[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyrazniej pomyślała, że rozstawię rusztowanie, przyniosę parę wiader farby i będęmalował jej dom.Jak łatwo o horrendalne nieporozumienie!Dowiaduję się, że młody człowiek ma na imię Dick.Wymieniamy uścisk dłoni i Dickpyta, czy nie zechciałbym zajść do domu i wypić z Peg, jego siostrą, filiżanki kawy.Wie, żePeg się zdrowo ubawi, nawet jeśli cała afera trocheja ośmieszyła.Mam właściwie ochotę zrobić sobie przerwę, więc zostawiam wszystkie graty tam,gdzie są; dzieci niczego nie tkną.Wiem to z doświadczenia.Przemkną tylko obok sztalug wszalonym pędzie do szkoły.Jestem naprawdę szczęśliwy: za chwilę mam się znalezć w domu,który tak wiele dla mnie znaczy.Przechodzimy przez ulicę, potem chodnikiem do drzwi i po stopniach na werandę.Spędziłem na tej werandzie tysiące godzin.Rozpatrując rzecz w kategoriach osiąganiadojrzałości, dochodzę do wniosku, że jest to chyba miejsce, w którym spędziłem więcej świadomego czasu niż gdziekolwiek indziej na świecie.Peggy stoi w progu z dzieckiem na ręku.Dick ryczy ze śmiechu.- Wszystko w porządku, Peg.On tu mieszkał, naprawdę, i nie chce malować domu,tylko obraz, na którym będzie ten dom.I nie chce tego nikomu sprzedawać, maluje dla siebie.Tak że nie masz się co przejmować.Peg zaczyna się śmiać.Zmieje się wręcz histerycznie.Sadza dziecko na podłodze.Przebrała się w dżinsy i sweter z wycięciem w serek.Na nogach ma brudne, białe tenisówki.Odwraca się i idzie przez pokój stołowy do kuchni.Jestem dziwnie podekscytowany.Tozdumiewające, jak wszystkie proporcje, wszystkie kąty i kształty odcisnęły się, zakodowały wmoim mózgu, jak wiele jest rzeczy, których nie mogłem sobie przypomnieć, a które teraznatychmiast rozpoznaję: położenie sztucznego kominka, łuk pomiędzy salonikiem istołowym.Dopiero po chwili stwierdzam, że łuku już nie ma.Teraz przejście jest prostokątnei ma po obu stronach coś w rodzaju żaluzji.Widzę raczej to, co pamiętam.Zmieniło się znacznie więcej szczegółów.Dom jest umeblowany wdrobnomieszczańskim guście, nie w stylu, w jakim urządzili go moi rodzice.Na podłodze leżywykładzina, ściana pomiędzy stołowym i kuchnią po lewej stronie została przebita; jest tamteraz okienko do serwowania posiłków i barek śniadaniowy.Jest też typowy olbrzymitelewizor, oczywiście włączony.Rozpoznaję dwoje spośród dzieci, które obstąpiły mnie naulicy; teraz siedzą przed telewizorem, zajadając grzanki z serem i popijając mlekiem.Maluch,którego widziałem wcześniej, siedzi z nimi.Starszy chłopiec ma jakieś osiem lat, dziewczynkarobi wrażenie dwa, trzy lata młodszej - jest między nimi taka różnica jak między mną aJeanne.Może to właśnie on jest tym mną , którego wypatrywałem przed chwilą.Byłobycudownie, gdyby dziewczynka miała na imię Jeanne.Peg idzie do kuchni.Ma w ekspresie świeżo zaparzoną, gorącą kawę.Nalewa.Dick i jasiedzimy na stołkach przy barze śniadaniowym.Na ścianie wisi telefon, wmontowany wprzepierzenie pomiędzy kuchnią i salonikiem.My nigdy nie mieliśmy telefonu.Peg usiadłapo drugiej stronie baru, w kuchni.Widzę, jakim wielkim udogodnieniem jest to okno dopodawania posiłków.Matka widzi dzieci w saloniku i może ich pilnować.Moja matka musiaław tym celu wstawiać w drzwi pomiędzy kuchnią i stołowym deskę do prasowania.Wcześniejnigdy się nie zastanawiałem, po co wkłada tę deskę, po prostu zawsze tak było.Teraz jużwiem.To niesamowite, myślę, jak łatwo było zrobić to samo, przebić tę ścianę.Ojciec byłcieślą, mógł się z tym uporać w jeden weekend, a taki drobiazg niezwykle ułatwiłby namżycie.Kiedy wracaliśmy ze szkoły, jedliśmy zawsze przy stoliku w kuchni, tam, gdzie terazsiedzi Peg.Ten stół, choć mały, strasznie zawalał kuchnię, w której teraz jest mnóstwomiejsca.Choć z drugiej strony dom nie należał do nas, więc pewnie ojciec nie dostałbypozwolenia na przebicie ściany.Poza tym takie barki ścienne nie były wtedy w ogóle znane,nikt o nich nawet nie słyszał.Prawdziwa moda na nie przyszła dopiero po drugiej wojnieświatowej.Peg jest ciekawa, co tu robię i gdzie