[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Charles.Włączył niebieskie światła, ale bez syreny.- Czy chce pani porozmawiać? - spytał.- Przypuszczam.- zaczęła -.że nie żyje.prawda?- Tak, Darby.Przykro mi.Rozumiem, że był sam w aucie.- Tak.- W jaki sposób odniosłaś obrażenia?Podał jej chusteczkę.Wytarła oczy.- Chyba upadłam.Były dwa wybuchy i ten drugi przewrócił mnie.Nie pamiętam.Proszę, niech mi pan powie, kim jest Rupert.- Nie mam pojęcia.Nie znam żadnego gliniarza o takim nazwisku.Poza tym nikt odnas nie nosi kowbojskich butów.Rozważała jego słowa.- Kim był Callahan z zawodu?- Wykładał prawo w Tulane.Jestem jego studentką.- Komu mogło zależeć na jego śmierci?Spojrzała na uliczne światła i potrząsnęła głową.- Jest pan pewny, że to morderstwo?- Bez wątpienia.Siła eksplozji była naprawdę potężna.Znalezliśmy kawałek.jegonogi w siatce ogrodzenia, trzydzieści stóp dalej.Przepraszam.takie są fakty.Callahan zostałzamordowany.- Może ktoś pomylił samochody?- Niewykluczone.Sprawdzimy wszystko.Rozumiem, że miałaś jechać z nim.Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła powstrzymać łez.Ukryła twarz w chusteczce.Zaparkował pomiędzy dwoma ambulansami, obok wjazdu do izby przyjęć SzpitalaMiłosierdzia.Nie wyłączył niebieskich świateł.Pomógł jej wejść do środka i poprowadziłszybko do brudnej sali, gdzie znajdowało się jeszcze z pięćdziesiąt obolałych bądzporanionych osób.Znalazła wolne krzesło w pobliżu dystrybutora z wodą.Olson rozmawiałpodniesionym głosem z rejestratorką w okienku, ale nie słyszała, co mówi.Obok na kolanachmatki siedział zapłakany mały chłopczyk ze stopą owiniętą zakrwawionym ręcznikiem.Młoda czarna dziewczyna właśnie zaczynała rodzić.W pobliżu nie było żadnego lekarza czychoćby pielęgniarki.Nikt się nie śpieszył.Olson przykucnął przed Darby.- To potrwa parę minut.Trzymaj się.Przestawię samochód i zaraz wrócę.Porozmawiasz ze mną?- Jasne.Odszedł.Znów dotknęła guza i sprawdziła, czy nie krwawi.Rozsunęły się skrzydłaszerokich drzwi i dwie zdenerwowane pielęgniarki zabrały rodzącą dziewczynę i pognały zwózkiem korytarzem.Darby odczekała chwilę, a potem ruszyła za nimi.Z zaczerwienionymi oczami ichusteczką przy nosie mogła grać rolę matki chorego dziecka.Korytarz izby przyjęćprzypominał zoo.Roiło się w nim od pielęgniarek, sanitariuszy i rozkrzyczanych pacjentów.Skręciła za róg i ujrzała napis WYJZCIE.Przeszła przez kolejne drzwi, za którymi był jeszczejeden korytarz, znacznie spokojniejszy.Minęła trzecie drzwi i znalazła się na jasnooświetlonej rampie. Nie uciekaj.Bądz silna.Wszystko będzie dobrze.Nikt cię nieobserwuje - kołatało jej się po głowie.Zeszła wprost na ulicę i ruszyła szybko przed siebie.Chłodne powietrze osuszyło jej oczy.Nie chciała już płakać.Olson nie będzie się spieszył.Kiedy wróci do szpitala, pomyśli, że zabrali ją do izbyprzyjęć na opatrunek.Będzie czekał i czekał.Skręciła za róg i znalazła się na ruchliwej ulicy.Tu się zgubi.Po Royale spacerowalituryści.Poczuła się bezpieczniej.Weszła do hotelu Holliday Inn i wynajęła pokój naczwartym piętrze, płacąc kartą kredytową.Przekręciła zamek w drzwiach i założyła łańcuch.Zwinęła się na łóżku, nie gasząc świateł.Pani Verheek podniosła swój cenny, obfity tyłek z małżeńskiego łoża i podniosłasłuchawkę.- Do ciebie, Gavin! - wrzasnęła w stronę łazienki.Małżonek wszedł do sypialni z twarzą do połowy namydloną pianką do golenia iodebrał słuchawkę od żony, która natychmiast zakopała się w pościeli. Jak maciora wbłocie - pomyślał.- Słucham - warknął.- Mówi Darby Shaw.- Nie znał głosu tej kobiety.- Czy wie pan, kim jestem?Uśmiech rozjaśnił mu twarz.Przypomniał sobie bikini i St.Thomas.- Tak, oczywiście.Mamy, zdaje się, wspólnego znajomego.- Czy.czytał pan dokument, w którym przedstawiłam moją teorię w wiadomejkwestii?- A.tak.Raport Pelikana.Tak o nim mówimy.- My, to znaczy kto?Verheek usiadł na krześle obok nocnego stoliczka.Nie była to rozmowa towarzyska.- O co chodzi, Darby?- Szukam odpowiedzi na kilka pytań, panie Verheek.Jestem śmiertelnie przerażona.- Mam na imię Gavin, jasne?- Tak.Gavin.Co się stało z raportem?- Czytało go paru ludzi.Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Charles.Włączył niebieskie światła, ale bez syreny.- Czy chce pani porozmawiać? - spytał.- Przypuszczam.- zaczęła -.że nie żyje.prawda?- Tak, Darby.Przykro mi.Rozumiem, że był sam w aucie.- Tak.- W jaki sposób odniosłaś obrażenia?Podał jej chusteczkę.Wytarła oczy.- Chyba upadłam.Były dwa wybuchy i ten drugi przewrócił mnie.Nie pamiętam.Proszę, niech mi pan powie, kim jest Rupert.- Nie mam pojęcia.Nie znam żadnego gliniarza o takim nazwisku.Poza tym nikt odnas nie nosi kowbojskich butów.Rozważała jego słowa.- Kim był Callahan z zawodu?- Wykładał prawo w Tulane.Jestem jego studentką.- Komu mogło zależeć na jego śmierci?Spojrzała na uliczne światła i potrząsnęła głową.- Jest pan pewny, że to morderstwo?- Bez wątpienia.Siła eksplozji była naprawdę potężna.Znalezliśmy kawałek.jegonogi w siatce ogrodzenia, trzydzieści stóp dalej.Przepraszam.takie są fakty.Callahan zostałzamordowany.- Może ktoś pomylił samochody?- Niewykluczone.Sprawdzimy wszystko.Rozumiem, że miałaś jechać z nim.Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła powstrzymać łez.Ukryła twarz w chusteczce.Zaparkował pomiędzy dwoma ambulansami, obok wjazdu do izby przyjęć SzpitalaMiłosierdzia.Nie wyłączył niebieskich świateł.Pomógł jej wejść do środka i poprowadziłszybko do brudnej sali, gdzie znajdowało się jeszcze z pięćdziesiąt obolałych bądzporanionych osób.Znalazła wolne krzesło w pobliżu dystrybutora z wodą.Olson rozmawiałpodniesionym głosem z rejestratorką w okienku, ale nie słyszała, co mówi.Obok na kolanachmatki siedział zapłakany mały chłopczyk ze stopą owiniętą zakrwawionym ręcznikiem.Młoda czarna dziewczyna właśnie zaczynała rodzić.W pobliżu nie było żadnego lekarza czychoćby pielęgniarki.Nikt się nie śpieszył.Olson przykucnął przed Darby.- To potrwa parę minut.Trzymaj się.Przestawię samochód i zaraz wrócę.Porozmawiasz ze mną?- Jasne.Odszedł.Znów dotknęła guza i sprawdziła, czy nie krwawi.Rozsunęły się skrzydłaszerokich drzwi i dwie zdenerwowane pielęgniarki zabrały rodzącą dziewczynę i pognały zwózkiem korytarzem.Darby odczekała chwilę, a potem ruszyła za nimi.Z zaczerwienionymi oczami ichusteczką przy nosie mogła grać rolę matki chorego dziecka.Korytarz izby przyjęćprzypominał zoo.Roiło się w nim od pielęgniarek, sanitariuszy i rozkrzyczanych pacjentów.Skręciła za róg i ujrzała napis WYJZCIE.Przeszła przez kolejne drzwi, za którymi był jeszczejeden korytarz, znacznie spokojniejszy.Minęła trzecie drzwi i znalazła się na jasnooświetlonej rampie. Nie uciekaj.Bądz silna.Wszystko będzie dobrze.Nikt cię nieobserwuje - kołatało jej się po głowie.Zeszła wprost na ulicę i ruszyła szybko przed siebie.Chłodne powietrze osuszyło jej oczy.Nie chciała już płakać.Olson nie będzie się spieszył.Kiedy wróci do szpitala, pomyśli, że zabrali ją do izbyprzyjęć na opatrunek.Będzie czekał i czekał.Skręciła za róg i znalazła się na ruchliwej ulicy.Tu się zgubi.Po Royale spacerowalituryści.Poczuła się bezpieczniej.Weszła do hotelu Holliday Inn i wynajęła pokój naczwartym piętrze, płacąc kartą kredytową.Przekręciła zamek w drzwiach i założyła łańcuch.Zwinęła się na łóżku, nie gasząc świateł.Pani Verheek podniosła swój cenny, obfity tyłek z małżeńskiego łoża i podniosłasłuchawkę.- Do ciebie, Gavin! - wrzasnęła w stronę łazienki.Małżonek wszedł do sypialni z twarzą do połowy namydloną pianką do golenia iodebrał słuchawkę od żony, która natychmiast zakopała się w pościeli. Jak maciora wbłocie - pomyślał.- Słucham - warknął.- Mówi Darby Shaw.- Nie znał głosu tej kobiety.- Czy wie pan, kim jestem?Uśmiech rozjaśnił mu twarz.Przypomniał sobie bikini i St.Thomas.- Tak, oczywiście.Mamy, zdaje się, wspólnego znajomego.- Czy.czytał pan dokument, w którym przedstawiłam moją teorię w wiadomejkwestii?- A.tak.Raport Pelikana.Tak o nim mówimy.- My, to znaczy kto?Verheek usiadł na krześle obok nocnego stoliczka.Nie była to rozmowa towarzyska.- O co chodzi, Darby?- Szukam odpowiedzi na kilka pytań, panie Verheek.Jestem śmiertelnie przerażona.- Mam na imię Gavin, jasne?- Tak.Gavin.Co się stało z raportem?- Czytało go paru ludzi.Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]