[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej, jeśli twój mąż dowie się prawdy od ciebie.Sophie z mimowolnym okrzykiem odsunęła się od niego.- Boże, tylko nie to, Gis! Przecież znasz George'a.Gis stanowczym gestem ujął dłonie siostry, gdyż najwy�razniej miała chęć zerwać się z fotela i uciec, byle dalej odSkan Anula43, przerobienie pona.niego. 149- Soph, proszę, uspokój się i pomyśl rozsądnie - przekony�wał.- Jeśli pierwsza nie powiesz prawdy, nigdy nie uwolniszsię od tego drania i jego szantażu.Nie będziesz wiedziała,w którym momencie zada ci cios i wyciągnie listy.Wówczasoboje będziemy przegrani, gdyż mój pomysł z kradzieżą nieste�ty okazał się głupi.Ba, tylko co innego mogłem wtedy wymy�ślić? - westchnął i głęboko się zamyślił.- Zastanówmy się -rozpoczął po chwili.- Jeżeli powiesz wszystko George'owi, ry�zykujesz rozwód albo separację, ale jestem prawie pewien, żetwój mąż nie dopuści do takiego skandalu, gdyż musi dbać takżeo swoją reputację.Jeśli z kolei Hektor posunąłby się do posłaniatwoich listów do prasy, sam pogrzebałby się towarzysko, a prze�cież i tak nie ma najlepszej opinii.Sądzę więc, że nie będzie natyle nierozsądny.Oczywiście, istnieje ryzyko, ale czy mamylepsze wyjście?- Przeraża mnie myśl, że miałabym wyznać wszystkoGeorge'owi - wzdrygnęła się Sophie.- Ja się go boję, Gis.Nie mam żadnego usprawiedliwienia dla swojej zdrady, bojest dobrym mężem, choć nazbyt surowym i zasadniczym.Nie był taki, kiedy za niego wychodziłam, ale zmieniły gowojna i polityka.Musisz zdać sobie sprawę, jak wiele odemnie żądasz, Gis.- Niczego od ciebie nie żądam, Sophie.- Głos Gisa był jużspokojny, ktoś musiał przecież panować nad sytuacją.- Radzęci tylko i zapewniam, że gdyby było lepsze wyjście, na pewnobym je wymyślił.Nie, nie musisz od razu podejmować decyzji.Na razie zrobię nam herbatę.Zdawało się, że świat postanowił zwalić się Gisowi na głowę,aby zapomniał o Thei Dunstan.Nie mógł przecież zostawić sio�stry w potrzebie, lecz jedynym sposobem pomocy było uświa- l50domienie jej, że sama musi stawić czoło szantażowi Hektora,gdyż on, rodzony brat, nic już nie może na to poradzić.Wypili herbatę.Udało mu się nawet namówić siostrę, byzjadła kawałek ciasta.Sophie weszła do kuchni w chwili, gdyGis zajęty był robotą, wykonywaną zwykle przez służącego.Ta�ki piękny, romantyczny młodzieniec, ustawiający imbryk i fili�żanki na tacy, pomyślała ze wzruszeniem.Kiedy zaczęła pytać,dowiedziała się, że również rozpala ogień w kominku i sprząta.Do innych prac zatrudniał kobietę na przychodne.Kiedy siostra wyszła, mógł wreszcie spokojnie pomyślećo Thei i zastanowić się, co robić dalej.W sumie mógł niewiele.Zapewne zdoła się dowiedzieć, czy Dunstanowie wyjechaliz Londynu i dokąd się udali, ale co dalej? Jeszcze nigdy w życiunie czuł się tak bezsilny - on, przysłowiowo łebski Gis Havil�land, który zawsze na wszystko znajdował sposób! Wiedział, jakma postąpić jego siostra, lecz sam, kładąc się spać, nie był wstanie udzielić sobie jakiejkolwiek sensownej rady.Czuł się taksamotny i zdesperowany, że zapadł w sen jak w bezdenną stud�nię.Mężczyzna niósł go, owiniętego cuchnącym kocem.Czułucisk jego silnych ramion.Sam tulił kurczowo Generała Lee,lalkową dumę małego Gisa Schuylera.Martwił się, czy mamai jej przyjaciel sir Richard Havilland dowiedzą się, że został po�rwany.Był na to jedyny sposób - zerwać paradny mundur z ge�nerała i rzucić go niepostrzeżenie za siebie, jako znak dla tych,którzy będą go szukali.Dorosły Gis wiedział, że to tylko dziecięce wspomnienia, alenie mógł uwolnić się od uparcie powracającego w snach moty�wu.Człowiek, który go trzymał, biegł, a Gis po kolei odzierał lalkę z części ubranka i rzucał je na ziemię.Bardzo mu byłoprzykro, że hańbi w ten sposób honor Generała, odzierając godo naga.Z lękiem popatrzył na białą twarz lalki i jej nieruchomespojrzenie.Wierny, niemal żywy towarzysz samotnego dziecka,był teraz martwy.We śnie łzy podeszły mu do gardła.Rozejrzał się wokół z roz�paczą, a potem zerknął jeszcze raz za siebie, wydając okrzyk prze�rażenia.Nie wiadomo, czy krzyczał Gis, mały chłopiec, czy do�rosły mężczyzna, na jakiego wyrósł.Groza trwała i nagle nie byłjuż dzieckiem, trzymającym lalkę, tylko mężczyzną, potykającymsię w ciemnościach, dzwigającym bezwładne kobiece ciało.Miałotwarz Thei.Była niema i martwa jak przed chwilą Generał Lee.i tak samo nie zdołał jej ocalić.Gis obudził się z krzykiem, zlany potem.Sen był takprzerazliwie wyrazisty, jak gdyby doświadczał go w rzeczywis�tości.Wiedział, że wywołało go zdenerwowanie i lęk o Theę,ale kiedy ochłonął, zaczął się bać także czegoś innego - swojejzdumiewającej intuicji.Czyżby sygnalizowała mu, że dziew�czyna znajduje się w niebezpieczeństwie, on zaś nie będzie mógłjej pomóc, tak jak nie potrafił pomóc Soph?Usiłował sobie wyobrazić, gdzie teraz może być Thea, corobi i czy lady Edith znów jej nie uderzyła.Na tę myśl dłoniesame zacisnęły mu się w pięści, a rozpaczliwe uczucie bez�silności pogłębiło się.Rozum nakazywał mu spać dalej, gdyżzamartwianie się na zapas nie pomoże sprawie.Niestety, tymrazem logika nie okazała się mocną stroną Gisa Havillanda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl