[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kary w domu są cięższe.Następnym razem, kiedy przyłapują mnie na kradzieży, nie chce mi sięwracać do domu i słuchać tych krzyków.Zamiast tego idę dosquatu Petea.Nie ma go tam; nie znam też nikogo spośród ludzi, którychtam spotykam.Są dorośli, ale wpuszczają mnie i czekam cierpliwie na Petea.Słuchają punkowej muzyki.Palą.Siedzą nakrzesłach albo kucają na podłodze i czuć między nimi atmosferę wyczekiwania.Podają sobie wkoło urwany kawałek foliikuchennej, a na niej brązową kulkę.Osoba siedząca w kółkuobok ciebie w jednej ręce trzyma folię, a w drugiej zapalniczkę zapala ogień pod folią i czeka, aż brązowa kulka zacznie dymić,a ty wciągasz ten dym przez rurkę.Siedzę i czekam na Pete' a, ale tak się składa, że jestem częścią kółka.Więc kiedy kolejka dochodzi do mnie i facet po mojejprawej stronie trzyma folię i zapalniczkę, ja naśladuję wszystkich i wciągam.Wciągam, a chwilę pózniej coś bardzo, bardzo ciepłego wypełnia moje ciało.To coś niczym płyn przenika do moich palcówu stóp i dłoni.Wciągam jeszcze raz i to dochodzi do mojej głowy zaczynam zdawać sobie sprawę z wielkiej dobroci, która mnieotacza i sprawia, że wszystko jest w porządku.Wciągam jeszczetrochę i nie dręczą mnie już żadne troski.Moje obawy ulatują.Nic więcej nie ma znaczenia.Po prostu wszystko ze mnie spływa.To jakby w zimowy dzień nałożyć na siebie sześć par rękawiczek rękawiczek, które idealnie przylegają do mojego mózgu i bezpiecznie trzymają w nim w cieple wszystkie moje myśli.Brązowa kulka trafia do mnie aż trzy razy.Potem idę dopokoju Petea.Kładę się na podłodze, na jego materacu, podszarym, gryzącym kocem.%7łarówka przykryta jest starą puszką,podziurawioną, żeby przepuszczała trochę światła.Leżę tam,przyglądając się jej przez całą noc i wymiotując.To najprzyjemniejsze rzyganie, jakie mi się przytrafiło, bo bezbolesne.Kiedy znacznie pózniej Pete mnie tam znajduje, jest wściekły na swoich kumpli.Słyszę, jak krzyczy.Nie wiem dlaczego.Nie obchodzi mnie to.Tamta brązowa kulka przekonała mnie,że wszystko, wszystko będzie dobrze.Następnego dnia dziwnie się czuję.Jestem śpiący, otępiały,ale ciepło ostatniej nocy ciągle we mnie tkwi.Idę do podziemnego centrum handlowego i kręcę się tam trochę.Jest tam takijeden mój wujek.Mówi, że całą noc wszyscy mnie szukali, łącznie z policją.Ciągle nieswojo się czuję, ale wlokę się na posterunek.Nie jestem tu obcy.Zwykle zawożą mnie prosto do domu,jednak tym razem odprowadzają mnie do celi w areszcie.Zamykają za mną drzwi.Nie podoba mi się to.Niepokoi mnie dzwiękkluczy.Bez przerwy mam kłopoty, ale nigdy dotąd mnie tu niezamknęli.Nie ma gdzie usiąść.Pomieszczenie jest puste.Wysoko nadgłową grube bloki szkła wpuszczają nieco światła.Zciany mająkolor nikotyny.Powodują, że chce mi się palić.Opadam ciężkona podłogę i czekam.Odbiera mnie mama.Nie złości się.Jest bardzo bladai wygląda okropnie.Jedziemy do domu i nie wrzeszczy na mnieani mnie nie bije, ale sterylną, martwą atmosferę tego miejscai tak można odbierać jako karę.W telewizji oglądam Michaela Jacksona i jego kosmicznymoonwalk.Wszyscy to oglądają.Wszyscy też chcą tak tańczyć.Wieczorami na szkolnym podwórku próbujemy powtarzać tekroki.Oglądamy też Top oj the Pops i Jeffreya Daniela w SoulTrain; dla mnie i moich kumpli jest oczywiste, że tam się cośdzieje., i chcemy być tego częścią.Ta muzyka to hip hop, a sposób poruszania się to breakdance, i wszystko to przebyło drogęz gett Ameryki aż na Reynolds Street.Niektóre dzieciaki, na przykład mój starszy brat Shane,wolą The Ramones.Ale nasza niewielka grupka Anglikówi Włochów zaczyna się interesować breakdance em.Uczymy siękroków z telewizji i z filmów, takich jak Break Dance czy BeatStreet, a potem próbujemy je powtarzać.Początkowo idzie namtopornie.Wydaje się, że poza najprostszymi ruchami rąk nigdyniczego się nie nauczymy.Niektóre ruchy wyglądają na niewykonalne: obrót na jednym ramieniu albo chodzenie do tyłu, jakkrab, i obracanie się na głowie.Ale nie poddajemy się i z czasem udaje się nam wykonać sporo innych ruchów.wiczymygodzinami, każdego dnia, całymi tygodniami.Zainteresowanie przeradza się w obsesję.Kiedy nogi i ramiona zaczynająsłuchać naszych poleceń, nasze wymagania rosną.Nie pokazujemy ruchu na ulicy, dopóki nie jest opanowany do perfekcji.Zeby móc tańczyć breakdance, trzeba być niezwykle silnymi bardzo giętkim, bo każdy ruch trzeba uważnie kontrolować.Górna połowa ciała musi być bardzo mocna, bo ramiona częstounoszą całe ciało.Uczę się latać.W Ameryce breaking rozwinął się z wojen między gangami:goście o najlepszych muskułach zostawali najlepszymi breakedanceami.Tu, w Anglii, trzyma nas to z dala od kłopotów.Jestem tak skupiony na breakowaniu ze swoją paczką, że niemam już czasu na kradzieże czy wszczynanie awantur w centrach handlowych.Zaczynamy nosić ze sobą własne kawałkiwykładziny, zwinięte w rulon pod pachą.Możemy się zatrzymać gdziekolwiek na chodniku, na szkolnym podwórku,w centrum handlowym.Wykładzina ląduje na ziemi, rozlega się dzwięk ghettoblastera [ogromny magnetofon kasetowy, który ma około półtora metra długości przyp.tłum.]i zaczynamy.Sporo ludzi nas ogląda.Wielu nas podziwia.I sąwśród nich dziewczyny.Im trudniejszy ruch, tym więcej czasupoświęcamy na ćwiczenia.Uczymy się młynków, z ramionamina ziemi, wyprostowanym tułowiem i nogami w górze.Doskonalimy trzyosobowy helikopter [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kary w domu są cięższe.Następnym razem, kiedy przyłapują mnie na kradzieży, nie chce mi sięwracać do domu i słuchać tych krzyków.Zamiast tego idę dosquatu Petea.Nie ma go tam; nie znam też nikogo spośród ludzi, którychtam spotykam.Są dorośli, ale wpuszczają mnie i czekam cierpliwie na Petea.Słuchają punkowej muzyki.Palą.Siedzą nakrzesłach albo kucają na podłodze i czuć między nimi atmosferę wyczekiwania.Podają sobie wkoło urwany kawałek foliikuchennej, a na niej brązową kulkę.Osoba siedząca w kółkuobok ciebie w jednej ręce trzyma folię, a w drugiej zapalniczkę zapala ogień pod folią i czeka, aż brązowa kulka zacznie dymić,a ty wciągasz ten dym przez rurkę.Siedzę i czekam na Pete' a, ale tak się składa, że jestem częścią kółka.Więc kiedy kolejka dochodzi do mnie i facet po mojejprawej stronie trzyma folię i zapalniczkę, ja naśladuję wszystkich i wciągam.Wciągam, a chwilę pózniej coś bardzo, bardzo ciepłego wypełnia moje ciało.To coś niczym płyn przenika do moich palcówu stóp i dłoni.Wciągam jeszcze raz i to dochodzi do mojej głowy zaczynam zdawać sobie sprawę z wielkiej dobroci, która mnieotacza i sprawia, że wszystko jest w porządku.Wciągam jeszczetrochę i nie dręczą mnie już żadne troski.Moje obawy ulatują.Nic więcej nie ma znaczenia.Po prostu wszystko ze mnie spływa.To jakby w zimowy dzień nałożyć na siebie sześć par rękawiczek rękawiczek, które idealnie przylegają do mojego mózgu i bezpiecznie trzymają w nim w cieple wszystkie moje myśli.Brązowa kulka trafia do mnie aż trzy razy.Potem idę dopokoju Petea.Kładę się na podłodze, na jego materacu, podszarym, gryzącym kocem.%7łarówka przykryta jest starą puszką,podziurawioną, żeby przepuszczała trochę światła.Leżę tam,przyglądając się jej przez całą noc i wymiotując.To najprzyjemniejsze rzyganie, jakie mi się przytrafiło, bo bezbolesne.Kiedy znacznie pózniej Pete mnie tam znajduje, jest wściekły na swoich kumpli.Słyszę, jak krzyczy.Nie wiem dlaczego.Nie obchodzi mnie to.Tamta brązowa kulka przekonała mnie,że wszystko, wszystko będzie dobrze.Następnego dnia dziwnie się czuję.Jestem śpiący, otępiały,ale ciepło ostatniej nocy ciągle we mnie tkwi.Idę do podziemnego centrum handlowego i kręcę się tam trochę.Jest tam takijeden mój wujek.Mówi, że całą noc wszyscy mnie szukali, łącznie z policją.Ciągle nieswojo się czuję, ale wlokę się na posterunek.Nie jestem tu obcy.Zwykle zawożą mnie prosto do domu,jednak tym razem odprowadzają mnie do celi w areszcie.Zamykają za mną drzwi.Nie podoba mi się to.Niepokoi mnie dzwiękkluczy.Bez przerwy mam kłopoty, ale nigdy dotąd mnie tu niezamknęli.Nie ma gdzie usiąść.Pomieszczenie jest puste.Wysoko nadgłową grube bloki szkła wpuszczają nieco światła.Zciany mająkolor nikotyny.Powodują, że chce mi się palić.Opadam ciężkona podłogę i czekam.Odbiera mnie mama.Nie złości się.Jest bardzo bladai wygląda okropnie.Jedziemy do domu i nie wrzeszczy na mnieani mnie nie bije, ale sterylną, martwą atmosferę tego miejscai tak można odbierać jako karę.W telewizji oglądam Michaela Jacksona i jego kosmicznymoonwalk.Wszyscy to oglądają.Wszyscy też chcą tak tańczyć.Wieczorami na szkolnym podwórku próbujemy powtarzać tekroki.Oglądamy też Top oj the Pops i Jeffreya Daniela w SoulTrain; dla mnie i moich kumpli jest oczywiste, że tam się cośdzieje., i chcemy być tego częścią.Ta muzyka to hip hop, a sposób poruszania się to breakdance, i wszystko to przebyło drogęz gett Ameryki aż na Reynolds Street.Niektóre dzieciaki, na przykład mój starszy brat Shane,wolą The Ramones.Ale nasza niewielka grupka Anglikówi Włochów zaczyna się interesować breakdance em.Uczymy siękroków z telewizji i z filmów, takich jak Break Dance czy BeatStreet, a potem próbujemy je powtarzać.Początkowo idzie namtopornie.Wydaje się, że poza najprostszymi ruchami rąk nigdyniczego się nie nauczymy.Niektóre ruchy wyglądają na niewykonalne: obrót na jednym ramieniu albo chodzenie do tyłu, jakkrab, i obracanie się na głowie.Ale nie poddajemy się i z czasem udaje się nam wykonać sporo innych ruchów.wiczymygodzinami, każdego dnia, całymi tygodniami.Zainteresowanie przeradza się w obsesję.Kiedy nogi i ramiona zaczynająsłuchać naszych poleceń, nasze wymagania rosną.Nie pokazujemy ruchu na ulicy, dopóki nie jest opanowany do perfekcji.Zeby móc tańczyć breakdance, trzeba być niezwykle silnymi bardzo giętkim, bo każdy ruch trzeba uważnie kontrolować.Górna połowa ciała musi być bardzo mocna, bo ramiona częstounoszą całe ciało.Uczę się latać.W Ameryce breaking rozwinął się z wojen między gangami:goście o najlepszych muskułach zostawali najlepszymi breakedanceami.Tu, w Anglii, trzyma nas to z dala od kłopotów.Jestem tak skupiony na breakowaniu ze swoją paczką, że niemam już czasu na kradzieże czy wszczynanie awantur w centrach handlowych.Zaczynamy nosić ze sobą własne kawałkiwykładziny, zwinięte w rulon pod pachą.Możemy się zatrzymać gdziekolwiek na chodniku, na szkolnym podwórku,w centrum handlowym.Wykładzina ląduje na ziemi, rozlega się dzwięk ghettoblastera [ogromny magnetofon kasetowy, który ma około półtora metra długości przyp.tłum.]i zaczynamy.Sporo ludzi nas ogląda.Wielu nas podziwia.I sąwśród nich dziewczyny.Im trudniejszy ruch, tym więcej czasupoświęcamy na ćwiczenia.Uczymy się młynków, z ramionamina ziemi, wyprostowanym tułowiem i nogami w górze.Doskonalimy trzyosobowy helikopter [ Pobierz całość w formacie PDF ]