mieszkam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Najwyrazniej pomyślała, że rozstawię rusztowanie, przyniosę parę wiader farby i będęmalował jej dom.Jak łatwo o horrendalne nieporozumienie!Dowiaduję się, że młody człowiek ma na imię Dick.Wymieniamy uścisk dłoni i Dickpyta, czy nie zechciałbym zajść do domu i wypić z Peg, jego siostrą, filiżanki kawy.Wie, żePeg się zdrowo ubawi, nawet jeśli cała afera trocheja ośmieszyła.Mam właściwie ochotę zrobić sobie przerwę, więc zostawiam wszystkie graty tam,gdzie są; dzieci niczego nie tkną.Wiem to z doświadczenia.Przemkną tylko obok sztalug wszalonym pędzie do szkoły.Jestem naprawdę szczęśliwy: za chwilę mam się znalezć w domu,który tak wiele dla mnie znaczy.Przechodzimy przez ulicę, potem chodnikiem do drzwi i po stopniach na werandę.Spędziłem na tej werandzie tysiące godzin.Rozpatrując rzecz w kategoriach osiąganiadojrzałości, dochodzę do wniosku, że jest to chyba miejsce, w którym spędziłem więcej świadomego czasu niż gdziekolwiek indziej na świecie.Peggy stoi w progu z dzieckiem na ręku.Dick ryczy ze śmiechu.- Wszystko w porządku, Peg.On tu mieszkał, naprawdę, i nie chce malować domu,tylko obraz, na którym będzie ten dom.I nie chce tego nikomu sprzedawać, maluje dla siebie.Tak że nie masz się co przejmować.Peg zaczyna się śmiać.Zmieje się wręcz histerycznie.Sadza dziecko na podłodze.Przebrała się w dżinsy i sweter z wycięciem w serek.Na nogach ma brudne, białe tenisówki.Odwraca się i idzie przez pokój stołowy do kuchni.Jestem dziwnie podekscytowany.Tozdumiewające, jak wszystkie proporcje, wszystkie kąty i kształty odcisnęły się, zakodowały wmoim mózgu, jak wiele jest rzeczy, których nie mogłem sobie przypomnieć, a które teraznatychmiast rozpoznaję: położenie sztucznego kominka, łuk pomiędzy salonikiem istołowym.Dopiero po chwili stwierdzam, że łuku już nie ma.Teraz przejście jest prostokątnei ma po obu stronach coś w rodzaju żaluzji.Widzę raczej to, co pamiętam.Zmieniło się znacznie więcej szczegółów.Dom jest umeblowany wdrobnomieszczańskim guście, nie w stylu, w jakim urządzili go moi rodzice.Na podłodze leżywykładzina, ściana pomiędzy stołowym i kuchnią po lewej stronie została przebita; jest tamteraz okienko do serwowania posiłków i barek śniadaniowy.Jest też typowy olbrzymitelewizor, oczywiście włączony.Rozpoznaję dwoje spośród dzieci, które obstąpiły mnie naulicy; teraz siedzą przed telewizorem, zajadając grzanki z serem i popijając mlekiem.Maluch,którego widziałem wcześniej, siedzi z nimi.Starszy chłopiec ma jakieś osiem lat, dziewczynkarobi wrażenie dwa, trzy lata młodszej - jest między nimi taka różnica jak między mną aJeanne.Może to właśnie on jest tym mną , którego wypatrywałem przed chwilą.Byłobycudownie, gdyby dziewczynka miała na imię Jeanne.Peg idzie do kuchni.Ma w ekspresie świeżo zaparzoną, gorącą kawę.Nalewa.Dick i jasiedzimy na stołkach przy barze śniadaniowym.Na ścianie wisi telefon, wmontowany wprzepierzenie pomiędzy kuchnią i salonikiem.My nigdy nie mieliśmy telefonu.Peg usiadłapo drugiej stronie baru, w kuchni.Widzę, jakim wielkim udogodnieniem jest to okno dopodawania posiłków.Matka widzi dzieci w saloniku i może ich pilnować.Moja matka musiaław tym celu wstawiać w drzwi pomiędzy kuchnią i stołowym deskę do prasowania.Wcześniejnigdy się nie zastanawiałem, po co wkłada tę deskę, po prostu zawsze tak było.Teraz jużwiem.To niesamowite, myślę, jak łatwo było zrobić to samo, przebić tę ścianę.Ojciec byłcieślą, mógł się z tym uporać w jeden weekend, a taki drobiazg niezwykle ułatwiłby namżycie.Kiedy wracaliśmy ze szkoły, jedliśmy zawsze przy stoliku w kuchni, tam, gdzie terazsiedzi Peg.Ten stół, choć mały, strasznie zawalał kuchnię, w której teraz jest mnóstwomiejsca.Choć z drugiej strony dom nie należał do nas, więc pewnie ojciec nie dostałbypozwolenia na przebicie ściany.Poza tym takie barki ścienne nie były wtedy w ogóle znane,nikt o nich nawet nie słyszał.Prawdziwa moda na nie przyszła dopiero po drugiej wojnieświatowej.Peg jest ciekawa, co tu robię i gdzie mieszkam [ Pobierz całość w formacie PDF ]