[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu odezwał się Theo: Muszę ci powiedzieć o moim koledze Griffie.Opowiedział o jego siostrze Amy, jej przyjacielu Bennym i jegoprzyjacielu Gordym, a także o kimś bliżej nieznanym, kto na parkinguliceum proponował kupno nowego tabletu Linx 0-4 za pięćdziesiątdolarów.Na wieść o tym przekrwione oczy Ike a rozbłysły. To może być bardzo ważne, Theo sapnął. A jeśli się okaże, że to właśnie Jessie Finn? Trzeba doprowadzić do transakcji. Ale jak? Jeśli uda nam się kupić skradziony tablet, pójdziemy z nimprosto na policję, a oni sprawdzą numer fabryczny.Jeśli się okaże, żetablet pochodzi ze sklepu Big Maca, od razu o tobie zapomną i zajmą sięcholernymi Finnami. Ike wyjął z tylnej kieszeni spodni portfeli odliczył dwie dwudziestki i dziesiątkę. Masz tu pięć dych.Włóż je dokieszeni, znajdz Griffa i powiedz, żeby pogadał z siostrą.Theo, dopilnuj,żeby to doszło do skutku. Theo wziął pieniądze, schował głęboko do kieszeni i usiadł. A jeśli się nie uda? A jeśli ten Gordy nie będzie chciał tknąćskradzionego tabletu albo jeśli tamten sprzedał go już komuś innemu? Jeżeli nie spróbujemy, to się nie dowiemy.Zajmij się tym, Theo.Doprowadz to do końca.A jednocześnie spróbuj się dowiedziećwszystkiego o obu Finnach. Dzięki, Ike. I nie przejmuj się, że grzebałem w aktach twojej mamy.Jeśli tonaprawdę Finnowie i dzięki temu rozwiążemy zagadkę, sam powiemo tym twoim rodzicom i wszystko wezmę na siebie.Wierz mi, żerobiłem znacznie gorsze rzeczy. Dzięki, Ike. Już to mówiłeś.A teraz zmykaj. A co z lunchem? Nie jestem głodny.Chce mi się spać.Do zobaczenia. Rozdział 20Deszcz przestał padać, ale niebo wciąż wyglądało groznie.Theoprzejechał przez miasto do parku Levi i wzdłuż skarpy nad korytemrzeki Yancey, na wschodnich krańcach Strattenburga.Pedałowałz zapałem w nadziei, że deszcz nie wypłoszył sprzedającychi kupujących z targu.Był ciekaw dalszych losów Lucy.Czy znówrzuciła się na Buca Bucka? A może na jego partnera Frankiego? Czybędzie musiał jeszcze raz stawić się w sądzie zwierzęcym i wyratowaćz opresji ukochaną lamę panny Petunii?Wielu sprzedawców schroniło się pod dachami, kupujący kręcilisię między straganami z parasolami, ale targ działał.Ziemia była mokrai oblepiała buty grubą warstwą błota.Lucy stała obok straganu pannyPetunii, ociekając wodą, ale najwyrazniej jej to nie przeszkadzało.Stanęło przy niej dwoje małych dzieci, a ona obrzuciła je łagodnymspojrzeniem.Przy wejściu po drugiej stronie alei stał niewielkiczłowieczek w brązowym drelichu i pojadając popcorn, gawędziłz kobietą sprzedającą hot dogi zapiekane w cieście kukurydzianym.Niewątpliwie Frankie.Bucka nigdzie nie było widać.Theo pozdrowił pannę Petunię, a ta aż się rozpromieniła na widokswojego adwokata.Objęła go i jeszcze raz podziękowała za bohaterskiewystąpienie na sali sądowej.Z satysfakcją doniosła mu też, że Lucy jakdotąd sprawuje się bez zarzutu, podobnie zresztą jak obaj ochroniarze.%7ładnego plucia, żadnego gonienia, żadnych niezwykłych reakcji.I żadnych skarg od kogokolwiek.Z jej straganem sąsiadowała budka z wyłożonymi na sprzedażgomółkami koziego sera dziełem rąk pani Finnemore, która siedziałana składanym taborecie i dziergała coś na drutach, podczas gdy jejczepiak %7łaba zwisał z masztu podtrzymującego brezentowy dach nadbudką.Nikt nigdy nie potrafił wytłumaczyć Theo przekonująco,dlaczego małpkę rodzaju męskiego nazwano %7łabą.Kilkakrotnie pytało to April, ale jej odpowiedz zawsze brzmiała tak samo: To pomysłymojej mamy, Theo.Pomysły i wyczyny pani Finnemore często budziłyzdumienie i nie dawały się racjonalnie wytłumaczyć i Theo zazwyczajjej unikał.Zazwyczaj, ale nie dzisiaj.May wstała i objęła goniezgrabnie. April tu jest bąknęła. Gdzie? spytał Theo, uradowany, że się z nią zobaczy.April nieznosiła targu rolnego i rzadko towarzyszyła matce w sprzedaży jejokropnego sera.Theo parę razy wziął go do ust i za każdym razem odsamego zapachu zbierało mu się na wymioty. Tam gdzieś poszła. Pani Finnemore wskazała ręką. Dzięki. Theo skinął głową i pośpiesznie się oddalił.Rozglądając się na wszelki wypadek za Bucem Buckiem, minął rządstraganów, których właściciele już pakowali niesprzedany towari kończyli handel [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.W końcu odezwał się Theo: Muszę ci powiedzieć o moim koledze Griffie.Opowiedział o jego siostrze Amy, jej przyjacielu Bennym i jegoprzyjacielu Gordym, a także o kimś bliżej nieznanym, kto na parkinguliceum proponował kupno nowego tabletu Linx 0-4 za pięćdziesiątdolarów.Na wieść o tym przekrwione oczy Ike a rozbłysły. To może być bardzo ważne, Theo sapnął. A jeśli się okaże, że to właśnie Jessie Finn? Trzeba doprowadzić do transakcji. Ale jak? Jeśli uda nam się kupić skradziony tablet, pójdziemy z nimprosto na policję, a oni sprawdzą numer fabryczny.Jeśli się okaże, żetablet pochodzi ze sklepu Big Maca, od razu o tobie zapomną i zajmą sięcholernymi Finnami. Ike wyjął z tylnej kieszeni spodni portfeli odliczył dwie dwudziestki i dziesiątkę. Masz tu pięć dych.Włóż je dokieszeni, znajdz Griffa i powiedz, żeby pogadał z siostrą.Theo, dopilnuj,żeby to doszło do skutku. Theo wziął pieniądze, schował głęboko do kieszeni i usiadł. A jeśli się nie uda? A jeśli ten Gordy nie będzie chciał tknąćskradzionego tabletu albo jeśli tamten sprzedał go już komuś innemu? Jeżeli nie spróbujemy, to się nie dowiemy.Zajmij się tym, Theo.Doprowadz to do końca.A jednocześnie spróbuj się dowiedziećwszystkiego o obu Finnach. Dzięki, Ike. I nie przejmuj się, że grzebałem w aktach twojej mamy.Jeśli tonaprawdę Finnowie i dzięki temu rozwiążemy zagadkę, sam powiemo tym twoim rodzicom i wszystko wezmę na siebie.Wierz mi, żerobiłem znacznie gorsze rzeczy. Dzięki, Ike. Już to mówiłeś.A teraz zmykaj. A co z lunchem? Nie jestem głodny.Chce mi się spać.Do zobaczenia. Rozdział 20Deszcz przestał padać, ale niebo wciąż wyglądało groznie.Theoprzejechał przez miasto do parku Levi i wzdłuż skarpy nad korytemrzeki Yancey, na wschodnich krańcach Strattenburga.Pedałowałz zapałem w nadziei, że deszcz nie wypłoszył sprzedającychi kupujących z targu.Był ciekaw dalszych losów Lucy.Czy znówrzuciła się na Buca Bucka? A może na jego partnera Frankiego? Czybędzie musiał jeszcze raz stawić się w sądzie zwierzęcym i wyratowaćz opresji ukochaną lamę panny Petunii?Wielu sprzedawców schroniło się pod dachami, kupujący kręcilisię między straganami z parasolami, ale targ działał.Ziemia była mokrai oblepiała buty grubą warstwą błota.Lucy stała obok straganu pannyPetunii, ociekając wodą, ale najwyrazniej jej to nie przeszkadzało.Stanęło przy niej dwoje małych dzieci, a ona obrzuciła je łagodnymspojrzeniem.Przy wejściu po drugiej stronie alei stał niewielkiczłowieczek w brązowym drelichu i pojadając popcorn, gawędziłz kobietą sprzedającą hot dogi zapiekane w cieście kukurydzianym.Niewątpliwie Frankie.Bucka nigdzie nie było widać.Theo pozdrowił pannę Petunię, a ta aż się rozpromieniła na widokswojego adwokata.Objęła go i jeszcze raz podziękowała za bohaterskiewystąpienie na sali sądowej.Z satysfakcją doniosła mu też, że Lucy jakdotąd sprawuje się bez zarzutu, podobnie zresztą jak obaj ochroniarze.%7ładnego plucia, żadnego gonienia, żadnych niezwykłych reakcji.I żadnych skarg od kogokolwiek.Z jej straganem sąsiadowała budka z wyłożonymi na sprzedażgomółkami koziego sera dziełem rąk pani Finnemore, która siedziałana składanym taborecie i dziergała coś na drutach, podczas gdy jejczepiak %7łaba zwisał z masztu podtrzymującego brezentowy dach nadbudką.Nikt nigdy nie potrafił wytłumaczyć Theo przekonująco,dlaczego małpkę rodzaju męskiego nazwano %7łabą.Kilkakrotnie pytało to April, ale jej odpowiedz zawsze brzmiała tak samo: To pomysłymojej mamy, Theo.Pomysły i wyczyny pani Finnemore często budziłyzdumienie i nie dawały się racjonalnie wytłumaczyć i Theo zazwyczajjej unikał.Zazwyczaj, ale nie dzisiaj.May wstała i objęła goniezgrabnie. April tu jest bąknęła. Gdzie? spytał Theo, uradowany, że się z nią zobaczy.April nieznosiła targu rolnego i rzadko towarzyszyła matce w sprzedaży jejokropnego sera.Theo parę razy wziął go do ust i za każdym razem odsamego zapachu zbierało mu się na wymioty. Tam gdzieś poszła. Pani Finnemore wskazała ręką. Dzięki. Theo skinął głową i pośpiesznie się oddalił.Rozglądając się na wszelki wypadek za Bucem Buckiem, minął rządstraganów, których właściciele już pakowali niesprzedany towari kończyli handel [ Pobierz całość w formacie PDF ]