[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli przyjęła tę wielkoduszność z niejaką rezerwą, to na pewno nie okazała jej słowami, co najwyżej tonem głosu.Pod maską nieufności czy powściągliwości skrywała swą samotność i tęsknotę za utraconą matką.W końcu się rozchorowała i wezwano lekarza.Ten powiedział: „To dziecko czymś się gryzie”.„Och, skądże”, zaprzeczyła kategorycznie babunia.„Miriam jest całkiem szczęśliwa.To przecież taka mała, wesoła istotka”.Lekarz nie powiedział nic więcej, lecz kiedy babunia wyszła z pokoju, przysiadł przy jej łóżku i wyciągnął ją na zwierzenia.Wówczas załamała się i przyznała do długich napadów płaczu każdej nocy.Babunia, usłyszawszy o tym, naprawdę była zaskoczona.- Coś podobnego! Nigdy mi o tym nie mówiła.Od tej pory było lepiej.Czasem samo przyznanie się do swej niedoli może przynieść ulgę.- A potem w domu babuni poznałam twojego ojca.- Jej głos złagodniał.- Zawsze był dla mnie miry.- Opowiedz mi o tatusiu.- Miał osiemnaście lat, był dorosły i nieczęsto przyjeżdżał do domu.Nie przepadał za swoim ojczymem.- Czy od razu go pokochałaś?- Tak, od pierwszego wejrzenia.Dorastałam, kochając go, lecz nawet mi się nie śniło, że kiedykolwiek mógłby o mnie pomyśleć.- Naprawdę?- Naprawdę.Bo widzisz, twój ojciec zawsze lubił przebywać w towarzystwie eleganckich, dorosłych dziewcząt.Flirtował z nimi.Chyba, jak myślę, uważany był za bardzo dobrą partię.Nigdy bym się nie spodziewała, że jego wybór padnie na mnie.Oczywiście, kiedy zjawiał się w domu, był bardzo miły, przynosił mi kwiaty, słodycze i broszki, lecz widział we mnie po prostu „małą Miriam”.Przypuszczam, że trochę schlebiało mu moje wierne oddanie.Zwierzył mi się kiedyś, już po naszym ślubie, że pewna stara dama, matka jednego z jego przyjaciół, powiedziała mu: „Myślę, Johnie, że w końcu ożenisz się z tą swoją małą kuzyneczką”.A on na to, ze śmiechem: „Z Miriam? Przecież to tylko dziecko”.Wtedy chyba kochał się w pewnej bardzo pięknej dziewczynie.Na moje szczęście nic z tego nie wyszło.Byłam jedyną kobietą, którą poprosił o rękę, to prawda.Lecz zanim się tak stało, czy wiesz, jakie myśli chodziły mi po głowie? Otóż wyobrażałam sobie, że kiedy on się ożeni, ja się zamknę w sobie, będę leżała na sofie i opadała z sił, aż któregoś dnia zostanie po mnie ledwo cień.Umrę! Ta romantyczna wizja (beznadziejna miłość i leżenie na sofie) towarzyszyła mi przez wszystkie lata dorastania.Umierałam, lecz o mojej miłości nie wiedział absolutnie nikt aż do chwili, kiedy to ktoś z domowników znalazł pakiecik jego listów, z zasuszonymi niezapominajkami.Wszystko razem przewiązane błękitną wstążką.Tak, Celio, teraz to brzmi głupio, choć, czy ja wiem, może na swój sposób te marzenia mi pomogły.Pamiętam dzień, w którym twój ojciec powiedział niespodziewanie: Jakie śliczne oczy ma to dziecko”.Zawsze uważałam siebie za przeraźliwie nijaką, więc nic dziwnego, że nagle znalazłam się w siódmym niebie.Wspięłam się na krzesło i długo przeglądałam się w lustrze.W końcu pomyślałam sobie, że moje oczy są rzeczywiście ładne.- Kiedy tatuś poprosił cię o rękę?- Miałam dwadzieścia dwa lata, kiedy wyjechał z kraju aż na rok.Wysłałam mu bożonarodzeniowe życzenia, a wraz z nimi wiersz, napisany specjalnie dla niego.Od tamtej pory zawsze nosił go w swoim notatniku.Był tam nawet po jego śmierci.No więc, kiedy mi się oświadczył, byłam niewyobrażalnie zaskoczona.Powiedziałam: nie.- Ale dlaczego, mamusiu?- To trudno wytłumaczyć.Wychowano mnie tak, bym była wobec siebie krytyczna, toteż nigdy nie wmawiałam sobie, że jestem, powiedzmy, piękna i wysoka.Wręcz przeciwnie, uważałam, że jestem krępa i przysadzista.Bałam się, że rozczaruję go po ślubie.No cóż, przemawiała przeze mnie przeraźliwa skromność.- A wtedy wujek Tom.- podpowiedziała Celia, która znała tę część historii prawie tak samo dobrze jak Miriam - wtedy wujek Tom.Miriam uśmiechnęła się.- Tak, wujek Tom.W tym czasie byliśmy z wujkiem Tomem w hrabstwie Susscx.Wujek był starym i bardzo mądrym człowiekiem.Grałam na pianinie, pamiętam, a on siedział przy kominku.„Miriam, John poprosił cię o rękę, prawda to?” „Tak”, powiedziałam.„A ty, mimo że go kochasz, odmówiłaś, jak mi się zdaje?” „Tak”, powtórzyłam.„Nie mów «nie» następnym razem.Poprosi cię drugi raz, ale nie poprosi trzeci.To dobry człowiek, Miriam.Nie odrzucaj swojego szczęścia”.- I tatuś cię poprosił, a ty powiedziałaś „tak”.Miriam skinęła głową.Miała promienne spojrzenie, które Celia tak dobrze znała.- Opowiedz, jak to się stało, że zamieszkaliście w tym domu.To była inna dobrze znana historia.Miriam uśmiechnęła się.- Wynajmowaliśmy niewielkie mieszkanie.Mieliśmy dwoje malutkich dzieci: twoją siostrzyczkę Joy, tę, która umarła, i Cyrila.Twój ojciec wybierał się do Indii w interesach.Nie mógł zabrać mnie z sobą, a ponieważ nam obojgu podobała się ta miejscowość, postanowiliśmy rozejrzeć się za jakimś domem do wynajęcia.Na okres jednego roku.Razem z babunią udałam się na poszukiwania.Kiedy twój ojciec przyszedł na lunch, powiedziałam mu: „John, kupiłam dom”.„Co takiego?!” Babunia dorzuciła: „Nie denerwuj się, mój synu, to będzie całkiem dobra inwestycja”.Bo widzisz, mąż babuni, a ojczym twojego ojca, umierając, zapisał mi trochę pieniędzy.Obejrzałam wiele domów, lecz ten był jedynym, który mi się spodobał.Zdał mi się taki spokojny, wręcz szczęśliwy.Okazało się jednak, że właścicielka, bardzo łagodna i przemiła starsza pani, kwakierka, przeznaczyła go wyłącznie na sprzedaż.Spytałam babunię, która była moim powiernikiem z litery prawa, czy mogłabym go kupić za własne pieniądze.„Dom to dobra inwestycja.Kupuj”, usłyszałam w odpowiedzi.Stara kwakierka potraktowała mnie nadzwyczaj serdecznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jeśli przyjęła tę wielkoduszność z niejaką rezerwą, to na pewno nie okazała jej słowami, co najwyżej tonem głosu.Pod maską nieufności czy powściągliwości skrywała swą samotność i tęsknotę za utraconą matką.W końcu się rozchorowała i wezwano lekarza.Ten powiedział: „To dziecko czymś się gryzie”.„Och, skądże”, zaprzeczyła kategorycznie babunia.„Miriam jest całkiem szczęśliwa.To przecież taka mała, wesoła istotka”.Lekarz nie powiedział nic więcej, lecz kiedy babunia wyszła z pokoju, przysiadł przy jej łóżku i wyciągnął ją na zwierzenia.Wówczas załamała się i przyznała do długich napadów płaczu każdej nocy.Babunia, usłyszawszy o tym, naprawdę była zaskoczona.- Coś podobnego! Nigdy mi o tym nie mówiła.Od tej pory było lepiej.Czasem samo przyznanie się do swej niedoli może przynieść ulgę.- A potem w domu babuni poznałam twojego ojca.- Jej głos złagodniał.- Zawsze był dla mnie miry.- Opowiedz mi o tatusiu.- Miał osiemnaście lat, był dorosły i nieczęsto przyjeżdżał do domu.Nie przepadał za swoim ojczymem.- Czy od razu go pokochałaś?- Tak, od pierwszego wejrzenia.Dorastałam, kochając go, lecz nawet mi się nie śniło, że kiedykolwiek mógłby o mnie pomyśleć.- Naprawdę?- Naprawdę.Bo widzisz, twój ojciec zawsze lubił przebywać w towarzystwie eleganckich, dorosłych dziewcząt.Flirtował z nimi.Chyba, jak myślę, uważany był za bardzo dobrą partię.Nigdy bym się nie spodziewała, że jego wybór padnie na mnie.Oczywiście, kiedy zjawiał się w domu, był bardzo miły, przynosił mi kwiaty, słodycze i broszki, lecz widział we mnie po prostu „małą Miriam”.Przypuszczam, że trochę schlebiało mu moje wierne oddanie.Zwierzył mi się kiedyś, już po naszym ślubie, że pewna stara dama, matka jednego z jego przyjaciół, powiedziała mu: „Myślę, Johnie, że w końcu ożenisz się z tą swoją małą kuzyneczką”.A on na to, ze śmiechem: „Z Miriam? Przecież to tylko dziecko”.Wtedy chyba kochał się w pewnej bardzo pięknej dziewczynie.Na moje szczęście nic z tego nie wyszło.Byłam jedyną kobietą, którą poprosił o rękę, to prawda.Lecz zanim się tak stało, czy wiesz, jakie myśli chodziły mi po głowie? Otóż wyobrażałam sobie, że kiedy on się ożeni, ja się zamknę w sobie, będę leżała na sofie i opadała z sił, aż któregoś dnia zostanie po mnie ledwo cień.Umrę! Ta romantyczna wizja (beznadziejna miłość i leżenie na sofie) towarzyszyła mi przez wszystkie lata dorastania.Umierałam, lecz o mojej miłości nie wiedział absolutnie nikt aż do chwili, kiedy to ktoś z domowników znalazł pakiecik jego listów, z zasuszonymi niezapominajkami.Wszystko razem przewiązane błękitną wstążką.Tak, Celio, teraz to brzmi głupio, choć, czy ja wiem, może na swój sposób te marzenia mi pomogły.Pamiętam dzień, w którym twój ojciec powiedział niespodziewanie: Jakie śliczne oczy ma to dziecko”.Zawsze uważałam siebie za przeraźliwie nijaką, więc nic dziwnego, że nagle znalazłam się w siódmym niebie.Wspięłam się na krzesło i długo przeglądałam się w lustrze.W końcu pomyślałam sobie, że moje oczy są rzeczywiście ładne.- Kiedy tatuś poprosił cię o rękę?- Miałam dwadzieścia dwa lata, kiedy wyjechał z kraju aż na rok.Wysłałam mu bożonarodzeniowe życzenia, a wraz z nimi wiersz, napisany specjalnie dla niego.Od tamtej pory zawsze nosił go w swoim notatniku.Był tam nawet po jego śmierci.No więc, kiedy mi się oświadczył, byłam niewyobrażalnie zaskoczona.Powiedziałam: nie.- Ale dlaczego, mamusiu?- To trudno wytłumaczyć.Wychowano mnie tak, bym była wobec siebie krytyczna, toteż nigdy nie wmawiałam sobie, że jestem, powiedzmy, piękna i wysoka.Wręcz przeciwnie, uważałam, że jestem krępa i przysadzista.Bałam się, że rozczaruję go po ślubie.No cóż, przemawiała przeze mnie przeraźliwa skromność.- A wtedy wujek Tom.- podpowiedziała Celia, która znała tę część historii prawie tak samo dobrze jak Miriam - wtedy wujek Tom.Miriam uśmiechnęła się.- Tak, wujek Tom.W tym czasie byliśmy z wujkiem Tomem w hrabstwie Susscx.Wujek był starym i bardzo mądrym człowiekiem.Grałam na pianinie, pamiętam, a on siedział przy kominku.„Miriam, John poprosił cię o rękę, prawda to?” „Tak”, powiedziałam.„A ty, mimo że go kochasz, odmówiłaś, jak mi się zdaje?” „Tak”, powtórzyłam.„Nie mów «nie» następnym razem.Poprosi cię drugi raz, ale nie poprosi trzeci.To dobry człowiek, Miriam.Nie odrzucaj swojego szczęścia”.- I tatuś cię poprosił, a ty powiedziałaś „tak”.Miriam skinęła głową.Miała promienne spojrzenie, które Celia tak dobrze znała.- Opowiedz, jak to się stało, że zamieszkaliście w tym domu.To była inna dobrze znana historia.Miriam uśmiechnęła się.- Wynajmowaliśmy niewielkie mieszkanie.Mieliśmy dwoje malutkich dzieci: twoją siostrzyczkę Joy, tę, która umarła, i Cyrila.Twój ojciec wybierał się do Indii w interesach.Nie mógł zabrać mnie z sobą, a ponieważ nam obojgu podobała się ta miejscowość, postanowiliśmy rozejrzeć się za jakimś domem do wynajęcia.Na okres jednego roku.Razem z babunią udałam się na poszukiwania.Kiedy twój ojciec przyszedł na lunch, powiedziałam mu: „John, kupiłam dom”.„Co takiego?!” Babunia dorzuciła: „Nie denerwuj się, mój synu, to będzie całkiem dobra inwestycja”.Bo widzisz, mąż babuni, a ojczym twojego ojca, umierając, zapisał mi trochę pieniędzy.Obejrzałam wiele domów, lecz ten był jedynym, który mi się spodobał.Zdał mi się taki spokojny, wręcz szczęśliwy.Okazało się jednak, że właścicielka, bardzo łagodna i przemiła starsza pani, kwakierka, przeznaczyła go wyłącznie na sprzedaż.Spytałam babunię, która była moim powiernikiem z litery prawa, czy mogłabym go kupić za własne pieniądze.„Dom to dobra inwestycja.Kupuj”, usłyszałam w odpowiedzi.Stara kwakierka potraktowała mnie nadzwyczaj serdecznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]