[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, to tłumaczyłoby brak pionowychtuneli.A może wypłukała je woda wciskająca się wszczeliny i słabe punkty tysiące lat po tym, jak skałaostygła i stwardniała. Ciekawe, co powiedziałby otym tata pomyślał mimowolnie, nim uświadomiłsobie z rozpaczą, że być może już nigdy go niezobaczy.Choć starał się z całych sił, nie mógł zapomniećostatniego, pełnego rozpaczy i wyrzutu spojrzeniaChestera; wciąż widział przyjaciela toczącego siębezradnie po podłodze, prosto w szpony Styksów.Znów go zawiódł.I Rebeka! Dowody były niepodważalne, widział jena własne oczy.Była Styksem! Mimo ogromnegoosłabienia, jakie odczuwał, krew aż zagotowała się wnim ze złości.Miał ochotę roześmiać się głośno,kiedy przypomniał sobie, jak bardzo się o niąmartwił.Teraz jednak nie było czasu na rozmyślania jeślimieli wyjść cało z tej opresji, musiał uważać, by niezboczyli z wyznaczonego kursu.Jeszcze raz spojrzałna mapę, złożył ją i ruszył w dalszą drogę.Raz dwa, raz dwa, raz, raz, raz dwa.Stąpali po warstwie drobnego czerwonego piasku,a Will coraz bardziej pragnął jakiejś odmiany,jakiegoś znaku, czegoś, co przerwałoby monotonię,potwierdziło, że wciąż idą we właściwym kierunku.Zaczął się już zadręczać przypuszczeniami, że nigdynie dotrą do końca tej podróży.Równie dobrze mogliprzecież chodzić w kółko.Omal nie podskoczył z radości, kiedy w końcunapotkali na drodze coś, co przypominało małykamień nagrobny o płaskiej powierzchni izaokrąglonym wierzchołku, osadzony w ścianiekorytarza.Obserwowany czujnie przez Cala, Willprzykucnął i starł z powierzchni kamienia warstwępiasku.Oczom chłopców ukazał się symbol wyrzezbionyna środku różowej skały.Przedstawiał trzy linierozchodzące się na boki niczym promienie słońcaalbo ostrza trójzębu.Poniżej znajdowały się dwarzędy kanciastych liter.Will nigdy wcześniej niewidział podobnego znaku ani podobnych liter. Co to jest? Jakieś oznaczenie? Kamień milowy? Will spojrzał pytająco na brata, ten jednak tylkowzruszył bezradnie ramionami.Kilka godzin pózniej wędrówka spowolniła się istała się znacznie trudniejsza.Co chwilę mijalirozwidlenia tuneli, a Will musiał niemal bez przerwysprawdzać ich położenie na mapie.Już raz skręcili wniewłaściwy korytarz; na szczęście nie uszli daleko,nim chłopiec uświadomił sobie błąd, i wrócili nawłaściwą trasę.Zrobili wówczas krótką przerwę iprzysiedli, zdyszani, na dnie tunelu.Mimo żeniestrudzenie usiłował pokonać słabość, Will wciążczuł się niezwykle zmęczony, jakby wyczerpał jużwszystkie siły.Gdy wreszcie ruszyli w dalszą drogę,był słaby jak nigdy przedtem.Niezależnie od stanu, w jakim pozostawał, Willrobił wszystko, by jego brat nie zorientował się, żedzieje się coś niedobrego.Wiedział, że musząnieustannie iść naprzód; że muszą utrzymaćbezpieczny dystans od Styksów; że muszą wydostaćsię na górę.Odwrócił się do Cala i spytał, dyszącciężko: Co właściwie Tam robi w Wiecznym Mieście?Był bardzo tajemniczy, kiedy go o to spytałem. Szuka monet i różnych skarbów, głównie złota isrebra odparł Cal, po czym dodał: Przedewszystkim w grobach. W grobach? Na cmentarzach skinął głową Cal. Więc tam naprawdę mieszkali ludzie? Dawno temu.Wuj uważa, że mieszkało tamkilka ras, jedna po drugiej, i że każda tworzyła swojącywilizację na poprzedniej.Mówi, że Miasto kryjemnóstwo skarbów, które czekają tylko na odkrycie. Ale kim byli ci ludzie? Mówi, że najpierw mieszkali tam Brutani, wiekitemu.Zdaje się, że powiedział, iż w rzeczywistościbyli to Trojańczycy.Zbudowali tu twierdzę, czy cośtakiego, w tym samym czasie, kiedy na górzepowstawał górnoziemski Londyn. Więc te dwa miasta były ze sobą połączone.Calpowoli pokiwał głową. Na początku.Pózniej wejścia zostałyzablokowane, a znaczące je kamienie zaginęły.Wieczne Miasto zostało po prostu zapomniane mówił Cal, wydychając głośno powietrze przezblaszany filtr.Spojrzał nerwowo w głąb tunelu, jakbyusłyszał coś niepokojącego.Will natychmiast skierował wzrok w tę samąstronę, jednak dostrzegł tylko mroczną sylwetkęBartleby ego, który przeskakiwał niecierpliwie zjednej strony tunelu na drugą.Najwyrazniej kotchciał iść szybciej niż chłopcy i od czasu do czasupędził do przodu, potem jednak zatrzymywał się, byobwąchać jakąś szczelinę czy dno tunelu.Zwykle byłwtedy ogromnie poruszony i wydawał z siebie niskiepomruki lub miauknięcia. Przynajmniej Styksowie nigdy nas tutaj nieznajdą stwierdził Will z przekonaniem. Nie licz na to.Będą szli za nami do samegokońca odparł Cal. A do tego mamy jeszcze przedsobą Brygadę. Co takiego? Brygadę Styksów.To rodzaj.hm.strażygranicznej mówił Cal, szukając właściwych słów.Patrolują stare miasto. Po co? Myślałem, że jest puste. Mówi się, że Styksowie odbudowująposzczególne dzielnice i umacniają ściany jaskini.Mówi się też, że pracują tam całe oddziałyskazańców i być może przeniesie się tam Kolonia.Ale to tylko plotki; nikt nie wie, jak jest naprawdę. Tam nie wspominał ani słowem o Styksach wWiecznym Mieście. Will nawet nie próbował ukryćstrachu. Bardzo mądrze mruknął ze złością, kopiąckamyk leżący na dnie tunelu. Cóż, może uważał, że ten problem nas niedotyczy.W końcu nie opuściliśmy Kolonii po cichu,jak to planował, prawda? Ale nie przejmuj się.Wieczne Miasto jest ogromne, a patroluje je tylkogarstka Styksów. Zwietnie! Naprawdę mnie pocieszyłeś! odparłWill z ironią, próbując sobie wyobrazić, co jeszczeczeka ich w najbliższej przyszłości.Maszerowali przez kilka kolejnych godzin, ażwreszcie dotarli do stromego spadku.Czepiając siękurczowo ścian i ślizgając na drobnym czerwonympiasku, pokonali w końcu tę przeszkodę i stanęli narównym płaskim terenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tak, to tłumaczyłoby brak pionowychtuneli.A może wypłukała je woda wciskająca się wszczeliny i słabe punkty tysiące lat po tym, jak skałaostygła i stwardniała. Ciekawe, co powiedziałby otym tata pomyślał mimowolnie, nim uświadomiłsobie z rozpaczą, że być może już nigdy go niezobaczy.Choć starał się z całych sił, nie mógł zapomniećostatniego, pełnego rozpaczy i wyrzutu spojrzeniaChestera; wciąż widział przyjaciela toczącego siębezradnie po podłodze, prosto w szpony Styksów.Znów go zawiódł.I Rebeka! Dowody były niepodważalne, widział jena własne oczy.Była Styksem! Mimo ogromnegoosłabienia, jakie odczuwał, krew aż zagotowała się wnim ze złości.Miał ochotę roześmiać się głośno,kiedy przypomniał sobie, jak bardzo się o niąmartwił.Teraz jednak nie było czasu na rozmyślania jeślimieli wyjść cało z tej opresji, musiał uważać, by niezboczyli z wyznaczonego kursu.Jeszcze raz spojrzałna mapę, złożył ją i ruszył w dalszą drogę.Raz dwa, raz dwa, raz, raz, raz dwa.Stąpali po warstwie drobnego czerwonego piasku,a Will coraz bardziej pragnął jakiejś odmiany,jakiegoś znaku, czegoś, co przerwałoby monotonię,potwierdziło, że wciąż idą we właściwym kierunku.Zaczął się już zadręczać przypuszczeniami, że nigdynie dotrą do końca tej podróży.Równie dobrze mogliprzecież chodzić w kółko.Omal nie podskoczył z radości, kiedy w końcunapotkali na drodze coś, co przypominało małykamień nagrobny o płaskiej powierzchni izaokrąglonym wierzchołku, osadzony w ścianiekorytarza.Obserwowany czujnie przez Cala, Willprzykucnął i starł z powierzchni kamienia warstwępiasku.Oczom chłopców ukazał się symbol wyrzezbionyna środku różowej skały.Przedstawiał trzy linierozchodzące się na boki niczym promienie słońcaalbo ostrza trójzębu.Poniżej znajdowały się dwarzędy kanciastych liter.Will nigdy wcześniej niewidział podobnego znaku ani podobnych liter. Co to jest? Jakieś oznaczenie? Kamień milowy? Will spojrzał pytająco na brata, ten jednak tylkowzruszył bezradnie ramionami.Kilka godzin pózniej wędrówka spowolniła się istała się znacznie trudniejsza.Co chwilę mijalirozwidlenia tuneli, a Will musiał niemal bez przerwysprawdzać ich położenie na mapie.Już raz skręcili wniewłaściwy korytarz; na szczęście nie uszli daleko,nim chłopiec uświadomił sobie błąd, i wrócili nawłaściwą trasę.Zrobili wówczas krótką przerwę iprzysiedli, zdyszani, na dnie tunelu.Mimo żeniestrudzenie usiłował pokonać słabość, Will wciążczuł się niezwykle zmęczony, jakby wyczerpał jużwszystkie siły.Gdy wreszcie ruszyli w dalszą drogę,był słaby jak nigdy przedtem.Niezależnie od stanu, w jakim pozostawał, Willrobił wszystko, by jego brat nie zorientował się, żedzieje się coś niedobrego.Wiedział, że musząnieustannie iść naprzód; że muszą utrzymaćbezpieczny dystans od Styksów; że muszą wydostaćsię na górę.Odwrócił się do Cala i spytał, dyszącciężko: Co właściwie Tam robi w Wiecznym Mieście?Był bardzo tajemniczy, kiedy go o to spytałem. Szuka monet i różnych skarbów, głównie złota isrebra odparł Cal, po czym dodał: Przedewszystkim w grobach. W grobach? Na cmentarzach skinął głową Cal. Więc tam naprawdę mieszkali ludzie? Dawno temu.Wuj uważa, że mieszkało tamkilka ras, jedna po drugiej, i że każda tworzyła swojącywilizację na poprzedniej.Mówi, że Miasto kryjemnóstwo skarbów, które czekają tylko na odkrycie. Ale kim byli ci ludzie? Mówi, że najpierw mieszkali tam Brutani, wiekitemu.Zdaje się, że powiedział, iż w rzeczywistościbyli to Trojańczycy.Zbudowali tu twierdzę, czy cośtakiego, w tym samym czasie, kiedy na górzepowstawał górnoziemski Londyn. Więc te dwa miasta były ze sobą połączone.Calpowoli pokiwał głową. Na początku.Pózniej wejścia zostałyzablokowane, a znaczące je kamienie zaginęły.Wieczne Miasto zostało po prostu zapomniane mówił Cal, wydychając głośno powietrze przezblaszany filtr.Spojrzał nerwowo w głąb tunelu, jakbyusłyszał coś niepokojącego.Will natychmiast skierował wzrok w tę samąstronę, jednak dostrzegł tylko mroczną sylwetkęBartleby ego, który przeskakiwał niecierpliwie zjednej strony tunelu na drugą.Najwyrazniej kotchciał iść szybciej niż chłopcy i od czasu do czasupędził do przodu, potem jednak zatrzymywał się, byobwąchać jakąś szczelinę czy dno tunelu.Zwykle byłwtedy ogromnie poruszony i wydawał z siebie niskiepomruki lub miauknięcia. Przynajmniej Styksowie nigdy nas tutaj nieznajdą stwierdził Will z przekonaniem. Nie licz na to.Będą szli za nami do samegokońca odparł Cal. A do tego mamy jeszcze przedsobą Brygadę. Co takiego? Brygadę Styksów.To rodzaj.hm.strażygranicznej mówił Cal, szukając właściwych słów.Patrolują stare miasto. Po co? Myślałem, że jest puste. Mówi się, że Styksowie odbudowująposzczególne dzielnice i umacniają ściany jaskini.Mówi się też, że pracują tam całe oddziałyskazańców i być może przeniesie się tam Kolonia.Ale to tylko plotki; nikt nie wie, jak jest naprawdę. Tam nie wspominał ani słowem o Styksach wWiecznym Mieście. Will nawet nie próbował ukryćstrachu. Bardzo mądrze mruknął ze złością, kopiąckamyk leżący na dnie tunelu. Cóż, może uważał, że ten problem nas niedotyczy.W końcu nie opuściliśmy Kolonii po cichu,jak to planował, prawda? Ale nie przejmuj się.Wieczne Miasto jest ogromne, a patroluje je tylkogarstka Styksów. Zwietnie! Naprawdę mnie pocieszyłeś! odparłWill z ironią, próbując sobie wyobrazić, co jeszczeczeka ich w najbliższej przyszłości.Maszerowali przez kilka kolejnych godzin, ażwreszcie dotarli do stromego spadku.Czepiając siękurczowo ścian i ślizgając na drobnym czerwonympiasku, pokonali w końcu tę przeszkodę i stanęli narównym płaskim terenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]