[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Może jego, a może innych. mruknął Rogoża.Czarny rzucił na niego szybkie spojrzenie. Czy spostrzegliście coś, że tak sądzicie? Zbyt wydał mi się ruchliwy i ciekaw ludzi, ale niczego innego rzec nie mogę. Wszakże nie spuszczajcie go z oczu.Wprawdzie to zaufany ulubieniec naszego pana i w jego imieniu działa,ale istotnie może być również inaczej. Jest jeszcze jedna sprawa, o której musicie wiedzieć.Otóż doszło moich uszu, że Zwidrygiełło oczekuje korony,którą ponoć cesarz Zygmunt zamierza ponownie wysłać na Litwę, tym razem dla niego.Ma ją przywiezć biskupZagrzebia, który ponoć szykuje się do wyjazdu. To ważna wiadomość, panie Rogoża! Widzę, że dajecie tu na wszystko należyte baczenie, o czym nieomieszkam powiadomić księdza proboszcza! Pilnujcie nadal tej sprawy i w razie nowych wiadomości ślijcienawet gońca!Rad z pochwały Rogoża skwitował ją uśmiechem.Zeszło jednak parę dni, zanim Czarny otrzymał zaproszenie od pana łowczego na wieczerzę, jaką przygotował wswym domu dla kilku gości z okazji uprzedniego polowania.Hubert, czekając na to zaproszenie, odwiedził raz idrugi pana piwniczego pod pozorem kolejnych targów o dostawę wina, przy tej sposobności polecając mupieczę nad sprawą owej cesarskiej korony.Kiedy wreszcie zasiadł u pana łowczego za suto zastawionym stołem, stwierdził, że został posadzony pomiędzyjakimś mówiącym tylko po rusku, brodatym bojarem a kościstym Czechem o wystrzępionej, siwiejącej jużbrodzie, chudym obliczu i długim, ptasim nosie.Nazywał się, jak usłyszał przy prezentacji, Meczko, i posłował odksięcia Korybuta, ale w jakiej sprawie, dopytywać się nie uchodziło.Z trudem mówił po polsku, toteżdowiedziawszy się, że Czarny włada niemieckim, wdał się z nim w rozmowę, którą ten podtrzymywał z uprzejmąciekawością.W pewnej zaś chwili, kiedy pan Meczko z ożywieniem mówił o przebiegu odbytych właśnie łowów,rzucił z podziwem: Widzę, że myśliwy z waszej wielmożności wielce doświadczony! Sądzę więc, że może zaciekawiłyby waskusze, których kilka mam w swoim kupieckim wozie.Chętnie je pokażę, choćby i jutro, bo zapewne waszawielmożność już długo tu nie zabawi?Meczko ściągnął gniewnie brwi. Sam już nie wiem, kiedy wreszcie będę mógł wracać! Kniaz z odpowiedzią zwleka, jakby o mnie zapomniał! Wiele teraz spraw ma na głowie, boć, jak mówią, czeka go z Polską zbrojna rozprawa! Tym bardziej wobec wojny na karku powinien dbać o sojuszników!Czarny poniechał tego wątku w obawie, by Czech nie zaczął go podejrzewać o zgoła niekupiecką ciekawość.Alejednocześnie olśnił go nagły pomysł. %7łyczę zatem waszej wielmożności, aby wreszcie sobie o was przypomniano! Jednak chyba byłoby dobrzekniazia do tego skłonić? Mam tu jako kupiec nieco przyjaciół, może więc udałoby się sprawę przyspieszyć? Moglibyście mi pomóc? poseł chwycił przynętę.Gwarno było przy stole, ale mimo to Czarny ściszył głos: Trudno z góry przesądzać, ale spróbować mogę.W niczym to was nie obligowałoby ani, broń Boże, naraziłona książęcy gniew. Gdybyście, łaskawco, zdołali to uczynić! westchnął Meczko. Wielką mą przychylność byście zdobyli! A o książęcy gniew mało dbam, bo nie on nam, ale my, husyci,jesteśmy mu potrzebni! Niczego obiecać nie mogę, bo jako człek doświadczony wiecie, jak to z możnymi bywa! Wiele zależy od tego,czy uda się z przypomnieniem natrafić na jego dobry humor.Ale spróbować nie zaszkodzi. Tedy, miły łaskawco, próbujcie! A jeśli komu podarek trzeba wręczyć, to ekspans, jeśli nie za wielki, gotówjestem pokryć! O to się nie frasujcie, bo z grzeczności mi to uczynią! Oby tylko się poszczęściło! Kiedy spodziewacie się uzyskać rozeznanie? Jutro po południu już powinienem coś wiedzieć. Mam kwaterę na tutejszym zamku.Może zaszlibyście do mnie na kwaterkę wina? Będę po obiedzie na wasczekał oświadczył Meczko nie czekając na zgodę Czarnego.Ten postanowił przyśpieszenie odpowiedzi powierzyć Tieledze, gdyż wiedział, że piwniczy dobrze żyje z kniaziemFedką Kozłowskim, książęcym kanclerzem, któremu trunki z zamkowej piwnicy podsyłał.Czynił to zresztą napolecenie proboszcza, uważał bowiem ksiądz Andrzej, że nawet taki kontakt z kniaziem Kozłowskim może sięprzydać.Ponieważ musiał teraz liczyć się z czasem, by ze swej strony być gotowy do wyjazdu, jeśli ruszy i Meczko, przetopo rozmowie z Tielegą odbył drugą zObruckim, prosząc go o wyszukanie zbrojnych, którzy by za dobrą zapłatę zechcieli odbyć konną wyprawę.Wręczył od razu łowczemu zaliczkę na żołd i zapowiedział, że resztę ma uzgadniać z Waśką, który obejmiekomendę nad tymi ludzmi.Idąc więc po południu do Meczki, niósł mu dobrą wiadomość, a i sam był rad z toku wydarzeń, rokującychpowodzenie w zamierzonym działaniu.Przyjęty został gościnnie, zaproszony do stołu, na którym pacholik wnet postawił dzban z winem i kielichy.Kiedyna zaproszenie gospodarza nieco z nich upili, Czarny zagaił: A zatem, wasza wielmożność, sprawę udało mi się, jak mniemam, ruszyć z miejsca.Musiałem komu trzebapodesłać antałeczek wina, ale że i moim sprawom ów człek przychylny, was kosztem obarczać nie będę. Doprawdy to szczęście, żem was spotkał, bo to czekanie już mi do cna zbrzydło! wykrzyknął uradowanyposeł.Czarny żywił niejakie wątpliwości co do wartości tego szczęścia, których jednak nie zamierzał wyrazić, więc tylkodorzucił: Sądzę, że za kilka dni odpowiedz otrzymacie.Z kniaziem wprawdzie niczego przewidywać nie sposób, aleprzypomniano mu, że daremnie, jak dotąd, czekacie na zamku, czego nie powinien czynić posłowi przyjaznegohusyckiego wodza. Nie wiem, jak się wam, łaskawco, wywdzięczę! Doprawdy zacny z was człek! Chrześcijańska to sprawa pomóc blizniemu stwierdził z powagą Czarny. Tym bardziej że i mnie waszawdzięczność może być potrzebna. dorzucił z uśmiechem. Taak? Mówcie, w czymże mógłbym być wam pomocny? Zmierzać będziecie do Czech? To rzecz oczywista! A zatem na południe.Mnie zaś moje sprawy kierują do Lwowa, bo i tam mam swoich odbiorców.Szmat todrogi, a nie mam ze sobą zbrojnych, bo jeno z synem jadę i pachołkiem wiodącym zaprzęg.Pomyślałem więc, żemógłbym, jeśli wyrazicie zgodę, do was się przyłączyć i skorzystać z ochrony waszego pocztu.Boć przeciezapewne macie takowy? Ależ tak, jeno przyznać muszę, że niezbyt silny, bo wszystkiego czterech ludzi.Dzielni to wszakże wojacy i zrycerskim rzemiosłem dobrzeobeznani.Będę też żądał od kniazia glejtu na bezpieczny przejazd.Chętnie zatem wezmę was ze sobą, boweselej będzie jechać! Ja zaś i syn także w razie potrzeby za szablę potrafimy chwycić, chociaż jenośmy kupcy! A i tę korzyść możewam przyniosę, że litewskie szlaki, jak i gospody przy nich dobrze znam, więc co lepsze będę mógł wamwskazać. Zatem sprawa postanowiona! Obym tylko wreszcie to pismo otrzymał. Tym bardziej więc będę o nie zabiegał.A skoro je otrzymacie, powiadomcie mnie w oberży Pod ZielonymAosiem.Do drogi będę już gotowy, bo interes dochodzi tu do skutku i lada dzień targi zakończę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Może jego, a może innych. mruknął Rogoża.Czarny rzucił na niego szybkie spojrzenie. Czy spostrzegliście coś, że tak sądzicie? Zbyt wydał mi się ruchliwy i ciekaw ludzi, ale niczego innego rzec nie mogę. Wszakże nie spuszczajcie go z oczu.Wprawdzie to zaufany ulubieniec naszego pana i w jego imieniu działa,ale istotnie może być również inaczej. Jest jeszcze jedna sprawa, o której musicie wiedzieć.Otóż doszło moich uszu, że Zwidrygiełło oczekuje korony,którą ponoć cesarz Zygmunt zamierza ponownie wysłać na Litwę, tym razem dla niego.Ma ją przywiezć biskupZagrzebia, który ponoć szykuje się do wyjazdu. To ważna wiadomość, panie Rogoża! Widzę, że dajecie tu na wszystko należyte baczenie, o czym nieomieszkam powiadomić księdza proboszcza! Pilnujcie nadal tej sprawy i w razie nowych wiadomości ślijcienawet gońca!Rad z pochwały Rogoża skwitował ją uśmiechem.Zeszło jednak parę dni, zanim Czarny otrzymał zaproszenie od pana łowczego na wieczerzę, jaką przygotował wswym domu dla kilku gości z okazji uprzedniego polowania.Hubert, czekając na to zaproszenie, odwiedził raz idrugi pana piwniczego pod pozorem kolejnych targów o dostawę wina, przy tej sposobności polecając mupieczę nad sprawą owej cesarskiej korony.Kiedy wreszcie zasiadł u pana łowczego za suto zastawionym stołem, stwierdził, że został posadzony pomiędzyjakimś mówiącym tylko po rusku, brodatym bojarem a kościstym Czechem o wystrzępionej, siwiejącej jużbrodzie, chudym obliczu i długim, ptasim nosie.Nazywał się, jak usłyszał przy prezentacji, Meczko, i posłował odksięcia Korybuta, ale w jakiej sprawie, dopytywać się nie uchodziło.Z trudem mówił po polsku, toteżdowiedziawszy się, że Czarny włada niemieckim, wdał się z nim w rozmowę, którą ten podtrzymywał z uprzejmąciekawością.W pewnej zaś chwili, kiedy pan Meczko z ożywieniem mówił o przebiegu odbytych właśnie łowów,rzucił z podziwem: Widzę, że myśliwy z waszej wielmożności wielce doświadczony! Sądzę więc, że może zaciekawiłyby waskusze, których kilka mam w swoim kupieckim wozie.Chętnie je pokażę, choćby i jutro, bo zapewne waszawielmożność już długo tu nie zabawi?Meczko ściągnął gniewnie brwi. Sam już nie wiem, kiedy wreszcie będę mógł wracać! Kniaz z odpowiedzią zwleka, jakby o mnie zapomniał! Wiele teraz spraw ma na głowie, boć, jak mówią, czeka go z Polską zbrojna rozprawa! Tym bardziej wobec wojny na karku powinien dbać o sojuszników!Czarny poniechał tego wątku w obawie, by Czech nie zaczął go podejrzewać o zgoła niekupiecką ciekawość.Alejednocześnie olśnił go nagły pomysł. %7łyczę zatem waszej wielmożności, aby wreszcie sobie o was przypomniano! Jednak chyba byłoby dobrzekniazia do tego skłonić? Mam tu jako kupiec nieco przyjaciół, może więc udałoby się sprawę przyspieszyć? Moglibyście mi pomóc? poseł chwycił przynętę.Gwarno było przy stole, ale mimo to Czarny ściszył głos: Trudno z góry przesądzać, ale spróbować mogę.W niczym to was nie obligowałoby ani, broń Boże, naraziłona książęcy gniew. Gdybyście, łaskawco, zdołali to uczynić! westchnął Meczko. Wielką mą przychylność byście zdobyli! A o książęcy gniew mało dbam, bo nie on nam, ale my, husyci,jesteśmy mu potrzebni! Niczego obiecać nie mogę, bo jako człek doświadczony wiecie, jak to z możnymi bywa! Wiele zależy od tego,czy uda się z przypomnieniem natrafić na jego dobry humor.Ale spróbować nie zaszkodzi. Tedy, miły łaskawco, próbujcie! A jeśli komu podarek trzeba wręczyć, to ekspans, jeśli nie za wielki, gotówjestem pokryć! O to się nie frasujcie, bo z grzeczności mi to uczynią! Oby tylko się poszczęściło! Kiedy spodziewacie się uzyskać rozeznanie? Jutro po południu już powinienem coś wiedzieć. Mam kwaterę na tutejszym zamku.Może zaszlibyście do mnie na kwaterkę wina? Będę po obiedzie na wasczekał oświadczył Meczko nie czekając na zgodę Czarnego.Ten postanowił przyśpieszenie odpowiedzi powierzyć Tieledze, gdyż wiedział, że piwniczy dobrze żyje z kniaziemFedką Kozłowskim, książęcym kanclerzem, któremu trunki z zamkowej piwnicy podsyłał.Czynił to zresztą napolecenie proboszcza, uważał bowiem ksiądz Andrzej, że nawet taki kontakt z kniaziem Kozłowskim może sięprzydać.Ponieważ musiał teraz liczyć się z czasem, by ze swej strony być gotowy do wyjazdu, jeśli ruszy i Meczko, przetopo rozmowie z Tielegą odbył drugą zObruckim, prosząc go o wyszukanie zbrojnych, którzy by za dobrą zapłatę zechcieli odbyć konną wyprawę.Wręczył od razu łowczemu zaliczkę na żołd i zapowiedział, że resztę ma uzgadniać z Waśką, który obejmiekomendę nad tymi ludzmi.Idąc więc po południu do Meczki, niósł mu dobrą wiadomość, a i sam był rad z toku wydarzeń, rokującychpowodzenie w zamierzonym działaniu.Przyjęty został gościnnie, zaproszony do stołu, na którym pacholik wnet postawił dzban z winem i kielichy.Kiedyna zaproszenie gospodarza nieco z nich upili, Czarny zagaił: A zatem, wasza wielmożność, sprawę udało mi się, jak mniemam, ruszyć z miejsca.Musiałem komu trzebapodesłać antałeczek wina, ale że i moim sprawom ów człek przychylny, was kosztem obarczać nie będę. Doprawdy to szczęście, żem was spotkał, bo to czekanie już mi do cna zbrzydło! wykrzyknął uradowanyposeł.Czarny żywił niejakie wątpliwości co do wartości tego szczęścia, których jednak nie zamierzał wyrazić, więc tylkodorzucił: Sądzę, że za kilka dni odpowiedz otrzymacie.Z kniaziem wprawdzie niczego przewidywać nie sposób, aleprzypomniano mu, że daremnie, jak dotąd, czekacie na zamku, czego nie powinien czynić posłowi przyjaznegohusyckiego wodza. Nie wiem, jak się wam, łaskawco, wywdzięczę! Doprawdy zacny z was człek! Chrześcijańska to sprawa pomóc blizniemu stwierdził z powagą Czarny. Tym bardziej że i mnie waszawdzięczność może być potrzebna. dorzucił z uśmiechem. Taak? Mówcie, w czymże mógłbym być wam pomocny? Zmierzać będziecie do Czech? To rzecz oczywista! A zatem na południe.Mnie zaś moje sprawy kierują do Lwowa, bo i tam mam swoich odbiorców.Szmat todrogi, a nie mam ze sobą zbrojnych, bo jeno z synem jadę i pachołkiem wiodącym zaprzęg.Pomyślałem więc, żemógłbym, jeśli wyrazicie zgodę, do was się przyłączyć i skorzystać z ochrony waszego pocztu.Boć przeciezapewne macie takowy? Ależ tak, jeno przyznać muszę, że niezbyt silny, bo wszystkiego czterech ludzi.Dzielni to wszakże wojacy i zrycerskim rzemiosłem dobrzeobeznani.Będę też żądał od kniazia glejtu na bezpieczny przejazd.Chętnie zatem wezmę was ze sobą, boweselej będzie jechać! Ja zaś i syn także w razie potrzeby za szablę potrafimy chwycić, chociaż jenośmy kupcy! A i tę korzyść możewam przyniosę, że litewskie szlaki, jak i gospody przy nich dobrze znam, więc co lepsze będę mógł wamwskazać. Zatem sprawa postanowiona! Obym tylko wreszcie to pismo otrzymał. Tym bardziej więc będę o nie zabiegał.A skoro je otrzymacie, powiadomcie mnie w oberży Pod ZielonymAosiem.Do drogi będę już gotowy, bo interes dochodzi tu do skutku i lada dzień targi zakończę [ Pobierz całość w formacie PDF ]