[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daj mi, 5tryjaszku, tylko twe b³ogos³awieñstwo,Wszystko przygotowa³em, jadê zaraz w Ksiêstwo.241Sêdzia w¹s krêc¹c, z gniewem na ch³opca spoziera³: To WaSæ tak szczery? takeS mi serce otwiera³?Naprzód ów pojedynek! Potem znowu mi³oSæI ten wyjazd, oj! jest tu w tem jakaS zawi³oSæ.Ju¿ mnie gadano, ju¿em kroki WaSci bada³!Asan ba³amut i trzpiot, Asan k³amstwa gada³.A gdzie¿ to Asan chodzi³ onegdaj wieczorem?Czego Asan jak wy¿e³ tropi³ pode dworem?O Tadeuszku! jeSli mo¿e Asan ZosiêZba³amuci³ i teraz uciekasz? m³okosie,To siê Waci nie uda; lubisz czy nie lubisz,Zapowiadam Asanu, ¿e Zosiê poSlubisz,A nie, to bizun - jutro staniesz na kobiercu!I gada mnie o czuciach! o niezmiennym sercu!£garz jesteS! pfe! ja z WaSci, Panie Tadeuszu,Zrobiê Sledztwo, ja WaSci jeszcze natrê uszu!DziS doSæ mia³em k³opotów! A¿ mi g³owa boli!Ten mi jeszcze spokojnie zasn¹æ nie dozwoli!Idx mi WaSæ spaæ!To mówi¹c, drzwi na wSci¹¿ otwiera³I zawo³a³ Woxnego, ¿eby go rozbiera³.Tadeusz cicho wyszed³, opuSciwszy g³owê;Rozbiera³ w mySli przykr¹ ze stryjem rozmowê,Pierwszy raz po³ajany tak ostro!.oceni³S³usznoSæ wyrzutów, sam siê przed sob¹ rumieni³.Co pocz¹æ? jeSli Zosia o wszystkiem siê dowie?Prosiæ o rêkê? a có¿ Telimena powie?Nie - czu³, ¿e nie móg³ d³u¿ej zostaæ w Soplicowie.242Tak zadumany, ledwie zrobi³ kroków parê,Gdy mu coS drogê zasz³o; spójrza³, widzi marê,Ca³¹ w bielixnie, d³ug¹, wysmuk³¹ i cienk¹.Suwa³a siê ku niemu z wyci¹gniêt¹ rêk¹,Od której odbija³ siê dr¿¹cy blask miesiêczny,I przyst¹piwszy, cicho jêknê³a: Niewdziêczny!Szuka³eS wzroku mego, teraz go unikasz,Szuka³eS rozmów ze mn¹, dziS uszy zamykasz,Jakby w s³owach, we wzroku mym by³a trucizna!Dobrze mi tak, wiedzia³am, kto jesteS! - mê¿czyzna!Nie znaj¹c kokieterii, nie chcia³am ciê drêczyæ,UszczêSliwi³am; tak¿eS umia³ mnie zawdziêczyæ!Tryumf nad miêkkim sercem serce twe zatwardzi³;¯eS je zdoby³ zbyt ³acno, zbyt prêdkoS niem wzgardzi³!Dobrze mi tak! lecz straszn¹ nauczona prob¹,Wierz mi, i¿ wiêcej ni¿ ty - gardzê sama sob¹! Telimeno - Tadeusz rzek³ - dalbóg, nietwardeMam serce ani ciebie unikam przez wzgardê,Ale uwa¿ no sama, wszak nas widz¹, Sledz¹,Czy¿ mo¿na tak otwarcie? có¿ ludzie powiedz¹?Wszak to nieprzyzwoicie, to, dalbóg, jest grzechem. Grzechem! - odpowiedzia³a mu z gorzkim uSmiechem -Niewini¹tko! baranek! Ja, bêd¹c kobiét¹,JeSli z mi³oSci nie dbam, choæby mnie odkryto,Choæby mnie os³awiono; a ty, ty mê¿czyzna?Có¿ szkodzi z was któremu, chocia¿ siê i przyzna,¯e ma romans z dziesiêciu razem kochankami?Mów prawdê: chcesz mnie rzuciæ? - Zala³a siê ³zami.243 Telimeno, có¿ by Swiat mówi³ o cz³owieku -Rzek³ Tadeusz - który by teraz, w moim wieku,Zdrów, ¿y³ na wsi, kocha³ siê - kiedy tyle m³odzi,Tylu ¿onatych od ¿on, od dzieci uchodziZa granicê, pod znaki narodowe bie¿y?Choæbym chcia³ zostaæ, czy to ode mnie zale¿y?Ojciec mnie testamentem kaza³, abym s³u¿y³W wojsku polskiem, teraz stryj ten rozkaz powtórzy³.Jutro jadê, zrobi³em ju¿ postanowienie,I dalbóg, Telimeno, ju¿ go nie odmieniê. Ja - rzek³a Telimena - nie chcê ci zagradzaæDrogi do s³awy, szczêSciu twojemu przeszkadzaæ!JesteS mê¿czyzn¹, znajdziesz kochankê godniejsz¹Serca twojego, znajdziesz bogatsz¹, piêkniejsz¹!Tylko dla mej pociechy niech wiem przed rozstaniem,¯e twoja sk³onnoSæ by³a prawdziwem kochaniem,¯e to nie by³ ¿art tylko, nie rozpusta p³ocha,Lecz mi³oSæ; niech wiem, ¿e mnie mój Tadeusz kocha!Niech s³owo jeszcze raz z ust twych us³yszê,Niech je w sercu wyryjê i w mySli zapiszê;Przebaczê ³acniej, chocia¿ przestaniesz mnie kochaæ,Pomn¹c, jakeS mnie kocha³. - I zaczê³a szlochaæ.Tadeusz, widz¹c, ¿e tak p³acze i tak b³agaCzule, i tylko takiej drobnostki wymaga,Wzruszy³ siê, przejê³y go szczery ¿al i litoSæ,I je¿eliby bada³ serca swego skrytoSæ,Mo¿e by siê w tej chwili i sam nie dowiedzia³,Czyli j¹ kocha³, czy nie.- Wiêc ¿ywo powiedzia³:244 Telimeno, bogdaj mnie jasny piorun ubi³,JeSli nieprawda, ¿em ciê, dalbóg, bardzo lubi³Czy kocha³; krótkie z sob¹ spêdziliSmy chwile,Ale one mnie przesz³y tak s³odko, tak mile,¯e bêd¹ d³ugo, zawsze mySli mej przytomne,I dalibóg¿e, nigdy ciebie nie zapomnê.Telimena skoczywszy pad³a mu na szyjê: Tegom siê spodziewa³a, kochasz mnie, wiêc ¿yjê!Bo dzisiaj mia³am dni me w³asn¹ rêk¹ skróciæ!Gdy mnie kochasz, mój drogi, czy¿ mo¿esz mnie rzuciæ?Tobie odda³am serce, oddam ci maj¹tek,Pójdê za tob¹ wszêdzie; ka¿dy Swiata k¹tekBêdzie mnie z tob¹ mi³y! Z najdzikszej pustyniMi³oSæ, wierzaj mi, ogród rozkoszy uczyni.Tadeusz, wydar³szy siê z objêcia przemoc¹: Jak to? - rzek³ - czyS z rozumu obrana? gdzie? po co?Jechaæ ze mn¹? Ja, bêd¹c sam prostym ¿o³nierzem,W³Ã³czyæ, czy markietankê? To my siê pobierzem -Rzek³a mu Telimena. Nie, nigdy! - zawo³aTadeusz.Ja ¿eniæ siê nie mam teraz zgo³aZamiaru ni kochaæ siê - fraszki! dajmy pokój!Proszê ciê, moja droga, rozmySl siê! uspokój!Ja jestem tobie wdziêczen, ale niepodobna¯eniæ siê, kochajmy siê, ale tak - z osobna.Zostaæ d³u¿ej nie mogê; nie, nie, jechaæ muszê,B¹dx zdrowa, Telimeno moja, jutro ruszê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Daj mi, 5tryjaszku, tylko twe b³ogos³awieñstwo,Wszystko przygotowa³em, jadê zaraz w Ksiêstwo.241Sêdzia w¹s krêc¹c, z gniewem na ch³opca spoziera³: To WaSæ tak szczery? takeS mi serce otwiera³?Naprzód ów pojedynek! Potem znowu mi³oSæI ten wyjazd, oj! jest tu w tem jakaS zawi³oSæ.Ju¿ mnie gadano, ju¿em kroki WaSci bada³!Asan ba³amut i trzpiot, Asan k³amstwa gada³.A gdzie¿ to Asan chodzi³ onegdaj wieczorem?Czego Asan jak wy¿e³ tropi³ pode dworem?O Tadeuszku! jeSli mo¿e Asan ZosiêZba³amuci³ i teraz uciekasz? m³okosie,To siê Waci nie uda; lubisz czy nie lubisz,Zapowiadam Asanu, ¿e Zosiê poSlubisz,A nie, to bizun - jutro staniesz na kobiercu!I gada mnie o czuciach! o niezmiennym sercu!£garz jesteS! pfe! ja z WaSci, Panie Tadeuszu,Zrobiê Sledztwo, ja WaSci jeszcze natrê uszu!DziS doSæ mia³em k³opotów! A¿ mi g³owa boli!Ten mi jeszcze spokojnie zasn¹æ nie dozwoli!Idx mi WaSæ spaæ!To mówi¹c, drzwi na wSci¹¿ otwiera³I zawo³a³ Woxnego, ¿eby go rozbiera³.Tadeusz cicho wyszed³, opuSciwszy g³owê;Rozbiera³ w mySli przykr¹ ze stryjem rozmowê,Pierwszy raz po³ajany tak ostro!.oceni³S³usznoSæ wyrzutów, sam siê przed sob¹ rumieni³.Co pocz¹æ? jeSli Zosia o wszystkiem siê dowie?Prosiæ o rêkê? a có¿ Telimena powie?Nie - czu³, ¿e nie móg³ d³u¿ej zostaæ w Soplicowie.242Tak zadumany, ledwie zrobi³ kroków parê,Gdy mu coS drogê zasz³o; spójrza³, widzi marê,Ca³¹ w bielixnie, d³ug¹, wysmuk³¹ i cienk¹.Suwa³a siê ku niemu z wyci¹gniêt¹ rêk¹,Od której odbija³ siê dr¿¹cy blask miesiêczny,I przyst¹piwszy, cicho jêknê³a: Niewdziêczny!Szuka³eS wzroku mego, teraz go unikasz,Szuka³eS rozmów ze mn¹, dziS uszy zamykasz,Jakby w s³owach, we wzroku mym by³a trucizna!Dobrze mi tak, wiedzia³am, kto jesteS! - mê¿czyzna!Nie znaj¹c kokieterii, nie chcia³am ciê drêczyæ,UszczêSliwi³am; tak¿eS umia³ mnie zawdziêczyæ!Tryumf nad miêkkim sercem serce twe zatwardzi³;¯eS je zdoby³ zbyt ³acno, zbyt prêdkoS niem wzgardzi³!Dobrze mi tak! lecz straszn¹ nauczona prob¹,Wierz mi, i¿ wiêcej ni¿ ty - gardzê sama sob¹! Telimeno - Tadeusz rzek³ - dalbóg, nietwardeMam serce ani ciebie unikam przez wzgardê,Ale uwa¿ no sama, wszak nas widz¹, Sledz¹,Czy¿ mo¿na tak otwarcie? có¿ ludzie powiedz¹?Wszak to nieprzyzwoicie, to, dalbóg, jest grzechem. Grzechem! - odpowiedzia³a mu z gorzkim uSmiechem -Niewini¹tko! baranek! Ja, bêd¹c kobiét¹,JeSli z mi³oSci nie dbam, choæby mnie odkryto,Choæby mnie os³awiono; a ty, ty mê¿czyzna?Có¿ szkodzi z was któremu, chocia¿ siê i przyzna,¯e ma romans z dziesiêciu razem kochankami?Mów prawdê: chcesz mnie rzuciæ? - Zala³a siê ³zami.243 Telimeno, có¿ by Swiat mówi³ o cz³owieku -Rzek³ Tadeusz - który by teraz, w moim wieku,Zdrów, ¿y³ na wsi, kocha³ siê - kiedy tyle m³odzi,Tylu ¿onatych od ¿on, od dzieci uchodziZa granicê, pod znaki narodowe bie¿y?Choæbym chcia³ zostaæ, czy to ode mnie zale¿y?Ojciec mnie testamentem kaza³, abym s³u¿y³W wojsku polskiem, teraz stryj ten rozkaz powtórzy³.Jutro jadê, zrobi³em ju¿ postanowienie,I dalbóg, Telimeno, ju¿ go nie odmieniê. Ja - rzek³a Telimena - nie chcê ci zagradzaæDrogi do s³awy, szczêSciu twojemu przeszkadzaæ!JesteS mê¿czyzn¹, znajdziesz kochankê godniejsz¹Serca twojego, znajdziesz bogatsz¹, piêkniejsz¹!Tylko dla mej pociechy niech wiem przed rozstaniem,¯e twoja sk³onnoSæ by³a prawdziwem kochaniem,¯e to nie by³ ¿art tylko, nie rozpusta p³ocha,Lecz mi³oSæ; niech wiem, ¿e mnie mój Tadeusz kocha!Niech s³owo jeszcze raz z ust twych us³yszê,Niech je w sercu wyryjê i w mySli zapiszê;Przebaczê ³acniej, chocia¿ przestaniesz mnie kochaæ,Pomn¹c, jakeS mnie kocha³. - I zaczê³a szlochaæ.Tadeusz, widz¹c, ¿e tak p³acze i tak b³agaCzule, i tylko takiej drobnostki wymaga,Wzruszy³ siê, przejê³y go szczery ¿al i litoSæ,I je¿eliby bada³ serca swego skrytoSæ,Mo¿e by siê w tej chwili i sam nie dowiedzia³,Czyli j¹ kocha³, czy nie.- Wiêc ¿ywo powiedzia³:244 Telimeno, bogdaj mnie jasny piorun ubi³,JeSli nieprawda, ¿em ciê, dalbóg, bardzo lubi³Czy kocha³; krótkie z sob¹ spêdziliSmy chwile,Ale one mnie przesz³y tak s³odko, tak mile,¯e bêd¹ d³ugo, zawsze mySli mej przytomne,I dalibóg¿e, nigdy ciebie nie zapomnê.Telimena skoczywszy pad³a mu na szyjê: Tegom siê spodziewa³a, kochasz mnie, wiêc ¿yjê!Bo dzisiaj mia³am dni me w³asn¹ rêk¹ skróciæ!Gdy mnie kochasz, mój drogi, czy¿ mo¿esz mnie rzuciæ?Tobie odda³am serce, oddam ci maj¹tek,Pójdê za tob¹ wszêdzie; ka¿dy Swiata k¹tekBêdzie mnie z tob¹ mi³y! Z najdzikszej pustyniMi³oSæ, wierzaj mi, ogród rozkoszy uczyni.Tadeusz, wydar³szy siê z objêcia przemoc¹: Jak to? - rzek³ - czyS z rozumu obrana? gdzie? po co?Jechaæ ze mn¹? Ja, bêd¹c sam prostym ¿o³nierzem,W³Ã³czyæ, czy markietankê? To my siê pobierzem -Rzek³a mu Telimena. Nie, nigdy! - zawo³aTadeusz.Ja ¿eniæ siê nie mam teraz zgo³aZamiaru ni kochaæ siê - fraszki! dajmy pokój!Proszê ciê, moja droga, rozmySl siê! uspokój!Ja jestem tobie wdziêczen, ale niepodobna¯eniæ siê, kochajmy siê, ale tak - z osobna.Zostaæ d³u¿ej nie mogê; nie, nie, jechaæ muszê,B¹dx zdrowa, Telimeno moja, jutro ruszê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]