[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gosseyn zamyślił się na chwilę i dodał jeszcze: - To cena, jaką każę im zapłacićza to, że nie uświadamiają sobie założeń, według których działają.Pamiętaj, że dałem imszansę, by przemyśleli to wszystko - zakończył.- %7ładen się nawet nie zastanowił.- Taaak - mruknął Enin.- No jasne.- I zaraz zmienił temat: - Chyba nie będziemy tusiedzieć w czasie remontu.To co się teraz będzie działo?Dobre pytanie.Gosseyn coraz wyrazniej czuł, że coś go sonduje.Najwyższy czasdowiedzieć się, co właściwie wywołuje w jego głowie to dziwne wrażenie.Jednak zaledwiezdecydował, że zaraz się tym zajmie, znowu zadzwonił telefon.- Chyba jeszcze jedna firma chce dostać robotę - zauważył Enin.Gosseyn, który już podchodził do telefonu, nie odpowiedział na głos, ale w duchuzauważył, że na szczeblu rządowym takie projekty budowlane na pewno nie są przydzielanew drodze przetargu.Wszelkie zatem telefony związane z odbudową będą musiały stanowićkolejny aspekt zadania.A aspektów oczywiście będzie dużo.Ale okazało się, że to nie kolejna firma budowlana.Męski głos po drugiej stronie liniibrzmiał ostro i nieprzyjemnie:- Wyjaśnijmy to sobie od razu - rzekł.- Jeśli nie wyniesiesz się stąd do końca dnia,skończy się to dla ciebie bardzo zle.Nie pozwolimy odbudować tego Instytutu głupoty!Gosseyn zauważył, że zarówno wiadomość, jak i głos są automatycznie rejestrowane.Zdążył otrząsnąć się z zaskoczenia spowodowanego niespodziewaną grozbą na tyle, byrzucić:- Doprawdy? A więc radzę ci ubierać się ciepło.Po drugiej stronie linii zapanowałomilczenie.Ten sam głos, ale już nie tonem grozby, lecz zdumienia, zapytał:- A to co za nonsens? - I słuchawka gwałtownie spadła na widełki.- Sądząc z tej rozmowy - powiedział Gosseyn - zaczynam przypuszczać, że to naszdozorca musiał zadzwonić do kogoś, kto chętnie zapłaci za tę informację.Enin zmarszczył brwi.- Nie widzę tu założenia.Gosseyn z trudem powstrzymał uśmiech, słysząc, jak chłopiec używa terminologiisemantyki ogólnej, choć nie całkiem prawidłowo.Powiedział jednak tylko:- Myślę, że ludzie sprzeciwiający się ogólnej reedukacji, przekupili dozorcę.Dziękitemu mają niezbyt kosztowne zródło informacji o tym, co dzieje się w budynku.- Aha - chłopak skinął głową na znak, że się zgadza, ale najwyrazniej zastanawiał sięnad czymś innym.Stał z mocno zaciśniętymi ustami, jakby o czymś uporczywie myślał.Wreszcie kiwnął głową.- No to, co teraz robimy? - zapytał.Gosseyn nie był w stanie udzielić mu na to pytanie natychmiastowej odpowiedzi.Wgłowie kręciło mu się tak, jakby jechał na karuzeli.Teraz nie było już wątpliwości.Z całą pewnością coś uporczywie sondowało jegoumysł.XVIIIJakiś czas pózniej, gdy już udało mu się zwrócić uwagę swojego alter ego, GosseynDrugi odezwał się przez dzielącą ich ogromną odległość:- Wiem, co się z tobą dzieje.Podlegasz temu samemu wpływowi co my, gdy okrętowiobcych chwilowo uda się przeniknąć nasz system obronny.Twój kłopot polega na tym, żeciebie tam nic nie chroni.Biorąc pod uwagę ogromną barierę międzygwiezdną, dzielącą go od wroga, było tostwierdzenie co najmniej zaskakujące.Jednocześnie jednak jak najbardziej prawdopodobne.Próby okrętu obcych, by uzyskać kontrolę nad ich umysłami, załamywały się stale naelektronicznych systemach obronnych okrętów Dzan i Enra.Pomimo to, ich niewiarygodnie dokładne przyrządy zachowały kontakt z GosseynemTrzecim.A choć obcy prawdopodobnie nie zdawali sobie z tego sprawy, był dla nichnajważniejszą istotą ludzką: osobą, która wprawdzie nieświadomie, ale była odpowiedzialnaza to, że cały ich okręt wraz z załogą został prze-transmitowany do tej galaktyki.Chyba jednak coś podejrzewali, ponieważ, pomimo dzielącej ich odległości wielu latświetlnych, śledzili go elektronicznie doskonałymi przyrządami i próbowali dobrać się doniego.Kiedy tak o tym myślał, przez moment przyszło mu do głowy: a właściwie dlaczegoim na to nie pozwolić? Zapytał Gosseyna Drugiego:- Co by się stało, gdybym dał się przenieść na ich okręt?- Hm.- Odległej myśli Gosseyna Drugi towarzyszył ponury uśmieszek.- Przynajmniejjedna rzecz odwlekłaby się na pewno - to znaczy odbudowa Instytutu Semantyki Ogólnej naZiemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Gosseyn zamyślił się na chwilę i dodał jeszcze: - To cena, jaką każę im zapłacićza to, że nie uświadamiają sobie założeń, według których działają.Pamiętaj, że dałem imszansę, by przemyśleli to wszystko - zakończył.- %7ładen się nawet nie zastanowił.- Taaak - mruknął Enin.- No jasne.- I zaraz zmienił temat: - Chyba nie będziemy tusiedzieć w czasie remontu.To co się teraz będzie działo?Dobre pytanie.Gosseyn coraz wyrazniej czuł, że coś go sonduje.Najwyższy czasdowiedzieć się, co właściwie wywołuje w jego głowie to dziwne wrażenie.Jednak zaledwiezdecydował, że zaraz się tym zajmie, znowu zadzwonił telefon.- Chyba jeszcze jedna firma chce dostać robotę - zauważył Enin.Gosseyn, który już podchodził do telefonu, nie odpowiedział na głos, ale w duchuzauważył, że na szczeblu rządowym takie projekty budowlane na pewno nie są przydzielanew drodze przetargu.Wszelkie zatem telefony związane z odbudową będą musiały stanowićkolejny aspekt zadania.A aspektów oczywiście będzie dużo.Ale okazało się, że to nie kolejna firma budowlana.Męski głos po drugiej stronie liniibrzmiał ostro i nieprzyjemnie:- Wyjaśnijmy to sobie od razu - rzekł.- Jeśli nie wyniesiesz się stąd do końca dnia,skończy się to dla ciebie bardzo zle.Nie pozwolimy odbudować tego Instytutu głupoty!Gosseyn zauważył, że zarówno wiadomość, jak i głos są automatycznie rejestrowane.Zdążył otrząsnąć się z zaskoczenia spowodowanego niespodziewaną grozbą na tyle, byrzucić:- Doprawdy? A więc radzę ci ubierać się ciepło.Po drugiej stronie linii zapanowałomilczenie.Ten sam głos, ale już nie tonem grozby, lecz zdumienia, zapytał:- A to co za nonsens? - I słuchawka gwałtownie spadła na widełki.- Sądząc z tej rozmowy - powiedział Gosseyn - zaczynam przypuszczać, że to naszdozorca musiał zadzwonić do kogoś, kto chętnie zapłaci za tę informację.Enin zmarszczył brwi.- Nie widzę tu założenia.Gosseyn z trudem powstrzymał uśmiech, słysząc, jak chłopiec używa terminologiisemantyki ogólnej, choć nie całkiem prawidłowo.Powiedział jednak tylko:- Myślę, że ludzie sprzeciwiający się ogólnej reedukacji, przekupili dozorcę.Dziękitemu mają niezbyt kosztowne zródło informacji o tym, co dzieje się w budynku.- Aha - chłopak skinął głową na znak, że się zgadza, ale najwyrazniej zastanawiał sięnad czymś innym.Stał z mocno zaciśniętymi ustami, jakby o czymś uporczywie myślał.Wreszcie kiwnął głową.- No to, co teraz robimy? - zapytał.Gosseyn nie był w stanie udzielić mu na to pytanie natychmiastowej odpowiedzi.Wgłowie kręciło mu się tak, jakby jechał na karuzeli.Teraz nie było już wątpliwości.Z całą pewnością coś uporczywie sondowało jegoumysł.XVIIIJakiś czas pózniej, gdy już udało mu się zwrócić uwagę swojego alter ego, GosseynDrugi odezwał się przez dzielącą ich ogromną odległość:- Wiem, co się z tobą dzieje.Podlegasz temu samemu wpływowi co my, gdy okrętowiobcych chwilowo uda się przeniknąć nasz system obronny.Twój kłopot polega na tym, żeciebie tam nic nie chroni.Biorąc pod uwagę ogromną barierę międzygwiezdną, dzielącą go od wroga, było tostwierdzenie co najmniej zaskakujące.Jednocześnie jednak jak najbardziej prawdopodobne.Próby okrętu obcych, by uzyskać kontrolę nad ich umysłami, załamywały się stale naelektronicznych systemach obronnych okrętów Dzan i Enra.Pomimo to, ich niewiarygodnie dokładne przyrządy zachowały kontakt z GosseynemTrzecim.A choć obcy prawdopodobnie nie zdawali sobie z tego sprawy, był dla nichnajważniejszą istotą ludzką: osobą, która wprawdzie nieświadomie, ale była odpowiedzialnaza to, że cały ich okręt wraz z załogą został prze-transmitowany do tej galaktyki.Chyba jednak coś podejrzewali, ponieważ, pomimo dzielącej ich odległości wielu latświetlnych, śledzili go elektronicznie doskonałymi przyrządami i próbowali dobrać się doniego.Kiedy tak o tym myślał, przez moment przyszło mu do głowy: a właściwie dlaczegoim na to nie pozwolić? Zapytał Gosseyna Drugiego:- Co by się stało, gdybym dał się przenieść na ich okręt?- Hm.- Odległej myśli Gosseyna Drugi towarzyszył ponury uśmieszek.- Przynajmniejjedna rzecz odwlekłaby się na pewno - to znaczy odbudowa Instytutu Semantyki Ogólnej naZiemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]