[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie wyszedł zrobić kakao dla Marka,który przez cały czas siedział nieruchomo.Kilka minut pózniej odebrał telefon od George'a Orda i nacisnąłguzik interkomu.Reggie nigdy nie poznała osobiście prokuratorastanowego z Memphis, ale nie była zaskoczona jego telefonem.Odczekała minutę, po czym podniosła słuchawkę.- Halo?- Panno Love, tutaj.- Reggie, okay? Po prostu Reggie.A ty jesteś George, zgadza się?Ka\demu mówiła po imieniu, nawet opasłym sędziom w małychsalkach sądowych.- Tak, Reggie.Tutaj George Ord.Roy Foltrigg jest w moimbiurze i.- Có\ za niespodzianka.Przed chwilą wyszedł z mojego.153- Tak i właśnie dlatego dzwonię.Nie udało mu się porozmawiaćz tobą i twoim klientem.- Przeproś go ode mnie, ale mój klient nie ma mu nic dopowiedzenia.- Patrzyła na tył głowy Marka.Nie potrafiła stwierdzić,czy słucha.Siedział nieruchomo na krześle przy oknie.- Reggie, myślę, \e byłoby rozsądne, gdybyś przynajmniej tyspotkała się z panem Foltriggiem.- Nie mam ochoty spotykać się z Royem, podobnie jak mójklient.- Wyobraziła sobie Orda mówiącego ponuro do słuchawki orazkrą\ącego wokół niego Roya z czerwoną twarzą i błyszczącymi oczami.- Có\, na tym się to nie skończy, zdajesz sobie chyba z tego sprawę?- Czy to grozba, George?- To więcej ni\ obietnica.- Zwietnie.Przeka\ Royowi i jego chłopcom, \e jeśli ktokolwiekspróbuje zbli\yć się do mojego klienta albo jego rodziny, gorzko tegopo\ałuje.Okay, George?- Przeka\ę.Było to doprawdy całkiem śmieszne - ta sprawa nie nale\aław końcu do niego - ale Ord nie mógł się powstrzymać od śmiechu.Odło\ył słuchawkę na widełki, zachichotał w duchu i rzekł:- Mówi, \e nie ma nic do powiedzenia, jej klient tak\e nie ma nicdo powiedzenia, a jeśli ktokolwiek zbli\y się do niego albo jegorodziny, gorzko tego po\ałuje.Tak to ujęła.Foltrigg przygryzł wargę i kiwał głową, jakby przyjmował wy-zwanie.Wyprostował się i ju\ obmyślał plan B, maszerując po pokojuz zamyśloną miną.McThune i Trumann stali przy drzwiach niczymstra\nicy.Znudzeni stra\nicy.- Chłopak ma być śledzony, zrozumiano? - warknął wreszciedo McThune'a.- My wyje\d\amy do Nowego Orleanu, ale chcę,\eby twoi ludzie nie spuszczali go z oka przez okrągłą dobę.Muszęwiedzieć, co robi, a poza tym, co wa\niejsze, trzeba mu zapewnićochronę przed Muldannem i jego siepaczami.McThune nie był podwładnym prokuratora stanowego; mdliło goju\ na sam widok Roya Foltrigga.Pomysł u\ycia trzech albo czterechprzepracowanych agentów do śledzenia jedenastoletniego dzieciakawydawał mu się dość idiotyczny, ale nie nale\ało się stawiać.Foltriggmiał bezpośrednie dojście do dyrektora Voylesa, któremu nie mniejzale\ało na skazaniu Barry'ego Muldanno.- Okay - odparł.- Zajmiemy się tym.- Paul Gronke jest gdzieś w mieście - rzucił Foltrigg, jakbywłaśnie usłyszał taką plotkę.Znali numer jego lotu i wiedzieli, \ewylądował przed jedenastoma godzinami, ale zgubili go, kiedy tylkoopuścił lotnisko.Rano rozmawiali na ten temat przez kilka godzin.W tejchwili a\ ośmiu agentów próbowało znalezć Gronkego w Memphis.- Znajdziemy go - zapewnił McThune.- I będziemy obser-wować chłopaka.- A ty zje\d\aj do Nowego Orleanu, pomyślał.- Przygotuję furgonetkę - oznajmił Trumann oficjalnym tonem,jakby chodziło co najmniej o samolot prezydencki.Foltrigg zatrzymał się przed biurkiem Orda.- Wyje\d\amy, George.Przepraszam za zamieszanie.Wrócępewnie za kilka dni.Có\ za wspaniała wiadomość, pomyślał Ord.Wstał i podalisobie ręce.- Kiedy tylko zechcesz - rzekł.- Zadzwoń, gdybyś potrzebowałnaszej pomocy.- Jutro rano mam spotkanie z sędzią Lamondem.Dam ci znać.Prokurator z Memphis ponownie wyciągnął rękę.Foltrigg uścisnąłją i skierował się do drzwi.- Uwa\aj na tych bandziorów - poinstruował McThune'a.-Nie sądzę, \eby był na tyle głupi, by zrobić coś chłopakowi, ale ktowie.- Agent otworzył przed nim drzwi.Ord ruszył następny.- Muldanno musiał coś usłyszeć - dorzucił Roy - i Gronketeraz węszy.- Wszedł do pokoju, gdzie czekali Wally Boxx i ThomasFink.- Ale uwa\ajcie na nich, okay, George? Ci faceci są naprawdęniebezpieczni.I śledzcie te\ dzieciaka oraz tę jego prawniczkę, tęReggie.No i wielkie dzięki.Zadzwonię do ciebie jutro.Gdzie jestsamochód, Wally?Po godzinie oglądania chodników, picia gorącego kakao i obser-wowania, jak jego adwokat wykonuje swój zawód, Mark miał ochotęsię ruszyć.Reggie zadzwoniła do Dianne i wyjaśniła, \e chłopiec zabijaczas, siedząc w jej biurze i pomagając przy papierkowej robocie.Rickyczuł się du\o lepiej, przed chwilą zasnął.Pochłonął półtora litralodów, podczas gdy Greenway zasypywał go pytaniami.O jedenastej Mark usadowił się przy biurku Clinta i zacząłprzyglądać się dyktafonowi.Reggie miała klientkę, kobietę, którarozpaczliwie potrzebowała rozwodu, i w ciągu godziny musiał ustalićstrategię działania.Clint pisał na maszynie i co pięć minut sięgał potelefon.1 ~ 155- W jaki sposób zostałeś sekretarzem? - spytał Mark, znudzonytym mało efektownym przykładem prawniczej roboty.Clint odwrócił się i uśmiechnął do niego.- Przypadkowo.- Chciałeś nim być od małego?- Nie.Chciałem budować baseny kąpielowe.- I co się stało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Następnie wyszedł zrobić kakao dla Marka,który przez cały czas siedział nieruchomo.Kilka minut pózniej odebrał telefon od George'a Orda i nacisnąłguzik interkomu.Reggie nigdy nie poznała osobiście prokuratorastanowego z Memphis, ale nie była zaskoczona jego telefonem.Odczekała minutę, po czym podniosła słuchawkę.- Halo?- Panno Love, tutaj.- Reggie, okay? Po prostu Reggie.A ty jesteś George, zgadza się?Ka\demu mówiła po imieniu, nawet opasłym sędziom w małychsalkach sądowych.- Tak, Reggie.Tutaj George Ord.Roy Foltrigg jest w moimbiurze i.- Có\ za niespodzianka.Przed chwilą wyszedł z mojego.153- Tak i właśnie dlatego dzwonię.Nie udało mu się porozmawiaćz tobą i twoim klientem.- Przeproś go ode mnie, ale mój klient nie ma mu nic dopowiedzenia.- Patrzyła na tył głowy Marka.Nie potrafiła stwierdzić,czy słucha.Siedział nieruchomo na krześle przy oknie.- Reggie, myślę, \e byłoby rozsądne, gdybyś przynajmniej tyspotkała się z panem Foltriggiem.- Nie mam ochoty spotykać się z Royem, podobnie jak mójklient.- Wyobraziła sobie Orda mówiącego ponuro do słuchawki orazkrą\ącego wokół niego Roya z czerwoną twarzą i błyszczącymi oczami.- Có\, na tym się to nie skończy, zdajesz sobie chyba z tego sprawę?- Czy to grozba, George?- To więcej ni\ obietnica.- Zwietnie.Przeka\ Royowi i jego chłopcom, \e jeśli ktokolwiekspróbuje zbli\yć się do mojego klienta albo jego rodziny, gorzko tegopo\ałuje.Okay, George?