[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W snach Owena postać żony jest częstoniejednoznaczna, ma twarz rozmytą i może być tą drugąkobietą.Phyllis, okazała szatynka, była wyższa, z latstudenckich zachowała pewną cyganeryjnąniefrasobliwość, Julia zaś, nieduża brunetka o długichrzęsach, ze starannie skomponowanymi pasemkamisiwizny na lśniącej fryzurze, jest elegantsza w noszeniusukienki, zgrabniej się rusza, mimo to w snach Owenaobie nabierają pierwotnej, przyrodzonej żonowatości.Upadki.Kruchość.Gdyby jakiś natręt bądzpsychiatra spytał Owena, czemu tak kocha Julię, mógłbywygrzebać wspomnienie erotyczne sprzed paru lat, zczasów rekonwalescencji Julii; tak się śpieszyła, takchciała wyprzedzić Owena na schodach do kuchni, żezłamała nogę, skończyło się to pęknięciami w kostce istopie.Czuł ją za plecami, jak dyszącego niecierpliwieścigającego drapieżnika, a potem usłyszał tylko ostre,krótkie Och! , kiedy poleciała, poślizgnąwszy się wnowych belgijskich bucikach o gładziuteńkiej podeszwie na najwęższej części trójkątnych stopni wyłożonychchodnikiem.Spadanie trwało ułamek sekundy, przeleciałaobok niego, w tej perspektywie przypominając aniołamknącego na ziemię z jakimś przesłaniem, a potemwylądowała w holu, nieruchomo rozciągnięta nachodniku.Popędził ku niej, z łomotaniem w piersi.Nagłykataklizm na scenie życia.Jaką rolę ma teraz odegrać?Drugi mąż Julii z lękiem przyklęknął nad nią, a ona cichooznajmiła: Usłyszałam dwa trzaśnięcia.Pop-pop. Topasowało do niej jak ulał: ścisłe wyliczenie w trakciewypadku, kompetentne, użyteczne, jak najdalsze odniedorzeczności.Julia leżała wyciszona, obok klęczałOwen, bezradny, wpatrzony w jej profil uświadamiałsobie nagłą potworność domowej katastrofy; Juliapoprosiła: Mógłbyś zdjąć mi sweter? Delikatnie? Potem dodała: Gorąco mi.Zdaje się, że mogę zemdleć. Co mamy robić? spytał Owen.Julia nic nie odrzekła, jakby już zemdlała.Chcąc nie chcąc, Owen przejął odpowiedzialność ipowiedział: Musimy się dostać do szpitala.Możesz skakać,opierając się o mnie?W ten sposób dobrnęli do auta, a autem do izbyprzyjęć miejscowego szpitala, gdzie Julii założonoprowizorycznie gips, nazajutrz zaś pojechali do Bostonu,do Massachusetts General Hospital, oddalonego ogodzinę drogi.Przez cały następny miesiąc nie mogli się kochać,chociaż Owen, jak sądził, okazywał jej miłość, podającprzyrządzone przez siebie jedzenie, ucząc się prać igotować, grając z Julią w tryktraka i oglądając z nią dopózna publiczną telewizję.Po tym miesiącu zgodzili się,że pora na nowo spróbować seksu, chociaż dlabezpieczeństwa ona powinna leżeć spokojnie na dole, onzaś musi uważać na jej zrastające się kości.WMassachusetts General nie wpakowano jej w gips, leczzgodnie z najnowszą medyczną modą dostała plastikowybut: wyczuwało się w nim kosmiczne technologie,nakładały się na siebie niebieskości i szarości,pofałdowana podeszwa była wykrzywiona jak biegun odbujaka.Można go było na chwilę zdjąć, ale podczasczegoś tak forsownego jak rżnięcie musiał tkwić nanodze.Owen oparty na łokciach i kolanach starał się nadnią unosić, oszczędzić jej, jak tylko się da, własnegociężaru, tymczasem ku jego zdumieniu, wdzięczności,poczuł, że Julia wznosi się ku niemu, podniecona,szybciej niż zazwyczaj; nieustępliwie wparła swójwzgórek łonowy w jego, orgazm przeżyli razem; dwiepiękne ważki zespolone w powietrzu.Julia była potembez tchu; Owen widział na poduszce jej twarz w tejmgiełce zaspokojonego pożądania, która, krótko mówiąc,godzi mężczyznę z całym wszechświatem; wszystkierachunki zostają wyrównane, obnażona zostajenieistotność wszelkich trosk.Może to była sprawka buta.Podczas pierwszych zimw tym niedogrzanym drewnianym domku, wzniesionymprzed stu laty jako letni, podniecało ich oboje, kiedy Juliazostawała w wełnianych skarpetkach.Jakoś sprawiały, żebyła wtedy bardziej naga.Mąż z żoną nie zgadzali siępolitycznie i często cierpieli z powoduniekompatybilności swych uprzedzeń, lecz rekompensatęstanowiła kompatybilność systemów nerwowych.Juliaprzyjechała z nadmorskiego Connecticut i kiedyśkorzystała z wygód.Do prywatnej szkoły jezdziłakabrioletem MG przez ciągi miasteczek pełnych zieleni istalowych mostów.W szkole Julii nie było ani drużynybejsbolowej, ani futbolowej; do najważniejszych sportównależały tenis, golf i hippika, w tym polo.Julia udawałaniewiarę, że w Willow publiczna szkoła średnia nieoferuje tego wszystkiego, a wyobrażenie Owena oszczęśliwym, dobrze spędzonym lecie może sięsprowadzać do przechadzki podwórkiem za domemkoło winorośli z huczącymi pułapkami na japońskiechrząszcze, koło dziadkowego kurnika krytego azbestowądachówką i potem przez pole kukurydziane na skróty naplac zabaw ulokowany na małym sztucznym płaskowyżuprzy miejskim boisku bejsbolowym i do zbijania tambąków przez cały dzień z paczką innych puszczonychsamopas dzieciaków o opalonych na brąz nogach.Obózletni wykraczał poza rodzinne horyzonty finansowe, a dladelikatnego, lękliwego, bojącego się wody Owena myśl omieszkaniu w letnim domku z innymi chłopakami ipływaniu kanadyjką po ciemnym, potwornie zimnymjeziorze była tak czy owak przerażająca.Na szczęście ówsurowy, wymagający ciągłego sprawdzania się światbogatych, urodzonych, żeby wydawać rozkazy i rządzić,dla Owena leżał za siedmioma górami.Owen bał się wody, wysokości, pająków, ciemności,udławienia się, chłopaków twardzieli i wszelkich szkar.Pewnego razu w wędrownym wesołym miasteczkuprzemęczony młody pomocnik bez ceregieli wpakowałOwena na grzbiet śmierdzącego dropiatego kuca; Owenmiał wrażenie, że znajduje się nieznośnie wysoko, że jesttu gorzej niż u ojca na barana, bo ów zwierzak pod nimwydaje się mniej inteligentny, a bardziej płochliwy, możerównie wystraszony jak on sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.W snach Owena postać żony jest częstoniejednoznaczna, ma twarz rozmytą i może być tą drugąkobietą.Phyllis, okazała szatynka, była wyższa, z latstudenckich zachowała pewną cyganeryjnąniefrasobliwość, Julia zaś, nieduża brunetka o długichrzęsach, ze starannie skomponowanymi pasemkamisiwizny na lśniącej fryzurze, jest elegantsza w noszeniusukienki, zgrabniej się rusza, mimo to w snach Owenaobie nabierają pierwotnej, przyrodzonej żonowatości.Upadki.Kruchość.Gdyby jakiś natręt bądzpsychiatra spytał Owena, czemu tak kocha Julię, mógłbywygrzebać wspomnienie erotyczne sprzed paru lat, zczasów rekonwalescencji Julii; tak się śpieszyła, takchciała wyprzedzić Owena na schodach do kuchni, żezłamała nogę, skończyło się to pęknięciami w kostce istopie.Czuł ją za plecami, jak dyszącego niecierpliwieścigającego drapieżnika, a potem usłyszał tylko ostre,krótkie Och! , kiedy poleciała, poślizgnąwszy się wnowych belgijskich bucikach o gładziuteńkiej podeszwie na najwęższej części trójkątnych stopni wyłożonychchodnikiem.Spadanie trwało ułamek sekundy, przeleciałaobok niego, w tej perspektywie przypominając aniołamknącego na ziemię z jakimś przesłaniem, a potemwylądowała w holu, nieruchomo rozciągnięta nachodniku.Popędził ku niej, z łomotaniem w piersi.Nagłykataklizm na scenie życia.Jaką rolę ma teraz odegrać?Drugi mąż Julii z lękiem przyklęknął nad nią, a ona cichooznajmiła: Usłyszałam dwa trzaśnięcia.Pop-pop. Topasowało do niej jak ulał: ścisłe wyliczenie w trakciewypadku, kompetentne, użyteczne, jak najdalsze odniedorzeczności.Julia leżała wyciszona, obok klęczałOwen, bezradny, wpatrzony w jej profil uświadamiałsobie nagłą potworność domowej katastrofy; Juliapoprosiła: Mógłbyś zdjąć mi sweter? Delikatnie? Potem dodała: Gorąco mi.Zdaje się, że mogę zemdleć. Co mamy robić? spytał Owen.Julia nic nie odrzekła, jakby już zemdlała.Chcąc nie chcąc, Owen przejął