[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na sosnowej etażerce poustawiane byÅ‚y czarno-biaÅ‚e zdjÄ™cia w ramkach z brÄ…zu.UkazywaÅ‚y jakieÅ› pary i liczne,uÅ›miechniÄ™te dzieci.WnÄ™trze Å›mierdziaÅ‚o stÄ™chliznÄ….BÅ‚yszczÄ…ce pyÅ‚-ki kurzu unosiÅ‚y siÄ™ w smugach Å›wiatÅ‚a przedostajÄ…cego siÄ™ przezokna.PrzypominaÅ‚y mikroskopijne Å›wietliki fluorescencyjne dro-binki taÅ„czÄ…ce w zwolnionym tempie.ByÅ‚ to jednak zawieszony wmartwym powietrzu kurz.Tomás rozsiadÅ‚ siÄ™ na kanapie, a gospody-ni dotrzymaÅ‚a mu towarzystwa. ProszÄ™, niech pan nie zwraca uwagi na baÅ‚agan. Ależ skÄ…d, droga pani zapewniÅ‚ i rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół.RzeczywiÅ›cie, wszystko wyglÄ…daÅ‚o na zaniedbane.Czystość pozo-stawiaÅ‚a tu wiele do życzenia.Na zasÅ‚onach i kanapach widoczne byÅ‚yplamy, a meble pokrywaÅ‚a warstwa kurzu. Wszystko w porzÄ…dku, w najlepszym porzÄ…dku.ProszÄ™ siÄ™ tymnie przejmować. Ach, odkÄ…d Martinho zmarÅ‚, nie mam siÅ‚y sprzÄ…tać.CzujÄ™ siÄ™bardzo samotna.Noronha przypomniaÅ‚ sobie imiÄ™ profesora.MartinhoVasconcelos Toscano. Takie jest życie, droga pani.Cóż robić? No tak zgodziÅ‚a siÄ™ staruszka zrezygnowanym tonem.Wy-glÄ…daÅ‚a na kobietÄ™ wyksztaÅ‚conÄ…, ale bardzo przybitÄ…. Ale, widzipan, to kosztuje.I to jeszcze jak! %7Å‚ycie to chwila.Kiedy siÄ™ o tym przekonujemy.trach! ZwiÄ™ta prawda.To rzeczywiÅ›cie chwila. ZrobiÅ‚a szeroki gestobejmujÄ…cy caÅ‚y pokój. Uwierzy pan, że ten dom wybudowaÅ‚ napoczÄ…tku stulecia dziadek mojego męża? Ach tak? ByÅ‚ jednym z najÅ‚adniejszych domów w Lizbonie.Wtedy niebyÅ‚o takich budynków, jakich teraz wszÄ™dzie peÅ‚no.Tych paskudztw,które stawiajÄ….Nie, w owym czasie wszystko miaÅ‚o swój porzÄ…dek,wszystko wykonywano bardzo starannie.Przy rondzie znajdowaÅ‚o siÄ™wiele piÄ™knych domów.ByÅ‚o bardzo Å‚adnie. Wyobrażam sobie.178 Ale czas nie stoi w miejscu.ProszÄ™ na to spojrzeć.Wszystkojest stare, zniszczone, rozpada siÄ™.Jeszcze kilka lat i dom wyburzÄ…,niewiele do tego brakuje. Tak, prÄ™dzej czy pózniej nie da siÄ™ tego uniknąć.Kobieta westchnęła.PoprawiÅ‚a szlafrok i odgarnęła kosmyk wÅ‚o-sów. Niech pan mówi.Czego panu potrzeba? ChciaÅ‚bym przyjrzeć siÄ™ dokumentom i wszystkim notatkom,które zgromadziÅ‚ pani mąż w ciÄ…gu ostatnich szeÅ›ciu, siedmiu lat. Badania, które prowadziÅ‚ dla Amerykanów? Tak.ee.dokÅ‚adnie nie wiem.ChciaÅ‚bym zobaczyć zgroma-dzone przez niego materiaÅ‚y. To byÅ‚y badania dla Amerykanów. Odkaszlnęła. Widzipan, Martinho zostaÅ‚ zatrudniony przez jakÄ…Å› fundacjÄ™ ze StanówZjednoczonych.PÅ‚acili mu fortunÄ™.ZaszyÅ‚ siÄ™ w bibliotekach i wTorre do Tombo, analizujÄ…c rÄ™kopisy.CzytaÅ‚ do znudzenia, dotykaÅ‚tak wiele starego papieru, że przychodziÅ‚ do domu z rÄ™kami czarnymiod kurzu.Czasami brud schodziÅ‚ dopiero po użyciu wybielacza.Póz-niej, któregoÅ› dnia, dokonaÅ‚ odkrycia, które obudziÅ‚o w nim wielkientuzjazm.Po powrocie do domu zachowywaÅ‚ siÄ™ jak dziecko.Sie-dziaÅ‚am sobie z książkÄ…, a on caÅ‚y czas powtarzaÅ‚: Madalena, odkry-Å‚em coÅ› niezwykÅ‚ego, niezwykÅ‚ego. I co to byÅ‚o? chciaÅ‚ siÄ™ dowiedzieć Tomás, niecierpliwie na-chylajÄ…c siÄ™ w stronÄ™ kobiety. Nigdy mi nie powiedziaÅ‚.Wie pan, Martinho byÅ‚ specyficzny.KochaÅ‚ kody i szarady, caÅ‚ymi dniami rozwiÄ…zywaÅ‚ krzyżówki w gaze-tach.Nigdy o niczym mi nie opowiadaÅ‚.PowiedziaÅ‚ tylko: Och, Ma-dalena, w tej chwili to tajemnica, ale kiedy przeczytasz to, co tutajmam, usta otworzysz ze zdumienia.Zobaczysz.Nie wtrÄ…caÅ‚am siÄ™.Dopóki zajmowaÅ‚ siÄ™ swoimi sprawami, byÅ‚ szczęśliwy, prawda? Po-dróżowaÅ‚, pojechaÅ‚ do WÅ‚och i Hiszpanii, przemieszczaÅ‚ siÄ™ tam i zpowrotem, kontynuujÄ…c swoje badania. Kaszlnęła ponownie. Wpewnym momencie Amerykanie zaczÄ™li go drÄ™czyć, koniecznie chcie-li wiedzieć, czym siÄ™ zajmowaÅ‚, jakich odkryć dokonaÅ‚ i tak dalej.Tyleże Martinho nie puszczaÅ‚ pary z ust, mówiÅ‚ im to samo co i mnie: CierpliwoÅ›ci, pokażę wam, kiedy wszystko bÄ™dzie gotowe.Ale im179to nie wystarczaÅ‚o i historia omal nie skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ zle.KtóregoÅ› dniaprzyszli tutaj i byÅ‚ jeden wielki wrzask.Za wszelkÄ… cenÄ™ chcieli, byMartinho zdradziÅ‚ im to, czego siÄ™ dowiedziaÅ‚. Kobieta zakryÅ‚atwarz dÅ‚oÅ„mi. DoszÅ‚o do strasznej awantury, myÅ›leliÅ›my, że prze-stanÄ… pÅ‚acić.Ale zapÅ‚acili. Czy to nie dziwne? Co? Jeżeli Amerykanie tak siÄ™ upierali, by wszystkiego siÄ™ dowie-dzieć, a profesor Toscano o niczym ich nie informowaÅ‚, nie uważapani za dziwne, że nie wstrzymali wynagrodzenia? Tak uważam.Ale Martinho powiedziaÅ‚ mi, że bardzo siÄ™ bali. Ach tak? Tak, byli przerażeni. Przerażeni czym? Och, tego mąż mi nie wyjaÅ›niÅ‚.To byÅ‚y sprawy miÄ™dzy nimi,nie wtrÄ…caÅ‚am siÄ™.Ale Amerykanie obawiali siÄ™, iż Martinho pozo-stawi swoje odkrycia dla siebie i pokaże wszystkim figÄ™ z makiem.UÅ›miechnęła siÄ™. Doprawdy, nie znali mojego męża, zgodzi siÄ™pan? Czy po zakoÅ„czeniu swoich badaÅ„ miaÅ‚by je zamknąć w szufla-dzie? Nie do pomyÅ›lenia! Ale dlaczego pani po Å›mierci męża nie powierzyÅ‚a Ameryka-nom wszystkich materiałów badawczych? W koÅ„cu byÅ‚by to sposóbna doprowadzenie do ich publikacji. Nie zrobiÅ‚am tego z powodu konfliktu pomiÄ™dzy nimi a Mar-tinhem. Wdowa rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ i zmieniÅ‚a ton gÅ‚osu, jak gdyby do-dawaÅ‚a do swojej wypowiedzi komentarz w nawiasie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Na sosnowej etażerce poustawiane byÅ‚y czarno-biaÅ‚e zdjÄ™cia w ramkach z brÄ…zu.UkazywaÅ‚y jakieÅ› pary i liczne,uÅ›miechniÄ™te dzieci.WnÄ™trze Å›mierdziaÅ‚o stÄ™chliznÄ….BÅ‚yszczÄ…ce pyÅ‚-ki kurzu unosiÅ‚y siÄ™ w smugach Å›wiatÅ‚a przedostajÄ…cego siÄ™ przezokna.PrzypominaÅ‚y mikroskopijne Å›wietliki fluorescencyjne dro-binki taÅ„czÄ…ce w zwolnionym tempie.ByÅ‚ to jednak zawieszony wmartwym powietrzu kurz.Tomás rozsiadÅ‚ siÄ™ na kanapie, a gospody-ni dotrzymaÅ‚a mu towarzystwa. ProszÄ™, niech pan nie zwraca uwagi na baÅ‚agan. Ależ skÄ…d, droga pani zapewniÅ‚ i rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół.RzeczywiÅ›cie, wszystko wyglÄ…daÅ‚o na zaniedbane.Czystość pozo-stawiaÅ‚a tu wiele do życzenia.Na zasÅ‚onach i kanapach widoczne byÅ‚yplamy, a meble pokrywaÅ‚a warstwa kurzu. Wszystko w porzÄ…dku, w najlepszym porzÄ…dku.ProszÄ™ siÄ™ tymnie przejmować. Ach, odkÄ…d Martinho zmarÅ‚, nie mam siÅ‚y sprzÄ…tać.CzujÄ™ siÄ™bardzo samotna.Noronha przypomniaÅ‚ sobie imiÄ™ profesora.MartinhoVasconcelos Toscano. Takie jest życie, droga pani.Cóż robić? No tak zgodziÅ‚a siÄ™ staruszka zrezygnowanym tonem.Wy-glÄ…daÅ‚a na kobietÄ™ wyksztaÅ‚conÄ…, ale bardzo przybitÄ…. Ale, widzipan, to kosztuje.I to jeszcze jak! %7Å‚ycie to chwila.Kiedy siÄ™ o tym przekonujemy.trach! ZwiÄ™ta prawda.To rzeczywiÅ›cie chwila. ZrobiÅ‚a szeroki gestobejmujÄ…cy caÅ‚y pokój. Uwierzy pan, że ten dom wybudowaÅ‚ napoczÄ…tku stulecia dziadek mojego męża? Ach tak? ByÅ‚ jednym z najÅ‚adniejszych domów w Lizbonie.Wtedy niebyÅ‚o takich budynków, jakich teraz wszÄ™dzie peÅ‚no.Tych paskudztw,które stawiajÄ….Nie, w owym czasie wszystko miaÅ‚o swój porzÄ…dek,wszystko wykonywano bardzo starannie.Przy rondzie znajdowaÅ‚o siÄ™wiele piÄ™knych domów.ByÅ‚o bardzo Å‚adnie. Wyobrażam sobie.178 Ale czas nie stoi w miejscu.ProszÄ™ na to spojrzeć.Wszystkojest stare, zniszczone, rozpada siÄ™.Jeszcze kilka lat i dom wyburzÄ…,niewiele do tego brakuje. Tak, prÄ™dzej czy pózniej nie da siÄ™ tego uniknąć.Kobieta westchnęła.PoprawiÅ‚a szlafrok i odgarnęła kosmyk wÅ‚o-sów. Niech pan mówi.Czego panu potrzeba? ChciaÅ‚bym przyjrzeć siÄ™ dokumentom i wszystkim notatkom,które zgromadziÅ‚ pani mąż w ciÄ…gu ostatnich szeÅ›ciu, siedmiu lat. Badania, które prowadziÅ‚ dla Amerykanów? Tak.ee.dokÅ‚adnie nie wiem.ChciaÅ‚bym zobaczyć zgroma-dzone przez niego materiaÅ‚y. To byÅ‚y badania dla Amerykanów. Odkaszlnęła. Widzipan, Martinho zostaÅ‚ zatrudniony przez jakÄ…Å› fundacjÄ™ ze StanówZjednoczonych.PÅ‚acili mu fortunÄ™.ZaszyÅ‚ siÄ™ w bibliotekach i wTorre do Tombo, analizujÄ…c rÄ™kopisy.CzytaÅ‚ do znudzenia, dotykaÅ‚tak wiele starego papieru, że przychodziÅ‚ do domu z rÄ™kami czarnymiod kurzu.Czasami brud schodziÅ‚ dopiero po użyciu wybielacza.Póz-niej, któregoÅ› dnia, dokonaÅ‚ odkrycia, które obudziÅ‚o w nim wielkientuzjazm.Po powrocie do domu zachowywaÅ‚ siÄ™ jak dziecko.Sie-dziaÅ‚am sobie z książkÄ…, a on caÅ‚y czas powtarzaÅ‚: Madalena, odkry-Å‚em coÅ› niezwykÅ‚ego, niezwykÅ‚ego. I co to byÅ‚o? chciaÅ‚ siÄ™ dowiedzieć Tomás, niecierpliwie na-chylajÄ…c siÄ™ w stronÄ™ kobiety. Nigdy mi nie powiedziaÅ‚.Wie pan, Martinho byÅ‚ specyficzny.KochaÅ‚ kody i szarady, caÅ‚ymi dniami rozwiÄ…zywaÅ‚ krzyżówki w gaze-tach.Nigdy o niczym mi nie opowiadaÅ‚.PowiedziaÅ‚ tylko: Och, Ma-dalena, w tej chwili to tajemnica, ale kiedy przeczytasz to, co tutajmam, usta otworzysz ze zdumienia.Zobaczysz.Nie wtrÄ…caÅ‚am siÄ™.Dopóki zajmowaÅ‚ siÄ™ swoimi sprawami, byÅ‚ szczęśliwy, prawda? Po-dróżowaÅ‚, pojechaÅ‚ do WÅ‚och i Hiszpanii, przemieszczaÅ‚ siÄ™ tam i zpowrotem, kontynuujÄ…c swoje badania. Kaszlnęła ponownie. Wpewnym momencie Amerykanie zaczÄ™li go drÄ™czyć, koniecznie chcie-li wiedzieć, czym siÄ™ zajmowaÅ‚, jakich odkryć dokonaÅ‚ i tak dalej.Tyleże Martinho nie puszczaÅ‚ pary z ust, mówiÅ‚ im to samo co i mnie: CierpliwoÅ›ci, pokażę wam, kiedy wszystko bÄ™dzie gotowe.Ale im179to nie wystarczaÅ‚o i historia omal nie skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ zle.KtóregoÅ› dniaprzyszli tutaj i byÅ‚ jeden wielki wrzask.Za wszelkÄ… cenÄ™ chcieli, byMartinho zdradziÅ‚ im to, czego siÄ™ dowiedziaÅ‚. Kobieta zakryÅ‚atwarz dÅ‚oÅ„mi. DoszÅ‚o do strasznej awantury, myÅ›leliÅ›my, że prze-stanÄ… pÅ‚acić.Ale zapÅ‚acili. Czy to nie dziwne? Co? Jeżeli Amerykanie tak siÄ™ upierali, by wszystkiego siÄ™ dowie-dzieć, a profesor Toscano o niczym ich nie informowaÅ‚, nie uważapani za dziwne, że nie wstrzymali wynagrodzenia? Tak uważam.Ale Martinho powiedziaÅ‚ mi, że bardzo siÄ™ bali. Ach tak? Tak, byli przerażeni. Przerażeni czym? Och, tego mąż mi nie wyjaÅ›niÅ‚.To byÅ‚y sprawy miÄ™dzy nimi,nie wtrÄ…caÅ‚am siÄ™.Ale Amerykanie obawiali siÄ™, iż Martinho pozo-stawi swoje odkrycia dla siebie i pokaże wszystkim figÄ™ z makiem.UÅ›miechnęła siÄ™. Doprawdy, nie znali mojego męża, zgodzi siÄ™pan? Czy po zakoÅ„czeniu swoich badaÅ„ miaÅ‚by je zamknąć w szufla-dzie? Nie do pomyÅ›lenia! Ale dlaczego pani po Å›mierci męża nie powierzyÅ‚a Ameryka-nom wszystkich materiałów badawczych? W koÅ„cu byÅ‚by to sposóbna doprowadzenie do ich publikacji. Nie zrobiÅ‚am tego z powodu konfliktu pomiÄ™dzy nimi a Mar-tinhem. Wdowa rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ i zmieniÅ‚a ton gÅ‚osu, jak gdyby do-dawaÅ‚a do swojej wypowiedzi komentarz w nawiasie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]