[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.We śnie czy na jawie, ciągle zwidywały się jej duchy iszkielety, miauczące koty, jacyś tajemniczy mężczyzniwyłaniający się z mroku.Jeden wielki, koszmarny spektakl.Dotego Tessa była zupełnie sama.Oczywiście mogła przyjąćzaproszenie Andrew Thorne'a i przenocować w jego domu, aleco wiedziała o nim i o tym jego Harlu?O piątej rano chciała zadzwonić na policję, ale zawahała siępo wystukaniu dwóch pierwszych cyfr.Powinna najpierw zejśćraz jeszcze do piwnicy i upewnić się, co właściwie widziała, adopiero potem dzwonić.Beaconbythe-Sea to małe miasteczko ijeśli okaże się, że w piwnicy znajdował się plastikowykościotrup, albo, co gorsza, Tessa padła ofiarą własnejimaginacji, wiadomość natychmiast się rozejdzie i z całejhistorii pozostanie tylko drwiący śmiech.- Do diabła, niech gliny same sobie sprawdzą piwnicę -mruknęła.Nie zejdzie jeszcze raz na dół.Ale też nie zadzwoniła.O siódmej była gotowa sprzedać wozownię.Nie wspomni oszkielecie.Czy Ike zająknął się na jego temat? Nigdy niepozbędzie się tego domu, jeśli teraz narobi szumu.Przyjedziepolicja, lekarze sądowi, historycy, egzorcyści.Bóg jeden wiekto jeszcze.Jeśli rzeczywiście widziała ludzki szkielet, musiały być toszczątki jakiegoś dziewiętnastowiecznego złodzieja koni alboinnego bandziora.W każdym razie kogoś anonimowego, a nieJedidiaha Thorne'a i nie Ike'a.O ósmej, cała zesztywniała, wyczołgała się ze śpiwora.Zaoknem świeciło majowe słońce.Skąd ludzka czaszka w jejpiwnicy? Zmieszne.W najgorszym razie mieszkający w domuRS 66duch spłatał jej figla, w najlepszym - padła ofiarą własnejwyobrazni.Andrew Thorne nie uwierzył w historyjkę o strachu przedwężami, była tego pewna.Powinna była powiedzieć, żenaprawdę zobaczyła węża.Długiego na metr, z zygzakami nagrzbiecie, pełzającego między rurami centralnego ogrzewania.To zgasiłoby niedowierzanie w tych przenikliwych niebieskichoczach.Wzięła gorący prysznic, który złagodził trochę ból w biodrze,ale nie pomógł Tessie w podjęciu jednoznacznej decyzji, corobić dalej.Włożyła ulubione dżinsy, dżinsową koszulę,adidasy, zaparzyła earl greya, podgrzała mufinkę i przeniosła sięna stopnie przed drzwiami kuchennymi.Po śniadaniu zeszła skalistą ścieżką na plażę.Wiał rześkiwiatr, w powietrzu czuło się sól, zapach oceanu.Trwał odpływ.Jakiś wodorost owinął się wokół jej buta.Słońce połyskiwało nahoryzoncie, skrząc fale.Aodzie wypłynęły już w morze.Wróciła do wozowni z silnym postanowieniem, że ponowniezejdzie do piwnicy i upewni się, czy rzeczywiście w nocyzobaczyła czaszkę.Musiała tylko zdecydować, kiedy to zrobić:przed lunchem w wiosce, czy po?Po.Jeśli zejdzie do piwnicy przed wyprawą do wsi i przekonasię, że widziała to, co myślała, że widziała, będzie musiałazawiadomić policję, może także Lauren Montague i sąsiadów.Awtedy nie będzie już miała czasu, by przejść się po sklepach izjeść pyszny chowder w jakiejś miłej knajpce z obrusami wbiało-czerwona kratę.- Cześć, Tesso, mogę przejść na twoją stronę? Omal niekrzyknęła, ale szybko się opanowała nawidok główki Dolly Thorne wychylającej się zza krzakówbzu.- Tata i Harl nie będą się gniewać?- Nie będą.Tessa nie była tego taka pewna.RS 67- Lepiej idz zapytać.Mała przewróciła oczami.- Naprawdę nie będą się gniewać.Tessa podeszła do krzewów.Formalnie Dolly była nadal wswoim ogrodzie.Miała dzisiaj na głowie koronę z połyskliwymiczerwonymi sercami i koszulkę w podobny wzór.- Czy Aatka wróciła wczoraj do domu?Dolly pokręciła głową i wydała z siebie dramatycznewestchnienie.- Zgubiła się.Nie wiem, czemu nie chce wrócić do domu.- Ja też nie wiem.Czasami koty już takie są.Tata mówił ci, żewidziałam ją wczoraj wieczorem? Wystraszyła się mnie, a ja jej.Nie mogła uciec daleko.- Zdarza się - stwierdziła Dolly filozoficznie.- Może jest gdzieś tutaj.Zawołaj ją, zna twój głos.Dollyprzykucnęła między krzewami.- Kici, kici.Odpowiedziało jej miauczenie dochodzące z wozowni, aletym razem nie z piwnicy, tylko z całą pewnością z kuchni.Tessa nie wierzyła własnym uszom.Dolly podskoczyła i pisnęła.- Jejku!- Chodz, zapytamy tatę i Harla, czy możesz pójść ze mną dowozowni i sprawdzić, czy to rzeczywiście Aatka.- To ona.Wiem, że to ona.Ucieknie nam.Tessa byłanieubłagana.- Nie ucieknie, ale musimy się pospieszyć.Nie chciała, żeby Dolly urządziła jej scenę rozpaczy, ale niezamierzała zabierać jej do wozowni bez pozwolenia dorosłych,szczególnie po przygodach ostatniej nocy.Dolly ze zwieszoną głową wycofała się na swoją stronę, aTessa nie bez trudu przecisnęła się za nią między gałęziami,pniami i korzeniami.Kiedy wreszcie pokonała żywopłot, znalazła się wprawdziwej oazie, przynajmniej w porównaniu z jej własnymRS 68spłachetkiem ziemi.Soczyście zielony trawnik, rozkwitającerododendrony, przemyślnie posadzone, cieniste drzewa.Niemogła zrozumieć, co kazało Jedidiahowi Thorne'owi narażaćżycie w takim otoczeniu.Po co się pojedynkował, będącwłaścicielem tak cudownego raju?Dolly podbiegła do siwowłosego mężczyzny, który kręcił siękoło niewielkiego pawilonu.Obok na trawie leżały starannierozłożone pędzle i różne puszki.- Harl! - zawołała mała bez tchu.- Harl, znalazłam Aatkę!Znalazłam ją!- %7łartujesz.Gdzie jest?- U Tessy w domu.Tessa uśmiechnęła się niepewnie.Cały czas miała w pamięciostatni wieczór.Nie chciała wyjść na strachajłę.W swojej pracyteż często musiała udawać spokój i pogodę ducha wbrewokolicznościom.Harl podszedł kilka kroków w jej stronę.Dopiero z bliskadostrzegła bliznę na twarzy i tatuaż na przedramieniu.Miał nasobie koszulkę POW-MIA, brakowało mu stawów uprzynajmniej dwóch palców.- Harl Beckett.Jestem kuzynem Andrew.- Tessa Haviland.Miło mi.Aatka jest chyba u mnie w domu.Słyszałyśmy miauczenie.Harl poprawił Dolly koronę na głowie i Tessa zauważyła, żemała natychmiast się uspokoiła.Harl Beckett pewnie działał takna wszystkich wokół siebie: milkli w jego towarzystwie.- Przepraszam.Ma pani ciągle kłopoty przez tego jej kota.- Nic nie szkodzi - zapewniła Tessa.- Ostatnia noc nie należała, zdaje się, do najprzyjemniejszych.Powiedział to zupełnie zwyczajnie, z obojętnym wyrazemtwarzy, ale było jasne, że, podobnie jak Thorne, nie wierzy anitrochę w jej historyjkę o wężach.Powściągnęła gwałtowną chęćrejterady i pogodnie się uśmiechnęła.RS 69- Owszem.Miałam głupią przygodę, ale dostałam nauczkę.Teraz już wiem, że Aatka może sobie radzić bez mojej pomocy.- Jak się dostała do wozowni?- W piwnicznym oknie nie ma szyby.Słyszał pan mój krzyk?Potknęłam się o jakiś stary mebel i wyłożyłam jak długa nagołej ziemi.Wyobraziłam sobie, że zaraz z jakiegoś kątawypełznie wąż.Harl Beckett zmierzył ją uważnym spojrzeniem.Wyraz jegotwarzy nie zmienił się ani na jotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl