić wokół parku trzykółka.Albo cztery.A potem jego słowa przedarły się do jej świadomości z większą wyrazistością.Wydawało mu się, że jestpodenerwowaną trzpiotką, którą trzeba się zająć.- Zatem zrobiłeś to tylko dlatego, że wydawało ci się, iż tego.potrzebowałam?W jej głosie musiało chyba zabrzmieć ostrzeżenie.- Nie, to nie tak - odparł.- Niech to licho, Julianne, po prostu chciałem cię dotknąć.Dlaczego musiszwszystko tak komplikować.Wygładził jej suknię i włożył rękawiczkę.Kiedy uniósł zasłonkę, spostrzegła pary zmierzające wkierunku oświetlonych lampami gazowymi drzwi rezydencji lorda Digory ego.- Jeśli skończyłaś wymyślać sztuczne problemy, to może udamy się już do środka? - spytał z wyraznąfrustracją.- Oczywiście - odparła, chociaż kolana wciąż miała jak z waty.Problemy? Już ona mu pokaże problemy.***Jacob zazwyczaj odmawiał, kiedy zapraszano go na kolację.Nie mógł przecież wyjąć swojegoplatynowego widelca, siedząc przy elegancko zastawionym stole.Sztućce lorda Digory ego byłypatynowane, miały klasyczny wzór i bardzo długą pamięć.Ich dudniąca pieśń rozbrzmiewała w uszachJacoba, ilekroć unosił do ust łyżkę. Pod koniec wieczoru będzie miał nieznośny ból głowy, ale nie było przed tym ucieczki.Sztućce niemiały mu do powiedzenia nic ważnego, za to bez wytchnienia zalewały go obrazami przeszłychproszonych obiadów.Starał się nie krzywić z bólu.Julianne starała się z całych sił, by podtrzymaćkonwersację.On, niestety, niewiele do niej wnosił.Dopóki będzie zmuszony walczyć z otaczającym gometalem, będzie całkowicie nieprzydatny.Szczęście w nieszczęściu, że replika sztyletu, którą trzymał w kieszeni kamizelki była szczelnieowinięta, inaczej byłby w prawdziwych tarapatach.- Widzi pani, lady Cambourne, większość ludzi ma mylne pojęcie na temat druidów.Jesteśmy nie tylezakonem religijnym, co raczej zwolennikami pewnej filozofii - rzekł lord Digory, kiedy zabrano zupę ina stole pojawiła się ryba.- W naszym kodeksie nie ma niczego barbarzyńskiego ani tym bardziejfantastycznego.Po prostu wyznajemy zasadę współżycia z naturą w harmonii, a nie naginania jej dowłasnej woli.Proszę zapamiętać moje słowa: silniki parowe będą zagładą naszej epoki.Jacob był na tyle blisko szczytu stołu, by słyszeć rozmowę i mieć oko na Julianne.Siedziała po lewejstronie gospodarza, podczas kiedy Jacoba usadzono po przekątnej.Miejsce po prawej stronie lordaDigory ego zajmowała lady Somerset, korpulentna, ale bardzo sympatyczna matrona z rozpraszającymuwagę pawim piórem wpiętym w turban.Rozsadzenie gości było idealne i gdyby nie ten przeklętymetal, Jacob doskonale by się bawił.Jedynie obecność siedzącego naprzeciwko niego sir Malcolma Ravenwooda go drażniła.Nie potrafiłjednak sprecyzować, co takiego w tym ponurym, zadumanym mężczyznie sprawiało, że włosy na karkustawały mu dęba.- Chce pan powiedzieć, milordzie, że Zakon potępia postęp? - spytała Julianne.Ze wszystkich sił unikała spojrzenia Jacoba.Uznał, że wciąż jest na niego zła, chociaż dlaczego - nieumiał dociec.Zadowolił ją, nawet nie myśląc o własnej przyjemności.Czego jeszcze chciała od niego takobieta?Ugryzł pieczywo, które podano razem z rybą, zadowolony, że może na chwilę odłożyć widelec.- Trzeba dbać o niższe sfery [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl