[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To zależy, kto ma być zwycięzcą - odpowiedział Siergiej po długimnamyśle.Tasya wyciągnęła ikonę z kieszeni spodni, wepchnęła ją głęboko doplecaka i owinęła ubraniami jak kokonem.- Mój ojciec mawiał, że należy skracać cierpienia frajerom - Rurikdrażnił się z chłopakiem.- Pytanie jest takie: czy powinienem zabić cię odrazu, czy może dać ci drugą szansę?221Tasya zasunęła zamek plecaka.To nie było dobre, ale w tej chwili najlepsze, co mogła zrobić.- Drugą szansę - powiedział Siergiej.- Co? - Rurik wykręcił rękę Siergieja tak mocno, że Tasya usłyszałatrzaśnięcie.Wzdrygnęła się.Chciało jej się wymiotować.- Proszę o drugą szansę - jęknął Siergiej.- Proszę.Rurik puścił go iodszedł.- Albo mój ojciec kłamie, albo poziom szkolenia obniżył się od jegoczasów.Blondyn nawet nie drgnął.Patrzył na całe zajście bez większegozainteresowania.- Jest w trakcie szkolenia.- Dopiero? W wieku osiemnastu lat?- Mam dwadzieścia lat.- Siergiej usiadł i krzywiąc się z bólu trzymałsię za nadgarstek.RSDobrze słyszała? Rurik złamał mu kość? A może ci faceci byli takprzyzwyczajeni do bólu, że byli na to obojętni?- Ptak, prawda? - Rurik zgadł.- Sowa - odpowiedział dumnie Siergiej.- Wzięli mnie, żebympolował na ciebie w nocy.Ten z kluczami zaklął pod nosem po rosyjsku.- Więc w ciągu dnia niezbyt dobrze widzisz.Dzięki za podpowiedz.-Rurik z dezaprobatą pokręcił głową.- Musisz trochę nad sobą popracowaćalbo niedługo zginiesz.- Poyesh' govna pechyonovo - odpowiedział niegrzecznie Siergiej.Facet z kluczami i Ilja przechadzali się w różnych kierunkach.222- Tak, jest młody, głupi i za dużo gada - powiedział ten z kluczami.-Ale ty, mądralo od Wildera, też pokazałeś zbyt wiele.Tasya zrozumiała, że obaj mają zamiar zaatakować Rurika.Dwajwyszkoleni zabójcy zamierzali go zabić, a ona bała się o niego.Bała się,bo myślała, że on przynajmniej trochę będzie ją chronił.ale też dlatego,że jej zależało.Cholera, niechętnie się do tego przyznawała, ale tak było.Rurik stał swobodnie, czekając, aż go okrążą.Obserwowała go z zapartym tchem, czekała na pierwszy cios.Alestało się inaczej.Ilja zniknął, pozostawiając swoje ubrania na ziemi, a najego miejscu w kłębowisku piór ukazał się wielki czarno-biały ptak.Złopotem rozpostarł swe trzymetrowe skrzydła.Orzeł wzbił się wpowietrze.Tasya nie wiedziała, co ma zrobić: krzyczeć czy modlić się.Teraz i Rurik eksplodował wybuchem piór i wzniósł się w powietrzena skrzydłach jastrzębia.RS- Nie - wyszeptała.- Nie!Była świadkiem czegoś niewiarygodnego.Ktoś złapał ją od tyłu.- Tak - szepnął jej do ucha Siergiej.- To się dzieje naprawdę.Spełniają się twoje najgorsze koszmary.Później już nie wiedziała, co się z nią działo.Pamiętała swoje ruchy:łokciem w brzuch, obcasem w stopę, skręcić ten zraniony nadgarstek.Onbył Varinskim, ale ona musiała coś zrobić, bo on stał za nią, na ziemi.Może nie był całkowicie odporny na ból.Patrzyła na stertę ubrań i broń należące do Rurika, porzucone naziemi.Spojrzała w niebo w chwili, gdy dwa ogromne drapieżne ptakikrążyły i rozpędzały się.223Ich szpony były jak żyletki.Jastrząb był mniejszy, szybszy, zbliżałsię, atakował i oddalał się.Ale każdy cios orła dotkliwie ranił jastrzębia.Przeciął skrzydło,klatkę piersiową.Jastrząb szybko opadał ruchem spiralnym.Tasya chciała krzyczeć.Orzeł szybował w dół, prosto do swojego celu, lecz zanim oba ptakiuderzyły w ziemię, jastrząb stał się człowiekiem, złapał orła i powalił gona ziemię całym ciężarem ludzkiej postaci Rurika, i znalazł się na nim.Orzeł przez chwilę jeszcze trzepotał skrzydłami.Rurik wygrał, ale nie wyszedł z tej potyczki bez szwanku.Oddychał ciężko.Był nagi i bezbronny.Oczy blondyna, gdy na to patrzył, zapłonęły żywym ogniem.Zdjąłswoje ubranie.Mój Boże, był większy i potężniej zbudowany, niż jej sięwydawało.Tasya zobaczyła, jak zaczyna się przemieniać.Wilk.Zmieniał się w wilka.Urósł mu duży pysk, zęby wydłużyłyRSsię, jasne włosy przykryły jego twarz, szyję i plecy.Przybrał postać orła, żeby osłabić Rurika.Teraz zamierzał gowykończyć.Tasya zdjęła plecak i uderzyła go prosto w pysk.Musiał dostaćbutami z solidną podeszwą, przywiązanymi do plecaka.A może to była dopołowy wypełniona wodą menażka.Upadł na ziemię i przez kilka sekundnie ruszał się.Kiedy się poruszył, Rurik już stał nad nim.Kolorowy tatuaż na jegoramieniu i klatce piersiowej zdawał się świecić ostrzegawczo.- Zbliża się wieczór.Gdzie jest obozowisko? Mam nadzieję, że maszna tyle zdrowego rozsądku, by trzymać się z dala świętej ziemi.224Mężczyzna na ziemi jęknął i odwrócił głowę.- Tędy - wskazał Siergiej, a w jego głosie brzmiał szacunek, jakiegodotąd nie słyszała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl