[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcę.Założę się z tobą, ale tylko dlatego, że nigdynie poznałeś prawdziwej kobiecej mocy.- Tym razem, gdy zaczęła się od niegoodsuwać, nie protestował.Unikając je- go spojrzenia, skupiła się na jeziorze i trzymanym wdłoni kamieniu.Rzuciła go szybkim, energicznym ruchem nad- garstka.Przemknął popowierzchni jeziora, odbijając sie dokładnie dziesięć razy.Nie mogła się powstrzymać, by nie spojrzeć ze zwycię- skim uśmiechem na Gabriela,który natychmiast zaczął szu- kać dla siebie odpowiedniego kamyka,- Mój kamień musi podskoczyć po wodzie jedenaście razy, żebym wygrał?Przytaknęła mu ruchem głowy.- Oczywiście.Znów się uśmiechnął.Tym razem jak zadowolony z siebie drapieżnik.Szelmowsko.Zmysłowo.Stanowczo zbyt uwodzicielsko.Francesca dumnie uniosła podbródek, z wielkimwysiłkiem oderwała wzrok od kuszącego ciała Gabriela i spojrzała na lśniącą taflę jeziora.Czy Gabriel na- prawdę musi wyglądać tak szalenie męsko? Był taki umię- śniony, taki silny.- Czekam - odezwała się, świadoma aż nadto bliskości Gabriela.Jakże wspanialepachniał.Z trudem powstrzyma- ła westchnienie i, zapatrzona w wodę, udawała, że urok Ga-briela zupełnie na nią nie działa.Kamyk wyfrunął z jego dłoni, przecinając powietrze ze świstem.Skakał po wodzie jakżabka.I zatrzymał się dopie- ro na drugim brzegu.- Cóż - mruknął cicho Gabriel z lekką kpiną.- Powie- działbym, że to wszystkowyjaśnia.Dwadzieścia dwa od- bicia.- W jego głosie brzmiało zadowolenie.- Co znaczy, żeod dzisiaj będziesz moją służką i zawsze, gdy wstanę, będziesz mi czesała włosy.Francesca pokręciła głową.- Nie tak szybko.Moim zdaniem oszukiwałeś.Zastoso- wałeś jakąś sztuczkę, żebywygrać.- Tę sztuczkę nazwałbym doświadczeniem.Niejeden raz w życiu puszczałem kaczki.Francesca lekko się roześmiała.- Kłamiesz, Gabrielu.Nie wierzę, żebyś kiedykolwiek wcześniej to robił.Oszukiwałeś.- Naprawdę tak uważasz? - zapytał niewinnie.Zbyt niewinnie.- Przecież wiesz, co zrobiłeś.Oszukiwałeś, żeby wy- grać głupi zakład.Aż trudno w to50 uwierzyć.Gdy wyciągnął rękę, żeby wsunąć jej za ucho niesfor- ne pasemko włosów, serceFranceski natychmiast mocniej zabiło.- To nie był zwykły głupi zakład, kochanie.To był spo- sób, żeby cię zmusić, abyś mnieczesała.Nikt nigdy mnie nie czesał, więc chyba jestem złakniony takich pieszczot.- Potarłpalcem nos i wyszczerzył do niej zęby, zupełnie jakby był młodym chłopcem.- Razpoprosiłem o to Luciana, ale zagroził, że zbije mnie na kwaśne jabłko.- Gabriel wzruszyłramionami.- Więc zrezygnowałem, bo nie warto było aż tak się narażać.- Jesteś szalony - uznała Francesca, nie mogąc pohamo- wać śmiechu.- Ale zgoda, będęcię czesała - oznajmiła, już teraz mając ochotę zanurzyć palce w jedwabistych pasmach.Niezdawała sobie sprawy, że godzi się na coś znacznie wię- cej niż szczotkowanie włosów.Gabriel będzie spędzał z nią dnie w komnacie do spania.Będą się tam udawać razem.Gabriel doskonale to sobie uświadamiał.Czuł, że robi postępy.- Co zamierzasz zrobić z tą młodą dziewczyną, France- sco? Z małą panną Skyłer?Możemy uzdrowić jej umysł, ale nie usuniemy wszystkich blizn, nie czyszcząc jej pamięci.Może najlepiej będzie osłabić ich wpływ.Możemy zapewnić jej edukację, zaopatrzyć wodzież, we wszystko, czego bę- dzie potrzebowała łącznie z emocjonalnym wsparciem, alenie będziemy mogli przy niej być za dnia.Zastanawiałaś się, co zrobić, żeby miała opiekę wtym czasie?Francesca chwyciła się poręczy, zamierzając na niej przysiąść.Gabriel objął ją w pasieswymi dużymi dłońmi i bez wysiłku uniósł w górę.Zadziwiające, że Gabriel wie- dział, cochciała zrobić, natychmiast gdy tylko o tym pomy- ślała.To ją zarówno ekscytowało, jak iprzerażało.Tak dłu- go nie dzieliła się z nikim swym umysłem, swymi myślami, żezapomniała już, jak to jest.Pokusa.Krążyła wokół niej, szarpała jej serce.- Wiem, wiem.Pospieszyłam się z obietnicą, że zawsze przy niej będę, ale na obronęmam to, że przez długi czas mogłam spokojnie wychodzić na słońce i zapomniałam, że to sięzmieniło.Tak czy inaczej, nie jestem w stanie znieść myśli, że Skyler trafi do miejsca, gdziemoże nie otrzymać niezbędnej do życia dawki miłości i uwagi.Ona tego potrze- buje.Potrzebuje wsparcia.Poznałam jej życie.- Francesca w zdumieniu spojrzała Gabrielowi woczy zaskoczona tym, co nagle do niej dotarło.- Poznaliśmy je oboje.Wiem, że mam w sobiemiłość, której ona potrzebuje.A ty?Gabriel wolno pokiwał głową.- Skyler to dziecko, Francesco.Nie możemy zrobić nic prócz ofiarowania jej naszejmiłości i opieki.Nikt poza na- mi nie zrozumie ani jej, ani ogromu jej cierpienia.I dlategouważam, że nie powinniśmy jej nikomu oddawać.Francesca odetchnęła z ulgą.Nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymała oddech, czekającna odpowiedz.- A więc w tej sprawie się zgadzamy.Teraz powinniśmy ustalić, co zrobimy ze Skyler.Gabriel wzruszył swymi muskularnymi ramionami.- Widzę w twoich myślach, że uważasz, iż twój prawnik bez problemu załatwiwszystko, co trzeba, abyś otrzymała zgodę na przejęcie opieki nad Skyler.Zabierzemy jąwięc do domu, tylko musimy znalezć kogoś, kto pomoże nam opie- kować się nią.Jeśli mniepamięć nie myli, w naszym kraju żyła pewna rodzina, której gospodarstwem zajmowali sięludzie.Okazali się bardzo lojalni wobec swoich pracodaw- ców.To było przed kilkomawiekami, ale może warto poszu- kać jakichś informacji na ich temat.Zaglądałem wcześniejdo twojego komputera i odnoszę wrażenie, że to urządzenie bardzo mogłoby nam pomóc.Francesca usłyszała własny śmiech.Beztroski.Radosny.Była zdumiona swoją reakcją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl