[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O nic niepowinnaś się martwić.Wiele się zmieniło.Panowie już nie rządzą.Anya i Cameo trzymają ich krótko.Poznałaś je? Nie.Polubisz obie.Znajdziemy sposób, żeby uratować twoją rodzinę.Na pewnoznajdziemy.Chłopaki pomogą.Mają złote serca, trzeba tylko trochęlepiej ich poznać.- Ash, to demony.Najprawdziwsze demony z piekła rodem.- Wiem.Danika gapiła się na przyjaciółkę niepewna, czy aby dobrze usłyszała.- Wiesz? I pomimo wszystko mieszkasz tutaj? Z własnego wyboru?Przez nikogo nie przymuszana? - Tak.- Ashlyn spojrzała na Danikę spod rzęs.- Mało tego, niedługopojawi się na świecie mały demonek.Maddox i ja spodziewamy siędziecka.- Mrucząc ze szczęścia, Ashlyn przesunęła dłonią po lekkozaokrąglonym brzuchu.- Nie mogę się doczekać.- Ash, gratulacje.- Danika naprawdę cieszyła się szczęściemprzyjaciółki.- Jesteś pewna, że Maddox.- Będzie wspaniałym ojcem - oznajmiła Ashlyn z głębokimprzekonaniem.Pod warunkiem, że moja wraża robota mu w tym nie przeszkodzi.Nowy problem.Danika zamknęła oczy.Jeśli zaszkodzi Maddoksowi,skrzywdzi Ashlyn, najsłodszą istotę, jaką spotkała.A dziecko? JakAowcy potraktują potomka demona?- Co się stało? Zbladłaś okropnie.- Głowa mnie rozbolała - skłamała Danika.- Biedactwo.Tyle przeżyłaś przez ostatnie miesiące.Kiedyś poleciałaśz Aeronem do miasta po tylenol dla mnie, teraz mam okazjęzrewanżować się za tamto poświęcenie.- Ashlyn uściskałaprzyjaciółkę.- Od tamtego czasu w domu jest potężny zapas tylenolu,na wszelki wypadek.Zaraz ci przyniosę.Rozległy się kroki, skrzypnęły drzwi.Wpakowałam się.Strasznie,koszmarnie zabrnęłam w sytuację bez wyjścia.Nie może przecieżskrzywdzić Ashlyn.Na samą myśl o takiej ewentualności robiło się jejniedobrze.Danice nie było dane rozważyć, jak ma wypełnić swoje zadanie,oszczędzając Ashlyn.Drzwi otworzyły się z impetem, Danikanatychmiast uniosła powieki.W progu stał wojownik, którego nigdynie widziała.Był wysoki, mocno zbudowany jak cała reszta, ale miałtwarz typowego Amerykanina i brązowe oczy młodego baseta.- Kim jesteś? Czego tu szukasz? Gdzie Reyes?- Jestem Sabin.- Uff, Danika nigdy chyba jeszcze nie słyszała równiearoganckiego głosu.Zamknął drzwi, ale nie podszedł bliżej.-Chciałem zadać ci kilka pytań.Nie wiem, gdzie jest Reyes.- Wyjdz, jeśli łaska.- Miała ochotę chwycić za sztylet.Spokojnie.Nietrać głowy.Nie zdradzaj, że masz broń.Chodziłaś na kursysamoobrony, wiesz, co robić, gdyby zaatakował.Gardło, oczy, krocze.W tej kolejności. Sabin ani myślał wychodzić.Oparł się o drzwi i założył ręce na piersi.Był przystojny.Mocne, surowe rysy.Kobiety musiały za nim szaleć.Ona najchętniej wyrwałaby mu serce z piersi.- Jesteś jednym z nich.Zrobił kilka kroków, zreflektował się i cofnął pod drzwi.Dlaczego?- Jednym z których?Była zdumiona jego spokojem.Tylko to niesamowite spojrzenie,ostre, jakby przecinał ją wzrokiem na pół.- Jesteś demonem.- Reyes powiedział ci, że jesteśmy demonami?- Tak.W ciemnych oczach pojawił się grozny błysk.- Wątpię, żeby z niego był taki niegrzeczny chłopiec.Spędziłaś ostatnio trochę czasu z Aowcami, idę o zakład, że to oni cipowiedzieli.- I?- Ciekawe, że nie pytasz mnie, kim są Aowcy i jaki cel im przyświeca.Niech to! Uniosła wysoko głowę.- Wiem od Reyesa.- Prosił cię, by ta rozmowa została między wami.Wrr! Nie mogę mieć wyrzutów sumienia, że wydałam go przed jegoprzyjacielem.A ten facet nie obudzi we mnie poczucia winy tylko ztej racji, że porwali mnie Aowcy.- Jakie zadanie ci dali? Powiedz, a może daruję ci życie.Czuła, jak krew w żyłach zamienia się w lód.Na pewno zbladła.- Kazali mi zabić was - powiedziała, trzymając się możliwie bliskoprawdy.Tak było najbezpieczniej.Sabin osłupiał.Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.- Będziesz próbować?yrenice Daniki zamieniły się w maleńkie szparki.- Zależy, czego się dowiem o swojej rodzinie.Sabin wyjął sztylet,szmatkę i zaczął polerować brońz obojętną miną.- Nie pozwolę, żeby coś złego spotkało moich przyjaciół.W życiu.Piekący ból w piersi.- A ja nie pozwolę, żeby coś złego spotkało moją rodzinę.- Boże, obywszystko było dobrze.- Mam się bać twojego sztyletu? - Owszem,bała się.Sukinsyn.Nie, nie okaże lęku.- Musiałbyś się bardziejpostarać.- Oby nie. - Jesteś teraz na ich radarze.Wiesz o tym? - Mówił od niechcenia,jakby w ogóle nie słyszał jej słów.- Aowcy nie odczepią się od ciebie.Jeśli ich zdradzisz i przejdziesz na naszą stronę, w co wątpię, będą naciebie polować, dopóki cię nie pojmają.A potem zamęczą na śmierćtorturami.O ile ja ci daruję życie, oczywiście.- To znaczy, że tak czy inaczej czeka mnie marny koniec? - Zaśmiałasię znowu tym brzydkim, zgrzyt-liwym śmiechem.Radość, która jąogarnęła na widok Ashlyn, wydawała się mglistym wspomnieniem.-Uwaga, news medialny.Sama zdążyłam to zrozumieć jakiś czas temu,palancie.Nieznaczne drgnięcie warg.Rozbawiła go? A może zirytowała?- Tortury Aowców to dziecinna igraszka w porównaniu z tym, co ja cizrobię, jeśli tylko zobaczę, że zagrażasz moim przyjaciołom.Zanimpodejmiesz jakiekolwiek działanie.Nie oni są zródłem wszelkiego złai problemów tego świata.Zasługują na to, żeby żyć szczęśliwie.Coś ją uderzyło w suchym tonie jego głosu.- Ty nie zasługujesz?Puścił pytanie mimo uszu.Reyes i jego przyjaciele byli mistrzamiprzemilczeń i uników.Odpowiadali wyłącznie na pytanie, na któremieli ochotę odpowiedzieć, inne ignorowali, jakby w ogóle nie padły.- Wiedz, że moja rodzina jest dla mnie wszystkim i skręcę karkkażdemu nieśmiertelnemu, który choćby pomyśli o skrzywdzeniu ich.- Mówisz jak prawdziwy Aowca.- Sabin pokręcił głową.- Spróbujtylko skręcić któremuś kark, jak to nazywasz, i będziesz musiałapożegnać się ze swoim pięknym światem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl