[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Neele z zatroskaniempokręcił głową. Proszę posłuchać, panie Dubois.Z nami szczerośćpopłaca.Mógł pan przecież wybrać się tam z jakiegoś całkiemniewinnego powodu. Powtarzam wyraznie, że tamtego dnia nie odwiedziłempani Fortescue. Myślę, proszę pana podjął swobodnym tonem Neele żebędziemy zmuszeni prosić pana o złożenie formalnych zeznań.Postąpi pan rozsądnie i w zakresie swoich uprawnień, żądającobecności adwokata przy załatwianiu tej formalności.Dubois pobladł nagle.Jego cera przybrała chorobliwy,zielonawy odcień. Chce mnie pan zastraszyć! wybuchnął. Mnie? Nic podobnego, proszę pana obruszył się detektyw.Nam nie wolno grozić.Przeciwnie.Pozwoliłem sobie zwrócićuwagę na pewne przysługujące panu uprawnienia. Zapewniam pana, że z tą całą historią nie miałem nicwspólnego.Absolutnie nic! Jednakże tamtego dnia około pół do piątej po południubył pan w Domku pod Cisami.Tak się złożyło, że ktoś wyjrzałprzez okno i widział pana. Wszedłem tylko do ogrodu.W domu nie byłem. Nie był pan? Naprawdę? Nie wszedł pan tamprzypadkiem bocznymi drzwiami, a następnie po schodach, napiętro, do saloniku pani Fortescue? Szukał pan czegoś wbiureczku, prawda? Aa&.Pan zabrał listy odparł posępnie Vivian Dubois Ta idiotka Adela zatrzymała je, chociaż przysięgała, że sąspalone& Ale listy nie mają takiego znaczenia, jakie pan imchce przypisać. Nie zaprzeczy pan, panie Dubois, że z Adelą Fortescuełączyły pana bardzo intymne stosunki? Nie zaprzeczę.Oczywiście.Jak mógłbym zaprzeczyć,skoro ma pan te listy? Ale nie warto doszukiwać się w nichjakiegoś utajonego sensu.Niech pan sobie nie wyobraża, żemy& że ona myślała kiedykolwiek o pozbyciu się ReksaFortescue.Na Boga! Nie jestem człowiekiem takiego pokroju! Ale pani Fortescue mogła być kobietą takiego pokroju.Jak pan sądzi? Nonsens! zawołał Dubois. Przecież ją teżzamordowano. Tak& Naturalnie. Nie nasuwa się panu logiczny wniosek, że jedna rękazgładziła Reksa Fortescue i jego żonę? To prawdopodobne, bardzo prawdopodobne przyznał znamysłem inspektor Neele. Ale mogą być też odmiennerozwiązania.Wezmy dla przykładu jedną hipotezę& tylkohipotezę, panie Dubois.Istnieje możliwość, że Adela Fortescue pozbyła się męża, apo jego śmierci sama stała się zagrożeniem dla kogoś innego.Ten ktoś nie pomagał jej aktywnie, ale stwarzał w pewnymsensie pobudkę i, powiedzmy, motyw występnego czynu.Przyzna pan chyba, że dla tej osoby pani Fortescue mogłabybyć niebezpieczna? P& p& an& zająknął się Vivian Dubois.Pan nie mapodstaw do aktu oskarżenia& %7ładnych podstaw& poszlakprzeciwko mnie. Pani Fortescue sporządziła testament podjął detektyw.Wszystko pozostawiła panu.Cały majątek. Nie chcę jej pieniędzy! Nie chcę ani pensa! Naturalnie wiele tego nie ma.Ilizutcria& Futra& Alepieniędzy chyba mało.Dubois wytrzeszczył oczy. Myślałem, że jej mąż& urwał, szczęka mu opadła. Myślał pan, panie Dubois? podchwycił Neele ostrym nibystal głosem. To ciekawe! Widocznie znał pan treśćtestamentu Reksa Fortescue.Drugim rozmówcą Neele a w hotelu Golf był pan GeraldWright, chudy młody człowiek o minie intelektualisty iwyniosłych manierach.Wzrostem i sylwetką przypominałtrochę Viviana Dubois, czego Neele nie omieszkał zauważyć. Czym mogę panu służyć, inspektorze? zapytał panGerald Wright. Chciałem prosić pana o pewne informacje, które mogąokazać się pomocne. Informacje? Nie bardzo rozumiem, Chodzi o niedawne wydarzenia w Domku pod Cisami.Słyszał pan o nich zapewne? zapytał Neele nie bez ironii, amłody człowiek uśmiechnął się pobłażliwie. Czy słyszałem? To nie najtrafniejsze określenie.Gazety sąpełne tych wydarzeń! Trudno w nich znalezć coś więcej.Słowodaję! Nasza prasa jest zdumiewająco krwiożercza.Wokropnych czasach żyjemy.Bomba atomowa! Dziennikinurzające się w ohydnych zbrodniach! Ale powiedział pan, żechce mnie o coś zapytać.Nie wyobrażam sobie doprawdy, co byto być mogło.Nie wiem nic o wydarzeniach w Domku podCisami.Kiedy zamordowano pana Fortescue, byłem na wyspieMań. Niebawem jednak przyjechał pan tutaj.Otrzymał pantelegram od panny Elaine Fortescue. Ach! Ta wszystkowiedząca policja! Tak! Elaine mniewezwała, więc przyjechałem natychmiast! Podobno zamierza pan ożenić się wkrótce.Czy i to sięzgadza? Zgadza się, inspektorze.A pan, jak sądzę, nie ma nicprzeciwko mojemu małżeństwu? To, proszę pana, czysto osobista sprawa panny Fortescue.O ile mi wiadomo, wzajemna sympatia państwa liczy sobie czaspewien.Sześć czy też siedem miesięcy, prawda? Prawda, inspektorze. Byli państwo nieoficjalnie zaręczeni, lecz pan Fortescuenie udzielił zgody.Powiedział też panu, że panna Elaine niemoże liczyć na pomoc w żadnej formie, jeżeli nie zastosuje siędo jego woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Neele z zatroskaniempokręcił głową. Proszę posłuchać, panie Dubois.Z nami szczerośćpopłaca.Mógł pan przecież wybrać się tam z jakiegoś całkiemniewinnego powodu. Powtarzam wyraznie, że tamtego dnia nie odwiedziłempani Fortescue. Myślę, proszę pana podjął swobodnym tonem Neele żebędziemy zmuszeni prosić pana o złożenie formalnych zeznań.Postąpi pan rozsądnie i w zakresie swoich uprawnień, żądającobecności adwokata przy załatwianiu tej formalności.Dubois pobladł nagle.Jego cera przybrała chorobliwy,zielonawy odcień. Chce mnie pan zastraszyć! wybuchnął. Mnie? Nic podobnego, proszę pana obruszył się detektyw.Nam nie wolno grozić.Przeciwnie.Pozwoliłem sobie zwrócićuwagę na pewne przysługujące panu uprawnienia. Zapewniam pana, że z tą całą historią nie miałem nicwspólnego.Absolutnie nic! Jednakże tamtego dnia około pół do piątej po południubył pan w Domku pod Cisami.Tak się złożyło, że ktoś wyjrzałprzez okno i widział pana. Wszedłem tylko do ogrodu.W domu nie byłem. Nie był pan? Naprawdę? Nie wszedł pan tamprzypadkiem bocznymi drzwiami, a następnie po schodach, napiętro, do saloniku pani Fortescue? Szukał pan czegoś wbiureczku, prawda? Aa&.Pan zabrał listy odparł posępnie Vivian Dubois Ta idiotka Adela zatrzymała je, chociaż przysięgała, że sąspalone& Ale listy nie mają takiego znaczenia, jakie pan imchce przypisać. Nie zaprzeczy pan, panie Dubois, że z Adelą Fortescuełączyły pana bardzo intymne stosunki? Nie zaprzeczę.Oczywiście.Jak mógłbym zaprzeczyć,skoro ma pan te listy? Ale nie warto doszukiwać się w nichjakiegoś utajonego sensu.Niech pan sobie nie wyobraża, żemy& że ona myślała kiedykolwiek o pozbyciu się ReksaFortescue.Na Boga! Nie jestem człowiekiem takiego pokroju! Ale pani Fortescue mogła być kobietą takiego pokroju.Jak pan sądzi? Nonsens! zawołał Dubois. Przecież ją teżzamordowano. Tak& Naturalnie. Nie nasuwa się panu logiczny wniosek, że jedna rękazgładziła Reksa Fortescue i jego żonę? To prawdopodobne, bardzo prawdopodobne przyznał znamysłem inspektor Neele. Ale mogą być też odmiennerozwiązania.Wezmy dla przykładu jedną hipotezę& tylkohipotezę, panie Dubois.Istnieje możliwość, że Adela Fortescue pozbyła się męża, apo jego śmierci sama stała się zagrożeniem dla kogoś innego.Ten ktoś nie pomagał jej aktywnie, ale stwarzał w pewnymsensie pobudkę i, powiedzmy, motyw występnego czynu.Przyzna pan chyba, że dla tej osoby pani Fortescue mogłabybyć niebezpieczna? P& p& an& zająknął się Vivian Dubois.Pan nie mapodstaw do aktu oskarżenia& %7ładnych podstaw& poszlakprzeciwko mnie. Pani Fortescue sporządziła testament podjął detektyw.Wszystko pozostawiła panu.Cały majątek. Nie chcę jej pieniędzy! Nie chcę ani pensa! Naturalnie wiele tego nie ma.Ilizutcria& Futra& Alepieniędzy chyba mało.Dubois wytrzeszczył oczy. Myślałem, że jej mąż& urwał, szczęka mu opadła. Myślał pan, panie Dubois? podchwycił Neele ostrym nibystal głosem. To ciekawe! Widocznie znał pan treśćtestamentu Reksa Fortescue.Drugim rozmówcą Neele a w hotelu Golf był pan GeraldWright, chudy młody człowiek o minie intelektualisty iwyniosłych manierach.Wzrostem i sylwetką przypominałtrochę Viviana Dubois, czego Neele nie omieszkał zauważyć. Czym mogę panu służyć, inspektorze? zapytał panGerald Wright. Chciałem prosić pana o pewne informacje, które mogąokazać się pomocne. Informacje? Nie bardzo rozumiem, Chodzi o niedawne wydarzenia w Domku pod Cisami.Słyszał pan o nich zapewne? zapytał Neele nie bez ironii, amłody człowiek uśmiechnął się pobłażliwie. Czy słyszałem? To nie najtrafniejsze określenie.Gazety sąpełne tych wydarzeń! Trudno w nich znalezć coś więcej.Słowodaję! Nasza prasa jest zdumiewająco krwiożercza.Wokropnych czasach żyjemy.Bomba atomowa! Dziennikinurzające się w ohydnych zbrodniach! Ale powiedział pan, żechce mnie o coś zapytać.Nie wyobrażam sobie doprawdy, co byto być mogło.Nie wiem nic o wydarzeniach w Domku podCisami.Kiedy zamordowano pana Fortescue, byłem na wyspieMań. Niebawem jednak przyjechał pan tutaj.Otrzymał pantelegram od panny Elaine Fortescue. Ach! Ta wszystkowiedząca policja! Tak! Elaine mniewezwała, więc przyjechałem natychmiast! Podobno zamierza pan ożenić się wkrótce.Czy i to sięzgadza? Zgadza się, inspektorze.A pan, jak sądzę, nie ma nicprzeciwko mojemu małżeństwu? To, proszę pana, czysto osobista sprawa panny Fortescue.O ile mi wiadomo, wzajemna sympatia państwa liczy sobie czaspewien.Sześć czy też siedem miesięcy, prawda? Prawda, inspektorze. Byli państwo nieoficjalnie zaręczeni, lecz pan Fortescuenie udzielił zgody.Powiedział też panu, że panna Elaine niemoże liczyć na pomoc w żadnej formie, jeżeli nie zastosuje siędo jego woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]