[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc spódniczka pasowała.Takjakby.Wciąż czuję jednoczęściowy satynowy trykot gryzący mnie i wżynający mi się w ciało,widzę nylonowe falbanki, różowe getry, buty tenisowe firmy Dunlop, puder, szminkę i różdżkęze srebrną gwiazdą.Ponieważ chodziłem do innej szkoły niż pozostali członkowie kółka i byłemsamotnikiem, nie wiedziałem, że reszta stchórzyła i postanowiła się nie przebierać.To byłowejście triumfalne i koszmarne zarazem.Sala znajdowała się tylko dziesięć minut drogi odmojego domu, więc mogłem pobiec i przebrać się w norweski sweter i spodnie z diagonalu, alejestem dumny, że tego nie zrobiłem i pozostałem w stroju baletnicy.Chrzanić ich.Tamtego wieczoru zmarł papież.Radio Luxembourg przerwało listę przebojów Top 20,aby ogłosić, że jest Ojciec Zwięty in extremis[16].Ojciec Raymund przerwał tańce i wszyscyzgromadziliśmy się w kręgu na modlitwę: franciszkanin w habicie, pięćdziesięcioro nastolatków iWieszczka Cukrowa.Wcześniej nękał mnie powracający koszmar, w którym znajdowałem się wmiejscu publicznym, nie mając na sobie nic poza podkoszulkiem zbyt krótkim, żeby goobciągnąć, ale od tego momentu już na wieki zastąpił go sen, w którym pojawiam się na sceniebez majtek, za to w spódniczce baletowej, której sztywny dysk unosi się z tyłu, kiedy obciągamją z przodu, i na odwrót.A więc balet budził we mnie specyficzne konotacje i na każdeprzedstawienie, które widziałem, nakładały się wstyd, gniew i seksualna ambiwalencja tamtegowieczoru.Anna miała za sobą karierę tancerki w Teatrze Bolszoj, a teraz pracowała w biurze.Miałanieco ponad czterdzieści lat, urocze brązowe oczy i przyjemny uśmiech.I chociaż była pulchna iokrągła, wciąż prezentowała postawę i fryzurę baleriny.Chadzałem do niej w środowe wieczoryna konwersacje bez tańca.Zaprzyjazniliśmy się od pierwszego spotkania.Zaprowadziła mnie do salonu, gdzie nakredensie koło samowara stała czarno-biała fotografia corps de ballet[17] w trakcie tańca.Badawczo przyjrzałem się zdjęciu. Och, to Giselle[18] rozpoznałem. A to pani, na czele willid[19].Wygląda paniwspaniale!Czyżby się zarumieniła? Gdyby sufit był wystarczająco wysoko, mógłbym spróbowaćunieść ją do góry w jednej z baletowych figur.Mimo ogólnie negatywnego nastawienia do baletu jestem ekspertem, jeśli chodzi oGiselle.Tylko trzy razy widziałem balet na żywo, i to w ciągu jednego tygodnia.Kiedy po razpierwszy przyjechałem do Moskwy, Misza zdobył bilety na Giselle w Teatrze Bolszoj.WPetersburgu zafundowano nam Giselle w Teatrze Marińskim do zgrzytliwej muzyki puszczanej zpłyty.Gdy wróciliśmy do Moskwy, zostaliśmy zaproszeni na niedzielne wieczorne galoweprzedstawienie Giselle w Państwowym Pałacu Kremlowskim.Nie mogłem się pozbyć z głowytych cholernych melodii przez kilka tygodni.Fabuła opiera się na idei, że dziewczęta, któreumierają w dzień swojego ślubu, zmieniają się w niebezpieczne nimfy willidy.W drugimakcie jest fragment, kiedy baleriny stoją gęsiego na jednej nodze, zgięte w arabeskę, i robią takipodskok i krok do przodu, zupełnie jak w jednym z tańców odstawianych przez Flanagana iAllana[20].Zmieszyło mnie to niezmiernie i za każdym razem czekałem na ten moment jak namiły przerywnik, ale wszyscy inni zachowywali powagę, więc nauczyłem się nie chichotać wtrakcie.I oto na kredensie zauważyłem zdjęcie Anny stojącej na czele willid, z niebiańskimuśmiechem na ustach. Od tej chwili stałem się jej ulubionym uczniem.Ukrywałem ignorancję co do resztyrepertuaru baletowego za ubogim rosyjskim słownictwem i chociaż od czasu do czasu patrzyła namnie dziwnie, kiedy myliłem Sylfidę z Sylfidami albo Swanildę z Czarnym Aabędziem,wybaczała mi te wpadki.Mąż Anny Paweł był od niej młodszy.Pracował w urzędzie patentowym i byłmistrzem sztuk walki.Po drugiej stronie samowara stała kolorowa fotografia przedstawiająca gow groznej pozie łysego, w białej piżamie, właśnie mającego przełamać niewidzialną cegłę napół.Nie byłem pewien, czy zwodzi mnie wyobraznia, czy rzeczywiście widzę ślady ćwiczeń nameblach.Pęknięty blat stołu z formiki, rozłupane drzwi od szafki kuchennej, wgniecenia wścianach.Paweł był drugim mężem Anny.Pierwszy miał coś wspólnego ze scenografią, ale mojesłownictwo nie było wystarczające, żeby to zrozumieć.Jurij, ich osiemnastoletni syn, mieszkał z ojcem na terenie Teatru Bolszoj, w niezależnejwiosce dla tysiąca ludzi. Czy Jurij tańczy? Jak słoń.Składa komputery.To dobry chłopak.Woli być ze mną, ale tam ma lepsząszkołę.Odwiedza mnie, jeśli nie ma za dużo pracy domowej.Pracuje bardzo ciężko.Starała się być dzielna, lecz jej brązowe oczy były tak smutne, że miałem ochotę objąć jąramieniem i przytulić.Jednak mogłaby zle zrozumieć taki gest.Któregoś wieczoru po naszej lekcji zaprosiła mnie, żebym został na kolację i poznałPawła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tak więc spódniczka pasowała.Takjakby.Wciąż czuję jednoczęściowy satynowy trykot gryzący mnie i wżynający mi się w ciało,widzę nylonowe falbanki, różowe getry, buty tenisowe firmy Dunlop, puder, szminkę i różdżkęze srebrną gwiazdą.Ponieważ chodziłem do innej szkoły niż pozostali członkowie kółka i byłemsamotnikiem, nie wiedziałem, że reszta stchórzyła i postanowiła się nie przebierać.To byłowejście triumfalne i koszmarne zarazem.Sala znajdowała się tylko dziesięć minut drogi odmojego domu, więc mogłem pobiec i przebrać się w norweski sweter i spodnie z diagonalu, alejestem dumny, że tego nie zrobiłem i pozostałem w stroju baletnicy.Chrzanić ich.Tamtego wieczoru zmarł papież.Radio Luxembourg przerwało listę przebojów Top 20,aby ogłosić, że jest Ojciec Zwięty in extremis[16].Ojciec Raymund przerwał tańce i wszyscyzgromadziliśmy się w kręgu na modlitwę: franciszkanin w habicie, pięćdziesięcioro nastolatków iWieszczka Cukrowa.Wcześniej nękał mnie powracający koszmar, w którym znajdowałem się wmiejscu publicznym, nie mając na sobie nic poza podkoszulkiem zbyt krótkim, żeby goobciągnąć, ale od tego momentu już na wieki zastąpił go sen, w którym pojawiam się na sceniebez majtek, za to w spódniczce baletowej, której sztywny dysk unosi się z tyłu, kiedy obciągamją z przodu, i na odwrót.A więc balet budził we mnie specyficzne konotacje i na każdeprzedstawienie, które widziałem, nakładały się wstyd, gniew i seksualna ambiwalencja tamtegowieczoru.Anna miała za sobą karierę tancerki w Teatrze Bolszoj, a teraz pracowała w biurze.Miałanieco ponad czterdzieści lat, urocze brązowe oczy i przyjemny uśmiech.I chociaż była pulchna iokrągła, wciąż prezentowała postawę i fryzurę baleriny.Chadzałem do niej w środowe wieczoryna konwersacje bez tańca.Zaprzyjazniliśmy się od pierwszego spotkania.Zaprowadziła mnie do salonu, gdzie nakredensie koło samowara stała czarno-biała fotografia corps de ballet[17] w trakcie tańca.Badawczo przyjrzałem się zdjęciu. Och, to Giselle[18] rozpoznałem. A to pani, na czele willid[19].Wygląda paniwspaniale!Czyżby się zarumieniła? Gdyby sufit był wystarczająco wysoko, mógłbym spróbowaćunieść ją do góry w jednej z baletowych figur.Mimo ogólnie negatywnego nastawienia do baletu jestem ekspertem, jeśli chodzi oGiselle.Tylko trzy razy widziałem balet na żywo, i to w ciągu jednego tygodnia.Kiedy po razpierwszy przyjechałem do Moskwy, Misza zdobył bilety na Giselle w Teatrze Bolszoj.WPetersburgu zafundowano nam Giselle w Teatrze Marińskim do zgrzytliwej muzyki puszczanej zpłyty.Gdy wróciliśmy do Moskwy, zostaliśmy zaproszeni na niedzielne wieczorne galoweprzedstawienie Giselle w Państwowym Pałacu Kremlowskim.Nie mogłem się pozbyć z głowytych cholernych melodii przez kilka tygodni.Fabuła opiera się na idei, że dziewczęta, któreumierają w dzień swojego ślubu, zmieniają się w niebezpieczne nimfy willidy.W drugimakcie jest fragment, kiedy baleriny stoją gęsiego na jednej nodze, zgięte w arabeskę, i robią takipodskok i krok do przodu, zupełnie jak w jednym z tańców odstawianych przez Flanagana iAllana[20].Zmieszyło mnie to niezmiernie i za każdym razem czekałem na ten moment jak namiły przerywnik, ale wszyscy inni zachowywali powagę, więc nauczyłem się nie chichotać wtrakcie.I oto na kredensie zauważyłem zdjęcie Anny stojącej na czele willid, z niebiańskimuśmiechem na ustach. Od tej chwili stałem się jej ulubionym uczniem.Ukrywałem ignorancję co do resztyrepertuaru baletowego za ubogim rosyjskim słownictwem i chociaż od czasu do czasu patrzyła namnie dziwnie, kiedy myliłem Sylfidę z Sylfidami albo Swanildę z Czarnym Aabędziem,wybaczała mi te wpadki.Mąż Anny Paweł był od niej młodszy.Pracował w urzędzie patentowym i byłmistrzem sztuk walki.Po drugiej stronie samowara stała kolorowa fotografia przedstawiająca gow groznej pozie łysego, w białej piżamie, właśnie mającego przełamać niewidzialną cegłę napół.Nie byłem pewien, czy zwodzi mnie wyobraznia, czy rzeczywiście widzę ślady ćwiczeń nameblach.Pęknięty blat stołu z formiki, rozłupane drzwi od szafki kuchennej, wgniecenia wścianach.Paweł był drugim mężem Anny.Pierwszy miał coś wspólnego ze scenografią, ale mojesłownictwo nie było wystarczające, żeby to zrozumieć.Jurij, ich osiemnastoletni syn, mieszkał z ojcem na terenie Teatru Bolszoj, w niezależnejwiosce dla tysiąca ludzi. Czy Jurij tańczy? Jak słoń.Składa komputery.To dobry chłopak.Woli być ze mną, ale tam ma lepsząszkołę.Odwiedza mnie, jeśli nie ma za dużo pracy domowej.Pracuje bardzo ciężko.Starała się być dzielna, lecz jej brązowe oczy były tak smutne, że miałem ochotę objąć jąramieniem i przytulić.Jednak mogłaby zle zrozumieć taki gest.Któregoś wieczoru po naszej lekcji zaprosiła mnie, żebym został na kolację i poznałPawła [ Pobierz całość w formacie PDF ]