[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powrócić do niej pózniej.Paul spróbowałpodejść go z innej strony.- Na czym dokładnie polegała misja Juliette?- Wyzwolić torturowane zwierzęta.Biedne koty z elektrodamipowtykanymi w głowę, myszy przekształcone w potwory.Małpy.- Oszczędz mi tego, bardzo cię proszę.Chcemy wiedzieć, coponadto miała zrobić?Podobnie jak wcześniej, Jonathan ukradkiem przyjrzał się Pau-lowi, by sprawdzić, czy warto blefować.Amerykanin jednak nietracił czujności i trudno było odgadnąć, ile wiedział.Spróbowałominąć przeszkodę.- Ponadto? Nie bardzo rozumiem.Siarczysty policzek dosięgną! go, zanim zdążył zrobić unik.Leżał teraz na lewym boku z krwawiącą wargą.Sparaliżowanemustrachem Jonathanowi wydało się, że Paul wcale się nie poruszył.Ból nie miał takiego znaczenia.Ogarnęła go archaiczna panika,ukryta w naj intymniej szych zakątkach jego duszy i zrodzona wzamierzchłych chwilach dzieciństwa, pokrewna niekontrolowanejfobii.- Fiolkę - wycedził, trzymając się za szczękę.- Skąd miała ją zabrać?- Z szafy chłodzącej.- Fiolka zawierała.- Nie wiem - ryknął Jonathan.Jego oczy miotały gromy, dolna warga zwisała bezwładnie, pa-znokcie darły krwawiący kącik warg.Był to krzyk pilota latającegobalonu, który zrzucił ostatni worek piasku, nie pozostało mu nicinnego niż on sam, a czuje, że balon za chwilę rozbije się o zie-mię.Paul uwierzył mu i łaskawie dostarczył mu trochę balastu dowyrzucenia za burtę.- Gdzie pojechała Juliette?- Do Stanów Zjednoczonych.Skazany na tortury Jonathan zrezygnował z kłamstw i nie miałodwagi na wymyślanie kolejnych.Akał teraz cichutko.- Masz jej adres?Zalewając się łzami, chłopak potrząsnął głową.Paul czuł, żeJonathan osiągnął stadium szczerości adekwatne do wagi prze-stępstwa.- Kto jest pośrednikiem między tobą a Harrowem?Nie pokazując tego zbytnio po sobie, Paul rozluznił się.Jona-than spostrzegł to jednak dzięki wyczulonej wrażliwości i intuicji,która dotąd zawsze pomagała mu unikać przemocy.Doszedł downiosku, że najgorsze już za nim i że przesłuchanie niedługo sięskończy.Mógł więc z łatwością wymknąć się z pułapki, w którądał się złapać.Od straszliwych konsekwencji dzieliło go jednosłowo.Wciąż pociągając nosem i stękając, zaczął intensywniemyśleć.Chciał zyskać na czasie.W końcu wskazał małysegregator w metalowej okładce.- Proszę tam poszukać.Paul otworzył segregator.Uporządkowane dokumenty oddzie-lone były od siebie kawałkami kartonu.- Pierwszy od lewej.Paul wyjął cienką błękitną plastikową koszulkę i wręczył jąJonathanowi.- Nie znam adresu na pamięć.Jest tu zapisany.Wyciągnął dwie spięte zszywaczem kartki i podał je Paulowi.Napierwszej było napisane Reguły baseballu", w rogu zaś widniałonabazgrane nazwisko, adres pocztowy i elektroniczny.Paul złożyłkartkę i schował ją do kieszeni.- Przepraszamy za kłopot.Wstał i podszedł do Kerry stojącej wciąż w korytarzu.Po chwilijuż ich nie było.Jonathan przez dłuższą chwilę nieruchomo trwał w półcieniu, zgłową w dłoniach.Następnie włożył baterię do telefonu i powoliwybrał numer, którego kiedyś nauczył się na pamięć.VIITuryn, WłochyMichaił Gorbaczow, generał Jaruzelski, Benazir Bhutto, GiulioAndreotti i John Major siedzieli spokojnie przy stole.Można bypomyśleć, że to figury woskowe, włoska wersja muzeum Grevingdyby nie jeden szczegół: osobistości te poruszały się.Od czasudo czasu któraś mrugała powiekami, niczym jaszczurka, albodyskretnie pochylała się do sąsiada, by wyszeptać mu coś na ucho.Lakierowany blat długiego stołu konferencyjnego pokrywałypapiery, na każdym z nich widniało logo Fundacji dla Pokoju".Tylko emerytowani przywódcy polityczni mogą rozprawiać opokoju, pomyślał Paul z ironią.Szkoda, że nie zajęli się tymtematem wcześniej.Siedział w drugim rzędzie za obradującymi politykami.Kątemoka dostrzegł, że Kerry ziewa.Konferencja odbywała się w Tury-nie, czyli mieście, które Archie, ze swą ogólną wiedzą o geografii,uznał za położone w okolicach Lyonu.Archie zapomniał jedynie,że bezpośrednie połączenie kolejowe pomiędzy miastami byłodopiero budowane.Dotarcie do Turynu zajęło Paulowi i Kerrysześć godzin.Archie tak wszystko zorganizował, by zostali dopuszczeni do za-mkniętego koła świadków tego show, choć mógł spotkać się z nimispokojnie wieczorem w restauracji.Nie był jednak w stanie odmó-wić sobie przyjemności przybycia w towarzystwie dwóch widzów,którzy poświadczą w Providence, iż zaiste miał zaszczyt zasiadaćw szacownym gronie dawnych tuzów polityki światowej.Zajmował miejsce obok brytyjskiego parlamentarzysty, któryrównie dobrze mógłby reklamować luksusową markę ubrań lubwhisky.Odcień jedwabnej chustki wetkniętej do kieszonki ma-rynarki deputowanego harmonizował z sinoczerwonym koloremjego nosa, który szpeciły cieniutkie żyłki.Zmęczone oczy zdradzaływieloletnie przyzwyczajenie do komfortu, wyścigów konnych izdrad.Z pełną powagi aprobatą raz po raz kiwał głową, gdyArchie naświetlał znaczenie Prywatnych instytucji i ich wkładuw proces pokojowy".Zachęcony elegancką obecnością sąsiada Archie wzmocnił swójbrytyjski akcent i zwiększył ilość onomatopei oraz pochrząkiwańtypu hum", well" i indeed", które przekształciły jego wystąpie-nie w skoszony i dobrze wydeptany trawnik.Zebrani nie omiesz-kali podeptać go, szepcząc bezwstydnie i nie obdarzając go anizdzbłem atencji.Gorbaczow nie zadał sobie nawet trudu, by spojrzeć na prele-genta.Gdy Archie skończył, Rosjanin machinalnie zaklaskał, nieprzerywając rozmowy z sąsiadem.Zaraz potem ogłoszono przerwę.Kerry i Paul, czekając, ażArchie przyjmie gratulacje, zeszli do holu.Miał on kształt gigan-tycznego szklanego i supernowoczesnego sześcianu wspartego napajęczej konstrukcji z polerowanej stali.Wnętrze wypełniałytropikalne rośliny, przez co znajdujące się powyżej szyby byłypokryte kropelkami pary.Wśród zebranych migały młode kobietyo zachwycającej urodzie oraz piękni chłopcy w okularach.Zciskaliw rękach teczki pełne dokumentów.Były to typowe gwiazdkipolityki i asystenci wszelkiej maści, którzy nieustannie krążyliwokół upadłych, lecz czasem wciąż potężnych ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Powrócić do niej pózniej.Paul spróbowałpodejść go z innej strony.- Na czym dokładnie polegała misja Juliette?- Wyzwolić torturowane zwierzęta.Biedne koty z elektrodamipowtykanymi w głowę, myszy przekształcone w potwory.Małpy.- Oszczędz mi tego, bardzo cię proszę.Chcemy wiedzieć, coponadto miała zrobić?Podobnie jak wcześniej, Jonathan ukradkiem przyjrzał się Pau-lowi, by sprawdzić, czy warto blefować.Amerykanin jednak nietracił czujności i trudno było odgadnąć, ile wiedział.Spróbowałominąć przeszkodę.- Ponadto? Nie bardzo rozumiem.Siarczysty policzek dosięgną! go, zanim zdążył zrobić unik.Leżał teraz na lewym boku z krwawiącą wargą.Sparaliżowanemustrachem Jonathanowi wydało się, że Paul wcale się nie poruszył.Ból nie miał takiego znaczenia.Ogarnęła go archaiczna panika,ukryta w naj intymniej szych zakątkach jego duszy i zrodzona wzamierzchłych chwilach dzieciństwa, pokrewna niekontrolowanejfobii.- Fiolkę - wycedził, trzymając się za szczękę.- Skąd miała ją zabrać?- Z szafy chłodzącej.- Fiolka zawierała.- Nie wiem - ryknął Jonathan.Jego oczy miotały gromy, dolna warga zwisała bezwładnie, pa-znokcie darły krwawiący kącik warg.Był to krzyk pilota latającegobalonu, który zrzucił ostatni worek piasku, nie pozostało mu nicinnego niż on sam, a czuje, że balon za chwilę rozbije się o zie-mię.Paul uwierzył mu i łaskawie dostarczył mu trochę balastu dowyrzucenia za burtę.- Gdzie pojechała Juliette?- Do Stanów Zjednoczonych.Skazany na tortury Jonathan zrezygnował z kłamstw i nie miałodwagi na wymyślanie kolejnych.Akał teraz cichutko.- Masz jej adres?Zalewając się łzami, chłopak potrząsnął głową.Paul czuł, żeJonathan osiągnął stadium szczerości adekwatne do wagi prze-stępstwa.- Kto jest pośrednikiem między tobą a Harrowem?Nie pokazując tego zbytnio po sobie, Paul rozluznił się.Jona-than spostrzegł to jednak dzięki wyczulonej wrażliwości i intuicji,która dotąd zawsze pomagała mu unikać przemocy.Doszedł downiosku, że najgorsze już za nim i że przesłuchanie niedługo sięskończy.Mógł więc z łatwością wymknąć się z pułapki, w którądał się złapać.Od straszliwych konsekwencji dzieliło go jednosłowo.Wciąż pociągając nosem i stękając, zaczął intensywniemyśleć.Chciał zyskać na czasie.W końcu wskazał małysegregator w metalowej okładce.- Proszę tam poszukać.Paul otworzył segregator.Uporządkowane dokumenty oddzie-lone były od siebie kawałkami kartonu.- Pierwszy od lewej.Paul wyjął cienką błękitną plastikową koszulkę i wręczył jąJonathanowi.- Nie znam adresu na pamięć.Jest tu zapisany.Wyciągnął dwie spięte zszywaczem kartki i podał je Paulowi.Napierwszej było napisane Reguły baseballu", w rogu zaś widniałonabazgrane nazwisko, adres pocztowy i elektroniczny.Paul złożyłkartkę i schował ją do kieszeni.- Przepraszamy za kłopot.Wstał i podszedł do Kerry stojącej wciąż w korytarzu.Po chwilijuż ich nie było.Jonathan przez dłuższą chwilę nieruchomo trwał w półcieniu, zgłową w dłoniach.Następnie włożył baterię do telefonu i powoliwybrał numer, którego kiedyś nauczył się na pamięć.VIITuryn, WłochyMichaił Gorbaczow, generał Jaruzelski, Benazir Bhutto, GiulioAndreotti i John Major siedzieli spokojnie przy stole.Można bypomyśleć, że to figury woskowe, włoska wersja muzeum Grevingdyby nie jeden szczegół: osobistości te poruszały się.Od czasudo czasu któraś mrugała powiekami, niczym jaszczurka, albodyskretnie pochylała się do sąsiada, by wyszeptać mu coś na ucho.Lakierowany blat długiego stołu konferencyjnego pokrywałypapiery, na każdym z nich widniało logo Fundacji dla Pokoju".Tylko emerytowani przywódcy polityczni mogą rozprawiać opokoju, pomyślał Paul z ironią.Szkoda, że nie zajęli się tymtematem wcześniej.Siedział w drugim rzędzie za obradującymi politykami.Kątemoka dostrzegł, że Kerry ziewa.Konferencja odbywała się w Tury-nie, czyli mieście, które Archie, ze swą ogólną wiedzą o geografii,uznał za położone w okolicach Lyonu.Archie zapomniał jedynie,że bezpośrednie połączenie kolejowe pomiędzy miastami byłodopiero budowane.Dotarcie do Turynu zajęło Paulowi i Kerrysześć godzin.Archie tak wszystko zorganizował, by zostali dopuszczeni do za-mkniętego koła świadków tego show, choć mógł spotkać się z nimispokojnie wieczorem w restauracji.Nie był jednak w stanie odmó-wić sobie przyjemności przybycia w towarzystwie dwóch widzów,którzy poświadczą w Providence, iż zaiste miał zaszczyt zasiadaćw szacownym gronie dawnych tuzów polityki światowej.Zajmował miejsce obok brytyjskiego parlamentarzysty, któryrównie dobrze mógłby reklamować luksusową markę ubrań lubwhisky.Odcień jedwabnej chustki wetkniętej do kieszonki ma-rynarki deputowanego harmonizował z sinoczerwonym koloremjego nosa, który szpeciły cieniutkie żyłki.Zmęczone oczy zdradzaływieloletnie przyzwyczajenie do komfortu, wyścigów konnych izdrad.Z pełną powagi aprobatą raz po raz kiwał głową, gdyArchie naświetlał znaczenie Prywatnych instytucji i ich wkładuw proces pokojowy".Zachęcony elegancką obecnością sąsiada Archie wzmocnił swójbrytyjski akcent i zwiększył ilość onomatopei oraz pochrząkiwańtypu hum", well" i indeed", które przekształciły jego wystąpie-nie w skoszony i dobrze wydeptany trawnik.Zebrani nie omiesz-kali podeptać go, szepcząc bezwstydnie i nie obdarzając go anizdzbłem atencji.Gorbaczow nie zadał sobie nawet trudu, by spojrzeć na prele-genta.Gdy Archie skończył, Rosjanin machinalnie zaklaskał, nieprzerywając rozmowy z sąsiadem.Zaraz potem ogłoszono przerwę.Kerry i Paul, czekając, ażArchie przyjmie gratulacje, zeszli do holu.Miał on kształt gigan-tycznego szklanego i supernowoczesnego sześcianu wspartego napajęczej konstrukcji z polerowanej stali.Wnętrze wypełniałytropikalne rośliny, przez co znajdujące się powyżej szyby byłypokryte kropelkami pary.Wśród zebranych migały młode kobietyo zachwycającej urodzie oraz piękni chłopcy w okularach.Zciskaliw rękach teczki pełne dokumentów.Były to typowe gwiazdkipolityki i asystenci wszelkiej maści, którzy nieustannie krążyliwokół upadłych, lecz czasem wciąż potężnych ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]