odpowiedzialność ipowiedział: Musimy się dostać do szpitala.Możesz skakać,opierając się o mnie?W ten sposób dobrnęli do auta, a autem do izbyprzyjęć miejscowego szpitala, gdzie Julii założonoprowizorycznie gips, nazajutrz zaś pojechali do Bostonu,do Massachusetts General Hospital, oddalonego ogodzinę drogi.Przez cały następny miesiąc nie mogli się kochać,chociaż Owen, jak sądził, okazywał jej miłość, podającprzyrządzone przez siebie jedzenie, ucząc się prać igotować, grając z Julią w tryktraka i oglądając z nią dopózna publiczną telewizję.Po tym miesiącu zgodzili się,że pora na nowo spróbować seksu, chociaż dlabezpieczeństwa ona powinna leżeć spokojnie na dole, onzaś musi uważać na jej zrastające się kości.WMassachusetts General nie wpakowano jej w gips, leczzgodnie z najnowszą medyczną modą dostała plastikowybut: wyczuwało się w nim kosmiczne technologie,nakładały się na siebie niebieskości i szarości,pofałdowana podeszwa była wykrzywiona jak biegun odbujaka.Można go było na chwilę zdjąć, ale podczasczegoś tak forsownego jak rżnięcie musiał tkwić nanodze.Owen oparty na łokciach i kolanach starał się nadnią unosić, oszczędzić jej, jak tylko się da, własnegociężaru, tymczasem ku jego zdumieniu, wdzięczności,poczuł, że Julia wznosi się ku niemu, podniecona,szybciej niż zazwyczaj; nieustępliwie wparła swójwzgórek łonowy w jego, orgazm przeżyli razem; dwiepiękne ważki zespolone w powietrzu.Julia była potembez tchu; Owen widział na poduszce jej twarz w tejmgiełce zaspokojonego pożądania, która, krótko mówiąc,godzi mężczyznę z całym wszechświatem; wszystkierachunki zostają wyrównane, obnażona zostajenieistotność wszelkich trosk.Może to była sprawka buta.Podczas pierwszych zimw tym niedogrzanym drewnianym domku, wzniesionymprzed stu laty jako letni, podniecało ich oboje, kiedy Juliazostawała w wełnianych skarpetkach.Jakoś sprawiały, żebyła wtedy bardziej naga.Mąż z żoną nie zgadzali siępolitycznie i często cierpieli z powoduniekompatybilności swych uprzedzeń, lecz rekompensatęstanowiła kompatybilność systemów nerwowych.Juliaprzyjechała z nadmorskiego Connecticut i kiedyśkorzystała z wygód.Do prywatnej szkoły jezdziłakabrioletem MG przez ciągi miasteczek pełnych zieleni istalowych mostów.W szkole Julii nie było ani drużynybejsbolowej, ani futbolowej; do najważniejszych sportównależały tenis, golf i hippika, w tym polo.Julia udawałaniewiarę, że w Willow publiczna szkoła średnia nieoferuje tego wszystkiego, a wyobrażenie Owena oszczęśliwym, dobrze spędzonym lecie może sięsprowadzać do przechadzki podwórkiem za domemkoło winorośli z huczącymi pułapkami na japońskiechrząszcze, koło dziadkowego kurnika krytego azbestowądachówką i potem przez pole kukurydziane na skróty naplac zabaw ulokowany na małym sztucznym płaskowyżuprzy miejskim boisku bejsbolowym i do zbijania tambąków przez cały dzień z paczką innych puszczonychsamopas dzieciaków o opalonych na brąz nogach.Obózletni wykraczał poza rodzinne horyzonty finansowe, a dladelikatnego, lękliwego, bojącego się wody Owena myśl omieszkaniu w letnim domku z innymi chłopakami ipływaniu kanadyjką po ciemnym, potwornie zimnymjeziorze była tak czy owak przerażająca.Na szczęście ówsurowy, wymagający ciągłego sprawdzania się światbogatych, urodzonych, żeby wydawać rozkazy i rządzić,dla Owena leżał za siedmioma górami.Owen bał się wody, wysokości, pająków, ciemności,udławienia się, chłopaków twardzieli i wszelkich szkar.Pewnego razu w wędrownym wesołym miasteczkuprzemęczony młody pomocnik bez ceregieli wpakowałOwena na grzbiet śmierdzącego dropiatego kuca; Owenmiał wrażenie, że znajduje się nieznośnie wysoko, że jesttu gorzej niż u ojca na barana, bo ów zwierzak pod nimwydaje się mniej inteligentny, a bardziej płochliwy, możerównie wystraszony jak on sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]