- Przeka\ę.Było to doprawdy całkiem śmieszne - ta sprawa nie nale\aław końcu do niego - ale Ord nie mógł się powstrzymać od śmiechu.Odło\ył słuchawkę na widełki, zachichotał w duchu i rzekł:- Mówi, \e nie ma nic do powiedzenia, jej klient tak\e nie ma nicdo powiedzenia, a jeśli ktokolwiek zbli\y się do niego albo jegorodziny, gorzko tego po\ałuje.Tak to ujęła.Foltrigg przygryzł wargę i kiwał głową, jakby przyjmował wy-zwanie.Wyprostował się i ju\ obmyślał plan B, maszerując po pokojuz zamyśloną miną.McThune i Trumann stali przy drzwiach niczymstra\nicy.Znudzeni stra\nicy.- Chłopak ma być śledzony, zrozumiano? - warknął wreszciedo McThune'a.- My wyje\d\amy do Nowego Orleanu, ale chcę,\eby twoi ludzie nie spuszczali go z oka przez okrągłą dobę.Muszęwiedzieć, co robi, a poza tym, co wa\niejsze, trzeba mu zapewnićochronę przed Muldannem i jego siepaczami.McThune nie był podwładnym prokuratora stanowego; mdliło goju\ na sam widok Roya Foltrigga.Pomysł u\ycia trzech albo czterechprzepracowanych agentów do śledzenia jedenastoletniego dzieciakawydawał mu się dość idiotyczny, ale nie nale\ało się stawiać.Foltriggmiał bezpośrednie dojście do dyrektora Voylesa, któremu nie mniejzale\ało na skazaniu Barry'ego Muldanno.- Okay - odparł.- Zajmiemy się tym.- Paul Gronke jest gdzieś w mieście - rzucił Foltrigg, jakbywłaśnie usłyszał taką plotkę.Znali numer jego lotu i wiedzieli, \ewylądował przed jedenastoma godzinami, ale zgubili go, kiedy tylkoopuścił lotnisko.Rano rozmawiali na ten temat przez kilka godzin.W tejchwili a\ ośmiu agentów próbowało znalezć Gronkego w Memphis.- Znajdziemy go - zapewnił McThune.- I będziemy obser-wować chłopaka.- A ty zje\d\aj do Nowego Orleanu, pomyślał.- Przygotuję furgonetkę - oznajmił Trumann oficjalnym tonem,jakby chodziło co najmniej o samolot prezydencki.Foltrigg zatrzymał się przed biurkiem Orda.- Wyje\d\amy, George.Przepraszam za zamieszanie.Wrócępewnie za kilka dni.Có\ za wspaniała wiadomość, pomyślał Ord.Wstał i podalisobie ręce.- Kiedy tylko zechcesz - rzekł.- Zadzwoń, gdybyś potrzebowałnaszej pomocy.- Jutro rano mam spotkanie z sędzią Lamondem.Dam ci znać.Prokurator z Memphis ponownie wyciągnął rękę.Foltrigg uścisnąłją i skierował się do drzwi.- Uwa\aj na tych bandziorów - poinstruował McThune'a.-Nie sądzę, \eby był na tyle głupi, by zrobić coś chłopakowi, ale ktowie.- Agent otworzył przed nim drzwi.Ord ruszył następny.- Muldanno musiał coś usłyszeć - dorzucił Roy - i Gronketeraz węszy.- Wszedł do pokoju, gdzie czekali Wally Boxx i ThomasFink.- Ale uwa\ajcie na nich, okay, George? Ci faceci są naprawdęniebezpieczni.I śledzcie te\ dzieciaka oraz tę jego prawniczkę, tęReggie.No i wielkie dzięki.Zadzwonię do ciebie jutro.Gdzie jestsamochód, Wally?Po godzinie oglądania chodników, picia gorącego kakao i obser-wowania, jak jego adwokat wykonuje swój zawód, Mark miał ochotęsię ruszyć.Reggie zadzwoniła do Dianne i wyjaśniła, \e chłopiec zabijaczas, siedząc w jej biurze i pomagając przy papierkowej robocie.Rickyczuł się du\o lepiej, przed chwilą zasnął.Pochłonął półtora litralodów, podczas gdy Greenway zasypywał go pytaniami.O jedenastej Mark usadowił się przy biurku Clinta i zacząłprzyglądać się dyktafonowi.Reggie miała klientkę, kobietę, którarozpaczliwie potrzebowała rozwodu, i w ciągu godziny musiał ustalićstrategię działania.Clint pisał na maszynie i co pięć minut sięgał potelefon.1 ~ 155- W jaki sposób zostałeś sekretarzem? - spytał Mark, znudzonytym mało efektownym przykładem prawniczej roboty.Clint odwrócił się i uśmiechnął do niego.- Przypadkowo.- Chciałeś nim być od małego?- Nie.Chciałem budować baseny kąpielowe.- I co się stało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]