[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ahelikopter?- Już w powietrzu.Wystartował siedem minut temu.Powinniwylądować za około trzydzieści osiem, wez parę minut poprawki na wiatri tak dalej.- To samo lądowisko co poprzednio? - spytałem.- Tak.No już, ubierajcie się, macie parę minut na oswojenie się z tąmyślą, a następnie czekajcie na lądowisku.Odezwę się za pół godziny.Trzymając telefon, uświadomiłem sobie, że właśnie odbyłemrozmowę, na którą czekałem przez całe życie.Mieszane uczucia: radość ismutek, spłynęły na mnie po równo.Royer wyczuł to w moim wahaniu.- I jeszcze jedno, Reese.-Tak?- Chciałbym, aby to było pięć lat temu.Spojrzałem przez okno na jezioro, spokojne i gładkie pod księżycemw kwadrze.Mój głos stał się szeptem:- Ja także.362Wziął głęboki oddech, a ja wiedziałem, co zaraz nastąpi, zanim topowiedział.- Hej, doktorku?- Tak - powiedziałem.- Pora zapiąć kask, wstać z ławki i wbiec na boisko.Ojcowski kopniakw tyłek dobrze mi zrobił i pozwolił sięotrząsnąć.- Do usłyszenia za pół godziny.Rozłączyłem się i podczas gdy Royer wchodził z czerwono-białąchłodziarką na pokład medycznego odrzutowca, ja wszedłem do pokojuza ścianą i ująłem za ramiona małą dziewczynkę, która sprzedawałalemoniadę, hodowała świerszcze i do większości ludzi w mieściezwracała się po imieniu.363ROZDZIAA 51Chwyciłem za moją podręczną torbę, Cindy za ich małą walizkę izaniosłem Annie, ubraną w różowy dres i bambosze, do suburbana.Potem rzuciłem okiem na jezioro i na dok Charliego, ponieważwiedziałem, że musiał usłyszeć dzwonek telefonu.I faktycznie, Charlie w swoich spodniach od pidżamy opierał się owiosło, drapał Georgię po głowie i nasłuchiwał, jak wsiadamy dosamochodu.Idąc wolno pomiędzy drzewami i gałęziami, które drapałymnie po twarzy, podszedłem do nabrzeża.Charlie usłyszał kroki i uniósł swój podbródek w moim kierunku.- Cześć, stary - powiedziałem.- Już czas?- Może.Musimy poczekać jeszcze około godziny, żeby się upewnić.- Gdy będziesz już wiedział, zadzwoń.Przekażę innym -czekał, abyusłyszeć moje oddalające się kroki.Gdy nie usłyszał, pokiwał głową istaliśmy tak w ciszy, oddzieleni wodą.W końcu wyszeptał: - Reese?-Tak?Charlie wytarł sobie oczy i podrapał się w ramię:- Widzisz to?364Jego słowa odbiły się echem od wody, a potem odpłynęły, podążającza moimi łódkami z żaglem w kierunku Tallulah, gdzie zapalały się,stawały w płomieniach i tonęły.Wiedziałem, o co pytał.- Pracuję nad tym.Charlie skinął głową, zagwizdał na Georgię, która pobiegła przed nim,i wszedł po schodach do domu.Wsiadłem do samochodu i potoczyliśmy się wolno szutrowympodjazdem do ubitej drogi, która poprowadziła nas sześć mil dalej doszpitalnego lądowiska dla helikopterów.Annie i Cindy siedziały z tyłu,przytulone do siebie.W lusterku widziałem ich oczy odbijające światła ztablicy rozdzielczej.W myślach rozpocząłem powtarzanie sobieposzczególnych etapów procesu, każdy szew, każdy ścinek, odczyt naaparaturze.Każdy szczegół, nawet najdrobniejszy, miał znaczenie,ponieważ nie można go już było powtórzyć.Spojrzałem na zegarek.Royer musiał być już w samolocie,rozmawiając z koordynatorem, a do dawcy miał dotrzeć za godzinę.Zadwie godziny uzyska serce, za cztery będzie z powrotem w szpitalu.Wychodziło więc na to, że mieliśmy czas, ale niewielkie pole manewru.Gdy umieści już serce w chło dziarce, zaczyna tykać czas, po którymnastępuje martwica.Po czterech godzinach serce ulega zbyt dalekoposuniętemu rozkładowi, aby mogło zostać wykorzystane.Dojechaliśmydo przedmieść Clayton i wjechaliśmy na teren Rabun County Hospital.Helikopter sanitarny czekał już na lądowisku, rozświetlony niczymwielki, biały ptak, z łopatami obracającymi się wolno.Pilot, SteveAshdale, którego w pewnym okresie dobrze znałem, stał obok,wyprostowany w kombinezonie sztywnym od krochmalu.Efekt wielutysięcy godzin wylatanych na helikopterach w piechocie morskiej.Zaparkowaliśmy i zaniosłem Annie do maszyny.Steve uścisnął midłoń i uśmiechnął się:365- Dobrze cię widzieć.Royer ściągnął mnie tutaj.No to w górę.Zazwyczaj w helikopterach sanitarnych znajduje się jedynie tylemiejsca, aby pomieścić dwuosobowy personel medyczny przy czymjeden z jego członków bywa również często pilotem - oraz do dwóchpacjentów, w zależności od powagi ich stanu.Z powodu coraz większegoobszaru zajmowanego przez miasto Atlanta i konieczności latania nadłuższe dystanse, ta akurat maszyna zaprojektowana została tak, że byłabardziej przestronna.Mieliśmy więc więcej wolnego miejsca.Ułożyłem Annie na koi, która biegła przez środek helikoptera, a Cindyi ja zajęliśmy swoje miejsca po obu jej stronach.Steve wskazał nam napasy przy naszych siedzeniach i słuchawki na głowę, a my założyliśmy ijedno, i drugie.Unieśliśmy się, przechylając do tyłu, następnie do przodui pomknęliśmy poprzez noc.Wznieśliśmy się wyżej i w ciągu kilkusekund rozpostarło się pod nami jezioro Burton.Steve odezwał się:- Na pewno pięknie tu w nocy - pokazał na fermę pstrągów i zielonąłąkę tuż obok, teraz skrytą w ciemności.- Lądowałem tam jakieś trzy latatemu.No i dobre lądowisko.Cindy trzymała się za uchwyty, spoglądając na Annie, która zerkałaprzez okno tuż przy swojej głowie, i oddychając głęboko oraz uważnie.- Pierwsza przejażdżka helikopterem? - zapytałem.Pokiwała głową.- I mam nadzieję, że ostatnia.Annie chwyciła mnie za rękę.- Co robi teraz doktor Royer?Szukałem najlepszego sposobu, by odpowiedzieć na jej pytanie:- Leci do Teksasu po serce dla ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Ahelikopter?- Już w powietrzu.Wystartował siedem minut temu.Powinniwylądować za około trzydzieści osiem, wez parę minut poprawki na wiatri tak dalej.- To samo lądowisko co poprzednio? - spytałem.- Tak.No już, ubierajcie się, macie parę minut na oswojenie się z tąmyślą, a następnie czekajcie na lądowisku.Odezwę się za pół godziny.Trzymając telefon, uświadomiłem sobie, że właśnie odbyłemrozmowę, na którą czekałem przez całe życie.Mieszane uczucia: radość ismutek, spłynęły na mnie po równo.Royer wyczuł to w moim wahaniu.- I jeszcze jedno, Reese.-Tak?- Chciałbym, aby to było pięć lat temu.Spojrzałem przez okno na jezioro, spokojne i gładkie pod księżycemw kwadrze.Mój głos stał się szeptem:- Ja także.362Wziął głęboki oddech, a ja wiedziałem, co zaraz nastąpi, zanim topowiedział.- Hej, doktorku?- Tak - powiedziałem.- Pora zapiąć kask, wstać z ławki i wbiec na boisko.Ojcowski kopniakw tyłek dobrze mi zrobił i pozwolił sięotrząsnąć.- Do usłyszenia za pół godziny.Rozłączyłem się i podczas gdy Royer wchodził z czerwono-białąchłodziarką na pokład medycznego odrzutowca, ja wszedłem do pokojuza ścianą i ująłem za ramiona małą dziewczynkę, która sprzedawałalemoniadę, hodowała świerszcze i do większości ludzi w mieściezwracała się po imieniu.363ROZDZIAA 51Chwyciłem za moją podręczną torbę, Cindy za ich małą walizkę izaniosłem Annie, ubraną w różowy dres i bambosze, do suburbana.Potem rzuciłem okiem na jezioro i na dok Charliego, ponieważwiedziałem, że musiał usłyszeć dzwonek telefonu.I faktycznie, Charlie w swoich spodniach od pidżamy opierał się owiosło, drapał Georgię po głowie i nasłuchiwał, jak wsiadamy dosamochodu.Idąc wolno pomiędzy drzewami i gałęziami, które drapałymnie po twarzy, podszedłem do nabrzeża.Charlie usłyszał kroki i uniósł swój podbródek w moim kierunku.- Cześć, stary - powiedziałem.- Już czas?- Może.Musimy poczekać jeszcze około godziny, żeby się upewnić.- Gdy będziesz już wiedział, zadzwoń.Przekażę innym -czekał, abyusłyszeć moje oddalające się kroki.Gdy nie usłyszał, pokiwał głową istaliśmy tak w ciszy, oddzieleni wodą.W końcu wyszeptał: - Reese?-Tak?Charlie wytarł sobie oczy i podrapał się w ramię:- Widzisz to?364Jego słowa odbiły się echem od wody, a potem odpłynęły, podążającza moimi łódkami z żaglem w kierunku Tallulah, gdzie zapalały się,stawały w płomieniach i tonęły.Wiedziałem, o co pytał.- Pracuję nad tym.Charlie skinął głową, zagwizdał na Georgię, która pobiegła przed nim,i wszedł po schodach do domu.Wsiadłem do samochodu i potoczyliśmy się wolno szutrowympodjazdem do ubitej drogi, która poprowadziła nas sześć mil dalej doszpitalnego lądowiska dla helikopterów.Annie i Cindy siedziały z tyłu,przytulone do siebie.W lusterku widziałem ich oczy odbijające światła ztablicy rozdzielczej.W myślach rozpocząłem powtarzanie sobieposzczególnych etapów procesu, każdy szew, każdy ścinek, odczyt naaparaturze.Każdy szczegół, nawet najdrobniejszy, miał znaczenie,ponieważ nie można go już było powtórzyć.Spojrzałem na zegarek.Royer musiał być już w samolocie,rozmawiając z koordynatorem, a do dawcy miał dotrzeć za godzinę.Zadwie godziny uzyska serce, za cztery będzie z powrotem w szpitalu.Wychodziło więc na to, że mieliśmy czas, ale niewielkie pole manewru.Gdy umieści już serce w chło dziarce, zaczyna tykać czas, po którymnastępuje martwica.Po czterech godzinach serce ulega zbyt dalekoposuniętemu rozkładowi, aby mogło zostać wykorzystane.Dojechaliśmydo przedmieść Clayton i wjechaliśmy na teren Rabun County Hospital.Helikopter sanitarny czekał już na lądowisku, rozświetlony niczymwielki, biały ptak, z łopatami obracającymi się wolno.Pilot, SteveAshdale, którego w pewnym okresie dobrze znałem, stał obok,wyprostowany w kombinezonie sztywnym od krochmalu.Efekt wielutysięcy godzin wylatanych na helikopterach w piechocie morskiej.Zaparkowaliśmy i zaniosłem Annie do maszyny.Steve uścisnął midłoń i uśmiechnął się:365- Dobrze cię widzieć.Royer ściągnął mnie tutaj.No to w górę.Zazwyczaj w helikopterach sanitarnych znajduje się jedynie tylemiejsca, aby pomieścić dwuosobowy personel medyczny przy czymjeden z jego członków bywa również często pilotem - oraz do dwóchpacjentów, w zależności od powagi ich stanu.Z powodu coraz większegoobszaru zajmowanego przez miasto Atlanta i konieczności latania nadłuższe dystanse, ta akurat maszyna zaprojektowana została tak, że byłabardziej przestronna.Mieliśmy więc więcej wolnego miejsca.Ułożyłem Annie na koi, która biegła przez środek helikoptera, a Cindyi ja zajęliśmy swoje miejsca po obu jej stronach.Steve wskazał nam napasy przy naszych siedzeniach i słuchawki na głowę, a my założyliśmy ijedno, i drugie.Unieśliśmy się, przechylając do tyłu, następnie do przodui pomknęliśmy poprzez noc.Wznieśliśmy się wyżej i w ciągu kilkusekund rozpostarło się pod nami jezioro Burton.Steve odezwał się:- Na pewno pięknie tu w nocy - pokazał na fermę pstrągów i zielonąłąkę tuż obok, teraz skrytą w ciemności.- Lądowałem tam jakieś trzy latatemu.No i dobre lądowisko.Cindy trzymała się za uchwyty, spoglądając na Annie, która zerkałaprzez okno tuż przy swojej głowie, i oddychając głęboko oraz uważnie.- Pierwsza przejażdżka helikopterem? - zapytałem.Pokiwała głową.- I mam nadzieję, że ostatnia.Annie chwyciła mnie za rękę.- Co robi teraz doktor Royer?Szukałem najlepszego sposobu, by odpowiedzieć na jej pytanie:- Leci do Teksasu po serce dla ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]