[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mogła się tym zająć ambasada? - zapytał Hogan.- Na pewno nie w sposób niezauważony - odrzekł Pumphrey.- Takie działanie mogłobyzostać poczytane jako obrazliwe względem nacji, która, bądz co bądz, należy do naszychnajdawniejszych sojuszników.Ponadto podejrzewam, że ekspediując wysłannika ambasady,by zadawał ludziom pytania, otrzymalibyśmy jedynie odpowiedzi, jakie zapytani chcieliby,byśmy usłyszeli.Tymczasem Christopher podróżował po północnej Portugalii w charakterzeangielskiego dżentelmena, lecz jak pokazał czas, posłannictwo to uderzyło mu do głowy.Cradock okazał się na tyle głupkowaty, by wydać Christopherowi patent oficerski, któryułatwił mu knucie spisku.- Lord Pumphrey zapatrzył się na wymalowane na plafoniebiesiadujące bóstwa i tańczące nimfy.- %7ływię podejrzenia, że pan Christopher stawiał na wszystkie konie, biorące udział wwyścigu.Wiadomo nam, że podsycał buntownicze nastroje we francuskiej armii.Jestemprawie pewien, że zdradził spiskowców.Jego działania na rzecz tajnego sprzysiężenia miałyprzekonać nas, że działa w naszym interesie, zaś nielojalność wobec buntowników zdobyłamu przychylność Francuzów.To człowiek zdeterminowany, chyba się ze mną zgodzicie, byznalezć się wśród zwycięzców.Lecz najważniejszą częścią całej intrygi było wzbogacenie siękosztem obu pań Savage - Pumphrey urwał.Jego blade oblicze rozpromieniło się wseraficznym uśmiechu.- Zawsze żywiłem głęboki respekt wobec bigamistów.Jak dla mnie,jedna żona to byłoby doprawdy zbyt wiele, a co dopiero dwie!- Czy nie mówił pan, że ta łajza będzie chciała wrócić do kraju? - zapytał Sharpe.- Tak przypuszczam.Tacy jak James Christopher nie palą za sobą mostów, chyba tylkow ostateczności.O tak, jestem przekonany, iż obmyślił jakiś sposób na powrót do Londynu,gdyby okazało się, że Francuzi nie zapewnią mu odpowiednich perspektyw.- Czyli mam zastrzelić załganego bękarta - stwierdził porucznik.- W Foreign Office wyrażamy się nieco inaczej - rzekł z przyganą Pumphrey - leczująłeś sedno sprawy.Znajdz go i odstrzel, Richardzie, i niech Bóg błogosławi twój karabinek.- A jaka jest pańska misja w Portugalii? - zainteresował się Sharpe.- Poza znoszeniem upiornych niewygód? - odpowiedział pytaniem Pumphrey.-Zostałem oddelegowany, by nadzorować działania Christophera, który stawił się w sztabiegenerała Cradocka z wieścią o zawiązującym się w łonie armii francuskiej spisku.Cradockuznał za stosowne zameldować o tym Londynowi, gdzie zapałano entuzjazmem do ideiprzekupienia walczących w Portugalii i Hiszpanii żołnierzy Napoleona.Postanowiono posłaćna miejsce osobę obdarzoną przenikliwym umysłem i umiejętnością oceny, zdolnąwprowadzić ten plan w życie.W naturalny sposób wybór padł na moją skromną osobę.- Tyle że teraz możemy już zapomnieć o całej intrydze - wtrącił Hogan.- W rzeczy samej, należy ją uznać za niebyłą - zgodził się z cierpkim uśmieszkiemPumphrey.- Christopher przywiódł do sztabu generała Cradocka niejakiego kapitanaArgentona - podjął urwany wątek, kierując te słowa do Sharpe a.- Kiedy Cradock poszedł wodstawkę, Argenton jeszcze raz przeszedł linię frontu, by podjąć rozmowy z sir Arthurem.Chciał uzyskać gwarancje, że w razie buntu nasze wojsko nie podejmie interwencji.Wellesley nie chciał nic o tym słyszeć.Poradził Francuzowi, by podwinął kitę i czmychał dociemnej jamy, gdzie jego miejsce.I tak skończyły się knowania tajemniczych posłańców zukrytymi pod płaszczami sztyletami.Wróciliśmy do starych wojskowych metod.Alas, tymsposobem moja tu obecność stała się zbędną.Jeśli możemy wierzyć słowom waszejprzyjaciółki, Christopher dołączył do rejterujących Francuzów, co moim zdaniem wskazujena to, że wciąż wierzy w ich zwycięstwo.Hogan, który otworzywszy okno, wciągał w nozdrza przesycone wilgocią, nocnepowietrze, odwrócił się gwałtownie.- Pora na nas, Richardzie.Musimy opracować plan działania.- Tak jest, sir.- Porucznik podniósł ze stołu wysłużone czako.Przez chwilęnaprostowywał pomięty daszek, zastanawiając się nad czymś.- Milordzie?- Słucham, Richardzie - odparł z powagą lord Pumphrey.- Pamięta pan Astrid? - zapytał wyraznie skrępowany porucznik.- Jakże mógłbym zapomnieć śliczną Astrid - odrzekł miękkim głosem Pumphrey -nadobną córę Ole Skovgaarda.- Nie wie pan, co się z nią dzieje, milordzie? - wypytywał, czerwieniąc się, Sharpe.Lord Pumphrey doskonale znał losy duńskiej panny, lecz nie miał zamiaru dzielić sięswą wiedzą z porucznikiem, gdyż zarówno ona sama, jak i jej ojciec zostali pochowani zpodciętymi, na jego osobiste polecenie, gardłami.- Doszły mnie słuchy - zaczął delikatnie - że Kopenhagę nawiedziła zaraza.Malaria,jeśli się nie mylę.A może cholera? Alas, Richardzie.- Lord rozłożył ręce w geściebezradności.- Nie żyje?- Obawiam się, że tak.- Och - wyrwało się Sharpe owi.Przez chwilę stał jak skamieniały, mrugając oczyma.Przypomniał sobie, jak miał zamiar porzucić wojenne rzemiosło i zacząć nowe życie z Astridw jej nienagannie uporządkowanej ojczyznie.- Przykro mi to słyszeć - rzekł wreszcie, zduszonym od emocji głosem.- Ja także nad tym ubolewam - zapewnił z łagodnym uśmiechem lord Pumphrey.-Szczerze mi jej żal.Pozwól jednak, że spytam cię o pannę Savage [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Nie mogła się tym zająć ambasada? - zapytał Hogan.- Na pewno nie w sposób niezauważony - odrzekł Pumphrey.- Takie działanie mogłobyzostać poczytane jako obrazliwe względem nacji, która, bądz co bądz, należy do naszychnajdawniejszych sojuszników.Ponadto podejrzewam, że ekspediując wysłannika ambasady,by zadawał ludziom pytania, otrzymalibyśmy jedynie odpowiedzi, jakie zapytani chcieliby,byśmy usłyszeli.Tymczasem Christopher podróżował po północnej Portugalii w charakterzeangielskiego dżentelmena, lecz jak pokazał czas, posłannictwo to uderzyło mu do głowy.Cradock okazał się na tyle głupkowaty, by wydać Christopherowi patent oficerski, któryułatwił mu knucie spisku.- Lord Pumphrey zapatrzył się na wymalowane na plafoniebiesiadujące bóstwa i tańczące nimfy.- %7ływię podejrzenia, że pan Christopher stawiał na wszystkie konie, biorące udział wwyścigu.Wiadomo nam, że podsycał buntownicze nastroje we francuskiej armii.Jestemprawie pewien, że zdradził spiskowców.Jego działania na rzecz tajnego sprzysiężenia miałyprzekonać nas, że działa w naszym interesie, zaś nielojalność wobec buntowników zdobyłamu przychylność Francuzów.To człowiek zdeterminowany, chyba się ze mną zgodzicie, byznalezć się wśród zwycięzców.Lecz najważniejszą częścią całej intrygi było wzbogacenie siękosztem obu pań Savage - Pumphrey urwał.Jego blade oblicze rozpromieniło się wseraficznym uśmiechu.- Zawsze żywiłem głęboki respekt wobec bigamistów.Jak dla mnie,jedna żona to byłoby doprawdy zbyt wiele, a co dopiero dwie!- Czy nie mówił pan, że ta łajza będzie chciała wrócić do kraju? - zapytał Sharpe.- Tak przypuszczam.Tacy jak James Christopher nie palą za sobą mostów, chyba tylkow ostateczności.O tak, jestem przekonany, iż obmyślił jakiś sposób na powrót do Londynu,gdyby okazało się, że Francuzi nie zapewnią mu odpowiednich perspektyw.- Czyli mam zastrzelić załganego bękarta - stwierdził porucznik.- W Foreign Office wyrażamy się nieco inaczej - rzekł z przyganą Pumphrey - leczująłeś sedno sprawy.Znajdz go i odstrzel, Richardzie, i niech Bóg błogosławi twój karabinek.- A jaka jest pańska misja w Portugalii? - zainteresował się Sharpe.- Poza znoszeniem upiornych niewygód? - odpowiedział pytaniem Pumphrey.-Zostałem oddelegowany, by nadzorować działania Christophera, który stawił się w sztabiegenerała Cradocka z wieścią o zawiązującym się w łonie armii francuskiej spisku.Cradockuznał za stosowne zameldować o tym Londynowi, gdzie zapałano entuzjazmem do ideiprzekupienia walczących w Portugalii i Hiszpanii żołnierzy Napoleona.Postanowiono posłaćna miejsce osobę obdarzoną przenikliwym umysłem i umiejętnością oceny, zdolnąwprowadzić ten plan w życie.W naturalny sposób wybór padł na moją skromną osobę.- Tyle że teraz możemy już zapomnieć o całej intrydze - wtrącił Hogan.- W rzeczy samej, należy ją uznać za niebyłą - zgodził się z cierpkim uśmieszkiemPumphrey.- Christopher przywiódł do sztabu generała Cradocka niejakiego kapitanaArgentona - podjął urwany wątek, kierując te słowa do Sharpe a.- Kiedy Cradock poszedł wodstawkę, Argenton jeszcze raz przeszedł linię frontu, by podjąć rozmowy z sir Arthurem.Chciał uzyskać gwarancje, że w razie buntu nasze wojsko nie podejmie interwencji.Wellesley nie chciał nic o tym słyszeć.Poradził Francuzowi, by podwinął kitę i czmychał dociemnej jamy, gdzie jego miejsce.I tak skończyły się knowania tajemniczych posłańców zukrytymi pod płaszczami sztyletami.Wróciliśmy do starych wojskowych metod.Alas, tymsposobem moja tu obecność stała się zbędną.Jeśli możemy wierzyć słowom waszejprzyjaciółki, Christopher dołączył do rejterujących Francuzów, co moim zdaniem wskazujena to, że wciąż wierzy w ich zwycięstwo.Hogan, który otworzywszy okno, wciągał w nozdrza przesycone wilgocią, nocnepowietrze, odwrócił się gwałtownie.- Pora na nas, Richardzie.Musimy opracować plan działania.- Tak jest, sir.- Porucznik podniósł ze stołu wysłużone czako.Przez chwilęnaprostowywał pomięty daszek, zastanawiając się nad czymś.- Milordzie?- Słucham, Richardzie - odparł z powagą lord Pumphrey.- Pamięta pan Astrid? - zapytał wyraznie skrępowany porucznik.- Jakże mógłbym zapomnieć śliczną Astrid - odrzekł miękkim głosem Pumphrey -nadobną córę Ole Skovgaarda.- Nie wie pan, co się z nią dzieje, milordzie? - wypytywał, czerwieniąc się, Sharpe.Lord Pumphrey doskonale znał losy duńskiej panny, lecz nie miał zamiaru dzielić sięswą wiedzą z porucznikiem, gdyż zarówno ona sama, jak i jej ojciec zostali pochowani zpodciętymi, na jego osobiste polecenie, gardłami.- Doszły mnie słuchy - zaczął delikatnie - że Kopenhagę nawiedziła zaraza.Malaria,jeśli się nie mylę.A może cholera? Alas, Richardzie.- Lord rozłożył ręce w geściebezradności.- Nie żyje?- Obawiam się, że tak.- Och - wyrwało się Sharpe owi.Przez chwilę stał jak skamieniały, mrugając oczyma.Przypomniał sobie, jak miał zamiar porzucić wojenne rzemiosło i zacząć nowe życie z Astridw jej nienagannie uporządkowanej ojczyznie.- Przykro mi to słyszeć - rzekł wreszcie, zduszonym od emocji głosem.- Ja także nad tym ubolewam - zapewnił z łagodnym uśmiechem lord Pumphrey.-Szczerze mi jej żal.Pozwól jednak, że spytam cię o pannę Savage [ Pobierz całość w formacie PDF ]