[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było na niej napisane czerwonymatramentem, stanowiącym prywatny znak firmowy Maxine, co następuje: Droga Alexandre, nie martw się o nic.Brent awansował mnie nastanowisko starszej konsultantki i mam wszystko pod kontrolą.Zdziwiłabyś się, gdybyś zobaczyła, jak dobrze potrafię kierować całymbiurem i jak sprawnie wszystko idzie pod twoją nieobecność.Maxine".Alex zmięła kartkę i wycelowała w kosz na śmieci w rogu pokoju.Chybiła o parę centymetrów.Była świadkiem, jak Maxine wspina sięszczebel po szczeblu niemal równolegle z nią.Alex tego nie rozumiała.Maxine nie była dobrą kandydatką na kierownicze stanowisko.Nie z tymiczerwonymi paznokciami, krzykliwym makijażem i wylakierowanymi,czarnymi włosami.Licho wie, dlaczego ludzie powierzali jej pieniądze, ato robili.Proporcję sukcesów do porażek miała równie dobrą jak Alex.Brent po wysłaniu Alex do Londynu na sześć miesięcy bez wahaniapowierzył Maxine jej stanowisko.Alex poddała ocenie wszystkich pracowników Rock Solid i doszła downiosku, że jej jedyną prawdziwą rywalką jest Maxine.Kiedy stary DickCollins z frontowego biura przejdzie na emeryturę albo umrze, któraś zRS291nich go zastąpi.Jako wiceprezes.Alex niczego na świecie nie pragnęła takbardzo, jak móc umieścić ten wyraz przed swoim nazwiskiem.WiceprezesAlexandra Holmes.Zasłużyła sobie na to, do cholery.Ona, a nie Maxine.Kosztowało ją to więcej pracy po godzinach i w weekendy, więcejstraconych randek i rozrywek niż kogokolwiek w historii świata.Dla tejjednej rzeczy poświęciła wszystko.To po prostu byłoby niesprawiedliwe,gdyby nie dostała tego stanowiska.Tyle się wydarzyło w ciągu czterech i pół roku jej pracy w firmie.Tylekryzysów, mrożących krew w żyłach spekulacji giełdowych, pośpiesznychwyprzedaży, gorączkowych transakcji kupna.Przeniosła się ze swegonarożnego gabineciku do większego, piętro wyżej, gdzie miała nowebiurko i sekretarkę.Teraz miała dzielić czas między Londyn i SanFrancisco.Tak, wydarzyło się mnóstwo rzeczy.A jednocześnie nic.Megan twierdziła, że życie Alex jest ekscytujące.Klementynapowtarzała, że to musi być wspaniałe osiągnąć wszystko, o czym sięmarzyło.Kiedy jednak Alex spoglądała na piętrzącą się przed nią stertępapierów z uczuciem dziwnego pieczenia w klatce piersiowej, którepojawiało się zawsze, gdy zdawała sobie sprawę, że jej praca polega naczytaniu i podpisywaniu nie kończącego się strumienia papierów, wcale nieodnosiła wrażenia, że jej życie jest ekscytujące albo udane.A możesukcesowi musi nieodłącznie towarzyszyć wypaczone spojrzenie na świat,które sprawia, że nie można się nim cieszyć samemu? Tak, możepokochałaby Londyn, gdyby była z nią Megan i gdyby mogły razemzwiedzać miasto.Jacksona zachwyciłby Devon i starzy rybacy.AKlementynę urzekłby Pałac Buckingham.Nie było jednak przy niej nikogo.Alex nie udało się jeszcze nawiązaćbliższej znajomości z pracownikami londyńskiej filii Rock Solid.A Brentbył w San Francisco.Kiedy sobie o nim przypomniała, serce zabiło jej mocniej.Minęło czteryi pół roku i nic się nie zmieniło.Ciągle ją intrygował, prowokował,pobudzał jej ciało i umysł.Ciągle był żonaty.Dwa tygodnie przed wyjazdem do Londynu zaniosła mu do gabineturaport, kiedy wszyscy pracownicy już wyszli.Stał przy oknie i patrzył nazatokę.- Raport ze sprawy Andersena - powiedziała, zbliżając się do niego.Wziął od niej akta, muskając przy tym jej palce.Spojrzał jej w oczy ipoczuła, że na całym świecie istnieje tylko ich dwoje.RS292- Alex - powiedział.Jej ciało dosłownie rwało się, by paść mu w objęcia.Dotknął delikatnie jej ramienia, a to wystarczyło, żeby przebiegł ją dreszczwzdłuż kręgosłupa.Zbliżył się, lecz w chwili, gdy właśnie miała gopocałować, zdradziecko odezwało się w niej poczucie moralności.- Nie - powiedziała.Westchnął i cofnął się.- Czy ty musisz być taką ostoją moralności, Alex.To do ciebieniepodobne.Wiesz przecież, że zawsze cię pragnąłem.Chwiejnym krokiem wróciła do drzwi.Musiała uciec i ukryć rumieniec,który - wiedziała to - pokrył jej policzki.Czuła przemożne pragnienie, byodwrócić się i rzucić w jego objęcia.Była już bardzo zmęczonaudawaniem, że samotność jej nie ciąży.Miała wrażenie, że kobiety jak onatrafiają na takiego mężczyznę jak on tylko raz, że to jej jedyna szansa i jeśliz niej nie skorzysta, nigdy więcej się nie powtórzy.Alex jednak niepotrafiła jej wykorzystać.- Może nie masz o mnie najwyższego mniemania - powiedziała - ale jamam honor.Odłożył akta na biurko i podszedł do niej.- %7łycie to nie tylko praca i honor, Alex - powiedział, muskając palcamijej policzek.- Chciałbym pokazać ci świat, o jakim nigdy nie marzyłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Było na niej napisane czerwonymatramentem, stanowiącym prywatny znak firmowy Maxine, co następuje: Droga Alexandre, nie martw się o nic.Brent awansował mnie nastanowisko starszej konsultantki i mam wszystko pod kontrolą.Zdziwiłabyś się, gdybyś zobaczyła, jak dobrze potrafię kierować całymbiurem i jak sprawnie wszystko idzie pod twoją nieobecność.Maxine".Alex zmięła kartkę i wycelowała w kosz na śmieci w rogu pokoju.Chybiła o parę centymetrów.Była świadkiem, jak Maxine wspina sięszczebel po szczeblu niemal równolegle z nią.Alex tego nie rozumiała.Maxine nie była dobrą kandydatką na kierownicze stanowisko.Nie z tymiczerwonymi paznokciami, krzykliwym makijażem i wylakierowanymi,czarnymi włosami.Licho wie, dlaczego ludzie powierzali jej pieniądze, ato robili.Proporcję sukcesów do porażek miała równie dobrą jak Alex.Brent po wysłaniu Alex do Londynu na sześć miesięcy bez wahaniapowierzył Maxine jej stanowisko.Alex poddała ocenie wszystkich pracowników Rock Solid i doszła downiosku, że jej jedyną prawdziwą rywalką jest Maxine.Kiedy stary DickCollins z frontowego biura przejdzie na emeryturę albo umrze, któraś zRS291nich go zastąpi.Jako wiceprezes.Alex niczego na świecie nie pragnęła takbardzo, jak móc umieścić ten wyraz przed swoim nazwiskiem.WiceprezesAlexandra Holmes.Zasłużyła sobie na to, do cholery.Ona, a nie Maxine.Kosztowało ją to więcej pracy po godzinach i w weekendy, więcejstraconych randek i rozrywek niż kogokolwiek w historii świata.Dla tejjednej rzeczy poświęciła wszystko.To po prostu byłoby niesprawiedliwe,gdyby nie dostała tego stanowiska.Tyle się wydarzyło w ciągu czterech i pół roku jej pracy w firmie.Tylekryzysów, mrożących krew w żyłach spekulacji giełdowych, pośpiesznychwyprzedaży, gorączkowych transakcji kupna.Przeniosła się ze swegonarożnego gabineciku do większego, piętro wyżej, gdzie miała nowebiurko i sekretarkę.Teraz miała dzielić czas między Londyn i SanFrancisco.Tak, wydarzyło się mnóstwo rzeczy.A jednocześnie nic.Megan twierdziła, że życie Alex jest ekscytujące.Klementynapowtarzała, że to musi być wspaniałe osiągnąć wszystko, o czym sięmarzyło.Kiedy jednak Alex spoglądała na piętrzącą się przed nią stertępapierów z uczuciem dziwnego pieczenia w klatce piersiowej, którepojawiało się zawsze, gdy zdawała sobie sprawę, że jej praca polega naczytaniu i podpisywaniu nie kończącego się strumienia papierów, wcale nieodnosiła wrażenia, że jej życie jest ekscytujące albo udane.A możesukcesowi musi nieodłącznie towarzyszyć wypaczone spojrzenie na świat,które sprawia, że nie można się nim cieszyć samemu? Tak, możepokochałaby Londyn, gdyby była z nią Megan i gdyby mogły razemzwiedzać miasto.Jacksona zachwyciłby Devon i starzy rybacy.AKlementynę urzekłby Pałac Buckingham.Nie było jednak przy niej nikogo.Alex nie udało się jeszcze nawiązaćbliższej znajomości z pracownikami londyńskiej filii Rock Solid.A Brentbył w San Francisco.Kiedy sobie o nim przypomniała, serce zabiło jej mocniej.Minęło czteryi pół roku i nic się nie zmieniło.Ciągle ją intrygował, prowokował,pobudzał jej ciało i umysł.Ciągle był żonaty.Dwa tygodnie przed wyjazdem do Londynu zaniosła mu do gabineturaport, kiedy wszyscy pracownicy już wyszli.Stał przy oknie i patrzył nazatokę.- Raport ze sprawy Andersena - powiedziała, zbliżając się do niego.Wziął od niej akta, muskając przy tym jej palce.Spojrzał jej w oczy ipoczuła, że na całym świecie istnieje tylko ich dwoje.RS292- Alex - powiedział.Jej ciało dosłownie rwało się, by paść mu w objęcia.Dotknął delikatnie jej ramienia, a to wystarczyło, żeby przebiegł ją dreszczwzdłuż kręgosłupa.Zbliżył się, lecz w chwili, gdy właśnie miała gopocałować, zdradziecko odezwało się w niej poczucie moralności.- Nie - powiedziała.Westchnął i cofnął się.- Czy ty musisz być taką ostoją moralności, Alex.To do ciebieniepodobne.Wiesz przecież, że zawsze cię pragnąłem.Chwiejnym krokiem wróciła do drzwi.Musiała uciec i ukryć rumieniec,który - wiedziała to - pokrył jej policzki.Czuła przemożne pragnienie, byodwrócić się i rzucić w jego objęcia.Była już bardzo zmęczonaudawaniem, że samotność jej nie ciąży.Miała wrażenie, że kobiety jak onatrafiają na takiego mężczyznę jak on tylko raz, że to jej jedyna szansa i jeśliz niej nie skorzysta, nigdy więcej się nie powtórzy.Alex jednak niepotrafiła jej wykorzystać.- Może nie masz o mnie najwyższego mniemania - powiedziała - ale jamam honor.Odłożył akta na biurko i podszedł do niej.- %7łycie to nie tylko praca i honor, Alex - powiedział, muskając palcamijej policzek.- Chciałbym pokazać ci świat, o jakim nigdy nie marzyłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]